29 Sie 2010, Nie 23:49, PID: 220559
olka napisał(a):Chcialabym dodac jeszcze, ze jezeli 'zdrowy' rozmawia z 'fobikiem' to odczuwa to, ze druga strona sie meczy. I tez zaczyna sie meczyc.
Tylko pytanie, czy ja, jeśli już rozmawiam, mam czuć się winny z tego powodu, że kogoś zmęczyłem?
Nie wydaje mi się, żeby zawsze było tak, jak piszesz. Na pewno są i tacy, którym z fobikami rozmawia się zupełnie "normalnie" (po części może dlatego, że tym drugim udaje się skutecznie zakamuflować swoje męczarnie - na terapii jąkania spotkałem się z opinią, że jestem "wyjątkowo spokojny" czemu oczywiście starałem się zaprzeczyć, ale chyba nikt mi nie uwierzył), a niektórzy "normalni" mogą wręcz preferować takie kontakty - z osobami, w towarzystwie których czują się kimś lepszym, bo są śmielsi, mogą się spokojnie wygadać itd.
Ale m.in. dlatego nie lubię takich spotkań. Nie chcę męczyć innych swoją obecnością. Wolałbym zapaść się pod ziemię i stamtąd np. przysłuchiwać się rozmowie dwóch znajomych bądź nieznajomych, którzy na bank będą mieli wiele ciekawego do powiedzenia i ujmą to w atrakcyjne słowa. Lubię słuchać ludzi, nie cierpię sam udzielać się w rozmowach (mimo że czasem robię to spontanicznie), a zwłaszcza być o coś "z zaskoczenia" pytanym.
Ostatnio na koncercie zauważyłem jedną znajomą z początku studiów. Omijałem ją szerokim łukiem, ona na moje szczęście albo mnie nie zauważyła, albo po prostu nie podeszła. Dla mnie istotne, że do spotkania nie doszło. Po co miałbym z nią rozmawiać? Dowiedziałbym się o tym, że ma męża/chłopaka, była już tu i tu za granicą, pracowała w takiej a takiej firmie, na takim a takim stanowisku i że ma takie a takie perspektywy zawodowe, aha, i że ma jeszcze jakichś tam znajomych, a z naszej byłej grupy utrzymuje kontakt z nim i z nim (po czym: "A co tam u ciebie słychać??"). Albo przynajmniej o jednej z tych rzeczy. Na pewno znalazłaby się choć jedna rzecz, którą w przeciwieństwie do mnie mogłaby się pochwalić. Mnie jak nic spadłaby samoocena, a słowa przeze mnie wymawiane przybrały postać bełkotu. To pewne. I bardziej niż to, jak moi rozmówcy się z tym czują, obchodzi mnie, jak ja się z tym czuję. A uczucie jest fatalne i dotyczy niestety większości z moich rozmów.