23 Mar 2011, Śro 15:55, PID: 245135
Wiecie, po mnie nie widać mojego lęku. Na pewno nie chce powiedzieć, że wolałabym, żeby było inaczej. Ale trudne jest to, że czasem zachowujesz się 'dziwnie' i inni odbierają to jako brak chęci kontaktu/olewanie/trzymanie na dystans/wywyższanie się (*niepotrzebne skreślić) bo nie mają pojęcia o Twoich problemach i nie widzą co się dzieje z Tobą w środku. Potrafię zachować zimną krew w stresujących sytuacjach, jak czytanie w kościele, przedstawianie prezentacji, czy rozmowa z urzędnikiem (uhm!). Ale kosztuje mnie to mnóstwo energii i przywiązuję do tego jak wypadnę nieproporcjonalną wagę. Ale jak poszłam na terapię to na pierwszych spotkaniach przez cały czas się trzęsłam. Normalnie telepałam się jak galaretka Więc cały ten lęk jest we mnie tylko gdzieś się kumuluje (nie wiem, czy w wątrobie czy w nerkach ), ale widzę, że on znajdzie sposób na ujście. W najmniej spodziewanym momencie....