07 Maj 2009, Czw 10:32, PID: 146617
Też tak miałem. Uważam że to jeden z bardziej złośliwych objawów fobii. Wiadomo że dla kogoś z zewnątrz to co najmniej dziwne, gdy podczas zwykłej rzomowy Tobie nagle oczy zachodzą łzami. Najgorsze jest w tym momencie "samonakręcanie się" czyli myślenie o tym, że ktoś Cię ocenia. Wszyscy wiemy co dzieje się wtedy w głowie fobika, rzeczywiście jako jedyne rozwiązanie przychodzi do głowy ucieczka.
Mi udało się pokonać łzawienie. Podstawą jest nie skupianie się na sobie, swoich reakcjach, odwrócenie uwagi od własnej osoby. Np. gdy ktoś zadaje pytanie, nie myśleć o tym że się nie umie odpowiedzieć, czy powie się coś niemądrego. Rozejrzeć się dookoła, zwrócić uwagę na cokolwiek, byle nie skupiać się na własnych reakcjach.
Pati napisała: "zawsze wtedy staram się powstrzymywać", to właśnie jest złe bo tak czy inaczej kieruje na to swoją uwagę.
Chodzi o to, żeby zwrócić się do zewnątrz, nie do środka. Wiem że to trudne, ale z czasem idzie coraz lepiej.
Drugą sprawą jest oddychanie. Ja np. w sytuacjach o jakich piszemy zawsze wstrzymywałem oddech, spinałem się. Wtedy pojawiało się specyficzne napięcie, gorąco i to nieszczęsne łzawienie...
Próbowałem więc w sytuacjach stresowych oddychać głęboko,nawet troche na siłę, to bardzo pomaga w rozluźnieniu się.
Ktoś może powiedzieć że takie wymuszone dyszenie też może być śmieszne dla ludzi, ale wg mnie na pewno mniej niż zalewanie się łzami...
Mi udało się pokonać łzawienie. Podstawą jest nie skupianie się na sobie, swoich reakcjach, odwrócenie uwagi od własnej osoby. Np. gdy ktoś zadaje pytanie, nie myśleć o tym że się nie umie odpowiedzieć, czy powie się coś niemądrego. Rozejrzeć się dookoła, zwrócić uwagę na cokolwiek, byle nie skupiać się na własnych reakcjach.
Pati napisała: "zawsze wtedy staram się powstrzymywać", to właśnie jest złe bo tak czy inaczej kieruje na to swoją uwagę.
Chodzi o to, żeby zwrócić się do zewnątrz, nie do środka. Wiem że to trudne, ale z czasem idzie coraz lepiej.
Drugą sprawą jest oddychanie. Ja np. w sytuacjach o jakich piszemy zawsze wstrzymywałem oddech, spinałem się. Wtedy pojawiało się specyficzne napięcie, gorąco i to nieszczęsne łzawienie...
Próbowałem więc w sytuacjach stresowych oddychać głęboko,nawet troche na siłę, to bardzo pomaga w rozluźnieniu się.
Ktoś może powiedzieć że takie wymuszone dyszenie też może być śmieszne dla ludzi, ale wg mnie na pewno mniej niż zalewanie się łzami...