20 Cze 2020, Sob 11:47, PID: 823246
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Cze 2020, Sob 11:48 przez zlaosoba.)
Witam,
Bardzo proszę o pomoc i w mojej sprawie. Chciałbym się dowiedzieć co mi jest i dlaczego tak postępuje a nie inaczej. Jestem mężczyzną i mam 25 lat. Od dłuższego czasu ( mniej więcej 1 rok) mam coraz gorsze samopoczucie, absolutnie nic mnie nie interesuje, wszystko jest mi obojętne i na niczym mi nie zależy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Mój tryb życia wygląda tak, że idę do pracy, wracam do domu, nic nie robię, albo przeglądam internet i idę spać i tak codziennie. Czasami jeżdżę do mojej dziewczyny, ale czuję, że mój związek niedługo się rozpadnie, ponieważ coraz większe zgrzyty są między nami, ale nawet to jest mi obojętne. Jedyną przyjemność jaką mam to moja praca, jedynie tam czuje się doceniony prawdziwie, czuję że jestem potrzebny i czuję że się spełniam, ale to tez tylko w określone dni. Ogólnie jestem osobą małowiedzącą na każdy temat i staram się sprawiać wrażenie w pracy że tak nie jest. W domu nic nie robię do tego stopnia, że często codziennie po pracy piję kilka piw i butelki zostawiam przy łóżku i ich nie sprzątam. Często mój pokój wygląda jak melina. W pokoju mam ogromny brud, wszystko lezy na srodku, jakby wybuchła bomba, ale mi to nie przeszkadza, najważniejsze abym miał jak spać... Najbardziej przeraża mnie fakt, że nie przeszkadza mi to. Mój samochód jest w opłakanym stanie, powinienem pojechać do mechanika, ale mi się nie chce, jeżdzę nim aż zepsuje się totalnie, na dodatek jeżdzę bez przeglądu i wcale mi nie spieszno zeby go zrobic, bo nie mnie to nie obchodzi... Co się ze mną dzieje.. chyba przeistaczam się w potwora. Gdyby tego było mało to wszyscy ludzie którzy coś ode mnie chcą niesamowicie mnie irytują. W jakiejkolwiek rozmowie, chce aby ona się jak najszybciej zakończyła, ale nie mówie tego nigdy wprost tylko czuje się tak wewnątrz, bo boje się reakcji drugiej osoby, zazwyczaj udaje ze cos mnie interesuje. Najlepiej jest mi kiedy jestem sam i nikogo nie muszę znosić (tylko w pracy tak nie mam ). Moja cała rodzina się ode mnie odwróciła, nie jeżdżę na żadne urodziny ani imprezy, nikt już mnie nie zaprasza, bo kiedy jestem na takiej imprezie to czuje sie tam niepotrzebny i nigdy nie wiem co mam mówic.Ja t ez nikogo nie zapraszam a wrecz nie chce zeby ktos przyjezdzal. Wiecznie wszędzie się spóźniam bo nigdzie nie mam ochoty jechać. Moja dziewczyna jest juz mną bardzo zawiedziona, ale i ona mnie irytuje. Zastanawiam się co się ze mną dzieje. Bardzo proszę o pomoc. Dodam, że wychowałem się tylko z matką, a ojca nigdy nic nie obchodziło i nigdy z nim nie mieszkałem, około 3 lata temu chodziłem na terapię przez rok czasu co pomogło mi bardzo otworzyć się na ludzi i zlikwidować strach w kontakcie z ludźmi, bo to byl kiedys moj najwiekszy problem. Było dobrze przez jakiś czas, a teraz jest jeszcze gorszy stan niz wczesniej. Moja dziewczyna naciska na dziecko, ponieważ boi się staropanieństwa, a ja tego dziecka nie chcę, zresztą nie znoszę niemowląt.. Gdyby sie urodzilo dziecko to wybralbym ktoraz z dwoch mozliwosci, albo bym uciekl i ja zostawil albo bym sie zabil. NIe czuje się nawet goptowy do roli ojca i wydaje mi się że nigdy nie będę. Jak kiedys chodziłem na psychoterapie to bardzo mi zalezalo zebym nie popelnil tego co moj ojciec ( zostawil rodzine i sie stoczyl, niczego nie osiagnal wszystko mial gdzies) a okzalo sie ze zrobilem dokladnie to samo... Niedawno wrocilem z powrotem na terapie, ale juz nie czuje ze to mi moze pomoc.
Bardzo proszę o pomoc i w mojej sprawie. Chciałbym się dowiedzieć co mi jest i dlaczego tak postępuje a nie inaczej. Jestem mężczyzną i mam 25 lat. Od dłuższego czasu ( mniej więcej 1 rok) mam coraz gorsze samopoczucie, absolutnie nic mnie nie interesuje, wszystko jest mi obojętne i na niczym mi nie zależy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Mój tryb życia wygląda tak, że idę do pracy, wracam do domu, nic nie robię, albo przeglądam internet i idę spać i tak codziennie. Czasami jeżdżę do mojej dziewczyny, ale czuję, że mój związek niedługo się rozpadnie, ponieważ coraz większe zgrzyty są między nami, ale nawet to jest mi obojętne. Jedyną przyjemność jaką mam to moja praca, jedynie tam czuje się doceniony prawdziwie, czuję że jestem potrzebny i czuję że się spełniam, ale to tez tylko w określone dni. Ogólnie jestem osobą małowiedzącą na każdy temat i staram się sprawiać wrażenie w pracy że tak nie jest. W domu nic nie robię do tego stopnia, że często codziennie po pracy piję kilka piw i butelki zostawiam przy łóżku i ich nie sprzątam. Często mój pokój wygląda jak melina. W pokoju mam ogromny brud, wszystko lezy na srodku, jakby wybuchła bomba, ale mi to nie przeszkadza, najważniejsze abym miał jak spać... Najbardziej przeraża mnie fakt, że nie przeszkadza mi to. Mój samochód jest w opłakanym stanie, powinienem pojechać do mechanika, ale mi się nie chce, jeżdzę nim aż zepsuje się totalnie, na dodatek jeżdzę bez przeglądu i wcale mi nie spieszno zeby go zrobic, bo nie mnie to nie obchodzi... Co się ze mną dzieje.. chyba przeistaczam się w potwora. Gdyby tego było mało to wszyscy ludzie którzy coś ode mnie chcą niesamowicie mnie irytują. W jakiejkolwiek rozmowie, chce aby ona się jak najszybciej zakończyła, ale nie mówie tego nigdy wprost tylko czuje się tak wewnątrz, bo boje się reakcji drugiej osoby, zazwyczaj udaje ze cos mnie interesuje. Najlepiej jest mi kiedy jestem sam i nikogo nie muszę znosić (tylko w pracy tak nie mam ). Moja cała rodzina się ode mnie odwróciła, nie jeżdżę na żadne urodziny ani imprezy, nikt już mnie nie zaprasza, bo kiedy jestem na takiej imprezie to czuje sie tam niepotrzebny i nigdy nie wiem co mam mówic.Ja t ez nikogo nie zapraszam a wrecz nie chce zeby ktos przyjezdzal. Wiecznie wszędzie się spóźniam bo nigdzie nie mam ochoty jechać. Moja dziewczyna jest juz mną bardzo zawiedziona, ale i ona mnie irytuje. Zastanawiam się co się ze mną dzieje. Bardzo proszę o pomoc. Dodam, że wychowałem się tylko z matką, a ojca nigdy nic nie obchodziło i nigdy z nim nie mieszkałem, około 3 lata temu chodziłem na terapię przez rok czasu co pomogło mi bardzo otworzyć się na ludzi i zlikwidować strach w kontakcie z ludźmi, bo to byl kiedys moj najwiekszy problem. Było dobrze przez jakiś czas, a teraz jest jeszcze gorszy stan niz wczesniej. Moja dziewczyna naciska na dziecko, ponieważ boi się staropanieństwa, a ja tego dziecka nie chcę, zresztą nie znoszę niemowląt.. Gdyby sie urodzilo dziecko to wybralbym ktoraz z dwoch mozliwosci, albo bym uciekl i ja zostawil albo bym sie zabil. NIe czuje się nawet goptowy do roli ojca i wydaje mi się że nigdy nie będę. Jak kiedys chodziłem na psychoterapie to bardzo mi zalezalo zebym nie popelnil tego co moj ojciec ( zostawil rodzine i sie stoczyl, niczego nie osiagnal wszystko mial gdzies) a okzalo sie ze zrobilem dokladnie to samo... Niedawno wrocilem z powrotem na terapie, ale juz nie czuje ze to mi moze pomoc.