28 Gru 2009, Pon 18:51, PID: 191000
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Sty 2010, Sob 16:55 przez krys840.)
EDYCJA:
Samotność jest dla mnie czymś naturalnym, bo traktuję ją jako konieczny czas na wyciszenie, odzyskanie równowagii wewnętrznej, sił, świeżości oraz najlepsza pozycja wyjściowa do krzewienia cnót w życiu, panowania nad sobą. Jest to wstrzemieźliwa, która pozwala odzyskać własną tożsamość, dziedzictwo i pozwala zrozumieć motywy własnego postępowania. Przekonany jestem, że ludzie stojący na uboczu mają znacznie większe poczucie odpowiedzialności, bo często bardzo rygorystycznie i podejrzliwie, ostrożnie podchodzą do inicjatyw, które są szkodliwe, złe. Czujemy się samotni, bo nie możemy dzielić z kimś zajęć ponad nasz stan fizyczny, ponad zdrowy rozsądek, dlatego odsuwamy się, stoimy z boku jak pozerzy, statyści, by nie inicjować więzi z ludźmi, które będą ulotne, fałszywe i zabójcze w skutkach. Nie wiem jak uważacie, ale nie można mieć tego wszystkiego, czym żyją dziś ludzie. Życie pokazuje często zgubną prawdę. Przede wszystkim jesteśmy spadkobiercami przytłaczającego dziedzictwa po przodkach, jakim jest katastrofizm, niespawiedliwość społeczna i dziejowa, a to na pewno wymusza na nas takie a nie inne zachowanie i czasem odmienne od innych postawy.
pamiętam doskonale, jak potrafiliśmy z kumplami po szkole całymi godzinami grać w piłkę, trenować, zamęczać się, jednocześnie rozwijaliśmy kolejne pasje. Nauczyciel w - fu założył sekcję siatkówki, z której się wymigiwałem jak tylko mogłem, a do dziś trudno mi opisać stres związany z zawodami. Wstyd, ogromne napięcie, pustka, nicość, upokorzenie, co zresztą przejawiało się w szkole zawsze. Czasem to była udręka, ból, piekielne odczucia. Ale to na marginesie. Graliśmy w szachy w turniejach, ćwiczyliśmy w piwnicy hantlami... To wszystko było anomalią, dlatego dziś nie szukam nowych zajęć i nie kontynułuję czegoś, na co mnie nie stać. Przynajmniej wiem, że za kolejną pracę płacę rozgoryczeniem i utratą równowagii, czasem w gniewnych porywach.
Istnieje coś znacznie gorszego niż cynizm, poczucie obserwacji zaszczucia, obcości, zgorzknienie, bo kolejną fazą są radykalne ruchy albo niekontrolowane z ideologią nie mająca nic wspónego z równością, sprawiedliwością, przyjaźnią itd.
Samotność jest dla mnie czymś naturalnym, bo traktuję ją jako konieczny czas na wyciszenie, odzyskanie równowagii wewnętrznej, sił, świeżości oraz najlepsza pozycja wyjściowa do krzewienia cnót w życiu, panowania nad sobą. Jest to wstrzemieźliwa, która pozwala odzyskać własną tożsamość, dziedzictwo i pozwala zrozumieć motywy własnego postępowania. Przekonany jestem, że ludzie stojący na uboczu mają znacznie większe poczucie odpowiedzialności, bo często bardzo rygorystycznie i podejrzliwie, ostrożnie podchodzą do inicjatyw, które są szkodliwe, złe. Czujemy się samotni, bo nie możemy dzielić z kimś zajęć ponad nasz stan fizyczny, ponad zdrowy rozsądek, dlatego odsuwamy się, stoimy z boku jak pozerzy, statyści, by nie inicjować więzi z ludźmi, które będą ulotne, fałszywe i zabójcze w skutkach. Nie wiem jak uważacie, ale nie można mieć tego wszystkiego, czym żyją dziś ludzie. Życie pokazuje często zgubną prawdę. Przede wszystkim jesteśmy spadkobiercami przytłaczającego dziedzictwa po przodkach, jakim jest katastrofizm, niespawiedliwość społeczna i dziejowa, a to na pewno wymusza na nas takie a nie inne zachowanie i czasem odmienne od innych postawy.
pamiętam doskonale, jak potrafiliśmy z kumplami po szkole całymi godzinami grać w piłkę, trenować, zamęczać się, jednocześnie rozwijaliśmy kolejne pasje. Nauczyciel w - fu założył sekcję siatkówki, z której się wymigiwałem jak tylko mogłem, a do dziś trudno mi opisać stres związany z zawodami. Wstyd, ogromne napięcie, pustka, nicość, upokorzenie, co zresztą przejawiało się w szkole zawsze. Czasem to była udręka, ból, piekielne odczucia. Ale to na marginesie. Graliśmy w szachy w turniejach, ćwiczyliśmy w piwnicy hantlami... To wszystko było anomalią, dlatego dziś nie szukam nowych zajęć i nie kontynułuję czegoś, na co mnie nie stać. Przynajmniej wiem, że za kolejną pracę płacę rozgoryczeniem i utratą równowagii, czasem w gniewnych porywach.
Istnieje coś znacznie gorszego niż cynizm, poczucie obserwacji zaszczucia, obcości, zgorzknienie, bo kolejną fazą są radykalne ruchy albo niekontrolowane z ideologią nie mająca nic wspónego z równością, sprawiedliwością, przyjaźnią itd.