20 Lip 2010, Wto 15:02, PID: 215362
Są ludzie bardziej i mniej jowialni. Niektórzy lubią kontakt fizyczny, inni nie. Sądzę, że ta dziewczyna, o której mówi soulja, w ogóle nie zdawała sobie sprawy ze swojego zachowania. Większość ludzi robi takie rzeczy podświadomie.
Każdy człowiek ma zakodowaną własną optymalną odległość od innych. Mężczyźni większą, kobiety mniejszą. Był eksperyment, gdzie sadzano studentów parami i pozwalano im przesuwać krzesła. Dwaj chłopacy statystycznie siadali najdalej siebie a dwie dziewczyny najbliżej.
Zwykle ludzie przyjmują jakąś wartość średnią.
To bardzo trudno jest zmienić. Nawet, kiedy zdaję sobie z tego sprawę i tak nie daję rady siedzieć w "niewłaściwym" dystansie, za małym albo za dużym.
Najgorzej jest, kiedy jedna osoba potrzebuje dużego dystansu a druga małego.
Kiedy jeszcze byłem w szkole, szedłem kiedyś drogą z chłopakiem 2 lata młodszym ode mnie i on wciąż się do mnie przysuwał, ja się odsuwałem, on się przysuwał i stopniowo spychał mnie na drugi koniec drogi. Wtedy przechodziłem na jego drugą stronę, on się znowu do mnie przysuwał i tak kosiliśmy drogę zygzakiem .
Druga sytuacja. Była kiedyś jedna dziewczyna i razem jeździliśmy z grupką na kilka wycieczek. Lubiliśmy się, więc często siedzieliśmy koło siebie np. w autokarze. I tutaj zaczynał się dramat, bo w autokarze nie ma gdzie uciec. Odsuwałem się maksymalnie do samego brzegu, ale ona i tak się przysuwała. Żeby nie spaść z fotela albo nie wyskoczyć przez okno chwytałem się wtedy mocno jakiegoś uchwytu i siedziałem w miejscu ze wszystkich sił . Skutek uboczny był taki, że w takich okolicznościach myśli mężczyzn stają się dziwnie monotematyczne . Czułem jej ciepły oddech na mojej szyi. To był lekki problem, bo nie zawsze mam ochotę biegać w pełnej gotowości bojowej. Znalazłem w końcu na nią sposób: kiedy była jakaś barierka, czy inna poręcz, to stawałem tak, żeby znalazła się między nami. Dziewczyna przysuwała się jak najbliżej, ale barierki nie mogła sforsować . Najśmieszniejsze było to, że ona sobie zupełnie nie zdawała sprawy ze swojego zachowania (a potrafię to wyczuć).
Jeszcze jedna uwaga: nie można mówić, że ta dziewczyna była we mnie zauroczona, tak samo nieprawdziwe wydaje mi się stwierdzenie: trafiłeś na dziewczynę, która chciała się poprzytulać do przystojnego chłopaka. Kiedy dziewczyna jest w kimś zauroczona, to staje się wręcz bardziej nieśmiała i unika kontaktu ze swoim wybrańcem. Faceci mają z resztą tak samo - w stosunku do "zwykłych" kobiet mogą zachowywać się pewnie, ale jak się w którejś zakochają, to nagle cała ich śmiałość gdzieś pryska .
Ja lubię autobusy i środki komunikacji o tyle, że są doskonałym poletkiem doświadczalnym. Można tam przetrenować wiele rzeczy. Moją walkę z nieśmiałością zaczynałem od proszenia ludzi, żeby mi skasowali bilet (po etapie pytania o godzinę). Innym testem odwagi jest usiąść obok kogoś. Najwyższym egzaminem jest usiąść obok bardzo ładnej dziewczyny. Ja już to potrafię, chociaż początkowo dostawałem przy tym stanu przed'zawałowego.
Następnym rozdziałem jest sprawdzanie, jak ludzie reagują na twoją postawę. Zauważyłem, że kiedy ubiorę się normalnie i siedzę w sposób "pewny", tzn. z lekka rozwalony , to ludzie nie chcą koło mnie siadać. Dla odmiany - jeżeli założę grubą bluzę, kaptur, skulę się gdzieś w kącie i wlepię wzrok w podłogę, to ludzie będą koło mnie siadać chętniej. Myślę, że ten pierwszy stan jest lepszy. Niech każdy się zastanowi - obok kogo bardziej bałby się usiąść? Obok wystraszonego pryszczatego studenciny w okularach, czy obok napakowanego byczka rozkraczonego na krześle i ściętego na łyso jak żołnierz?
Niezależnie od tego, każdy bardziej woli usiąść obok dziewczyny. I dziewczyny siadają koło dziewczyn i faceci. Do drugiego faceta ludzie dosiadają się, tylko jeśli inne miejsca już się skończyły. Dla odmiany, mężczyźni bardziej odważnie zajmują miejsca przy innych. Dziewczyny często stoją, nawet jeśli są miejsca siedzące, ale boją się do kogoś dosiąść.
Każdy człowiek ma zakodowaną własną optymalną odległość od innych. Mężczyźni większą, kobiety mniejszą. Był eksperyment, gdzie sadzano studentów parami i pozwalano im przesuwać krzesła. Dwaj chłopacy statystycznie siadali najdalej siebie a dwie dziewczyny najbliżej.
Zwykle ludzie przyjmują jakąś wartość średnią.
To bardzo trudno jest zmienić. Nawet, kiedy zdaję sobie z tego sprawę i tak nie daję rady siedzieć w "niewłaściwym" dystansie, za małym albo za dużym.
Najgorzej jest, kiedy jedna osoba potrzebuje dużego dystansu a druga małego.
Kiedy jeszcze byłem w szkole, szedłem kiedyś drogą z chłopakiem 2 lata młodszym ode mnie i on wciąż się do mnie przysuwał, ja się odsuwałem, on się przysuwał i stopniowo spychał mnie na drugi koniec drogi. Wtedy przechodziłem na jego drugą stronę, on się znowu do mnie przysuwał i tak kosiliśmy drogę zygzakiem .
Druga sytuacja. Była kiedyś jedna dziewczyna i razem jeździliśmy z grupką na kilka wycieczek. Lubiliśmy się, więc często siedzieliśmy koło siebie np. w autokarze. I tutaj zaczynał się dramat, bo w autokarze nie ma gdzie uciec. Odsuwałem się maksymalnie do samego brzegu, ale ona i tak się przysuwała. Żeby nie spaść z fotela albo nie wyskoczyć przez okno chwytałem się wtedy mocno jakiegoś uchwytu i siedziałem w miejscu ze wszystkich sił . Skutek uboczny był taki, że w takich okolicznościach myśli mężczyzn stają się dziwnie monotematyczne . Czułem jej ciepły oddech na mojej szyi. To był lekki problem, bo nie zawsze mam ochotę biegać w pełnej gotowości bojowej. Znalazłem w końcu na nią sposób: kiedy była jakaś barierka, czy inna poręcz, to stawałem tak, żeby znalazła się między nami. Dziewczyna przysuwała się jak najbliżej, ale barierki nie mogła sforsować . Najśmieszniejsze było to, że ona sobie zupełnie nie zdawała sprawy ze swojego zachowania (a potrafię to wyczuć).
Jeszcze jedna uwaga: nie można mówić, że ta dziewczyna była we mnie zauroczona, tak samo nieprawdziwe wydaje mi się stwierdzenie: trafiłeś na dziewczynę, która chciała się poprzytulać do przystojnego chłopaka. Kiedy dziewczyna jest w kimś zauroczona, to staje się wręcz bardziej nieśmiała i unika kontaktu ze swoim wybrańcem. Faceci mają z resztą tak samo - w stosunku do "zwykłych" kobiet mogą zachowywać się pewnie, ale jak się w którejś zakochają, to nagle cała ich śmiałość gdzieś pryska .
Ja lubię autobusy i środki komunikacji o tyle, że są doskonałym poletkiem doświadczalnym. Można tam przetrenować wiele rzeczy. Moją walkę z nieśmiałością zaczynałem od proszenia ludzi, żeby mi skasowali bilet (po etapie pytania o godzinę). Innym testem odwagi jest usiąść obok kogoś. Najwyższym egzaminem jest usiąść obok bardzo ładnej dziewczyny. Ja już to potrafię, chociaż początkowo dostawałem przy tym stanu przed'zawałowego.
Następnym rozdziałem jest sprawdzanie, jak ludzie reagują na twoją postawę. Zauważyłem, że kiedy ubiorę się normalnie i siedzę w sposób "pewny", tzn. z lekka rozwalony , to ludzie nie chcą koło mnie siadać. Dla odmiany - jeżeli założę grubą bluzę, kaptur, skulę się gdzieś w kącie i wlepię wzrok w podłogę, to ludzie będą koło mnie siadać chętniej. Myślę, że ten pierwszy stan jest lepszy. Niech każdy się zastanowi - obok kogo bardziej bałby się usiąść? Obok wystraszonego pryszczatego studenciny w okularach, czy obok napakowanego byczka rozkraczonego na krześle i ściętego na łyso jak żołnierz?
Niezależnie od tego, każdy bardziej woli usiąść obok dziewczyny. I dziewczyny siadają koło dziewczyn i faceci. Do drugiego faceta ludzie dosiadają się, tylko jeśli inne miejsca już się skończyły. Dla odmiany, mężczyźni bardziej odważnie zajmują miejsca przy innych. Dziewczyny często stoją, nawet jeśli są miejsca siedzące, ale boją się do kogoś dosiąść.