26 Gru 2009, Sob 3:39, PID: 190664
Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale święta i te sprawy, nie miałam czasu. Ale już wszystko piszę.
Co do tych zajęć, kółka żadnego u nas nie ma, nauczyciele mówia, że dla jednej osoby nie mam sensu tworzyć. Ja się może źle wyraziłam. Ja nie chodziłam i nie prosiłam o żadnej dodatkowe zajęcia, po prostu ludzie z poradni tak stwierdzili, że powinnam mieć taki własny tok nauczania, wyższy program po prostu, ale nie żadne indywidualne. Oczywiście, w domu wiedzę poszerzam, głównie jak nie idę do szkoły, siadam np. z podręcznikiem do rozszrzonej fizyki i sobie czytam. I dało by się coś takiego uzgodnić ze szkołą. Chodzę do klasy z chłopakiem, który z powodu, że bierze udział w olimpiadach z polskiego i religii nie chodzi prawie w ogóle do szkoły, sprawdzianów nie pisuje, nauczyciele go nie pytają, bo i kiedy, a na koniec roku ma pasek i najwyższą średnią w klasie. Więc dlaczego jemu nie zaproponują indywidualnego? Jak się czasami w szkole zjawi, to wychowawczyni przez pół lekcji potrafi z nim przestać na korytarzu i gadać. Co z tego, że my tracimy lekcje, przecież można zadać do domu...
Najlepszą hecę odwaliła pedagog szkolny. Poradziła mojej mamie, że najlepiej brać mnie do szkoły na siłę. Żeby pogadała ze znajomymi, sąsiadami, żeby pomogli i co rano mnie na siłę do samochodu (którego nie mamy, ale to szczegół) i do szkoły.
Co do dyrekcji, to sprawa w tej szkole wygląda tak, że w praktyce całą władzę trzyma wicedyrektorka, która również rozmawiała z mamą i usilnie trzyma stronę szkoły. W ogóle w szkole stwierdzili, żę jak psychiatra nie chce mi dać zaświadczenia na indywidualne, to się nie zna i jest do kitu lekarzem. Albo ja jestem zdrowa.
Jeszcze jeden jest myk w tym wszystkim. Wychowawczyni, zapewne z pomocą władzy wicedyrektorki zamierzanamówić nauczycieli, żebym była nieklasyfikowana. Ja wiem już na 100%, że w tej szkole nie wytrzymam, nod drugiego semsestru się przenoszę, ale w takiej sytuacji nie mam pojęcia, jak to będzie. Nie chcę stracić roku. A ja wiem, ze mogłabym zaliczyć cały ten semestr w ciągu jednego dnia. Nie ma problemu.
Luna napisał(a):Ale nie wszystko rozumiem. Piszesz w pierwszym poście, że wszystko szło dobrze, a w domu (z powodu grypy i fobii) spędziłaś raptem 2 tygodnie. I tylko z tego powodu Twoja wychowawczyni uznała, że nie nadajesz się do szkoły i powinnaś mieć nauczanie indywidualne? Dlaczego ona się tak uwzięła z tym indywidualnym? Dlaczego chcą Cię do tego zmusić, grożąc grzywną i kuratorem? Nie możesz zwyczajnie chodzić do szkoły?Na chwilę obencą mam opuszczony jakiś miesiąc, może mniej, ale więcej. Najprawdopodobniej kobieta chce się pozbyć zwyczajnie problemu.
Co do tych zajęć, kółka żadnego u nas nie ma, nauczyciele mówia, że dla jednej osoby nie mam sensu tworzyć. Ja się może źle wyraziłam. Ja nie chodziłam i nie prosiłam o żadnej dodatkowe zajęcia, po prostu ludzie z poradni tak stwierdzili, że powinnam mieć taki własny tok nauczania, wyższy program po prostu, ale nie żadne indywidualne. Oczywiście, w domu wiedzę poszerzam, głównie jak nie idę do szkoły, siadam np. z podręcznikiem do rozszrzonej fizyki i sobie czytam. I dało by się coś takiego uzgodnić ze szkołą. Chodzę do klasy z chłopakiem, który z powodu, że bierze udział w olimpiadach z polskiego i religii nie chodzi prawie w ogóle do szkoły, sprawdzianów nie pisuje, nauczyciele go nie pytają, bo i kiedy, a na koniec roku ma pasek i najwyższą średnią w klasie. Więc dlaczego jemu nie zaproponują indywidualnego? Jak się czasami w szkole zjawi, to wychowawczyni przez pół lekcji potrafi z nim przestać na korytarzu i gadać. Co z tego, że my tracimy lekcje, przecież można zadać do domu...
Najlepszą hecę odwaliła pedagog szkolny. Poradziła mojej mamie, że najlepiej brać mnie do szkoły na siłę. Żeby pogadała ze znajomymi, sąsiadami, żeby pomogli i co rano mnie na siłę do samochodu (którego nie mamy, ale to szczegół) i do szkoły.
Co do dyrekcji, to sprawa w tej szkole wygląda tak, że w praktyce całą władzę trzyma wicedyrektorka, która również rozmawiała z mamą i usilnie trzyma stronę szkoły. W ogóle w szkole stwierdzili, żę jak psychiatra nie chce mi dać zaświadczenia na indywidualne, to się nie zna i jest do kitu lekarzem. Albo ja jestem zdrowa.
Jeszcze jeden jest myk w tym wszystkim. Wychowawczyni, zapewne z pomocą władzy wicedyrektorki zamierzanamówić nauczycieli, żebym była nieklasyfikowana. Ja wiem już na 100%, że w tej szkole nie wytrzymam, nod drugiego semsestru się przenoszę, ale w takiej sytuacji nie mam pojęcia, jak to będzie. Nie chcę stracić roku. A ja wiem, ze mogłabym zaliczyć cały ten semestr w ciągu jednego dnia. Nie ma problemu.