14 Sty 2010, Czw 17:06, PID: 193292
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Sty 2010, Czw 17:08 przez eric.)
Jak widzę że grupka młodych zaczepnych albo dresopodobnych mi się podejrzanie czy wręcz obsesyjnie przygląda to nogi mi się uginają. W gimnazjum tacy znęcali się nade mną i jestem na nich wprost uczulony. Dlatego nienawidzę długo sterczeć w jednym miejscu na przykład na przystanku. Jeśli typki wezmą sobie mnie na cel to nawet im nie ucieknę bo nie umiem biegać. 18 sekund na setkę to trochę za dużo. Wiem że jestem bezbronny i mogą zrobić ze mną co chcą. Wtedy mam ochotę zemdleć. Zwykle udaję, że ich nie widzę, rozglądam się albo powoli usuwam się z pola widzenia żeby nie zwrócić zbytniej uwagi. Nagła ucieczka wyzwala u zwierząt instynkt łowiecki.
Problemu nie ma jeśli poruszam się chociażby rowerem, nie muszę nigdzie stać i na nic czekać, mogę uciec, nie czuję się bezbronny. Scyzoryk w kieszeni wożę dla jeszcze większego poczucia bezpieczeństwa, bardziej w tym celu niż żeby go faktycznie używać. Można powiedzieć że wtedy czuję się pewnie.
W ogóle odchodzę od chodzenia pieszo. Traktuję to jako coś przestarzałego. Po co piechotą skoro można rowerem. Jak nie można rowerem to autobusem/tramwajem/autem, zawsze bezpieczniej. Po pierwsze czuję się bezpieczniej, po drugie ciągle jest to wysiłek fizyczny, a nie tylko bezczynne wożenie d*py, po trzecie jest to coś 4x efektywniejsze niż chodzenie pieszo, i po czwarte nawet nie zanieczyszczam środowiska Mógłbym wymieniać dalej ale myślę że to wystarczy.
Mieszkam teraz na niebezpiecznym osiedlu więc każdych młodych traktuję niestety jako obiekty niebezpieczne. Niedługo przeprowadzka w bezpieczne bezdresowe i bezpatologiczne miejsce, równie dobrze znane mi osiedle. Tam nawet pieszo czuję się "prawie" bezpiecznie.
Problemu nie ma jeśli poruszam się chociażby rowerem, nie muszę nigdzie stać i na nic czekać, mogę uciec, nie czuję się bezbronny. Scyzoryk w kieszeni wożę dla jeszcze większego poczucia bezpieczeństwa, bardziej w tym celu niż żeby go faktycznie używać. Można powiedzieć że wtedy czuję się pewnie.
W ogóle odchodzę od chodzenia pieszo. Traktuję to jako coś przestarzałego. Po co piechotą skoro można rowerem. Jak nie można rowerem to autobusem/tramwajem/autem, zawsze bezpieczniej. Po pierwsze czuję się bezpieczniej, po drugie ciągle jest to wysiłek fizyczny, a nie tylko bezczynne wożenie d*py, po trzecie jest to coś 4x efektywniejsze niż chodzenie pieszo, i po czwarte nawet nie zanieczyszczam środowiska Mógłbym wymieniać dalej ale myślę że to wystarczy.
Mieszkam teraz na niebezpiecznym osiedlu więc każdych młodych traktuję niestety jako obiekty niebezpieczne. Niedługo przeprowadzka w bezpieczne bezdresowe i bezpatologiczne miejsce, równie dobrze znane mi osiedle. Tam nawet pieszo czuję się "prawie" bezpiecznie.