20 Sty 2011, Czw 2:26, PID: 236201
Niestety, masz sporo racji. To nie aniołowie rządzą naszym życiem tylko ślepy los i prawa fizyki, chemia. Być może nasze dusze są Boskie ale ciała i umysły najzupełniej zwierzęce, podatne na zmiany chemiczne i ludzie z problemami psychicznymi odczuwają to tym bardziej. Uczucia i miłość należy również do tej sfery. Wyjścia są dwa by być szczęśliwym - naprawiać uszkodzenia, walczyć o miłość na prawach natury i doboru naturalnego lub modyfikować swe potrzeby - pozbywać się ich niczym mnisi. Mimowolnie idę tą drugą ścieżką i wcale nie jestem pewien czy dobrze robię, bo pragnienie bycia z kimś i założęnia rodziny wciąż jest i nie mogę go zabić ani zrealizować. To właśnie największy ból. Pozostała więc walka i cierpienie aż do końca. I zawsze iskierka nadziei, że będzie dobrze. Utratą tej iskierki, wypalającej się z biegiem czasu pcha człowieka do strasznych czynów przeciw sobie.