14 Lip 2009, Wto 23:54, PID: 163796
Embody napisał(a):O kurczę, więc tak to się nazywa. To jest właśnie mój największy problem. Fobię w dużym stopniu pokonałem, można mnie uznać za osobę nieśmiałą, czasem bardziej, kiedy indziej zupełnie normalną.
Ale to odkładanie wszystkiego na później to jest jakiś koszmar, kolejne miesiące mijają nie wiadomo kiedy, a ja ciąglę stoję w miejscu. Nie stawiam sobie jakichś wygórowanych zadań, po prostu chciałbym prowadzić normalne życie. Ale wszystko co mam zrobić odkładam w nieskończoność, ciągle znajduję jakieś wymówki, zajmuję się głupotami. Albo popadam w taki marazm, otępienie, nie wiem jak to nazwać, po prostu siedzę i zamiast wziąśc się do roboty, to myśle o tym ile czasu już zmarnowałem i się dołuję tym. Czasem biorę się za coś, ale to wtedy, gdy mam "nóż na gardle", czyli np. mam kilka tygodni na naukę do egzaminu, a zaczynam dzień wcześniej wieczorem. Najgorsze jest to, że często mi się wszystko udaje, nie wiadomo jakim fartem. Przez to właśnie przyzwyczaiłem się do takiego schematu działania, ale wkurza mnie to. Czuję, że stać mnie na więcej, o wiele więcej.
I tak sobie czasem marzę, jak by to było gdybym stawiał sobie cele i je osiągał, jak inni ludzie. Miał marzenia i je realizował, albo po prostu dążył do celu nie zważając na przeciwności. Mógłbym to zrobić, wiem że na przeszkodzie stoi tylko moja psychika, nic więcej.
Wiem, że niektórzy ludzie mają naprawde ogromne problemy. A ja mając możliwości, gdy nic nie stoi na przszkodzie, siedzę w jakiejś czarnej dziurze. Często jest mi wstyd za siebie, za to że nie wykorzystuję szans. To niesprawiedliwe, wolałbym żeby inni ludzie mieli szczęście, na pewno by z tego skorzystali.
Nie wiem z czego to wszystko wynika. Wydaje mi się, że jakoś tak podświadomie obawiam się odpowiedzialności, osiągnięcia sukcesu. Zawsze byłem w cieniu innych, przez brak odwagi, fobię. Teraz gdy trochę się podniosłem, nabrałem pewności siebie, wciąż nie mogę normalnie funkcjonować. Wiem że mógłbym "wyrównać" do innych, być takim zwyczajnym człowiekiem, ale nie robię nic w tym kierunku. Sam nie wiem czemu. Po prostu przegrywam życie minuta po minucie
Moglbym sie praktycznie pod kazdym zdaniem podpisac, tez fobia juz nie jest wedlug mnie glownym moim problemem. Daje jeszcze czasem o sobie znac, ale juz nie wprost.
Ja tak samo juz odkladanie pewnych spraw licze w miesiacach, a powinienem juz w latach, zeby bylo latwiej. Od co najmniej roku stoje wyraznie w miejscu. Nie robiac praktycznie nic.
Ta swiadomosc bardzo mnie przygnebia i tak bledne kolo sie zamyka. Marnuje zycie, a przeciez przez ten czas moglem juz tyle zrobic i osiagnac...
Na razie nie widze wyjscia z sytuacji...