02 Sty 2016, Sob 14:27, PID: 502158
Jakiś czas temu uznałem, że okazji do wyjścia gdzieś w jakimś towarzystwie mam mało i trudno mi (albo już po prostu nie mam ochoty dopasowywać się w napięte grafiki innych) wyjść samemu z własną inicjatywą, to może rozwiązaniem problemu byłoby zrobienie czegoś samemu ze sobą (i to niekoniecznie z myślą o poznaniu przy okazji kogoś nowego, nawet przeciwnie - tylko dla własnej rozrywki). Oczywiście od razu pojawił się strach, że ludzie będą patrzeć na mnie jak na jakąś ofiarę losu.
W ogóle wcześniej szczytem czegoś, co mogłem zrobić sam było wyjście do sklepu po jakieś ciuchy bądź do empiku po płytę czy książkę. Ewentualnie jak chciałem się przejść, to brałem psa ze sobą i wychodziłem na godzinę albo dwie. Chociaż i tak momentami przy tych sytuacjach dziwnie się czułem.
Ale ostatnio właśnie udało mi się przełamać i rozpocząłem samotne wycieczki do kina. Byłem w listopadzie i teraz ostatnio w środę, a w styczniu planuję kolejne dwa wyjścia. Jak już udało się kupić bilet i trafić do sali, w ciemności nie byłem aż tak widoczny :-P. Co ciekawe na obu seansach nie byłem jedyną samotną osobą, co trochę dodawało otuchy. A po wyjściu z sali, czułem się naprawdę dobrze, że wreszcie coś zrobiłem, mimo tego że nie miałem się do kogo odezwać.
Myślę, że kolejnym krokiem milowym w tym zakresie będzie wyjście na koncert (tak bardzo tęsknię za dobrym pogo 8) ). Tutaj najtrudniej będzie z dojazdem, a potem oczekiwaniem na rozpoczęcie. W trakcie nikt nie zauważy, że jestem sam, a po będę tak wyczerpany że nie będzie mnie to obchodzić.
Co uważacie na ten temat? Też robicie rzeczy samemu? Jest to, według Was, dobry zamiennik na brak okazji do wyjść w grupie?
W ogóle wcześniej szczytem czegoś, co mogłem zrobić sam było wyjście do sklepu po jakieś ciuchy bądź do empiku po płytę czy książkę. Ewentualnie jak chciałem się przejść, to brałem psa ze sobą i wychodziłem na godzinę albo dwie. Chociaż i tak momentami przy tych sytuacjach dziwnie się czułem.
Ale ostatnio właśnie udało mi się przełamać i rozpocząłem samotne wycieczki do kina. Byłem w listopadzie i teraz ostatnio w środę, a w styczniu planuję kolejne dwa wyjścia. Jak już udało się kupić bilet i trafić do sali, w ciemności nie byłem aż tak widoczny :-P. Co ciekawe na obu seansach nie byłem jedyną samotną osobą, co trochę dodawało otuchy. A po wyjściu z sali, czułem się naprawdę dobrze, że wreszcie coś zrobiłem, mimo tego że nie miałem się do kogo odezwać.
Myślę, że kolejnym krokiem milowym w tym zakresie będzie wyjście na koncert (tak bardzo tęsknię za dobrym pogo 8) ). Tutaj najtrudniej będzie z dojazdem, a potem oczekiwaniem na rozpoczęcie. W trakcie nikt nie zauważy, że jestem sam, a po będę tak wyczerpany że nie będzie mnie to obchodzić.
Co uważacie na ten temat? Też robicie rzeczy samemu? Jest to, według Was, dobry zamiennik na brak okazji do wyjść w grupie?