20 Sie 2018, Pon 17:17, PID: 759855
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Sie 2018, Pon 17:17 przez Kaja101.)
Jestem bardzo niesmiala,w zasadzie bardziej zamknięta w sobie,nie potrafie rozmawiać z ludźmi a zwłaszcza z płcią męską.Z kobietami już predzej choć nie jestem zbyt wylewna,W pracy jestem akurat prawie z samymi facetami,i nie oddzywam sie do nikogo..Owszem jestem miła,jak ktoś zapyta cos to odpowiem,jak czegoś nie wiem [związanego z pracą to zapytam,i na tym sie konczy] zazwyczaj jak ktos pyta jak sie pracuje a ja odpowiadam ''dobrze'' jak dzieciak ..Raz szef zacząl sie doo mnie rzucać to mu się postawiłam..O dziwo naturalniej przychdzi mi kłocenie się [ale to musi ktoś mnie bardzo zezłościć] ..Nigdy nie poznam kolegi,nie bede mieć chłopaka,znajomych jak bede takim dzikusem i wiecznie wystraszona jak sarenka..Wiem,że kobieta niepewna siebie,niesmiała jest mniej atrakcyjna dla wiekszosci normalnych facetów niż towarzystka,uśmiechnieta i rozgadana..Nie chce odpychać ludzi swoim zachowaniem,ale nie potrafie inaczej,ten lęk mną rządzi..Prosze o rady...Co robic? Odbyłam terapię,która troche mnie zmotywowała i ośmieliła do znalezenie pracy i zapisania sie na prawko..Po terapii się troche pozmieniało,ale to wciąż nie to ...
Ciagle towarzyszy mi lęk i napięcie,chciałabym więcej rozmawiać,uśmiechać sie ,a ja w pracy się wyłączam dosłownie wyłączam się jak jakaś maszyna..Wiem,że ludzie z pracy pewnie mnie obgadują ale nie dziwie się, jeszcze nue spotkałam tak nieśmiałej i wyizolowanej dziewczyny jak ja...Kiedys poznałam dziewczynę myslalam,że podobną do mnie ,była nawet bardziej niesmiała ode mnie a potem sie okazało,że ma kolegów i kilku fajnych znajomych. Od razu samoocena bardziej mi spadła..Ja nie mam znajomych,kolegów,kolezanek ani nikogo tylko psa...Nie umie kontaktować sie z ludźmi,tak tylko ogólnie pogadać i ''pa'' jakoś tak się męczę przy nich..Myslalam,że praca mnie rozkręci ,ośmieli a jak czytam ,że niektórzy po kilku latach pracy nadal nie czują sie pewnie to ogarnia mnie bezradność,że u mnie będzie podobnie..Zstanawiam się nad psychiatrą,może coś,żeby załagodzić te lęki,i ten smutek...Co robic?
Ciagle towarzyszy mi lęk i napięcie,chciałabym więcej rozmawiać,uśmiechać sie ,a ja w pracy się wyłączam dosłownie wyłączam się jak jakaś maszyna..Wiem,że ludzie z pracy pewnie mnie obgadują ale nie dziwie się, jeszcze nue spotkałam tak nieśmiałej i wyizolowanej dziewczyny jak ja...Kiedys poznałam dziewczynę myslalam,że podobną do mnie ,była nawet bardziej niesmiała ode mnie a potem sie okazało,że ma kolegów i kilku fajnych znajomych. Od razu samoocena bardziej mi spadła..Ja nie mam znajomych,kolegów,kolezanek ani nikogo tylko psa...Nie umie kontaktować sie z ludźmi,tak tylko ogólnie pogadać i ''pa'' jakoś tak się męczę przy nich..Myslalam,że praca mnie rozkręci ,ośmieli a jak czytam ,że niektórzy po kilku latach pracy nadal nie czują sie pewnie to ogarnia mnie bezradność,że u mnie będzie podobnie..Zstanawiam się nad psychiatrą,może coś,żeby załagodzić te lęki,i ten smutek...Co robic?