22 Lip 2010, Czw 2:54, PID: 215572
Witam Obiecałem sobie, że
jak już będę pewny, że udało mi się z tego wyjść, to napiszę na
forum o swoich doświadczeniach. Miałem te same objawy o których
piszecie, stwierdzoną nerwice lękową, elementy fobii społecznej i ocd.
Z nerwicą borykałem się razem ponad 10 lat. Rok temu postanowiłem
sobie,że nie ma sensu tak żyć, że musi być jakiś sposób na to, żeby
z tego wyjść (juz wcześniej miałem próby z lekami, które nieco
pomagaly, a także 2 letnia psychoterapie w stylu psychoanalizy-z
perspektywy czasu zupelnie niepotrzebną). Zacząłem od zapisania się na
terapię poznawczo-behawioralnej do doświadczonej psychoterapeutki-prawie
od początku widziałem, że ma to sens (w przeciwieństwie do
psychoanalizy, przez którą przechodziłem 4 lata wcześniej), jednak moje
objawy były tak silne, że uniemożliwiało to skuteczną terapię.
Zacząłem łykać lexapro, które już kiedyś nieco mi pomogło, ale
wpadlem w pułapkę znalezienia "tego idealnego leku", pomysłałem, że
spróbuję jak działa na mnie seronil, potem sertralina i paroksetyna.
Psychiatra przepisał mi seronil i po około miesiącu musiałem brania
przerwać terapię poznawczo-behawioralną. Przeżyłem najgorsze 2tyg w
życiu. Za szybko doszedłem do dawki 60 mg seronilu (było to szybko, ale
dopuszczalnie przez psychiatre) i przy tej dawce poczułem nagle, że nie
wiem co się ze mną dzieję. Wtedy nie wiedziałem jeszcze,że jest to
depersonalizacja spotęgowana do kwadratu,dopiero psychiatra wytłumaczył
mi przez telefon, że seronil może tak czasem działać na lękowców (ale
nie na wszystkich oczywiście, po seronilu miałem jeszcze epizod z
sertaliną i na mnie działała podobnie jak seronil, także tak już po
prostu mam,tylko lexapro było ok dla mnie). W każdym razie, tak jak
zawsze objawem mojej nerwicy była depersonalizacja w stresowych
sytuacjach, tak wtedy miałem taki stan zafundowany non-stop...Teraz stricte odnośnie wątku benzo-są często niezbędne w takich sytuacjach. Mam żal do mojego psychiatry, że nie przepisał mi ich od razu, tylko musiałem dzwonić po wizytę domową (nie byłem w stanie wyjść na zewnątrz), żeby ktoś mi je przepisał (trafiłem na spoko lekarza, który nawet poszedł potem do apteki za mnie. Czyli czasem takie wspomagacze, np w poczatkowej fazie brania ssri sa niezbedne.Żeby nie
przedłużać tego posta-po seronilu i sertralinie (juz bez benzo) wrocilem do terapii
poznawczo-behawioralnej i lexapro i po 2-3 miesiacach moglem powiedziec,
że skonczylem moją 10 letnia mordęgę. Teraz, po następnych paru
miesiącach mogę powiedzieć, że najbardziej sensowne na nerwicę (nie
chcę generalizować, ale jak czytam o osobach, które z tego wyszły, to
właśnie po tym rodzaju psychoterapii) są terapia poznawczo-behawioralna
połączona, jeśli to konieczne, z lekami. Początkowo bardzo pomocna jest
świadomość tego, co się z nami dzieje (przez pierwsze 4 lata nie
podejrzewałem wogóle, że mój stan ma związek z psychiką), a potem, w
dalszym procesie zdrowienia, zajęcie się hobby lub po prostu, jeśli to
już potrafimy, tzw. normalnym życiem i powolnym zapominaniem, że
istnieje coś takiego jak nerwica. Reasumując_głównym sposobem na
wyjście z tego były dla mnie leki i paromiesięczna psychoterapia
poznawczo-behawioralna-"zajęcie się życiem" przyszło u mnie po tych
dwóch "lekarstwach" samoistnie.
Ameryki nie odkryję, ale stwierdzę jeszcze, że można na samych lekach
jechać (jeżeli stosuje się je rozsądnie- pomaga, umożliwia w miarę
normalne funkcjonowanie, ale dopiero terapia poznawczo-behawioralna
zapewnia, że po ich odstawieniu albo gdy nadejdą tzw. gorsze dni,
będziesz wiedział co robić, by nerwica nie wróciła. Trzymam kciuki
jak już będę pewny, że udało mi się z tego wyjść, to napiszę na
forum o swoich doświadczeniach. Miałem te same objawy o których
piszecie, stwierdzoną nerwice lękową, elementy fobii społecznej i ocd.
Z nerwicą borykałem się razem ponad 10 lat. Rok temu postanowiłem
sobie,że nie ma sensu tak żyć, że musi być jakiś sposób na to, żeby
z tego wyjść (juz wcześniej miałem próby z lekami, które nieco
pomagaly, a także 2 letnia psychoterapie w stylu psychoanalizy-z
perspektywy czasu zupelnie niepotrzebną). Zacząłem od zapisania się na
terapię poznawczo-behawioralnej do doświadczonej psychoterapeutki-prawie
od początku widziałem, że ma to sens (w przeciwieństwie do
psychoanalizy, przez którą przechodziłem 4 lata wcześniej), jednak moje
objawy były tak silne, że uniemożliwiało to skuteczną terapię.
Zacząłem łykać lexapro, które już kiedyś nieco mi pomogło, ale
wpadlem w pułapkę znalezienia "tego idealnego leku", pomysłałem, że
spróbuję jak działa na mnie seronil, potem sertralina i paroksetyna.
Psychiatra przepisał mi seronil i po około miesiącu musiałem brania
przerwać terapię poznawczo-behawioralną. Przeżyłem najgorsze 2tyg w
życiu. Za szybko doszedłem do dawki 60 mg seronilu (było to szybko, ale
dopuszczalnie przez psychiatre) i przy tej dawce poczułem nagle, że nie
wiem co się ze mną dzieję. Wtedy nie wiedziałem jeszcze,że jest to
depersonalizacja spotęgowana do kwadratu,dopiero psychiatra wytłumaczył
mi przez telefon, że seronil może tak czasem działać na lękowców (ale
nie na wszystkich oczywiście, po seronilu miałem jeszcze epizod z
sertaliną i na mnie działała podobnie jak seronil, także tak już po
prostu mam,tylko lexapro było ok dla mnie). W każdym razie, tak jak
zawsze objawem mojej nerwicy była depersonalizacja w stresowych
sytuacjach, tak wtedy miałem taki stan zafundowany non-stop...Teraz stricte odnośnie wątku benzo-są często niezbędne w takich sytuacjach. Mam żal do mojego psychiatry, że nie przepisał mi ich od razu, tylko musiałem dzwonić po wizytę domową (nie byłem w stanie wyjść na zewnątrz), żeby ktoś mi je przepisał (trafiłem na spoko lekarza, który nawet poszedł potem do apteki za mnie. Czyli czasem takie wspomagacze, np w poczatkowej fazie brania ssri sa niezbedne.Żeby nie
przedłużać tego posta-po seronilu i sertralinie (juz bez benzo) wrocilem do terapii
poznawczo-behawioralnej i lexapro i po 2-3 miesiacach moglem powiedziec,
że skonczylem moją 10 letnia mordęgę. Teraz, po następnych paru
miesiącach mogę powiedzieć, że najbardziej sensowne na nerwicę (nie
chcę generalizować, ale jak czytam o osobach, które z tego wyszły, to
właśnie po tym rodzaju psychoterapii) są terapia poznawczo-behawioralna
połączona, jeśli to konieczne, z lekami. Początkowo bardzo pomocna jest
świadomość tego, co się z nami dzieje (przez pierwsze 4 lata nie
podejrzewałem wogóle, że mój stan ma związek z psychiką), a potem, w
dalszym procesie zdrowienia, zajęcie się hobby lub po prostu, jeśli to
już potrafimy, tzw. normalnym życiem i powolnym zapominaniem, że
istnieje coś takiego jak nerwica. Reasumując_głównym sposobem na
wyjście z tego były dla mnie leki i paromiesięczna psychoterapia
poznawczo-behawioralna-"zajęcie się życiem" przyszło u mnie po tych
dwóch "lekarstwach" samoistnie.
Ameryki nie odkryję, ale stwierdzę jeszcze, że można na samych lekach
jechać (jeżeli stosuje się je rozsądnie- pomaga, umożliwia w miarę
normalne funkcjonowanie, ale dopiero terapia poznawczo-behawioralna
zapewnia, że po ich odstawieniu albo gdy nadejdą tzw. gorsze dni,
będziesz wiedział co robić, by nerwica nie wróciła. Trzymam kciuki