24 Lut 2011, Czw 18:52, PID: 241254
Heh dokładnie tak jak mówisz Złoszczę się, potem mam to sobie za złe i przychodzi naprawdę straszne poczucie winy, potem wrażenie że jestem złą osobą a stamtąd to już blisko żeby bać się ludzi i ich agresji wobec mnie. Jakoś u mnie to jest połączone, moja złość na innych, a potem wrażenie że wszyscy są mi wrodzy.
Tak bardzo bym chciała mieć takiego terapeutę, kogoś kto zrozumie, wiem że jak wyrzucę pewne emocje i ktoś zgodzi się ze mną i to zaakceptuje, to one już nie powrócą. Z tą złością to i różnie bywa, bo przez te nagromadzone emocje w środku to zapatrzenie na świat też ma się skrzywione i można np. widzieć krzywdę tam gdzie jej nie ma i nie widzieć jej tam gdzie jest. Z tym problemem też się borykam, że trudno mi rozróżnić. A nawet jeżeli ta złość ma swoje podstawy, to na człowieka wylewana jest i tak cała przeszłość która siedzi w środku, czyli za dużo (( i tak niedobrze i tak niedobrze.
Jakiś rok temu czytałam pewną książkę kobiety która cierpiała na osobowość pograniczną, wtedy myślałam że na tym polega mój problem (teraz wiem że to FS). Generalnie taka osobowość ma chyba jeszcze bardziej namiąchane i trochę pod innym kątem. W każdym razie, babka miała wszystko pokomplikowane, miała już dzieci i męża (który ją rozumiał, na tyle ile mógł), a i tak uciekała z domu, łamały ją niemożliwe emocje, już nie pamiętam dokładnie, ale jak to czytałam to istny emocjonalny horror. Poszła wtedy do jednego terapeuty, który potrafił ją zrozumieć. Oczywiście, większość jej problemów miała podłoże w dzieciństwie. Więc zaczęli je przepracowywać. Ona mówiła, on ją rozumiał, nawet jeśli mu ubliżała, bo wiedział że to jakaś część stłumionej emocji. Te wszystkie rzeczy, których nigdy nie mogła powiedzieć, teraz w końcu miała szansę się ich pozbyć. Wiem że ta jej terapia trochę trwała, ale na koniec książki babka pisze że pozbyła się swoich problemów. Jak czytałam, osobowość pograniczna jest tak samo trudna do wyleczenia jak FS (mało było przypadków wyleczenia).
Więc ta historia z terapeutą działa. O ile ma się takiego, ona miała szczęście że takiego znalazła.
Praca o której piszesz to jednak duży kontakt z ludźmi, więc chyba mogę pogratulować że sobie radzisz. Hmm nie wiem czy odważyłabym się na taką. W ostatniej, poza problemem ze współpracownikami (a praca była wspólna), pod koniec już tak źle się czułam, że musiałam wychodzić do łazienki bo tak chciało mi się ryczeć. Nie wyobrażam sobie co by było, gdyby to się wydało. Kiedyś miałam taką spokojniejszą pracę, klepanie danych na komputerze, właściwie nie musiałam się odzywać, a ludzie co robili to co ja też byli spoko, serdeczni i nawet dobrze się tam czułam.
Tak bardzo bym chciała mieć takiego terapeutę, kogoś kto zrozumie, wiem że jak wyrzucę pewne emocje i ktoś zgodzi się ze mną i to zaakceptuje, to one już nie powrócą. Z tą złością to i różnie bywa, bo przez te nagromadzone emocje w środku to zapatrzenie na świat też ma się skrzywione i można np. widzieć krzywdę tam gdzie jej nie ma i nie widzieć jej tam gdzie jest. Z tym problemem też się borykam, że trudno mi rozróżnić. A nawet jeżeli ta złość ma swoje podstawy, to na człowieka wylewana jest i tak cała przeszłość która siedzi w środku, czyli za dużo (( i tak niedobrze i tak niedobrze.
Jakiś rok temu czytałam pewną książkę kobiety która cierpiała na osobowość pograniczną, wtedy myślałam że na tym polega mój problem (teraz wiem że to FS). Generalnie taka osobowość ma chyba jeszcze bardziej namiąchane i trochę pod innym kątem. W każdym razie, babka miała wszystko pokomplikowane, miała już dzieci i męża (który ją rozumiał, na tyle ile mógł), a i tak uciekała z domu, łamały ją niemożliwe emocje, już nie pamiętam dokładnie, ale jak to czytałam to istny emocjonalny horror. Poszła wtedy do jednego terapeuty, który potrafił ją zrozumieć. Oczywiście, większość jej problemów miała podłoże w dzieciństwie. Więc zaczęli je przepracowywać. Ona mówiła, on ją rozumiał, nawet jeśli mu ubliżała, bo wiedział że to jakaś część stłumionej emocji. Te wszystkie rzeczy, których nigdy nie mogła powiedzieć, teraz w końcu miała szansę się ich pozbyć. Wiem że ta jej terapia trochę trwała, ale na koniec książki babka pisze że pozbyła się swoich problemów. Jak czytałam, osobowość pograniczna jest tak samo trudna do wyleczenia jak FS (mało było przypadków wyleczenia).
Więc ta historia z terapeutą działa. O ile ma się takiego, ona miała szczęście że takiego znalazła.
Praca o której piszesz to jednak duży kontakt z ludźmi, więc chyba mogę pogratulować że sobie radzisz. Hmm nie wiem czy odważyłabym się na taką. W ostatniej, poza problemem ze współpracownikami (a praca była wspólna), pod koniec już tak źle się czułam, że musiałam wychodzić do łazienki bo tak chciało mi się ryczeć. Nie wyobrażam sobie co by było, gdyby to się wydało. Kiedyś miałam taką spokojniejszą pracę, klepanie danych na komputerze, właściwie nie musiałam się odzywać, a ludzie co robili to co ja też byli spoko, serdeczni i nawet dobrze się tam czułam.