11 Wrz 2009, Pią 18:29, PID: 174897
Czytając to co napisaliście, dochodzę do wniosku, że to raczej ja z reguły okazywałem się tym fałszywym "przyjacielem". Nie chodzi oczywiście o przyjaźnie w realu, bo tych nigdy nie posiadałem...ale o te internetowe. Ale czy w takim przypadku mogę je nazwać przyjaźniami? Skoro byłem z ludźmi, którzy w jakiś sposób mieli mnie za przyjaciela, tylko w chwilach gdy mi było źle - należy mnie uznać za takowego "pasożyta".
Niejednokrotnie mam dość ludzi, dość wszelkich kontaktów...czuję się wszystkim zmęczony. Wtedy zrywam wszelkie znajomości, również z ludźmi, którzy stali mi się bardzo bliscy...i nie zważam nawet na ich ewentualne cierpienie z tego powodu. Bo właściwie kto by żałował utraty kontaktu z kimś takim jak ja... Chociaż teraz jest mi bardzo przykro, że tak postępowałem...ale na razie inaczej nie potrafię. Jestem nieufny wobec ludzi...może to równiez dlatego. Poza tym po jakimś czasie trwania znajomości czuję, że coś się w niej wypaliło...nie mam siły ciągnąć tego dłużej. Może powinienem przestać na siłę szukać przyjaciół, oni i tak nie istnieją, przynajmniej w moim odczuciu.
Niejednokrotnie mam dość ludzi, dość wszelkich kontaktów...czuję się wszystkim zmęczony. Wtedy zrywam wszelkie znajomości, również z ludźmi, którzy stali mi się bardzo bliscy...i nie zważam nawet na ich ewentualne cierpienie z tego powodu. Bo właściwie kto by żałował utraty kontaktu z kimś takim jak ja... Chociaż teraz jest mi bardzo przykro, że tak postępowałem...ale na razie inaczej nie potrafię. Jestem nieufny wobec ludzi...może to równiez dlatego. Poza tym po jakimś czasie trwania znajomości czuję, że coś się w niej wypaliło...nie mam siły ciągnąć tego dłużej. Może powinienem przestać na siłę szukać przyjaciół, oni i tak nie istnieją, przynajmniej w moim odczuciu.