27 Wrz 2008, Sob 15:30, PID: 71276
Czesc
Pierwszy temat zaczne od użalenia sie nad soba. Myślalam juz wielokrotnie nad tym ale nic konkretnego nie przyszlo mi mdo glowy. Dlatego postanowiulam napisac tu. Moje życie jest strasznie pokopane. Bardzo czesto prześladuje mnie strach, lek związany ze śmiercia z odchodzeniem, potwornie boje sie nocy i przemijajacego czasu, ktory tak potwornie szybko płynie oraz samotności. Z drugiej strony mam problemy w relacjach z innymi ludzmi, nie potrafie rozmawiam w gronie, wole indywidualne rozmowy, choć nie da sie ukryć że rownież brak jest mi kogos bliskiego, a z drugiej strony nie chce bo nieufam ludziom. Ludzi potrzebuje tylko w momencie kiedy czegos od nich chce inaczej nie ma tematu. Nie potrafie sie odezwać bo zaraz wszyscy pomysla ze jestem nienormalna i zaczną sie ze mnie śmiać. Między innymi powodem tego jest to że majac 26 lat nie mialam nie mam i nie bede miala faceta, bo choc z jednej strony chce pokazać wszystkim to ze nie jestem gorsza od nich i tez moge miec - uciekam od tego. Uciekam od głupich mysli ktore jesłi sie ktos ciekawy zjawi od razu wedrują po mojej glowie szczegolnie te obsesyjne analizy tego co zrobił i co to może znaczyć -ale mowiac tak szczerze to nie chce miec zadnego faceta bo dobrze mi jest samej dobrze mi z tym ze jest tak a nie inaczej. Z trzeciej strony ogromnie boje sie facetow boje sie ich dotyku i bliskości. Nie pozwole w życiu facetowi sie dotknąć - bo to jest jednoznaczne z tym ze go prowokuje i ze jestem latwa. Żadnemu facetowi tez nie urodze dziecka, bo inaczej trafie do psychiatryka ze wzgledu na uciekajacy czas a po drugie przez to ze licze sie tylko ja i nikt wiecej. Nie potrafie cieszyć sie radoscia innych i tym ze maja i sa lepsi ode mnie. Jestem kobieta z tzw zasadami. Jesli ktos nie robi wg moich zasad automatycznie jest awantura , zloiść i gniewanie sie Od razu denerwuje sie wrzeszcze i kłóce sie z nimi. Kolejnym problemem jest to ze nie mam i nigdy nie mialam dobrych relacji z rodzicami. to oni WCALE nie okazali mi miłości ani razu nie przytulili nie nagrodzili tylko ciagle to ze jestem najgorsza glupia izawsze sie ze mnie śmiali, zawsze uciekalam przed nimi i nic im nigdy nie mowilam bo uwazalam ze beda wyzywac i ze jeszcze pobija. zawsze mialo byc tak jak oni chca mialam byc cicha i wstydu im nie przynosić.
Następną rzeczą jest to balam sie kogos z rodziny i zawsze w moomencie kiedy sie z nim widzialam to byl płacz i ogormny lęk dochodzacy do szpiku kości - choc wcale do tej pory nie wiem czemu (moze przez to że panowal tam alkoholizm)Był okres w czasie dojrzewania ze przeszlam przez chyba największą depresje w życiu przez ok 2 lata przesladowaly mnie mysli samobojcze bo nienawidzilam siebie za to ze jestem gruba brzydka i ze zaden facet mnie niechce. Teraz juz jest lepiej ale pojawiają sie zazwyczaj problemy w dalszym ciagu z niską samoocena, z tym ze jestem, w gorącej wodzie kapana i bardoz czesto zmieniam zdanie nie potrafię spraw doprowadzic do konca, niepotrafię także podjac sama trafnej decyzji i bardzo czesto mam objawy bezsensu bezcelowości typu, a po co to wogole, to jest totoalny bezsens. Boli mnie rowniez to ze inni ludzie mnie nie rozumieją i zamiast pomoc smieja sie ze mnie i wytykaja to jaka jestem nie znajac sedna sprawy. To jest cos takiego z czym sama sobie poradzic nie potrafie - siedzi w mojej glowie inie potrafie tego zupełnie zmienić. Pomozecie??
Pierwszy temat zaczne od użalenia sie nad soba. Myślalam juz wielokrotnie nad tym ale nic konkretnego nie przyszlo mi mdo glowy. Dlatego postanowiulam napisac tu. Moje życie jest strasznie pokopane. Bardzo czesto prześladuje mnie strach, lek związany ze śmiercia z odchodzeniem, potwornie boje sie nocy i przemijajacego czasu, ktory tak potwornie szybko płynie oraz samotności. Z drugiej strony mam problemy w relacjach z innymi ludzmi, nie potrafie rozmawiam w gronie, wole indywidualne rozmowy, choć nie da sie ukryć że rownież brak jest mi kogos bliskiego, a z drugiej strony nie chce bo nieufam ludziom. Ludzi potrzebuje tylko w momencie kiedy czegos od nich chce inaczej nie ma tematu. Nie potrafie sie odezwać bo zaraz wszyscy pomysla ze jestem nienormalna i zaczną sie ze mnie śmiać. Między innymi powodem tego jest to że majac 26 lat nie mialam nie mam i nie bede miala faceta, bo choc z jednej strony chce pokazać wszystkim to ze nie jestem gorsza od nich i tez moge miec - uciekam od tego. Uciekam od głupich mysli ktore jesłi sie ktos ciekawy zjawi od razu wedrują po mojej glowie szczegolnie te obsesyjne analizy tego co zrobił i co to może znaczyć -ale mowiac tak szczerze to nie chce miec zadnego faceta bo dobrze mi jest samej dobrze mi z tym ze jest tak a nie inaczej. Z trzeciej strony ogromnie boje sie facetow boje sie ich dotyku i bliskości. Nie pozwole w życiu facetowi sie dotknąć - bo to jest jednoznaczne z tym ze go prowokuje i ze jestem latwa. Żadnemu facetowi tez nie urodze dziecka, bo inaczej trafie do psychiatryka ze wzgledu na uciekajacy czas a po drugie przez to ze licze sie tylko ja i nikt wiecej. Nie potrafie cieszyć sie radoscia innych i tym ze maja i sa lepsi ode mnie. Jestem kobieta z tzw zasadami. Jesli ktos nie robi wg moich zasad automatycznie jest awantura , zloiść i gniewanie sie Od razu denerwuje sie wrzeszcze i kłóce sie z nimi. Kolejnym problemem jest to ze nie mam i nigdy nie mialam dobrych relacji z rodzicami. to oni WCALE nie okazali mi miłości ani razu nie przytulili nie nagrodzili tylko ciagle to ze jestem najgorsza glupia izawsze sie ze mnie śmiali, zawsze uciekalam przed nimi i nic im nigdy nie mowilam bo uwazalam ze beda wyzywac i ze jeszcze pobija. zawsze mialo byc tak jak oni chca mialam byc cicha i wstydu im nie przynosić.
Następną rzeczą jest to balam sie kogos z rodziny i zawsze w moomencie kiedy sie z nim widzialam to byl płacz i ogormny lęk dochodzacy do szpiku kości - choc wcale do tej pory nie wiem czemu (moze przez to że panowal tam alkoholizm)Był okres w czasie dojrzewania ze przeszlam przez chyba największą depresje w życiu przez ok 2 lata przesladowaly mnie mysli samobojcze bo nienawidzilam siebie za to ze jestem gruba brzydka i ze zaden facet mnie niechce. Teraz juz jest lepiej ale pojawiają sie zazwyczaj problemy w dalszym ciagu z niską samoocena, z tym ze jestem, w gorącej wodzie kapana i bardoz czesto zmieniam zdanie nie potrafię spraw doprowadzic do konca, niepotrafię także podjac sama trafnej decyzji i bardzo czesto mam objawy bezsensu bezcelowości typu, a po co to wogole, to jest totoalny bezsens. Boli mnie rowniez to ze inni ludzie mnie nie rozumieją i zamiast pomoc smieja sie ze mnie i wytykaja to jaka jestem nie znajac sedna sprawy. To jest cos takiego z czym sama sobie poradzic nie potrafie - siedzi w mojej glowie inie potrafie tego zupełnie zmienić. Pomozecie??