21 Maj 2011, Sob 20:17, PID: 255275
Cytat:chcesz, chcesz, za często temu zaprzeczasz, żeby pisać, że nie chcesz ]:->
no chcę ale w innej kolejności najpierw on a potem ja
![:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:](https://www.phobiasocialis.pl/images/emerald/emotki/flat64/wystawia-jezyk.gif)
21 Maj 2011, Sob 20:17, PID: 255275
Cytat:chcesz, chcesz, za często temu zaprzeczasz, żeby pisać, że nie chcesz ]:-> no chcę ale w innej kolejności najpierw on a potem ja ![]()
21 Maj 2011, Sob 20:20, PID: 255281
4? aż cztery? nie chciałabym nawet jednego. bez przesady, wyleczysz się, ale jak będziesz takim pesymistą to nici z powodzenia.
21 Maj 2011, Sob 20:23, PID: 255285
Cytat: jak będziesz takim pesymistą to nici z powodzenia. Dlatego się nie wyleczę a co w tym złego że czwórkę bym chciała ? Oczywiście zaadoptowałam bym sobie rodzeństwo a dwójkę sama urodziła ![]()
22 Maj 2011, Nie 8:06, PID: 255312
No chcieć to zawsze można
![]() ![]() Do Chudego, skąd ty bierzesz takie dziewczyny? ![]()
22 Maj 2011, Nie 8:21, PID: 255316
ale nie chodzi o 4 naraz tylko wiesz jak rodzeństwa są o wiele starsze od siebie
![]() ![]()
22 Maj 2011, Nie 10:17, PID: 255320
takiego, który chciałby to może nie, ale który "zrobi" to już łatwiej. Chyba, że nęci Cię wizja szczęśliwego małżeństwa aż do starości
![]()
22 Maj 2011, Nie 13:40, PID: 255337
Nie no ja to bym chciała taką miłość do starości , aż do śmierci :-D Wystarczy mi ten jedyny na całe życie :-)
22 Maj 2011, Nie 16:07, PID: 255342
oj tam, oj tam. podobnoć nie można kochać jednej osoby przez całe życie, i jedna jedyna miłość też nie istnieje.
22 Maj 2011, Nie 16:33, PID: 255348
lubie to powiedzenie "oj tam, oj tam" x D
22 Maj 2011, Nie 22:23, PID: 255377
pewnie nie
23 Maj 2011, Pon 11:56, PID: 255396
julka napisał(a):oj tam, oj tam. podobnoć nie można kochać jednej osoby przez całe życie, i jedna jedyna miłość też nie istnieje. Bzdura, można, o ile jest się świadomym że z biegiem czasu Miłość zmienia swe formy. I tak będąc uwielbianymi przez wszystkich fajerwerkami na początku, przeradza się w zaufanie, z zaufania w przyzwyczajenie. Dopełniona codziennością marznie, ogień maleje, choć żarzy się ciągle. Czasem pojawia się podmuch, rozpalający ją na mocno nowo. Ciągle trwa, choć nie zawsze na pierwszym planie. Zdarzają się takie, jednej byłem naocznym świadkiem. Zakończyła się grubo po 50tej rocznicy małżeństwa. Umarli w niedużym odstępie czasu od siebie. Zawsze byli blisko. Piękne. Nie każdy tego doświadczy, ale nie można podchodzić z myślą, że nie istnieje.
23 Maj 2011, Pon 13:27, PID: 255400
mhm.
staram się mało pisać i nie blokować tematów.
27 Maj 2011, Pią 18:56, PID: 255946
na bakier jestem :-)
02 Cze 2011, Czw 1:04, PID: 256579
Witam jestem tu nowy, tzn. przeglądałem już te forum troszkę (ten wątek też, ale nie cały- strasznie obszerny jest), ale jakoś nie mogłem zmusić się do napisania żadnego posta. Z góry przepraszam, jeżeli naruszyłem jakieś zasady rządzące forum, gdyż nie mam doświadczenia w byciu forumowiczem.
Mam pewien duży problem. Zakochałem się w pewnej dziewczynie. Dziewczyna mnie nawet lubi i w ogóle... Nawet setki smsów było na początku (co mnie bardzo męczyło, ale tak jest prawie z każdą aktywnością społeczną, zresztą chyba każdy zna tutaj ten wewnętrzny paradoks- chciałbym, ale z drugiej strony może lepiej nie, itp. itd.) Sprawy idą na razie dosyć dobrze, ale... Moja fobia wyraża się na wiele sposobów (jak pewnie u większości ludzi na tym forum), a jednym z nich jest lęk przed jakimkolwiek kontaktem fizycznym z drugą osobą. Nie mam tu na myśli tylko płci przeciwnej, tylko ogólnie ludzi. Moje skrępowanie jest tak wielkie, że nie mogę nawet przytulić tej osoby na powitanie, albo na pożegnanie. Chociaż bardzo bym chciał. Boję się, że może to być postrzegane, jako oziębłość emocjonalna z mojej strony. Dlatego czuję potrzebę, żeby jej to wytłumaczyć, ale sami wiecie, co ja mam jej powiedzieć, że boję się ludzi? To trochę, jakbym przestał być mężczyzną... Pamiętam, jak kiedyś, gdy jeszcze byłem całkowicie nieświadomy swoich problemów zakochałem się po raz pierwszy... Zrobiłem coś totalnie głupiego w Walentynki poszedłem z różą do tej"wybranej" dziewczyny w szkole, na przerwie (domyślacie się jaki to wysiłek dla fobika), no i nie wyszło. Myśli samobójcze miałem chyba z dwa lata (co się znajomi moich cierpień po alkoholu nasłuchali...). No i teraz cholernie się boję. Mam jej powiedzieć, że cierpię na fobie społeczną? Wytłumaczyć jej wszystko? Boję się, że wtedy kontakt z nią się urwie. No i jeszcze jedno pytanie. Zdaje sobie sprawę, że każdy przypadek jest indywidualny, ale czy wam (jeżeli mieliście podobne problemy z kontaktem fizycznym) udawało się je przełamać, jeśli tak, to po jakim czasie i jak.
02 Cze 2011, Czw 7:51, PID: 256587
delanov, ona tego nie zrozumie. Musiałaby być patologicznym przypadkiem Matki Teresy. Może wtedy by Cię utuliła, ale jest dziewczyną/kobietą i bądź pewien, że bonusu nie dostaniesz za swoje zwierzenia. Najprawdopodobniej staniesz się dużo, dużo mniej atrakcyjny w jej oczach i z biegiem czasu odczujesz mniejsze zainteresowanie z jej strony. Głodne kawałki o miłości, wnętrzu człowieka, itp. między bajki włóż. My fobicy jesteśmy poza mechanizmem doboru naturalnego, którym kieruje się - świadomie czy podświadomie - każde stworzenie zwane człowiekiem.
02 Cze 2011, Czw 9:57, PID: 256612
delanov, nie mow calej prawdy od razu.
powoli oswajaj ja z prawda, ale przedstawiaj to tak, ze mimo iz masz problem, to ty sie tym nie przejmujesz bardzo. Jezeli bliska osoba widzi, ze sie czyms nie martwisz, to sama nie bedzie sie zbyt mocno martwic. Jesli dziewczyna jest dojrzala (i troche podobna do ciebie, z czego mozesz nie zdawac sobie sprawy) to zrozumie, ze kazdy ma jakies problemy. Nie objecuje, ze wszystko sie ulozy, ale wielu fobikow z forum jest/bylo w zwiazkach. Czemu ty mialbys nie byc?
02 Cze 2011, Czw 11:25, PID: 256627
Pewnie macie obaj rację. Fobik całe życie musi coś udawać i dusić w sobie, żeby na idiotę nie wyjść. A wszelkie emocje są dla niego zabójcze. Czasem myślę, że lepiej byłoby nam wszystkim żyć bez ideałów, tylko wtedy wszystko wydaje się takie bezcelowe. Szkoda, szkoda... A mi znów włącza się paskudny i melancholijny nastrój z powodu pieprzonego zauroczenia... Dobrze, że jest te forum, bo przynajmniej można gdzieś to wszystko zrzucić.
02 Cze 2011, Czw 11:36, PID: 256628
jak ona by była zakochana to może i by zrozumiała. może. szanse są 20% max. niestety ludzie zdrowi nie zrozumieja chorych "debil, wmawia sobie", a chorzy zdrowych "jak oni mogą tak dobrze sie czuć!?".
02 Cze 2011, Czw 11:59, PID: 256640
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Cze 2011, Czw 12:46 przez BlankAvatar.)
ja daje wieksze szanse: juz samo to ze maja dobry kontakt przez int/tel moze oznaczac, ze dziewczyna sama jest w jakims stopniu niesmiala lub chociaz to rozumie.
jesli dobrze ja znasz, to mozesz to tak rozegrac ,zeby przemowic jej do wyobrazni, by pozytwyniej cie odebrala. na pewno niewskazane jest szokowanie typu: "mam zaburzenie psychiczne! teraz to pewnie nie bedziesz chciala mnie znac :C" masz zalety, ktore ona w tobie lubi, eksponuj je nadal. A ze was zwiazek jest dla ciebie wazny, to chcesz podzielic sie rowniez swoimi problemami. Podziel sie nimi na spokojnie. Moze nawet ona doceni twoja szczerosc.
02 Cze 2011, Czw 13:05, PID: 256660
Właśnie ta dziewczyna nie jest nieśmiała... Jest zupełnym przeciwieństwem mnie. Jak idziemy ulicą to potrafi zagadać praktycznie do każdej spotkanej osoby. Była już w paru związkach. W sumie cieszę się, że taka jest.
Ja z kolei potrafię się na prawdę dobrze maskować z moimi lękami, ale gdy dochodzi do kontaktu fizycznego- choćby złapanie za rękę, to zaczynam panikować. Sam już nie wiem, chyba po prostu muszę cierpliwie pracować nad relacjami z nią, "trochę więcej mózgu", trochę mniej emocji...
02 Cze 2011, Czw 13:13, PID: 256664
coz, zrozumie jesli sama ma jakies problemy (nie mowie o niesmialosci).
powodzenia
06 Cze 2011, Pon 20:00, PID: 257266
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Cze 2011, Pon 20:08 przez plamka123.)
a opowiadałam jak to kiedyś zadurzyłam się w nauczycielu z angielskiego, a wiec tak ja miałam 17 a on miał prawie 40 żonaty i dzieciaty, ale jakie jaja były, ja go uwielbiałam, czerwieniłam się na jego widok i w ogóle wszyscy to dostrzegli i się śmiali , on chyba tez to dostrzegł, bo kiedyś mi się gorąca zrobiło i mowie do koleżanki gorąco mi się zrobiło a ona takkk i spojrzała się na niego, jakie potem były jaja , patrzył się tak na mnie ale nie w taki sposób jak nauczyciel patrzy na uczennice ale jak facet na kobietę jak mi było głupio , jak nam kiedyś kazał coś robić samemu to tak sobie siadł i cały czas się na mnie gapił taki wzrokiem , oczywiście klasa miała taki ubaw. A ja się czułam niezręcznie.
06 Cze 2011, Pon 21:00, PID: 257270
delanov napisał(a):No i teraz cholernie się boję. Mam jej powiedzieć, że cierpię na fobie społeczną? Wytłumaczyć jej wszystko? Boję się, że wtedy kontakt z nią się urwie. Sam miałem ten problem, powiedzieć czy nie. Nigdy od dziewczyny nie usłyszałem, że coś jest nie tak, a więc postanowiłem nic nie mówić. Ale po czasie wyszło, że jednak coś było nie tak bo mnie rzuciła ![]() ![]()
06 Cze 2011, Pon 21:26, PID: 257276
Nie mówi się o fobii społecznej
![]() mówi się, że jesteś inny i świat Cię nie rozumie ![]() Cytat:No i jeszcze jedno pytanie. Zdaje sobie sprawę, że każdy przypadek jest indywidualny, ale czy wam (jeżeli mieliście podobne problemy z kontaktem fizycznym) udawało się je przełamać, jeśli tak, to po jakim czasie i jak.na chama się przełamuje! a potem lęk tak zupełnie ustępował po 2 miesiącach ekspozycji ![]() |
|