18 Mar 2011, Pią 12:50, PID: 244283
Mam dokładnie to samo. Jestem świadkiem czegoś przykrego, albo ktoś opowiada mi o jakimś wypadku, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech jak jakiś tik nerwowy, bo wcale nie odczuwam wtedy żadnej radości ani satysfakcji, po prostu usta same mi się układają w uśmiechu. Pamiętam jak w czwartej klasie podstawówki umarł mój kolega z klasy, a kiedy dowiedziałam się tego po przyjściu do szkoły, po prostu nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Wszyscy byli smutni, nauczycielka płakała, a ja walczyłam ze sobą, żeby ukryć uśmiech i nie roześmiać się na głos. Najbliższe osoby wiedzą o mojej reakcji i np. moja najbliższa koleżanka nie wypomina mi, że kiedy ona wypłakuje mi się w ramię po zerwaniu z chłopakiem, ja mam minę jakbym właśnie coś wygrała. Taka reakcja ma chyba coś wspólnego z genetyką, bo mój tata ma tak samo. Najgorsze, że tutaj nie pomaga żadne myślenie o najgorszej chwili w życiu i inne tego typu triki. Najlepiej po prostu mówić znajomym, że mamy taki problem i tyle.