05 Maj 2015, Wto 18:04, PID: 444302
Witam wszystkich, chciałbym się przed Wami otworzyć.
Mam 22 lata i u mnie to wygląda tak że wszystko jest OK do momentu aż muszę z kimś rozmawiać... Ale po kolei.
Mam dość ciekawe życie, chodzę na siłownie, biegam, gram w piłkę nożną, także mam wiele zainteresowań i dużo znajomych. Często znajomi zapraszają mnie na imprezy na które czasem wychodzę. Uważam siebie za osobę inteligentną - studiuję informatykę, mam ponad przeciętny styl życia.
Na ogół jestem wyluzowany, ale mam tak że nie potrafię rozmawiać z osobą która jest dla mnie miła lub mi się podoba. Wydaje mi się wtedy że ją krzywdzę, zasmucam sobą. Albo że np. temat który poruszam jest zbyt ciężki dla osoby z którą rozmawiam i ona cierpi. Potrafię rozbawić moich przyjaciół, ale gdy np. komuś spodoba się to co mówię i podchodzą do mnie żeby ze mną sobie pogadać to ja wtedy przestaję być naturalny i nie wiem w ogóle o czym mówić, albo mówię coś głupiego i osoba odchodzi ode mnie. Mam jakieś blokady w sobie. Dziwne bo w życie raczej mam ciekawe.
Dziewczyny często uśmiechają się do mnie, podchodzą, ocierają się itp. Ja zaczynam się spinać gdy np. dziewczyna siada obok mnie i chce ze mną pogadać. Wiem że to mało męskie ale taki już jestem ops: ops: Nie mogę sobie z tym poradzić.
Przyjaciółki też widzą to że w moim życiu dużo się dzieje i z zaciekawieniem podchodzą do mnie czasami aby się wypytać itp. Jak ja zaczynam im odpowiadać to po minie ich widzę że nie tego chciały ode mnie. Dodam że to też zależy od mojego stanu emocjonalnego, bo gdy mieszkałem kiedyś z moim przyjacielem, który bardzo mnie wspierał w życiu(mogłem z nim pogadać o wszystkim i doradzał mi w każdej sprawie), to wówczas byłem bardziej pewny siebie, potrafiłem i miałem chęci na rozmowę ze wszystkimi i o wszystkim. Teraz gdy muszę sobie sam radzić, to mam depresję i ciężko mi znaleźć motywację na cokolwiek.
Miałem kiedyś dziewczynę (w podstawówce, ale byłem tak nieśmiały że szybko mnie rzuciła i nawet mnie dobrze nie poznała). Od tamtego momentu nie miałem dziewczyny i ciągle myślę o byłej.
Podświadomie chciałbym do niej wrócić, ale nie mogę. Ona ma chłopaka z którym zaczęła chodzić zaraz po zerwaniu ze mną. (Trochę jestem zazdrosny, bo gość jest po zawodówce, jest prostakiem, niewiele potrafi, nie jest inteligetny - nawet powiedziałbym że taki pół-mózg). Marzę o tym żeby po prostu ją olać i znaleźć sobie lepszą.
Płaczę po nocach mając do siebie pretensje że jestem taki niezdarny i zamknięty w sobie. Przez to coraz bardziej tracę chęć do życia i popadam w depresję.
Kiedyś byłem nieśmiały ale tylko w określonych sytuacjach, ostatnio się zmieniłem, dojrzałem. Wiele rzeczy w moim życiu poprawiłem, przesunąłem swoje granice. W większości pomogli mi przyjaciele. Teraz chciałbym znaleźć sobie dziewczynę i pokonać wewnętrzne blokady w relacjach z kobietami, ale żeby je pokonać muszę zrozumieć co mnie blokuje i co mogę z tym zrobić.
Wiem że to wszystko pogmatwane, ale jeśli ktoś mnie rozumie, to bardzo proszę napiszcie co o tym sądzicie
Mam 22 lata i u mnie to wygląda tak że wszystko jest OK do momentu aż muszę z kimś rozmawiać... Ale po kolei.
Mam dość ciekawe życie, chodzę na siłownie, biegam, gram w piłkę nożną, także mam wiele zainteresowań i dużo znajomych. Często znajomi zapraszają mnie na imprezy na które czasem wychodzę. Uważam siebie za osobę inteligentną - studiuję informatykę, mam ponad przeciętny styl życia.
Na ogół jestem wyluzowany, ale mam tak że nie potrafię rozmawiać z osobą która jest dla mnie miła lub mi się podoba. Wydaje mi się wtedy że ją krzywdzę, zasmucam sobą. Albo że np. temat który poruszam jest zbyt ciężki dla osoby z którą rozmawiam i ona cierpi. Potrafię rozbawić moich przyjaciół, ale gdy np. komuś spodoba się to co mówię i podchodzą do mnie żeby ze mną sobie pogadać to ja wtedy przestaję być naturalny i nie wiem w ogóle o czym mówić, albo mówię coś głupiego i osoba odchodzi ode mnie. Mam jakieś blokady w sobie. Dziwne bo w życie raczej mam ciekawe.
Dziewczyny często uśmiechają się do mnie, podchodzą, ocierają się itp. Ja zaczynam się spinać gdy np. dziewczyna siada obok mnie i chce ze mną pogadać. Wiem że to mało męskie ale taki już jestem ops: ops: Nie mogę sobie z tym poradzić.
Przyjaciółki też widzą to że w moim życiu dużo się dzieje i z zaciekawieniem podchodzą do mnie czasami aby się wypytać itp. Jak ja zaczynam im odpowiadać to po minie ich widzę że nie tego chciały ode mnie. Dodam że to też zależy od mojego stanu emocjonalnego, bo gdy mieszkałem kiedyś z moim przyjacielem, który bardzo mnie wspierał w życiu(mogłem z nim pogadać o wszystkim i doradzał mi w każdej sprawie), to wówczas byłem bardziej pewny siebie, potrafiłem i miałem chęci na rozmowę ze wszystkimi i o wszystkim. Teraz gdy muszę sobie sam radzić, to mam depresję i ciężko mi znaleźć motywację na cokolwiek.
Miałem kiedyś dziewczynę (w podstawówce, ale byłem tak nieśmiały że szybko mnie rzuciła i nawet mnie dobrze nie poznała). Od tamtego momentu nie miałem dziewczyny i ciągle myślę o byłej.
Podświadomie chciałbym do niej wrócić, ale nie mogę. Ona ma chłopaka z którym zaczęła chodzić zaraz po zerwaniu ze mną. (Trochę jestem zazdrosny, bo gość jest po zawodówce, jest prostakiem, niewiele potrafi, nie jest inteligetny - nawet powiedziałbym że taki pół-mózg). Marzę o tym żeby po prostu ją olać i znaleźć sobie lepszą.
Płaczę po nocach mając do siebie pretensje że jestem taki niezdarny i zamknięty w sobie. Przez to coraz bardziej tracę chęć do życia i popadam w depresję.
Kiedyś byłem nieśmiały ale tylko w określonych sytuacjach, ostatnio się zmieniłem, dojrzałem. Wiele rzeczy w moim życiu poprawiłem, przesunąłem swoje granice. W większości pomogli mi przyjaciele. Teraz chciałbym znaleźć sobie dziewczynę i pokonać wewnętrzne blokady w relacjach z kobietami, ale żeby je pokonać muszę zrozumieć co mnie blokuje i co mogę z tym zrobić.
Wiem że to wszystko pogmatwane, ale jeśli ktoś mnie rozumie, to bardzo proszę napiszcie co o tym sądzicie