20 Mar 2011, Nie 0:03, PID: 244502
Wszystko to jest względne.
Czy to on był nieuprzejmy? Czy mi się wydawało? Czy innym też tak się zdarza? Czy ja po prostu trafiam na takich ludzi? Czy zaprosił bo miał w tym jakiś interes? Dlaczego mam wrażenie że tylko mi takie rzeczy się zdarzają, że tylko ja mam takie problemy i inni jakoś zawsze na luzie znajdują od razu wspólny język ("tylko mi" w sensie że 99,99% ludzi ma inaczej niż ja).
Więc siedząc na takim spotkaniu te tysiąc myśli przelatuje mi przez głowę. W pewnej chwili przychodzi mi myśl, że to pewnie ja robię coś nie tak, więc mimo takiej przykrej dla mnie sytuacji, zbieram wszystkie siły jakie mi jeszcze zostały, i wyciskam z siebie max żeby przejść przez spotkanie normalnie - zmuszam się do mówienia, do wynalezienia tematów, do zagadywania, do żartowania, mimo że jest mi cholernie przykro że w sumie to ja muszę wychodzić do ludzi a oni do mnie tak nie zagadują, ale staram się tego nie zauważać - bo przecież może mi się tylko wydaje, może inni też tak mają i w ogóle za dużo myślę.
Czasem mam wrażenie że dosłownie emanuję czymś, co powoduje że ludzie podchodzą do mnie tak a nie inaczej, by powodów do zniechęcenia raczej im nie daję - ani wizualnie, ani słownie. A jednak to się zdarza i wciąż na nowo na różne sposoby : /
Czy to on był nieuprzejmy? Czy mi się wydawało? Czy innym też tak się zdarza? Czy ja po prostu trafiam na takich ludzi? Czy zaprosił bo miał w tym jakiś interes? Dlaczego mam wrażenie że tylko mi takie rzeczy się zdarzają, że tylko ja mam takie problemy i inni jakoś zawsze na luzie znajdują od razu wspólny język ("tylko mi" w sensie że 99,99% ludzi ma inaczej niż ja).
Więc siedząc na takim spotkaniu te tysiąc myśli przelatuje mi przez głowę. W pewnej chwili przychodzi mi myśl, że to pewnie ja robię coś nie tak, więc mimo takiej przykrej dla mnie sytuacji, zbieram wszystkie siły jakie mi jeszcze zostały, i wyciskam z siebie max żeby przejść przez spotkanie normalnie - zmuszam się do mówienia, do wynalezienia tematów, do zagadywania, do żartowania, mimo że jest mi cholernie przykro że w sumie to ja muszę wychodzić do ludzi a oni do mnie tak nie zagadują, ale staram się tego nie zauważać - bo przecież może mi się tylko wydaje, może inni też tak mają i w ogóle za dużo myślę.
Czasem mam wrażenie że dosłownie emanuję czymś, co powoduje że ludzie podchodzą do mnie tak a nie inaczej, by powodów do zniechęcenia raczej im nie daję - ani wizualnie, ani słownie. A jednak to się zdarza i wciąż na nowo na różne sposoby : /