24 Lut 2011, Czw 15:43, PID: 241216
Cytat:Zwolennicy psychologii głębi, której prekursorem był Jung uważają zgodnie, że przeżycie narodzin można rozumieć jako psychologiczny motyw śmierci i odrodzenia, a więc jako symbol przemiany osobowości. Odłączenie od matki przy porodzie jest decydującym wydarzeniem w życiu człowieka. Tym jednak, co ma dla dziecka największe znaczenie to piętno krańcowych przeciwności fizjologicznych narodzin pozostawionych w osobowości. Matryce perinatalne formułują późniejsze doznania w życiu, bowiem każde stadium biologicznych narodzin zdaje się mieć duchowy odpowiednik. Podczas terapii zwanej rebirthingiem osoby dorosłe przeżywają ponownie swoje narodziny i często pozbywają się urazów i traumy z tego ważnego etapu życia. Tak więc cztery fazy (matryce) w ich odczuciu przedstawia się następująco:
- Niezakłócone bytowanie w macicy - odpowiada doznaniu kosmicznej jedności. Wtedy odczuwana jest atmosfera raju oraz dostrzegane są piękne scenerie w przyrodzie i przeżycia oceaniczne,
- Początek porodu odpowiada poczuciu całkowitego wchłonięcia. Skurczom macicy towarzyszy doświadczenie sytuacji "bez wyjścia" lub przeżycie "piekła". Często też kojarzy się ten etap z torturami w więzieniu, przerażającymi przeżyciami o charakterze klaustrofobii w jaskiniach, z podwodnymi tunelami stopniowo zwężającymi się.
- Przechodzenie przez kanał porodowy odzwierciedla zmaganie się z doświadczeniem śmierci i odrodzenia. Ta druga faza kliniczna porodu jest dla płodu potężną walką o przeżycie, często towarzyszy mu wysoki stopień duszenia się. Końcowe etapy tej matrycy łączą się ze snami o ekscytujących przygodach podczas wypraw wojskowych, polowań, zabaw, szczególnie tych karnawałowych.
- Trzecia faza kliniczna porodu, jego punkt kulminacyjny i zakończenie odzwierciedla się w snach o Boskich objawieniach, triumfie, udanej ucieczce z groźnych sytuacji, a na końcu radosnym świętowaniu.
Jak dowodzą badania kliniczne wzorce danego człowieka ugruntowują się podczas porodu i bezpośrednio po nim. Negatywne przeżycia wpływają potem na równie negatywne dzieciństwo i mamy "potencjalnego" kandydata do nerwicy, depresji lub innej psychozy. Często w dorosłym życiu jesteśmy nieszczęśliwi, sfrustrowani i nie zdajemy sobie sprawy, że za takim naszym zachowaniem stoją traumatyczne narodziny i dzieciństwo.
I właśnie wtedy z pomocą przychodzi nam terapia, która prowadzi nas w przeszłość - do starych ran, bólu, strachu, wściekłości, samotności, odrzucenia, niekochania. Większość tych emocji została wyparta z naszej świadomości, by podtrzymać miłość do swych rodziców. Stłumione emocje jednak nie wyparowały. Wewnętrzne dziecko w dorosłym życiu daje o sobie znać.
Na pytanie jakie było twoje dzieciństwo? - większość osób odpowiada w sposób pozytywny: "normalne", "nic szczególnego", zdarzają się odpowiedzi mówiące o "szczęśliwym dzieciństwie".
Jakie było twoje? Co pamiętasz? Przypomnij sobie kilka scen z dzieciństwa. Jest miło, prawda? Budzi się nostalgia. A teraz dobrze byłoby sięgnąć do tych zdarzeń z dzieciństwa, których być może nawet nie pamiętasz, a które zaważyły na twoim obecnym życiu. Tych mniej przyjemnych wspomnień. One zostały zmagazynowane w naszym ciele i w wieku dorosłym mogą powodować mniej lub bardziej dokuczliwe symptomy. Można cierpieć na depresję, napady paniki, gwałtowne wybuchy agresji zwrócone przeciwko otoczeniu, dzieciom, sobie. Można krok po kroku rujnować swoje życie, nie uświadamiając sobie przyczyny strachu, wściekłości lub poczucia beznadziei.
Nawet, jeśli pamiętamy razy, czy inne akty agresji staramy się do nich podejść racjonalnie. Usprawiedliwiamy rodziców. Mówimy o kilku klapsach, nie mających żadnego znaczenia, na które "naprawdę sobie zasłużyłam, bo byłem nieznośny i grałem rodzicom na nerwach". Rodzice są przedstawiani jako biedni, przeciążeni, nieszczęśliwi ludzie, którzy sami wzrastali bez miłości. Nic więc dziwnego, że tracili cierpliwość i tak łatwo im było użyć siły, czy szantażu emocjonalnego wobec dziecka. I nie to jest jeszcze najgorsze, że nie potrafimy oddać szacunku dziecku, którym kiedyś byliśmy i uznać, że ono wtedy cierpiało. Najgorsze jest poczucie winy, z jakim żyjemy obarczając się odpowiedzialnością za to, że nasi rodzice nie byli szczęśliwi i przez to nie mogli nas wystarczająco dobrze kochać.
Przez całe dzieciństwo staramy się uratować rodziców, sprawić aby byli szczęśliwi. Kiedy ponosimy klęskę, bo nie da się uratować nikogo wbrew jemu samemu, popadamy w niekończącą się spiralę poczucia winy. Teraz sami miewamy ataki złości, które najprościej nam odreagować na własnych dzieciach. Koło poczucia winy się zamyka. "Nienawidzę siebie za te chwile ślepego gniewu i furii. Dlaczego tracę kontrolę, a potem zżerają mnie wyrzuty sumienia? Co mogę z tym zrobić?".
Musimy wziąć odpowiedzialność za nasze obolałe wewnętrzne dziecko. Musimy zrozumieć dziecko, jakim byliśmy, uznać jego cierpienie i nie zaprzeczać temu dłużej. I choć znowu trzeba przejść przez te same zranienia, warto zaryzykować. Bo gdy wreszcie odważymy się spotkać z naszym dzieciństwem, otrzymujemy klucz do zrozumienia naszego nadciśnienia, nowotworów, bezsenności, naszych upokorzeń, życiowych upadków. Gdy odważamy się w końcu wziąć pod uwagę początki naszego życia, które nie zaczęło się, gdy mieliśmy 12 lat, lecz znacznie wcześniej, rzuca nam się w oczy logika tych wszystkich tajemniczych faktów. Zaczynamy rozumieć siebie. Dostrzegamy dziecko, jakim byliśmy. Z jego uczuciami i emocjami. Dziecko, które doznawało odrzucenia od najważniejszych osób na świecie.
W dodatku nikt nie przybywał mu na ratunek, nikt nawet nie zauważał, że jest w niebezpieczeństwie. Ono samo z biegiem lat nauczyło się również lekceważyć swoje lęki, ignorować je, a nawet naśmiewać się z nich. Niezwykła zdolność adaptacji. Teraz dorosłe dziecko płaci za to cenę. Obserwując dzieci, zobaczymy, w jaki sposób ulega zniszczeniu prawdziwa miłość i wolność. Wyobraźmy sobie dwu- lub trzyletnie dziecko bawiące się i biegające po parku. Jest przy nim mama.
Bacznie obserwuje i boi się, aby dziecko nie upadło i nie zrobiło sobie krzywdy. W pewnym momencie chce je powstrzymać, a dziecko myśli, że mama się z nim bawi. Ucieka więc od niej jeszcze szybciej. Po ulicy przylegającej do parku mkną samochody, co wprawia matkę w jeszcze większe przerażenie. W końcu łapie dziecko. Ono spodziewa się, że matka będzie się z nim bawić, a tymczasem dostaje klapsa. To jest szok. Szczęście dziecka było wyrazem miłości płynącej z jego wnętrza. Nie rozumie, dlaczego matka tak zareagowała. W ten sposób krok po kroku niszczona jest w nim miłość. Dziecko nie zna słów, ale i tak całym sobą pyta pełne wyrzutu - "Dlaczego?".
Bieganie, zabawa, są wyrazami miłości. Miłość przestaje jednak być bezpieczna, przecież rodzice karzą cię, kiedy ją wyrażasz. Stawiają cię do kąta, zabraniają robić to, na co miałbyś ochotę. Mówią ci, że jesteś złym chłopcem albo niegrzeczną dziewczynką... to jest przygnębiające, to jest kara. W systemie nagród i kar istnieje poczucie sprawiedliwości i niesprawiedliwości, tego, co jest w porządku i tego, co w porządku nie jest. Poczucie niesprawiedliwości jest jak nóż, który zadaje emocjonalne rany, a ranę może jeszcze dodatkowo zakazić emocjonalna trucizna. Dlaczego tak się dzieje? Popatrzmy na inny przykład. Wyobraź sobie, że masz dwa lub trzy lata. Jesteś szczęśliwy, bawisz się, odkrywasz świat.
Nie jesteś świadom tego, co dobre, a co złe, co jest słuszne, co należy robić, dlatego, że jeszcze nie zostałeś udomowiony. Bawisz się w pokoju wszystkim, co cię otacza. Nie masz żadnych złych zamiarów, nie próbujesz niczego popsuć, ale bawisz się gitarą taty. Dla ciebie to zabawka taka jak inne, absolutnie nie próbujesz zaszkodzić ojcu ani go zranić. Ale tata ma jeden z tych dni, kiedy jest poirytowany. Ma problemy w firmie. Wchodzi do pokoju i widzi, że bawisz się jego rzeczami! Natychmiast wybucha, chwyta cię i spuszcza lanie. Z twojego punktu widzenia jest to niesprawiedliwość. To on przyszedł zdenerwowany, wyładował na tobie złość, zranił. Był kimś, komu bezgranicznie ufałeś. Przecież jest twoim ojcem, kimś, kto zazwyczaj cię broni, pozwala ci się bawić i pozwala być sobą. Teraz stało się coś niepojętego. Poczucie niesprawiedliwości jest jak ból serca. Zostałeś dotknięty, to boli, sprawia, że płaczesz. Płaczesz nie dlatego, że dostałeś klapsa.
Nie chodzi o przemoc fizyczną, nie to cię zraniło, przemoc emocjonalna jest, jak czujesz, niesprawiedliwa. Przecież ty nic nie zrobiłeś! Poczucie krzywdy otwiera ranę w twoim umyśle. Twoje emocje zostały zranione i w tym momencie straciłeś jakąś cząstkę swej niewinności. Nauczyłeś się, że nie zawsze możesz ufać ojcu. Nawet jeśli twój umysł jeszcze tego nie wie, bo jeszcze nie potrafi analizować, ale już rozumie. "Nie wolno mu ufać!" Twoje emocje mówią ci, że są sytuacje, kiedy nie wolno ufać, i mówią ci też, że to się może powtarzać.
Twoją reakcją może być lęk, złość, nieśmiałość lub po prostu płacz. Tak czy inaczej reakcja jest już emocjonalną trucizną, ponieważ normalną reakcją przed udomowieniem jest chęć odwetu - twój tata dał ci klapsa, a ty masz ochotę mu oddać. Oddajesz mu albo tylko podnosisz rękę, żeby to zrobić, a to sprawia, że ojciec gniewa się na ciebie jeszcze bardziej. Większa złość oznacza większą karę.
Teraz wiesz, że gotów jest cię skrzywdzić. Boisz się, ale już się nie bronisz, bo wiesz, że to tylko pogorszy twoją sytuację. Wciąż nie rozumiesz dlaczego, ale wiesz, że twój ojciec zdolny jest do wszystkiego. To otwiera piekącą ranę. Przedtem twój umysł był absolutnie zdrowy, a ty byłeś niewinny i ufny. Potem rozważny umysł próbuje zrobić coś z tym doświadczeniem. Uczysz się reagować w określony, twój własny, indywidualny sposób. Zatrzymujesz emocje w sobie, a to zmienia twój sposób życia. Teraz coraz częściej będą się powtarzać podobne doświadczenia - niesprawiedliwość ze strony mamy, taty, braci, sióstr, wujków i ciotek, szkoły, społeczeństwa, każdego. Z każdym nowym lękiem uczysz się samoobrony, ale już nie takiej, jaką posługiwałeś się przed udomowieniem, kiedy umiałeś bronić się, nie przerywając zabawy.
Ponadto zranieniu towarzyszy coś, co z początku nie stanowi zbyt wielkiego problemu - emocjonalna trucizna. Z czasem kumuluje się i nasz umysł podejmuje z nią swoistą grę. Powoli zaczynamy bać się przyszłości, bo zachowaliśmy wspomnienie trucizny i nie chcemy, żeby to, co niemiłe, powtórzyło się.
Pamiętamy także akceptację, kiedy tata i mama byli dla nas dobrzy i żyliśmy w harmonii. Pragniemy harmonii, ale nie potrafimy jej stworzyć. Ponieważ żyjemy w świecie własnej percepcji, sądzimy, że wszystko, co dzieje się wokół nas, dzieje się przez nas. Wierzymy, że mama i tata walczą ze sobą z naszego powodu, nawet jeśli nie ma to z nami nic wspólnego.
Z każdym dniem tracimy
niewinność i gromadzimy urazy,
których już nie przebaczamy.
Z czasem wszystkie najdrobniejsze nawet zdarzenia i ich konsekwencje uświadamiają nam, że nie jest bezpiecznie być kimś, kim jesteśmy naprawdę. Z każdym tak jest. Poszczególni ludzie różnią się tylko intensywnością odczuć, która zależy od indywidualnej inteligencji, poziomu wykształcenia i wielu innych rzeczy. Jeśli masz szczęście, udomowienie nie jest zbyt silne. Ale jeśli masz pecha, udomowienie może być tak silne, a rany tak głębokie, że nawet nie będziesz miał odwagi mówić. Będziesz się tłumaczył: "Jestem nieśmiały", a tymczasem nieśmiałość jest lękiem przed otwartym wyrażaniem swojej osobowości. Możesz wierzyć, że nie potrafisz tańczyć lub śpiewać, jednak wszystkie niemożności biorą się z tłumienia normalnego ludzkiego instynktu okazywania miłości.
Najczęstsze motywy snów, które świadczą o uwolnieniu i wyzdrowieniu wewnętrznego dziecka:
-ciągłe wzrastanie (przechodzenie poszczególnych etapów rozwoju) wewnętrznego dziecka.
-pojawienie się węża zwanego Ouroborosem, który jest symbolem ponownego odrodzenia.
-własne ponowne i bezbolesne narodziny.
Tylko dzięki terapiom regresywnym (rebirthingowi i hiperwentylacji) mamy możliwość uwolnienia się od tych traumatycznych przeżyć i pójścia dalej ku przeżyciom transcendentnym
Link
REBIRTHING
Cytat:Rebirthing ( w skrócie RB ) - metoda oddechowa polegająca na oddychaniu świadomym, pogłębionym, rytmicznym i połączonym. Głęboki naturalny wdech jest wykonywany intencjonalnie, aktywnie, natomiast wydech jest spontanicznym, nie forsowanym wypuszczeniem powietrza. Angielskie słowo "Rebirthing" znaczy "odradzanie". Rebirther to z definicji Nauczyciel Oddychania i innych technik pomocniczych rebirthingu. Metoda jest rozpowszechniania na zachodzie, począwszy od USA, przez jej odkrywcę Leonarda Orra od 1974 r. Aktualnie szacuje się, że liczy kilkanaście milionów aktywnych uczestników na całym świecie.
Częstym doświadczeniem podczas sesji oddechowej jest powtórne przeżycie impresji własnych narodzin. Pierwsze traumy są związane z okresem okołonarodzeniowym i okresem płodowym. Odradzanie się, to również zaczynanie życia na nowo, życia bardziej świadomego i wolnego od uwarunkowań. Doświadczenie nieuświadomionych aspektów siebie oraz wzorców, uwarunkowań, które wpływają na odbieranie świata i tworzenie rzeczywistości. Procesy związane z rebirthingiem prowadzą do uświadomienia sobie oraz zintegrowania lęków i blokad powstałych we wczesnym dzieciństwie oraz podczas trudnych doświadczeń życiowych.
Nieco więcej tutaj:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rebirthing
No i oczywiście jeśli ktoś ma ochotę może szukać więcej informacji o tym. Czytałam o tym niedawno i podaję dalej ponieważ nie jestem zwolenniczką szprycowania się lekami i uważam, że można szukać innych metod bez obciążania wątroby.