15 Lut 2009, Nie 12:06, PID: 124624
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Sie 2009, Pią 16:00 przez krys840.)
Za wszelką cenę chciałem udowodnić zasadność określonej postawy, którą przyjmowałem w życiu codziennym. Dlatego bezkrytycznie poddawałem się konwencjom asymilowania pewnych standardów. Stwierdziłem w ten sposób, że uczucie zaszczucia jest bezpośrednim objawem buntu spowodowanym nieżyciowymi wymogami. Bunt pozwalał mi określać zjawiska i budować teorie w stosunku do stylu bycia, języka, kultury, jako przedmiotów niemal boskiej czci dzisiaj - przez wzgląd bezdyskusynych nakazów kultu - które doprowadzały mnie do stałej osobistej dezintegracji. Czułem od niemal zawsze, że jesteśmy zbyt obciążeni wymogami osiągania najwyższego rzemiosła w wieku, w którym z technicznej strony bytu nie jest to możliwe. Dlatego czujemy się wyobcowani piętnem dziedzictwa, a to przenosimy na drobne aspekty życia, czując się zaszczuwani. (Uprawiamy fetyszyzm w postaci komercjalizacji, by ograniczyć życie duchowe do materialnych własności. To musi budzić symptomy rozłamu wewnętrznego, bo nie chcemy być jedynie narzędziem w drodze po optymalny rozwój, które posłuży do uzasadniania i odzyskiwania "zaginionej Arki"...)
Zdaję sobie sprawę, że można nie rozumieć moich wypowiedzi. Postaram się to zmienić.
Zdaję sobie sprawę, że można nie rozumieć moich wypowiedzi. Postaram się to zmienić.