02 Sty 2010, Sob 23:43, PID: 191860
Samotność w sensie brak znajomych z którymi utrzymuję kontakt (konkretnie jest tylko jeden, "kolegów" ze szkoły nie liczę). Poza tym mam jeszcze kontakt z rodziną i kilkoma starszymi sąsiadami z ulicy, to raczej na tyle. Dla mnie to absolutnie wystarcza, wiem jednak co myślą sobie o mnie towarzyscy. Dziwak, czubek i tym podobne. Samotność traktują gorzej jak inną orientacje seksualną. Czyżby jednak zazdrość że nie mogą być tak niezależni jak ja? W końcu mają szczęśliwe życie, przynajmniej w większości, więc co im po tym że muszą robić to co wszyscy żeby być z nimi zgranym.
Co do partnerki to być może przyjdzie czas że będzie mi jej brakować. Ale jeśli już zacznę szukać to takiej, z którą wspólne życie będzie lepsze niż samotne. Jeśli takiej nie znajdę... cóż nie załamię się. Przynajmniej tak mi się wydaje i popieram to swoim 18-letnim doświadczeniem (od dziecka byłem samotnikiem i nigdy mi to nie przeszkadzało). Już prędzej się załamię jak zauważę że w wieku np. 25 lat mam poważne problemy z organizmem przez długotrwały ciągły stres (jak do tej pory 12 lat szkoły). Obawiam się że wtedy może przyjść załamanie, wszystko uderzy mi do głowy, życie się posypie a ja zawisnę na sznurze.
Co do partnerki to być może przyjdzie czas że będzie mi jej brakować. Ale jeśli już zacznę szukać to takiej, z którą wspólne życie będzie lepsze niż samotne. Jeśli takiej nie znajdę... cóż nie załamię się. Przynajmniej tak mi się wydaje i popieram to swoim 18-letnim doświadczeniem (od dziecka byłem samotnikiem i nigdy mi to nie przeszkadzało). Już prędzej się załamię jak zauważę że w wieku np. 25 lat mam poważne problemy z organizmem przez długotrwały ciągły stres (jak do tej pory 12 lat szkoły). Obawiam się że wtedy może przyjść załamanie, wszystko uderzy mi do głowy, życie się posypie a ja zawisnę na sznurze.