15 Maj 2009, Pią 20:03, PID: 149342
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Maj 2009, Pią 21:00 przez Sugar.)
zmyślam i koloryzuję dośc często, szczególnie, jeśli nikt nie może sprawdzic jaka jest prawda. zawsze wtedy gdy chcę zrobic wrażenie, albo ukryc coś. np, mogę powiedziec prawdę o sobie, o czymś co dotyczy mnie, nie jest to jakieś kompromitujące, ale skoro się wstydzę, to mówię np, że koleżanka coś zrobiła, a nie ja, albo na odwrót jeśli mi sie podoba coś co zrobiła koleżanka to mówię, że to ja.
jak byłam mała, to kłamałam nagminnie, ponieważ miałam problemy w szkole i usiłowałam to ukryc przed rodziacmi, bo sądziłam, że byliby źli. raz pamiętam, że powiedziałam, że nie ma nic zadane, mama kazała mi iśc do koleżanki się upewnic, oczywiście było zadane coś i ja o tym wiedziałam, ale skoro musiałam to poszłam do koleżanki, ona na to, że tak, coś tam jest zadne. wróciłam do domu i powiedziałam, że nic nie ma no to kazano mi iśc jeszcze raz, bo mama nie uwierzyła, no wiec poszłam, koleżanka nieco zdziwiona już powiedziała to co przedtem a ja w domu powtórzyłam, że nic nie mam do odrobienia. w końcu mama mi uwierzyła, że nie ma nic zadane, a przecież było, bo byłam u koleżanki chyba ze trzy razy.
innym razem symulowałam chorobę, bo nie chciałam iśc do szkoły, obawiając sie czegoś, wzięłam termometr i pocierałam nim o prześcieradło i udało mi się sprawic, że temperatura mi wzrosła. później udawałam więc, że idę do lekarza, poszłam jednak na spacer, łaziłam bez sensu, a potem na pytanie co powiedziała pani doktor powiedziałam, że przesilenie wiosenne . udawałam także, że chodzę na korepetycje.
cześniej kłamałam, za każdym razem kiedy miałam kłopoty i dalej to robię, przez co często jestem zupełnie sama ze swoimi problemami. boję się mówic o problemach, bo wychodzę z założenia, że to wszystko przez moją głupotę i zostanę skrytykowana przez wszystkich. wolę więc zachowac wszystko dla siebie.
nie umiem przyznac się do błędu, wtedy też przeinaczam prawdę albo raguję złością, mówiąc tym samym; to nie twój zakichany interes. taka tarcza obronna.
jak byłam mała, to kłamałam nagminnie, ponieważ miałam problemy w szkole i usiłowałam to ukryc przed rodziacmi, bo sądziłam, że byliby źli. raz pamiętam, że powiedziałam, że nie ma nic zadane, mama kazała mi iśc do koleżanki się upewnic, oczywiście było zadane coś i ja o tym wiedziałam, ale skoro musiałam to poszłam do koleżanki, ona na to, że tak, coś tam jest zadne. wróciłam do domu i powiedziałam, że nic nie ma no to kazano mi iśc jeszcze raz, bo mama nie uwierzyła, no wiec poszłam, koleżanka nieco zdziwiona już powiedziała to co przedtem a ja w domu powtórzyłam, że nic nie mam do odrobienia. w końcu mama mi uwierzyła, że nie ma nic zadane, a przecież było, bo byłam u koleżanki chyba ze trzy razy.
innym razem symulowałam chorobę, bo nie chciałam iśc do szkoły, obawiając sie czegoś, wzięłam termometr i pocierałam nim o prześcieradło i udało mi się sprawic, że temperatura mi wzrosła. później udawałam więc, że idę do lekarza, poszłam jednak na spacer, łaziłam bez sensu, a potem na pytanie co powiedziała pani doktor powiedziałam, że przesilenie wiosenne . udawałam także, że chodzę na korepetycje.
cześniej kłamałam, za każdym razem kiedy miałam kłopoty i dalej to robię, przez co często jestem zupełnie sama ze swoimi problemami. boję się mówic o problemach, bo wychodzę z założenia, że to wszystko przez moją głupotę i zostanę skrytykowana przez wszystkich. wolę więc zachowac wszystko dla siebie.
nie umiem przyznac się do błędu, wtedy też przeinaczam prawdę albo raguję złością, mówiąc tym samym; to nie twój zakichany interes. taka tarcza obronna.