19 Lut 2010, Pią 22:41, PID: 196557
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Lut 2010, Pią 23:04 przez Moonlight.)
Szczerze? Mimo fobii chciałbym jakoś funkcjonować. Jednak to, co za chwilę opiszę, mam w zasadzie od 10 roku życia.
Mam problemy z rozmową z kimkolwiek, na np. określony temat. Nie chodzi o to, że czasem brakuje słów, ale dosłownie NIE WIEM co powiedzieć.
Przykład, zaczynamy rozmawiać o motoryzacji. Kolega potrafi mówić o niej przez pół godziny nie nudząc nikogo, ja natomiast zmuszam się do tego żeby cokolwiek przekazać. Takie wymuszane pytania "a jesteś pewien", "o to fajnie, ale jak zrobisz" przecież każdy wyczuwa.
Walkę z egoizmem (jezu, straszne czasy), nieuprzejmością stoczyłem i jakoś można sobie poradzić. Co do rozmów z kimkolwiek w realnym świecie (chociaż i wirtualnie) no to już klapa.
Chciałbym móc rozmawiać tak jak inni, choćby i o dup*e marynie, a po prostu nie umiem. Nie wiem, czy jestem trudny, czy rzeczywiście nikt w tym kraju nie lubi uprzejmości.
No wyobraźcie sobie taką sytuację (ja "P"):
-Hej, co słychać?
P-No nic ciekawego
-Naprawde? Bo ja wczoraj montowałem bla bla i zrobiłem bla bla, tylko musze jeszcze bla bla
P-Aha, no to jak ci pójdzie?
-No chyba dobrze
P-To OK
(cisza przez minutę)
-Dobra ide
P-(mruczenie "aha")
Mały zasób słów? Raczej nie, z wypracowaniami, listami nie ma żadnego problemu. To jest naprawde problematyczne, powiedzmy musisz iść z kolegą po szkole do domu, droga zajmuje 20 minut a ty co minute na siłę mówisz coś żeby nie zanudzić znajomego
Już zupełnie odrębną sprawą jest nienaturalność, "gram" kogoś kim nie jestem. To prawdziwe "ego" jest naprawdę do d*py. Wśród innych niby fajny, wesoły. W domu nawet przez 5 godzin potrafię się nie odzywać. Pisanie na komputerze, np. tak jak teraz to żaden problem, prawie jakbym był cholernie rozgadany. Komputer stał się ucieczką od świata.
Pewnie za kilka lat spojrzę w temat, stanie się powodem do wyśmiewania (jeśli ktoś będzie potrafił zindentyfikować po stylu pisania, nicku, danych) samego siebie.
Czy to jest dziedziczne? Zdaje się po tacie mam dziwną cechę śmiania się z nieszczęścia, nerwów, z byle głupoty. Nawet odgłos kropel wody w PRL-owskiej toalecie czasem mnie rozśmiesza. Zupełnie niezrozumiałe.
Wylewanie żalów? Tak. Również jesteście ludźmi, ale to miejsce nie zmusza nikogo do czytania tematów. Z braku znajomych co mam innego robić?
Jak to jest, że nawet w tak młodym wieku zaczęły się problemy? Rówieśnicy normalnie sobie bla bla bla, titirutu ple ple, ja cisza albo wymuszane fatyczne teksty.
Niezrozumiałe, nie do pojęcia, głupie i denerwujące bogu ducha winnego człowieka.
Mam problemy z rozmową z kimkolwiek, na np. określony temat. Nie chodzi o to, że czasem brakuje słów, ale dosłownie NIE WIEM co powiedzieć.
Przykład, zaczynamy rozmawiać o motoryzacji. Kolega potrafi mówić o niej przez pół godziny nie nudząc nikogo, ja natomiast zmuszam się do tego żeby cokolwiek przekazać. Takie wymuszane pytania "a jesteś pewien", "o to fajnie, ale jak zrobisz" przecież każdy wyczuwa.
Walkę z egoizmem (jezu, straszne czasy), nieuprzejmością stoczyłem i jakoś można sobie poradzić. Co do rozmów z kimkolwiek w realnym świecie (chociaż i wirtualnie) no to już klapa.
Chciałbym móc rozmawiać tak jak inni, choćby i o dup*e marynie, a po prostu nie umiem. Nie wiem, czy jestem trudny, czy rzeczywiście nikt w tym kraju nie lubi uprzejmości.
No wyobraźcie sobie taką sytuację (ja "P"):
-Hej, co słychać?
P-No nic ciekawego
-Naprawde? Bo ja wczoraj montowałem bla bla i zrobiłem bla bla, tylko musze jeszcze bla bla
P-Aha, no to jak ci pójdzie?
-No chyba dobrze
P-To OK
(cisza przez minutę)
-Dobra ide
P-(mruczenie "aha")
Mały zasób słów? Raczej nie, z wypracowaniami, listami nie ma żadnego problemu. To jest naprawde problematyczne, powiedzmy musisz iść z kolegą po szkole do domu, droga zajmuje 20 minut a ty co minute na siłę mówisz coś żeby nie zanudzić znajomego
Już zupełnie odrębną sprawą jest nienaturalność, "gram" kogoś kim nie jestem. To prawdziwe "ego" jest naprawdę do d*py. Wśród innych niby fajny, wesoły. W domu nawet przez 5 godzin potrafię się nie odzywać. Pisanie na komputerze, np. tak jak teraz to żaden problem, prawie jakbym był cholernie rozgadany. Komputer stał się ucieczką od świata.
Pewnie za kilka lat spojrzę w temat, stanie się powodem do wyśmiewania (jeśli ktoś będzie potrafił zindentyfikować po stylu pisania, nicku, danych) samego siebie.
Czy to jest dziedziczne? Zdaje się po tacie mam dziwną cechę śmiania się z nieszczęścia, nerwów, z byle głupoty. Nawet odgłos kropel wody w PRL-owskiej toalecie czasem mnie rozśmiesza. Zupełnie niezrozumiałe.
Wylewanie żalów? Tak. Również jesteście ludźmi, ale to miejsce nie zmusza nikogo do czytania tematów. Z braku znajomych co mam innego robić?
Jak to jest, że nawet w tak młodym wieku zaczęły się problemy? Rówieśnicy normalnie sobie bla bla bla, titirutu ple ple, ja cisza albo wymuszane fatyczne teksty.
Niezrozumiałe, nie do pojęcia, głupie i denerwujące bogu ducha winnego człowieka.