13 Maj 2010, Czw 16:48, PID: 205418
Ja kiedyś zasugerowałem najlepszemu przyjacielowi, że mam fobię społeczną, zaśmiał się i powiedział, żebym sobie nie wkręcał.
Ze znajomymi to jest taki problem, że w ich towarzystwie zachowuję się zupełnie normalnie. Przy ludziach, których znam od lat jestem wyluzowany, pewny siebie. Do głowy im nie przyjdzie, co ja przechodzę w trudnych dla mnie sytuacjach. Więc nie wiem, jakbym miał się do tego zabrać.
Co do rodziców. Ojciec zawsze powtarzał "jak byłem młody, też byłem nieśmiały, musisz się przełamać", nie mam siły z nim dyskutować, bo on tego nie zrozumie, zawsze wszystko wie najlepiej . Matce powiedziałem ostatnio, że mam poważne problemy w kontaktach z ludźmi, skwitowała to tak: "to idź do psychologa".
Z siostrami to prawie nie rozmawiam, chyba mają mnie za dziwaka. Mówienie im o tym nie miałoby sensu.
Ze znajomymi to jest taki problem, że w ich towarzystwie zachowuję się zupełnie normalnie. Przy ludziach, których znam od lat jestem wyluzowany, pewny siebie. Do głowy im nie przyjdzie, co ja przechodzę w trudnych dla mnie sytuacjach. Więc nie wiem, jakbym miał się do tego zabrać.
Co do rodziców. Ojciec zawsze powtarzał "jak byłem młody, też byłem nieśmiały, musisz się przełamać", nie mam siły z nim dyskutować, bo on tego nie zrozumie, zawsze wszystko wie najlepiej . Matce powiedziałem ostatnio, że mam poważne problemy w kontaktach z ludźmi, skwitowała to tak: "to idź do psychologa".
Z siostrami to prawie nie rozmawiam, chyba mają mnie za dziwaka. Mówienie im o tym nie miałoby sensu.