22 Sty 2011, Sob 15:35, PID: 236428
Wróciłem do domu po tygodniu spędzonym w obcym mieście z jedną znajomą (która bez skutku próbowała mnie przekonać, że tak naprawdę nie znamy się wcale ). Najcudowniejszym tygodniu w nowej dekadzie, ba!, najcudowniejszym w całym XXI wieku... a może w całym moim życiu?
Sądzę, że odnalezienie drugiej połówki jest możliwe, bo chyba właśnie tego doświadczam. W dotychczasowej relacji (związku?) byłem/jestem stroną wyraźnie dominującą - i to mimo całej swojej fobii, lęków itp. - ale nie ma to chyba większego znaczenia, bo wszystko, do czego doszło, odbywało się za obopólną zgodą.
Nigdy nie zapomnę tych najpiękniejszych (dla mnie) momentów: pierwszy wspólny wieczór, seans filmowy u Niej w mieszkaniu (zaproponowałem jeden z najważniejszych filmów w moim życiu). Siedzimy w fotelach i oglądamy, ale ja poświęcam się czemuś innemu niż kolejne śledzenie tej samej fabuły. W głowie trwa gonitwa myśli, aż w końcu się przełamuję i pytam, czy mogę potrzymać ją za rękę. I ten jej zniewalający uśmiech, wyrażający zgodę ops: ...
Nazajutrz Ona pyta, czy może zobaczyć moją kwaterę. Ja i Ona znajdujemy się w jednym pokoju. Sami. Mieliśmy zwiedzać miasto, ale ja pytam, czy Ona może jeszcze na chwilę odwiesić płaszcz. Zgadza się. Mówi mi "Nie denerwuj się". Siadamy na łóżku i... to naprawdę się dzieje ops: ... A jeszcze niedawno myślałem, że to niemożliwe... Pytam, czy możemy trzymać się za ręce na ulicy. Zgadza się. Pytam, czy jest jej przyjemnie. Mówi, że tak...
I te wspólne, niekończące się rozmowy, i Ona głaszcząca mnie po dłoniach. To poczucie bliskości drugiej osoby, kogoś, kto mnie akceptuje, przy kim mogę czuć się swobodnie...
Spacery, wspólne zwiedzanie miasta (urocze, że przewodnik był z Niej kiepski ), kawiarnie, restauracje, kino, wyjście na drinka. Obopólna akceptacja. Porozumienie dusz...
Były chwile, w których ja chciałem czegoś więcej, ale Ona nie chciała o tym słyszeć. Cieszę się, bo był to dla mnie test na dojrzałość. Trzeźwe spojrzenie na życie, pozbawione iluzorycznej otoczki zaczerpniętej z mediów, a zwłaszcza z internetu.
Możecie pisać, że niepoprawny ze mnie romantyk. Ale uważam, że choć częściowo przewartościowałem swoje życie. I za dwa tygodnie ponownie się spotykamy A póki co bardzo mi będzie Jej brakować ...
Sądzę, że odnalezienie drugiej połówki jest możliwe, bo chyba właśnie tego doświadczam. W dotychczasowej relacji (związku?) byłem/jestem stroną wyraźnie dominującą - i to mimo całej swojej fobii, lęków itp. - ale nie ma to chyba większego znaczenia, bo wszystko, do czego doszło, odbywało się za obopólną zgodą.
Nigdy nie zapomnę tych najpiękniejszych (dla mnie) momentów: pierwszy wspólny wieczór, seans filmowy u Niej w mieszkaniu (zaproponowałem jeden z najważniejszych filmów w moim życiu). Siedzimy w fotelach i oglądamy, ale ja poświęcam się czemuś innemu niż kolejne śledzenie tej samej fabuły. W głowie trwa gonitwa myśli, aż w końcu się przełamuję i pytam, czy mogę potrzymać ją za rękę. I ten jej zniewalający uśmiech, wyrażający zgodę ops: ...
Nazajutrz Ona pyta, czy może zobaczyć moją kwaterę. Ja i Ona znajdujemy się w jednym pokoju. Sami. Mieliśmy zwiedzać miasto, ale ja pytam, czy Ona może jeszcze na chwilę odwiesić płaszcz. Zgadza się. Mówi mi "Nie denerwuj się". Siadamy na łóżku i... to naprawdę się dzieje ops: ... A jeszcze niedawno myślałem, że to niemożliwe... Pytam, czy możemy trzymać się za ręce na ulicy. Zgadza się. Pytam, czy jest jej przyjemnie. Mówi, że tak...
I te wspólne, niekończące się rozmowy, i Ona głaszcząca mnie po dłoniach. To poczucie bliskości drugiej osoby, kogoś, kto mnie akceptuje, przy kim mogę czuć się swobodnie...
Spacery, wspólne zwiedzanie miasta (urocze, że przewodnik był z Niej kiepski ), kawiarnie, restauracje, kino, wyjście na drinka. Obopólna akceptacja. Porozumienie dusz...
Były chwile, w których ja chciałem czegoś więcej, ale Ona nie chciała o tym słyszeć. Cieszę się, bo był to dla mnie test na dojrzałość. Trzeźwe spojrzenie na życie, pozbawione iluzorycznej otoczki zaczerpniętej z mediów, a zwłaszcza z internetu.
Możecie pisać, że niepoprawny ze mnie romantyk. Ale uważam, że choć częściowo przewartościowałem swoje życie. I za dwa tygodnie ponownie się spotykamy A póki co bardzo mi będzie Jej brakować ...