11 Lut 2009, Śro 15:52, PID: 123193
U mnie to jakoś inaczej... mogę mówić bardziej, szczerze i naturalnie. Do pewnego stopnia jest to wyćwiczona czyli sztuczne, ale też naprawdę się czuję pewniej. Tyle, że ja z reguły mało mówię... ew. przy znajomych czasem się rozgadam, ale później czuję się pusty jak beczka. Ostatnio bardziej potrafię patrzeć na rozmówcę, nie biegam tak strasznie oczami, jak z kimś idę to patrzę i na rozmówcę i na drogę. Po prostu kręcę głową w bok i znowu na drogę. I da się to doprowadzić do naturalności.
Przy rozbieganych oczach i niepokoju może pomóc branie magnezu.
Ja właściwie też w domu zachowuję się masakrycznie swobodnie... wiara z roboty by mnie nie poznała. Mogę zrobić, co tylko chcę. Myślę, że to normalne, więc innym też się normalne wydaje. Tak to właśnie działa.
Ogólnie żeby te oczy opanować to trzeba zacząć myśleć o rozmowie i o rozmówcy. A później dzieje się samo bez naszego udziału. Bo spojrzenia się nie da zmodyfikować, żeby wyglądać na zainteresowanego, gdy tak naprawdę się jest we własnym świecie.
Przy rozbieganych oczach i niepokoju może pomóc branie magnezu.
Ja właściwie też w domu zachowuję się masakrycznie swobodnie... wiara z roboty by mnie nie poznała. Mogę zrobić, co tylko chcę. Myślę, że to normalne, więc innym też się normalne wydaje. Tak to właśnie działa.
Ogólnie żeby te oczy opanować to trzeba zacząć myśleć o rozmowie i o rozmówcy. A później dzieje się samo bez naszego udziału. Bo spojrzenia się nie da zmodyfikować, żeby wyglądać na zainteresowanego, gdy tak naprawdę się jest we własnym świecie.