21 Lut 2010, Nie 2:20, PID: 196678
Cześć Moonlight!
Ja też jestem niełatwym partnerem do rozmów. Znam chyba tylko ze 3 osoby, z którymi potrafię jako tako poskładać konwersację bez większej żenady (w tym jedna osoba, która chyba też ma pewne problemy).
Spory problem mam z rozmowami o tzw. dup*e marynie. Jakoś nie potrafi mnie natchnąć do rozmowy to, że Małysz skoczył pierdylion metrów, pan prezydent obraził się na pana premiera, na polu (tak jestem z Krakowa) śnieg topnieje, czy że Doda z Nergalem zakładają Dodomoth Jak słucham tego, o czym rozmawiają ludzie, to przeraża mnie moja pustka w głowie. W takiej gadaninie mogę brać tylko pasywny udział - przytakiwać, uśmiechać się, odpowiadać jakimiś monosylabami.
Są też rozmowy o życiu, doświadczeniach, znajomych, anegdotki z codzienności. Tu też ciężko mi rozewrzeć paszczę. No bo jak się nie ma zbyt wielu ciekawych doświadczeń, znajomych i ogólnie w życiu wieje nudą i stęchlizną, to o czym tu gadać? Soulja słusznie zauważył, że to może wynikać z izolowania się od ludzi. Ja mam właśnie takie wrażenie, że jestem trochę "zdziczały"
Jedyną szansą na poskładanie jako takiej "rozmowy" jest dla mnie partner, który sam jest gaduła i zadowala się przytakiwaniem, grzecznościowymi pytaniami i krótkimi uwagami.
Nie potrafię podtrzymać konwersacji, która nie zmierza do jasno określonego od początku celu. Jedynie o tematach związanych z moim zawodem potrafię nie tylko swobodnie mówić, ale nawet dyskutować.
Jak myślicie, w jaki sposób możemy nad sobą pracować?
Ja też jestem niełatwym partnerem do rozmów. Znam chyba tylko ze 3 osoby, z którymi potrafię jako tako poskładać konwersację bez większej żenady (w tym jedna osoba, która chyba też ma pewne problemy).
Spory problem mam z rozmowami o tzw. dup*e marynie. Jakoś nie potrafi mnie natchnąć do rozmowy to, że Małysz skoczył pierdylion metrów, pan prezydent obraził się na pana premiera, na polu (tak jestem z Krakowa) śnieg topnieje, czy że Doda z Nergalem zakładają Dodomoth Jak słucham tego, o czym rozmawiają ludzie, to przeraża mnie moja pustka w głowie. W takiej gadaninie mogę brać tylko pasywny udział - przytakiwać, uśmiechać się, odpowiadać jakimiś monosylabami.
Są też rozmowy o życiu, doświadczeniach, znajomych, anegdotki z codzienności. Tu też ciężko mi rozewrzeć paszczę. No bo jak się nie ma zbyt wielu ciekawych doświadczeń, znajomych i ogólnie w życiu wieje nudą i stęchlizną, to o czym tu gadać? Soulja słusznie zauważył, że to może wynikać z izolowania się od ludzi. Ja mam właśnie takie wrażenie, że jestem trochę "zdziczały"
Jedyną szansą na poskładanie jako takiej "rozmowy" jest dla mnie partner, który sam jest gaduła i zadowala się przytakiwaniem, grzecznościowymi pytaniami i krótkimi uwagami.
Nie potrafię podtrzymać konwersacji, która nie zmierza do jasno określonego od początku celu. Jedynie o tematach związanych z moim zawodem potrafię nie tylko swobodnie mówić, ale nawet dyskutować.
Jak myślicie, w jaki sposób możemy nad sobą pracować?