29 Maj 2009, Pią 22:23, PID: 152916
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Maj 2009, Pią 23:03 przez krys840.)
Wiele lat walczyłem z uprzedzeniami co do mojej osoby, które związane były z stereotypami i wiążącymi się z tym - powszechnym sądzeniem ludzi budzących obawy innych. Takie stereotypowe i zaściankowe spojrzenie na rzeczywistość kultywują rodzice, którzy przekazują swoim dzieciom uprzedzenia - chociażby nie mając wglądu na zainteresowania swoich podopiecznych. Musiałem walczyć z zaściankiem i butą tych, którzy sądzili mnie a priori, czyli przyjmowali postawę obojętną i areligijną. Postępując tak wymuszali na mnie presję nieuzasadnionego udowadniania mojej postępowej społecznej postawy - bez szerzenia uprzedzeń do kogokolwiek. Zamykając się na niesprawiedliwość społeczną, sami odcinali się od tych, którzy mogliby ich wzbogacać o kulturowy wkład i wzmacniać ogólne poczucie jedności i integralności wszystkich warstw spłecznych. Stanowiliby tak o rosnącym bezpieczeństwie. Mając ciągle nieuzasadnione pretensje co do moich aspiracji - których byłem w stanie dowodzić metodologicznie - ludzie, piętrzyli moje emocje, których nie potrafiłem zawsze wyważyć. Uznałem też, że nie powinienem tego robić zawsze, by móc zademonstrować rzeczywisty problem. Mając egzystencjalne problemy wynikające z braku uznania mojego zangażowania, na rzecz przełamywania barier w komunikacji - chociaż były to na zewnątrz (wydawać by się mogło) irracjonalności natury egzystencjalnej manifestujące się jako np. głodówka czy skłonności do patologii społecznej - bojkotowałem współpracę. Musiałem to robić, ponieważ był to raczej bezwiedny proces, którego radyklizm postawy to cecha charakterystyczna, dzięki której miałyby być spełnienione nominalne postulaty za pracę, czyli rekompensata za niesprawiedliwość. Manifestowałem wszem i wobec, że nie potrafię dostosować się do rytmu społecznego, korzystając z obecnych, absurdalnych dróg współpracy. Stan mojego zdrowia uniemożliwiał mi niebojkotowanie chęci niesienia mi pomcy, której forma to dla mnie potwarz i wyraz odrzucenia. Szpital psychiatryczny nie jest spełnienim moich aspiracji. Tak, jak również, wywoływany dezaprobatą mojego trudnego położenia, mój radykalizm, nasilający społeczny niepokój. Rzucałem też mięsem, by jawnie protestować niechęć do m. in. butnych i pseudonaukowych środowisk, budzacych moje uzasdadnione obawy, ale to była forma desperacji.
Czułem się tracę swoją tożsamość, przez wzgląd na brak uznania mojego doświadczenia życiowego, a to motywowało moją postawę społeczną, którą głównie w ubiegłym roku demonstrowałem na ulicy.
Czułem się tracę swoją tożsamość, przez wzgląd na brak uznania mojego doświadczenia życiowego, a to motywowało moją postawę społeczną, którą głównie w ubiegłym roku demonstrowałem na ulicy.