22 Paź 2010, Pią 16:48, PID: 226156
Moja fobia zaczęła się właśnie na studiach. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie rozgadana, ale przynajmniej strach mnie nie paraliżował gdy miałam coś powiedzieć. W liceum miałam kilka naprawdę dobrych koleżanek, z którymi lubiłam przebywać. Wszystko zaczęło się na studiach. Teraz nawet boję się ludzi. Musiałam iść na uczelnię niedaleko miejsca zamieszkania i jeszcze na dodatek wybrałam kierunek, który jak się okazało w ogóle mi się nie podoba (z powodu bardzo ograniczonych możliwości uczelni). Znajomi rozproszyli się po różnych uczelniach.
Mam wrażenie, że tu nie pasuję (tzn. na uczelni). Ludzie też mi w ogóle nie odpowiadają. Po prostu nie czuję potrzeby zaprzyjaźnienia się z nikim. Najgorsze są jednak ćwiczenia. Nie wiem co się ze mną dzieję. Nigdy się tak nie zachowywałam. Tzn. nie potrafię się odezwać, już nie mówiąc, że miałabym wyrażać swoje opinie przy całej grupie. Strach mnie tak bardzo paraliżuje. Przez to czuję się taka głupia. Miałam tyle okazji, żeby powiedzieć co myślę, ale nie dałam rady. Mam wrażenie, że inni też uważają, że jestem pusta, że nie mam nic do powiedzenia. Ale przecież tak nie jest! Interesuję się światem, lubię coś poczytać, a nawet myślę, że wiem więcej niż inni w grupie, ale co z tego jeśli nie daję nikomu szansy, żeby poznali jaka naprawdę jestem.
Jeszcze jeśli chodzi o ćwiczenia. Żeby zaliczyć takie jedne jest tak, że 70% punktów jest z kolokwium (pisemne) a 30% za aktywny udział w zajęciach. No i do jasnej cholery jak ja niby mam wziąć aktywny udział w dyskusji skoro dostaję takiego ataku paniki, że mam kompletną pustkę w głowie. Próbowałam brać ziołowe tabletki na uspokojenie, ale nic nie dają. Najgorsze jest to, że to są najciekawsze zajęcia jakie mam, może powinnam napisać byłyby najciekawsze, gdyby nie moja psychiczna blokada. Później po tych zajęciach mam takie wyrzuty, że znowu nic nie powiedziałam, chociaż wystarczyłoby powiedzieć nawet jedno głupie zdanie na głos. No trudno, przez moją psychikę będę miała dużo niższą ocenę. Ale kurcze, czy to jest sprawiedliwe? Są ludzie którzy potrafią cały czas gadać i nie zastanawiać się co inni powiedzą i dlaczego oni mają być uważani za mądrzejszych?
Mam wrażenie, że tu nie pasuję (tzn. na uczelni). Ludzie też mi w ogóle nie odpowiadają. Po prostu nie czuję potrzeby zaprzyjaźnienia się z nikim. Najgorsze są jednak ćwiczenia. Nie wiem co się ze mną dzieję. Nigdy się tak nie zachowywałam. Tzn. nie potrafię się odezwać, już nie mówiąc, że miałabym wyrażać swoje opinie przy całej grupie. Strach mnie tak bardzo paraliżuje. Przez to czuję się taka głupia. Miałam tyle okazji, żeby powiedzieć co myślę, ale nie dałam rady. Mam wrażenie, że inni też uważają, że jestem pusta, że nie mam nic do powiedzenia. Ale przecież tak nie jest! Interesuję się światem, lubię coś poczytać, a nawet myślę, że wiem więcej niż inni w grupie, ale co z tego jeśli nie daję nikomu szansy, żeby poznali jaka naprawdę jestem.
Jeszcze jeśli chodzi o ćwiczenia. Żeby zaliczyć takie jedne jest tak, że 70% punktów jest z kolokwium (pisemne) a 30% za aktywny udział w zajęciach. No i do jasnej cholery jak ja niby mam wziąć aktywny udział w dyskusji skoro dostaję takiego ataku paniki, że mam kompletną pustkę w głowie. Próbowałam brać ziołowe tabletki na uspokojenie, ale nic nie dają. Najgorsze jest to, że to są najciekawsze zajęcia jakie mam, może powinnam napisać byłyby najciekawsze, gdyby nie moja psychiczna blokada. Później po tych zajęciach mam takie wyrzuty, że znowu nic nie powiedziałam, chociaż wystarczyłoby powiedzieć nawet jedno głupie zdanie na głos. No trudno, przez moją psychikę będę miała dużo niższą ocenę. Ale kurcze, czy to jest sprawiedliwe? Są ludzie którzy potrafią cały czas gadać i nie zastanawiać się co inni powiedzą i dlaczego oni mają być uważani za mądrzejszych?