22 Lip 2012, Nie 22:58, PID: 309747
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Lip 2012, Nie 23:16 przez nova.)
Zastanawiam sie nad jednym..Ostatnio narzucam sobie wiele sytuacji społecznych np rożnego rodzaju warsztaty.Wykombinowałam sobie iz to będzie dla mnie swoisty trening społeczny po pierwsze z racji fobii a po drugie z racji tego ze niedługo będę szukać pracy i ćwiczenie kontaktów społecznych wiem że jest mi po porostu potrzebne jeżeli chce jakkolwiek w życiu zawodowym jakoś funkcjonować.Kiedyś przeczytałam gdzieś ze można spróbować bardzo drastycznego środka, który pomaga w większości fobii. Jest to narażanie się na sytuacje wywołujące strach w celu spowszechnienia problemu i doszłam jakis czas temu do tego że chyba nie ma innej drogi jak stawienie czoła sytuacjom które lek wywołują. Ja od jakiegoś czasu ta drogą podążam Wracając do tematu zajęć to te kilkugodzinne sytuacje w które maja charakter zadaniowy ćwiczeniowy.Trzeba zmierzyć sie z sytuacjami współpracy z obcymi zupełnie ludźmi na szczęście przez krótki czas a jednak jak by sie mogłoby wydawać to nie jest w cale proste.Kilka wniosków wyciągnęłam.Np taki że współpracując w kilkuosobowej grupie przez kilkanaście minut można odczuwać duzy dyskomfort.Po drugie bardzo szybko można również poczuć antypatie do poszczególnych osób czyli automatycznie brak namiastki poczucia bezpieczeństwa w grupie sie pojawia bo chyba jak do kogos nie jesteśmy w stanie polubić taka osoba wzbudza nasz strach i niepokój...A najważniejszy wniosek jest taki że przecież w pracy mogę spotkać tuzin takich osób z którymi będę sie czuła żle niepewnie.To jest w gruncie rzeczy bardzo duże odzwierciedlenie tego jak zachowywać się będziemy czy jak sie zachowujemy w życiu realnym kiedy trzeba współpracować.Jezeli np ktos będzie miał bardzo władcze podejście do innych, kiedy będzie despotyczny chyba tacy ludzie mnie najbardziej przerażają..co zrobić jeżeli sie na taka trafi choćby w pracy czyli co za tym idzie przed konfrontacja codzienna nie da sie uciec. I tutaj moje pytanie ..Jak postępować by sobie po prostu umieć poradzić w takich kontaktach w takich relacjach , kiedy musimy z kimś współpracować żeby nie wchodzić na ścieżkę wojenna ale tez by nie byc ofiara losu która jest wiecznie poniewierana. np w pracy bo chyba tam najbardziej jesteśmy an to narażeni..ze względu na duzą rywalizację , jak wykazać sie minimum asertywności jak nie wchodzić na tzw linie ognia..a mam wrażenie ze często osoby nadwrażliwe często muszą wchodzić jakby bezwiednie w relacje z ludźmi bardzo trudnymi nie mam tu na mysli fobii ale ludzi władczych ,despotycznych może to oni nas sobie wybierają czując łatwa pożywkę i widząc strach i niepewność drugiego człowieka.Może komuś udało się wyrobić w sobie taki schemat zachowania aby nie być skończoną ofiara losu nie dac sobie narzucać każdego słowa..ale chyba sie łudzę bo gdyby tak było to pewnie by nas tu nie było..