24 Kwi 2010, Sob 20:13, PID: 202873
Piękno siedzi w głowie - powiem inaczej, piękno trzeba umieć w sobie wyzwolić. W każdym z nas jest coś interesującego, a ważne jest, żeby te rzeczy (cechy) w sobie odnajdywać. Każdego dnia, w każdej minucie, przy każdym spojrzeniu do lustra. A gdy się ich nie widzi, lepiej się śmiać niż płakać. .
Jeden ma silny, męski głos (da się tego nauczyć ćwiczeniem przepony), inny ma kształtną szczękę, czy twarzoczaszkę, a jeszcze inny piękne włosy. Takie detale są dla nas niezauważalne, ale je mamy. Trzeba o tym się dowiadywać i być przekonanym, że tak jest. To jest potężna broń!
Teraz powiem coś o sobie i o tym jaką przechodzę metamorfozę. Ogólnie chyba nigdy się nie wydawałem atrakcyjny dziewczynom, ale z powodów takich jak: przygnębiony/udający obojętność wyraz twarzy, niekontaktowy wzrok, niepewne zachowywanie się (tego nie da się ukryć bo człowiek odbiera stan drugiego człowieka podświadomie - czyli nie ma się na to świadomego wpływu). Jeśli jesteśmy szczęśliwi - każdy to wie, choć wielu nie wie skąd... to podświadomość działa.
Ostatnio zmodyfikowałem swoje zachowanie: dbam o to, żeby nie zewnątrz decydowało o moim nastroju, tylko o to by wewnątrz o nim decydowało. Co z tego, że pada, albo most po którym idę, wali się, a ja wpadam do wody i tonę, bo nie potrafię pływać. Co z tego, że ktoś patrzy? To pochodzi z zewnątrz, a zewnątrz nie ma prawa ingerencji we mnie. Tylko ja od środka mogę zmieniać swój stan. Tylko od środka mogę na siebie wpływać. Oczywiście są odstępstwa od reguły - tylko wtedy, gdy to co pochodzi z zewnątrz, jest pozytywne.
Jak wpływać na siebie od środka? To proste - wystarczy wyobrażać sobie coś do granic możliwości komicznego. Ja wymyśliłem sobie w głowie osobę (to znana osoba, i ona robi u mnie w głowie różne dziwne rzeczy. Np wyłania się zza kosza na śmieci, kiedy idę chodnikiem. Wychodzi ze studzienki kanalizacyjnej, i pokazuje palcami znak 'V' jak młode japońskie dziewczęta. Albo śmieje się ze mnie, pokazuje palcami na ludzi i opowiada głupkowate kawały szczerząc zęby. Zawsze mnie to rozśmiesza.
Wyobrażam sobie takie akcje, gdy czuję, że mój nastrój jest słaby, a potrzebuję lepszego nastroju. Wiecie co się dzieje?!
Coś okropnego...
Ostatnio zacząłem się tak śmiać (a wkoło pełno ludzi), że musiałem zasłonić twarz czym tylko miałem pod ręką - jakieś kartki. Patrzyłem na ludzi i musiałem powstrzymywać śmiech i ścierać łzy z oczu. To było strasznie nieprzyjemne, ale tak zabawne, że jak sobie to teraz przypominam i piszę, to już nie mogę wytrzymać.
Myślicie, że wtedy istnieje lęk do ludzi? Nie, nie istnieje. Jest zabity i zakopany głęboko pod ziemią.
A jak to wpływa na moją urodę? Powiem coś dla mnie wstydliwego - zawsze to ja szukałem kobiecych spojrzeń, myślałem, że jestem nieatrakcyjny, czy coś i myślałem jak wiele kobiet, które czują się nieatrakcyjnie "niech mnie ten ktoś przygarnie" To jest podświadoma reakcja organizmu, każdy chce być przygarnięty. Teraz, utrzymując na ustach uśmiech (ale bez przesady!) stałem się atrakcyjny... i jestem ładny, mogę to sobie powiedzieć prosto w oczy.
Dziewczyny patrzą na mnie, a ja już jestem zmęczony ich zainteresowanymi spojrzeniami. Chociaż te spojrzenia dają dużo energii, wyzwalają z okowów przygnębienia, mają uzdrawiającą moc i chciałbym mieć taki uśmiech dla siebie.
Tę technikę łączę z wolnym mówieniem i daje to piorunujące efekty. Jestem rozbawiony i mogę długo się zastanawiać nad wypowiedzią. Genialna sprawa, wiecie co, mam jedną prośbę: pójdźcie za moją radą i wymyślcie sobie jakiś sposób (bądź skopiujcie mój) na tworzenie zabawnych sytuacji i wypróbujcie tę moc, która w Was wstąpi. Chcę usłyszeć jak dobrze na Was to zadziałało.
Jeden ma silny, męski głos (da się tego nauczyć ćwiczeniem przepony), inny ma kształtną szczękę, czy twarzoczaszkę, a jeszcze inny piękne włosy. Takie detale są dla nas niezauważalne, ale je mamy. Trzeba o tym się dowiadywać i być przekonanym, że tak jest. To jest potężna broń!
Teraz powiem coś o sobie i o tym jaką przechodzę metamorfozę. Ogólnie chyba nigdy się nie wydawałem atrakcyjny dziewczynom, ale z powodów takich jak: przygnębiony/udający obojętność wyraz twarzy, niekontaktowy wzrok, niepewne zachowywanie się (tego nie da się ukryć bo człowiek odbiera stan drugiego człowieka podświadomie - czyli nie ma się na to świadomego wpływu). Jeśli jesteśmy szczęśliwi - każdy to wie, choć wielu nie wie skąd... to podświadomość działa.
Ostatnio zmodyfikowałem swoje zachowanie: dbam o to, żeby nie zewnątrz decydowało o moim nastroju, tylko o to by wewnątrz o nim decydowało. Co z tego, że pada, albo most po którym idę, wali się, a ja wpadam do wody i tonę, bo nie potrafię pływać. Co z tego, że ktoś patrzy? To pochodzi z zewnątrz, a zewnątrz nie ma prawa ingerencji we mnie. Tylko ja od środka mogę zmieniać swój stan. Tylko od środka mogę na siebie wpływać. Oczywiście są odstępstwa od reguły - tylko wtedy, gdy to co pochodzi z zewnątrz, jest pozytywne.
Jak wpływać na siebie od środka? To proste - wystarczy wyobrażać sobie coś do granic możliwości komicznego. Ja wymyśliłem sobie w głowie osobę (to znana osoba, i ona robi u mnie w głowie różne dziwne rzeczy. Np wyłania się zza kosza na śmieci, kiedy idę chodnikiem. Wychodzi ze studzienki kanalizacyjnej, i pokazuje palcami znak 'V' jak młode japońskie dziewczęta. Albo śmieje się ze mnie, pokazuje palcami na ludzi i opowiada głupkowate kawały szczerząc zęby. Zawsze mnie to rozśmiesza.
Wyobrażam sobie takie akcje, gdy czuję, że mój nastrój jest słaby, a potrzebuję lepszego nastroju. Wiecie co się dzieje?!
Coś okropnego...
Ostatnio zacząłem się tak śmiać (a wkoło pełno ludzi), że musiałem zasłonić twarz czym tylko miałem pod ręką - jakieś kartki. Patrzyłem na ludzi i musiałem powstrzymywać śmiech i ścierać łzy z oczu. To było strasznie nieprzyjemne, ale tak zabawne, że jak sobie to teraz przypominam i piszę, to już nie mogę wytrzymać.
Myślicie, że wtedy istnieje lęk do ludzi? Nie, nie istnieje. Jest zabity i zakopany głęboko pod ziemią.
A jak to wpływa na moją urodę? Powiem coś dla mnie wstydliwego - zawsze to ja szukałem kobiecych spojrzeń, myślałem, że jestem nieatrakcyjny, czy coś i myślałem jak wiele kobiet, które czują się nieatrakcyjnie "niech mnie ten ktoś przygarnie" To jest podświadoma reakcja organizmu, każdy chce być przygarnięty. Teraz, utrzymując na ustach uśmiech (ale bez przesady!) stałem się atrakcyjny... i jestem ładny, mogę to sobie powiedzieć prosto w oczy.
Dziewczyny patrzą na mnie, a ja już jestem zmęczony ich zainteresowanymi spojrzeniami. Chociaż te spojrzenia dają dużo energii, wyzwalają z okowów przygnębienia, mają uzdrawiającą moc i chciałbym mieć taki uśmiech dla siebie.
Tę technikę łączę z wolnym mówieniem i daje to piorunujące efekty. Jestem rozbawiony i mogę długo się zastanawiać nad wypowiedzią. Genialna sprawa, wiecie co, mam jedną prośbę: pójdźcie za moją radą i wymyślcie sobie jakiś sposób (bądź skopiujcie mój) na tworzenie zabawnych sytuacji i wypróbujcie tę moc, która w Was wstąpi. Chcę usłyszeć jak dobrze na Was to zadziałało.