22 Wrz 2021, Śro 11:52, PID: 848668
Hej. Potrzebuję się wyrazić, usłyszeć kilka słów wsparcia, bo czuję że nie dam rady z tym wszystkim. Na forum jestem ładnych kilka lat. Niektórzy pewnie mnie pamiętają, jednak założyłam konto bo straciłam dostęp do starego. Lęk miałam już od podstawówki, jednak radziłam sobie. Problemy zaczęły się gdy skończyłam szkołę i miałam iść na studia. Trzy razy rezygnowałam po kilku miesiącach i nie robiłam nic, nie pracowałam, tylko siedziałam w domu. W 2019 poszłam do psychiatry. Stwierdził lęk społeczny i lekką depresję. Pół roku brałam leki jednak było tylko gorzej. Zrezygnowałam. I tak sobie dalej siedziałam w domu nic nie robiąc (żałuję bardzo że rodzice nie trzepneli mnie wtedy w głowę i nie kazali szukać pracy czy chociaż iść do szkoły policealnej jak nie studia). Przyszła końcówka 2020 poznałam pewnego chłopaka. Spotykaliśmy się kilka miesięcy, on to zakończył. Później jeszcze cztery razy odnawialiśmy kontakt i zrywaliśmy. On sam nie wiedział czego chce. Powiedział kiedyś że z jednej strony chce związku a z drugiej się tego boi. Ja przy nim poczułam się gorsza. Bez studiów, pracy, znajomych, pasji, zamknięta 24 na dobę w domu. Zrobiłam sobie jakąś presję, nerwy, stres. Z każdą próbą kontaktu było ze mną tylko gorzej. Czułam się jak bym zwariowała. Trwało to jakieś 8 miesięcy. Raz się trochę uspokajalam a zaraz jakaś gula w gardle i mną telepalo z nerwów. Cały maj przeleżałam w łóżku. Jeszcze w lutym zabrałam się za zmianę swojego życia, zapisałam się do szkoły policealnej. Byłam taka zmotywowana (jakby przy nim wrócił mi normalny obraz świata, chęć walki o siebie, takie bardziej normalne podejście) jednak z każdą próbą kontaktu z nim było ze mną coraz gorzej. Przestałam jeść, dbać o siebie, wstawać z łóżka. Działo się coś czego nie rozumiałam. Apogeum nastąpiło pod koniec sierpnia. Gdy czwarty raz odnowiliśmy kontakt. Zaczęło dziać się ze mną coś strasznego, nie rozumiałam tego. Wiedziałam że to zaczęło się od niego, jednak nie rozumiałam jak nic nieznacząca relacja tak wpłynęła na mnie. Wcześniej miałam chłopaka kilka lat z którym zerwałam i po miesiącu zapomniałam. Tutaj po kilku miesiącach zrobiłam sobie ,,traumę" jak ja to nazywałam. To co się ze mną działo to było coś strasznego. Myślałam że to depresja, jednak miałam zaburzone poczucie świadomości. Pisałam z nim tego wieczoru gdy to się zaczęło. Chciałam się z nim spotkać żeby się pożegnać. Nie chciałam sobie nic zrobić tylko czułam że umrę że to koniec. On się przestraszył, że mam depresję, nie chciał laski która sobie ze sobą nie radzi. Powiedział że musi to przemyśleć. Ja wtedy zaczęłam szukać lekarzy. Jednak w moim mieście było dopiero coś za tydzień. Ja czułam że zwariuję do tego czasu. Wkręcalam sobie już jakieś choroby psychiczne. Napisałam na FB post na grupce dla osób z problemami psychicznymi. Odezwał się psycholog. Zaczęłam z nim pisać. Okazało się że to co przechodziłam to była derealizacja. Jak załapałam skąd to się wzięło i dlaczego tak wpłynęło na mnie z dnia na dzień zaczęło być coraz lepiej. Gdy przeszło mi to całkiem zaczęłam być bardzo szczęśliwa, czułam że mogę wszystko. Po prostu za dużo sobie nabrałam do siebie, za dużo silnych emocji, nerwów. Za długo tym żyłam, w stanie ciągłego napięcia. Od razu chciałam podzielić się tym z tym chłopakiem, bo czułam jak bym odzyskała życie po wielu miesiącach. On powiedział że przemyślał to sobie i nie chcę ze mną nic. Chyba bał się że tego nie uniesie, wolał poszukać ,,normalnej" panny. On jest też straszny dzieciak jeszcze i żałuję że tak bardzo w to weszłam. Na siłę chciałam się z nim spotkać i wyjaśnić mu moje zachowanie względem niego (raz było dobrze, a za chwilę mu pisałam że to nie ma sensu, bo coś mi nachodzili na głowę, nie miałam wtedy racjonalnego, zdystansowanego myślenia). On ciągle pisał że nie chce nic, żadnej rozmowy, wyjaśnień. Myślałam że podejdzie do tego na luzie i porozmawiamy, jednak z jego charakterkiem to nie było takie łatwe żeby go przekonać. W efekcie czego wkurzyłam się i napisałam mu wszystko. Potrzebowałam tego by ruszyć dalej i zakończyć to w zgodzie. On jak by nagle się zmienił, jak by zrozumiał że coś nie tak się ze mną podziało, że nie jestem psychiczna. Był dla mnie dobry, rozstaliśmy się w zgodzie. Mogłam już to zostawić na takim etapie, jednak mi zachciało się mu dopiec (bo on też sam nie wiedział czego chce i bawił się mną). Napisałam mu że to wszystko to była jedna wielka beka i że za bardzo wziął to na serio, żeby myślała że jestem po+ czy coś ale włączyły mi się żarty i popłynęłam za bardzo. Pożegnałam się. On odpisał że nie nadarzy za babami i już na tym etapie mogłam to zostawić. Zrobiłam z siebie wariatkę, namieszalam mu w głowie, tak jak on mi i jesteśmy kwita. Jednak ja jeszcze postanowiłam mu wbić szpile i dodałam że mam nadzieję że odstraszylam go już na zawsze i że nie będziemy do tego wracać z braku laku. No się wkurzył i mnie zablokował. Minęły od tego dwa tygodnie a mi jest wstyd za moje zachowanie. Nigdy taka nie byłam. Zawsze miałam normalne relacje z ludźmi, a przez stan w którym byłam narobiłam głupot. Ok, on jest niedojrzały, za bardzo zapatrzony w siebie, bawił się mną myślał że zawsze może wrócić ale to ja zachowywałam się jak psychiczna. Nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego, nie potrafię się za nic zabrać, wrócić do życia. Za dużo się we mnie wydarzyło i nie umiem udawać że nic się nie stało. Ciągle leżę w łóżku, boje się że nic nie zmienię, olewam zajęcia, nie uczę się. Wiem, że powinnam już odpuścić, ale chciała bym kiedyś go tak cholernie za to przeprosić (nie chce już nic z nim ale czuję że jestem mu winna te przeprosiny). Powiedzieć że to była prawda, tylko później zachciało mi się żartów. Teraz jak już całkiem ochłonęłam i wróciłam do normalności to szok. Nie mogę sobie poradzić z tym co się wydarzyło. Wiem, że za rok to nie będzie miało znaczenia. On zapomni, ja zapomnę. Tylko najgorzej jest teraz. Przez ten bajzel który mam w głowie nie mogę ruszyć dalej. Mam 24 lata i jeden semestr w szkole policealnej. Zero znajomości (w sumie jednego przyjaciela i jednego kumpla), zero zainteresowań (jest tak wiele rzeczy które chciała bym spróbować)... Czuję się z tym podle. Do niczego nie umiem się zmusić, nie mam motywacji. Mam ochotę się wyszaleć jak bym miała 19 lat, bo tyle lat zmarnowałam na siedzenie w domu i teraz czuję się stara. Nie wiem jak mam żyć, co robić, jak funkcjonować. Chciałam tylko się wygadać.