29 Wrz 2010, Śro 22:44, PID: 224235
Witajcie,
Zauważam u siebie taki konflikt -
Z jednej strony:
Gdy w moim odczuciu jestem lekceważony lub nieuczciwie traktowany (np w jakiejś transakcji ze sklepem) budzi się zrozumiały gniew i chęć walki o swoje. Szczególnie gdy będąc życzliwym i ludzkim, druga strona wyczuwa, że trafiła na uprzejmego pana, którego można odesłać z kwitkiem. W takich sytuacjach czuję się szczególnie dotknięty, bo jakby wykorzystany przez to, iż byłem życzliwy.
Z drugiej:
Jednocześnie często mam problem z walką o swoje, bo nie chcę jakoś palić relacji z tym człowiekiem, powiedzieć do słuchu i np. usłyszeć jak odkłada słuchawkę lub rzuca mi 3 chamskie słowa i zupełnie ignoruje. Boję się tego bólu upokorzenia, złości, żółci do tego człowieka, które wiem że później by mnie trawiły całymi tygodniami. Nieraz doprowadziłem do takiej konfrontacji i nie zawsze przyszła mi na miejscu do głowy riposta, dobry kontrargument. Dopiero później przeżuwając całe zajście w detalach miałem do siebie żal, że tego a tamtego nie powiedziałem. Paliła mnie złość i żal do człowieka, że śmiał to czy tamto mi powiedzieć i te wspomnienia potrafiły truć umysł dłuuuuugi czas. Jest tu też pewna wrażliwość na aprobatę i opinię u drugiej osoby. Taka walka to bycie źle ocenionym, utrata akceptacji. To też po konfrontacjach nie dawało mi żyć. Czułem się jakby winien, że o coś należnego sobie zawalczyłem.
Problem z tą walką w tym, że jestem już świadom, iż często to lekceważenie to moja nadinterpretacja, skłonność do czucia się 'olanym'. Stąd poza obawą przed późniejszym przeżuwaniem tego żalu i gniewu tym bardziej mieszam się, gdy mam o coś zawalczyć bo zastanawiam się czy nie przereagowuję. I przez to jestem często w kropce. Coś sobie wytłumaczę, uspokoję umysł, że to coś drobnego a za chwilę zapala się gniew 'jak to drobnego?, mają mnie za łosia!' i ogień w umyśle.
Podsumowując, jak sobie poradzić z tą zależnością od opinii, umieć się skonfrontować i zostawić za sobą zajście pomimo nie powiedzenia wszystkiego i pomimo jakichś przykrych słów jakie możemy usłyszeć?
Jak tego później nie przeżuwać i obwiniać się, nie grzęznąć w żalu i gniewie, nie fiksować?
Zauważam u siebie taki konflikt -
Z jednej strony:
Gdy w moim odczuciu jestem lekceważony lub nieuczciwie traktowany (np w jakiejś transakcji ze sklepem) budzi się zrozumiały gniew i chęć walki o swoje. Szczególnie gdy będąc życzliwym i ludzkim, druga strona wyczuwa, że trafiła na uprzejmego pana, którego można odesłać z kwitkiem. W takich sytuacjach czuję się szczególnie dotknięty, bo jakby wykorzystany przez to, iż byłem życzliwy.
Z drugiej:
Jednocześnie często mam problem z walką o swoje, bo nie chcę jakoś palić relacji z tym człowiekiem, powiedzieć do słuchu i np. usłyszeć jak odkłada słuchawkę lub rzuca mi 3 chamskie słowa i zupełnie ignoruje. Boję się tego bólu upokorzenia, złości, żółci do tego człowieka, które wiem że później by mnie trawiły całymi tygodniami. Nieraz doprowadziłem do takiej konfrontacji i nie zawsze przyszła mi na miejscu do głowy riposta, dobry kontrargument. Dopiero później przeżuwając całe zajście w detalach miałem do siebie żal, że tego a tamtego nie powiedziałem. Paliła mnie złość i żal do człowieka, że śmiał to czy tamto mi powiedzieć i te wspomnienia potrafiły truć umysł dłuuuuugi czas. Jest tu też pewna wrażliwość na aprobatę i opinię u drugiej osoby. Taka walka to bycie źle ocenionym, utrata akceptacji. To też po konfrontacjach nie dawało mi żyć. Czułem się jakby winien, że o coś należnego sobie zawalczyłem.
Problem z tą walką w tym, że jestem już świadom, iż często to lekceważenie to moja nadinterpretacja, skłonność do czucia się 'olanym'. Stąd poza obawą przed późniejszym przeżuwaniem tego żalu i gniewu tym bardziej mieszam się, gdy mam o coś zawalczyć bo zastanawiam się czy nie przereagowuję. I przez to jestem często w kropce. Coś sobie wytłumaczę, uspokoję umysł, że to coś drobnego a za chwilę zapala się gniew 'jak to drobnego?, mają mnie za łosia!' i ogień w umyśle.
Podsumowując, jak sobie poradzić z tą zależnością od opinii, umieć się skonfrontować i zostawić za sobą zajście pomimo nie powiedzenia wszystkiego i pomimo jakichś przykrych słów jakie możemy usłyszeć?
Jak tego później nie przeżuwać i obwiniać się, nie grzęznąć w żalu i gniewie, nie fiksować?