27 Kwi 2009, Pon 20:34, PID: 144213
Ja się zastanawiam nad powiedzeniem o fobii i depresji koledze z pracy. Tylko nie wiem czy by mi to wyszło tak, jakbym chciał i czy to by cokolwiek zmieniło. Boję się, że atmosfera się nie poprawi, a wręcz pogorszy.
Jak siedzimy razem, to widzę, że on łapie moją jazdę. Nie możemy razem filmu obejrzeć, bo ja nie potrafię normalnie na ekran patrzeć, oczami chętnie bym się po prostu schował gdzieś. Jak on siedzi za mną to spinam się w sobie i chcę nie dać po sobie poznać, że się denerwuje. I tak statycznie siedzę i wpatruję się w ekran, przełączam strony, co uniemożliwia jakąkolwiek zabawę przy tym komputerze/poczytanie czegoś. Ogólnie wszystko odpada, gdy jesteśmy razem. Wiem(może błędne założenie), że nie dam rady teraz z terapią. Siedzimy tak razem i gnijemy. Ja widzę, jak on się psychicznie stacza przy mnie, staje się takim mrukiem i zombie. Zaczyna narzekać, że kijowo się czuje, że chce mu się spać itd. Miałem już tak z paroma osobami i wiem, że to jest reakcja na moje zachowanie pod wpływem lęku + dodatkowo tej cholernej deprechy. Nie dołuje mnie to, ale sytuacja jest niekomfortowa i chciałbym to jakoś zmienić. Idealny scenariusz - choć pewnie nierealny i w ogóle z kosmosu - jest taki, że ja mu mówię, że mam fobię i depresję i on nagle doznaje olśnienia. Przychodzi do pracy z większym entuzjazmem. Nie siedzi ciągle ze mną i nie mruczy jak mu źle. Bardziej rozumie moje jazdy i ogólnie atmosfera się rozładowuje.
Powiedziałem o fobii moim dwóm kumplom i muszę powiedzieć, że sporo mi to dało. Co o tym myślicie? Dodam, że nie jestem jego przyjacielem. Jesteśmy kumplami z podstawówki, gimnazjum. Zawsze się go bałem, bo ma taki prześmiewczy sposób bycia. Ja go hamuję w tej robocie i nie mogę patrzeć, jak się męczy.
Jak siedzimy razem, to widzę, że on łapie moją jazdę. Nie możemy razem filmu obejrzeć, bo ja nie potrafię normalnie na ekran patrzeć, oczami chętnie bym się po prostu schował gdzieś. Jak on siedzi za mną to spinam się w sobie i chcę nie dać po sobie poznać, że się denerwuje. I tak statycznie siedzę i wpatruję się w ekran, przełączam strony, co uniemożliwia jakąkolwiek zabawę przy tym komputerze/poczytanie czegoś. Ogólnie wszystko odpada, gdy jesteśmy razem. Wiem(może błędne założenie), że nie dam rady teraz z terapią. Siedzimy tak razem i gnijemy. Ja widzę, jak on się psychicznie stacza przy mnie, staje się takim mrukiem i zombie. Zaczyna narzekać, że kijowo się czuje, że chce mu się spać itd. Miałem już tak z paroma osobami i wiem, że to jest reakcja na moje zachowanie pod wpływem lęku + dodatkowo tej cholernej deprechy. Nie dołuje mnie to, ale sytuacja jest niekomfortowa i chciałbym to jakoś zmienić. Idealny scenariusz - choć pewnie nierealny i w ogóle z kosmosu - jest taki, że ja mu mówię, że mam fobię i depresję i on nagle doznaje olśnienia. Przychodzi do pracy z większym entuzjazmem. Nie siedzi ciągle ze mną i nie mruczy jak mu źle. Bardziej rozumie moje jazdy i ogólnie atmosfera się rozładowuje.
Powiedziałem o fobii moim dwóm kumplom i muszę powiedzieć, że sporo mi to dało. Co o tym myślicie? Dodam, że nie jestem jego przyjacielem. Jesteśmy kumplami z podstawówki, gimnazjum. Zawsze się go bałem, bo ma taki prześmiewczy sposób bycia. Ja go hamuję w tej robocie i nie mogę patrzeć, jak się męczy.