anyway, twierdzenie było prawdziwe. z pewnymi sprawami trzeba się w jakimś stopniu pogodzić, żeby móc iść dalej. życie nie jest sprawiedliwie i nigdy nie miało być. jak ktoś się w tą niesprawiedliwość za mocno wkręca, to stoi w miejscu, bo nie zajmuje się istotnymi rzeczami
No właśnie, pojechałeś.
Chyba już kiedyś cytowałem "The Scientist" Coldplaya - "nobody said it was easy", ale też "no one ever said it would this hard".
A co do tego "pogodzenia się"... Dobra, ktoś się pogodził i blablabla... To po co ma się w ogóle zmieniać, skoro się ma wszystko potulnie godzi? Pogodził się z byciem przegrywem życiowym, to po co ma się w ogóle starać?
Wiem, że czeka mnie dużo pracy, i nie wiadomo na jakie mogę liczyć efekty, ale nie poddam się.
Chociaż trochę liczyłem, na magiczne słowa w stylu, że terapia po dłuższym czasie może ze mnie zrobić normalnego człowieka takiego który nigdy nie nie chorował.
Seeker napisał(a):BlankAvatar, dzięki pomogłeś mi.
dzięki
Seeker napisał(a):Chociaż trochę liczyłem, na magiczne słowa w stylu, że terapia po dłuższym czasie może ze mnie zrobić normalnego człowieka takiego który nigdy nie nie chorował.
nie sądzę, żeby to było nierealistyczne oczekiwanie. Sądzę również, że całkiem możliwe, że możesz stać się silniejszy niż przedtem, bo będziesz lepiej siebie znał i już drugi raz będziesz potrafił się uchronić przed 'zejściem na dno'. Ja, na przykład, nie wyobrażam sobie, że mógłbym cofnąć się (jeśli chodzi o fobię) do momentu sprzed leczenia. Mówię to z pełnym przekonaniem. Niezależnie od tego, co by się działo, jak życie miałoby mi dokopać, to już za dobrze fobię znam.
stap!inesekend napisał(a):Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
Nie mogę odpowiedzieć na pytanie, które nie wynika z tego, co napisałem, tylko z Twojej błędnej interpretacji. Sorry, ale nie chce kopać się z koniem. IMO dopóki tego nie zrozumiesz, to dalsza dyskusja nie ma sensu, bo będzie ciągnąc się w nieskończoność.
Dlaczego nie ma sensu? Ja się pytam absolutnie poważnie. Przecież po co nam cokolwiek zmieniać, skoro się z tym godzimy?
Możesz to wydzielić do jakiegoś osobnego tematu, byle znów nie o nazwie w stylu "yet another stap on the board".
stap!inesekend napisał(a):Dlaczego nie ma sensu? Ja się pytam absolutnie poważnie. Przecież po co nam cokolwiek zmieniać, skoro się z tym godzimy?
Możesz to wydzielić do jakiegoś osobnego tematu, byle znów nie o nazwie w stylu "yet another stap on the board".
BlankAvatar napisał(a):Twój problem to, że wszystko postrzegasz zero-jedynkowo.
"Odwrażliwianie przy fobii odpowiednio się planuje (hierarchia lęków, rozbijanie sytuacji na mniejsze części, sytuacje alternatywne, scenki, wyobraźnia) "
Ale to tak w teorii, czy jednak gdzieś ktoś na świecie tak prowadzi terapię?
jesli dojdzie do nas swiadomosc ze im mniej sie pogodzimy z czyms tym jest gorzej, to mysle ze warto sie pogodzic z czyms, i tyle, problem w tym ze to nie takie latwe bo przeciez zycie jest ciagla walka
BlankAvatar napisał(a):Takie leczenie nie daje 100% szans, że dojdzie się tam, gdzie by się chciało, że nabierze się zupełnej pewności siebie i każdy lęk zniknie. Zrozumienie swoich ograniczeń, pogodzenie się z nimi, a w końcu znalezienie sposobów zaradczych, to też część terapii.
Cytat:z pewnymi sprawami trzeba się w jakimś stopniu pogodzić, żeby móc iść dalej. życie nie jest sprawiedliwie i nigdy nie miało być. jak ktoś się w tą niesprawiedliwość za mocno wkręca, to stoi w miejscu, bo nie zajmuje się istotnymi rzeczami
Bardzo istotne uwagi, zgadzam się z tym w całości. A w przypadku Blanka zdarza mi się to nieczęsto (;
Niestety mam wrażenie, że większość fobików nie może sobie tego uświadomić i się z tym pogodzić.
Dlatego tkwią w zamkniętym kręgu własnej niemocy i frustracji, użalając się nad swoim niesprawiedliwym losem.
Stap nie chodzi o to, by się poddać, pogodzić i nic nie zmieniać.
Trzeba tylko potrafić odróżnić to co możemy w sobie zmienić, wypracować, od tego co musimy w sobie zaakceptować. Inaczej nasze zycie będzie ciągłą walką z wiatrakami i pogonią za nieosiągalnym. Pora zaakceptować swoje wady i ograniczenia, a zalety przekuć na sukces (:
Ja z kolei nie potrafię sobie wyobrazić, bym mogła wrócić do czasu sprzed wystąpienia zaburzeń, ale pogodziłam się z tym. Czy postrzegam to za niesprawiedliwość losu ? Być może, z drugiej strony ludzi spotykają znacznie gorsze nieszczęścia. Jestem na pewno mniej beztroska niż kiedyś, ale za to dojrzalsza, bardziej świadoma własnej osoby i w pewien sposób silniejsza.
edit "musimy", gdy chcemy pójść do przodu w samorozwoju.
A jeśli nie chcemy to
Cytat:Inaczej nasze zycie będzie ciągłą walką z wiatrakami i pogonią za nieosiągalnym
Kluczem wydaje się być zwrócenie w głąb siebie i poznanie swoich prawdziwych ograniczeń.
Dobra, chcesz konkretów to masz; jestem od zawsze typowym introwertykiem (akurat mi to nie przeszkadza), ale gdybym chciała to zmienić i na siłę stać się otwarta, rozrywkowa, kontaktowa, głośna, gadatliwa, wszędobylska to robiłabym to niejako wbrew własnej naturze i zamęczyła się na śmierć
Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, a jesli nawet to koszt przewyższa potencjalne zyski..
BlankAvatar napisał(a):Ty mi powiedz, podobno czytales ksiazki cbt, chodziles na terapie - po takim czasie jestes juz pewnie ekspertem
No to ci mówię, na podstawie moich doświadczeń - to jakieś , które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Terapia to są przypadkowe, niespecjalnie albo wcale nieukierunkowane pogaduchy, prowadzące donikąd, przypadkowe, a jeśli już pojawia się w nich jakiś cel, to na zasadzie "my tu sobie pogadamy, a w niedoczasie pan osiągnie to i to, no a jak nie, to znaczy, że pan nie chce"
ogolnie to terapia raczej nie to ze ma ci sama w sobie pomoc tylko cie doprowadzic do pewnych wnioskow dzieki ktorym bedziesz w stanie pomoc sobie sam, gorzej jak wiesz co z toba jest nie tak i jak to zmienic a nie masz psychicznych predyspozycji/wystarczajacej motywacji zeby bez wsparcia z zewnatrz cokolwiek zrobic
Zas napisał(a):No to ci mówię, na podstawie moich doświadczeń - to jakieś , które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Terapia to są przypadkowe, niespecjalnie albo wcale nieukierunkowane pogaduchy, prowadzące donikąd, przypadkowe, a jeśli już pojawia się w nich jakiś cel, to na zasadzie "my tu sobie pogadamy, a w niedoczasie pan osiągnie to i to, no a jak nie, to znaczy, że pan nie chce"
no popatrz, czytamy te same ksiazki, a wnioski tak inne. widac cbt to poezja