PhobiaSocialis.pl
Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html)
+--- Wątek: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich (/thread-33742.html)

Strony: 1 2 3 4


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Ciasteczko - 29 Lip 2021

Cytat:Można się tłumaczyć, że przez fobię i różne traumy z przeszłości jest się nieudacznikiem, ale można też spróbować coś zrobić ze swoim życiem (o ile komuś zależy na rozwoju zawodowym)

A moze tym ludziom nie zalezy na rozwoju zawodowym tylko na nie byciu traktowanym jak g*wno? Bo jak nie masz dobrej pracy to jestes tak wlasnie postrzegany. Ludzie.na bezrobociu (poza moze jakas skrajna patola), pracujacy fizycznie czy ogolnie malo zarabiajacy nie nabijaja sir z programistow, to programisci (nie wszyscy oczywiscie) nabijaja sie wlasnie z roboli i doklejaja im latki alkhoolikow, patologii, sebkow lub wlasnie nieudacznikow. 
Matka mojego chlopaka jest ksiegowa. Nigdy nie slyszalam zadnych chamskich tekstow o ksiegowych, a o sprzataczkach? Slyszy sie regularnie, np. matki mowiace do dzieci "ucz.sie.bo tak skonczysz" albo, ze taka praca jest dla nieambitnych, malo rozgarnietych. 
Zreszta jego matka przyznaal.ostatnio, ze woli zone swojego drugiego syna, jak myslisz dlaczego? Bo pracujr w korpo, robi kariere przez co automatycznir przypisuje jej takie cechy jak "dojrzalosc", "myslenie o przyzzlpsci", "madrosc i inteligencja", "bycie dobra zona". Tymczasrm moj chlopak mi przyznal, zr ma problem powiedziec swojej mamie gdzie ja pracuje bo uslyszalby cos w stylu, ze "nisko upadlam". Wiecej, jego matka jest przekonana, ze jestem alkoholiczka. Bo raz wypilam na 18 jego kuzyna no i hmm...wiesz, nie rozwijam sir, mialam zawsze ch*jowe pracr.to juz mozna poleciec stereotypem. Najlepzze jest to, ze ja poza naprawde okazjonalnymi imprezami, mam problem z dopiciem nisko procentowego piwa, a tymczasem wspanila, uwielbiana zona jej drugiego syna, na imprezach nie tylko p8je ale bierze tez mocne dragi do czego sama.mi sie przyznawala. Ale kto by tam pania z korpo podejrzewal co nie? Za to sprzataczxe mozna przypisac alkoholizm, patologie i pewnie tez biede umyslowa....

Bez jaj, ja jiz sama nie wiem czego chce. Jest wr mnie duza sprzecznosc, bo nie do konca chvr sie rozwijac (bo wiem z jakimi wyrzeczeniami to sie wiaze), ale.nie chve byc rowniez wrzucana do jednego wora z patologia, brajankami, karynami, sebkami, a tak jest jak nie masz super prestizowej pracy w korpo.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Danna - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 6:39)kartofel napisał(a): Można się tłumaczyć, że przez fobię i różne traumy z przeszłości jest się nieudacznikiem, ale można też spróbować coś zrobić ze swoim życiem (o ile komuś zależy na rozwoju zawodowym). Można sobie tworzyć w głowie scenariusze na temat tego, jak to strasznie będzie w pracy albo że w ogóle się jej nie znajdzie. Można nawet nie pójść na rozmowę kwalifikacyjną. Potem będzie to idealna wymówka, żeby siedzieć na forum i od lat powtarzać w kółko tę samą śpiewkę.

Można też pójść do kilku różnych prac i utwierdzić się w przekonaniu, że ludzie bywają okropni, a praca oprócz pieniędzy, daje też ogrom frustracji, która codziennie Cię zalewa i nie sprawia, że czujesz się szczęśliwsza. Pracowałaś do tej pory w jednym miejscu, dobrze pamiętam? Nie wiesz jak pracuje się w miejscach pracy niewymagających wykształcenia - na słuchawce, na kasie, przy taśmie, na sprzątaniu. Tam jesteś często pomiatana. Miałaś to szczęście, że nie miałaś silnych lęków społecznych na studiach, bo generalnie na studiach spotykasz się z ludźmi, więc fobia tam powinna ostro pracować. Skoro skończyłaś studia i poszłaś do pracy i w niej wytrzymałaś, to znaczy, że było coś, co od ucieczki z pracy motywowało Cię bardziej. Pamiętam, że mówiłaś o chęci niezależności finansowej. U Ciebie temat niezależności finansowej bardziej zaskoczył niż temat uniknięcia dyskomfortu. Niełatwo jest przeprogramować swój umysł na jakiś cel. Może Tobie z jakichś względów przyszło to łatwiej, niż przychodzi innym. 

Napisałam, jak niektóre fakty z życia mogły wpłynąć na Twoją motywację. Skasowałam to jednak, bo jest tam wiele odwołań do Twojej historii życiowej i może nie życzysz sobie pisania o tym.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - gosc123 - 29 Lip 2021

A ja myślę, że jednak bardzo wiele zależy po prostu od szczęścia. Wiadomo, trzeba bardzo chcieć, nie poddawać się bla bla, ale jak np. dostajesz odmowy w kilku kolejnych rekrutacjah, to może to mocno usiąść na psychę (przypominają mi się tu też moje dawniejsze poszukiwania dziewczyny:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:). Mnie się udało trafić X lat temu do firmy, w której jako tako mogę funkcjonować pomimo lęków społecznych, ale np. w poprzedniej wyglądało to już zupełnie inaczej i to był koszmar- na szczęście udało się stamtąd dość szybko uciec.
Teraz od czasu do czasu pójdę na jakąś rozmowę, ale nigdzie mnie nie chcą:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I myślę sobie, że gdybym wtedy nie dostał się do tej pracy, w której teraz jestem, to różnie to mogłoby wyglądać...


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - sittingintheenglishgarden - 29 Lip 2021

Z racji głupich studiów byłam długo na utrzymaniu rodziców. I teraz, pomimo skromnej pensji, jest mi o wiele lepiej ze świadomością, że pieniądze, które wydaję, są zarobione przeze mnie. Nie czuję wyrzutów sumienia, kiedy prze+:Ikony bluzgi pierd: hajs na głupoty i nie czuję się obciążeniem. Wiem, że może być bardzo ciężko się za coś zabrać. Jedyne, co mogę poradzić, to żeby dokonywać wyrozumiałych dla siebie prób podjęcia pracy - każdą wycieczkę do pracy traktować jako sukces, a niepowodzenia przeanalizować, ale nie dokopywać sobie. W pracy miewam cięższe dni, ale jest o wiele lepiej, niż na początku - jednak człowiek się uczy, przyzwyczaja i jeśli wytrzyma, to na ogół po czasie jest lepiej. Trzymajcie się tam.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Aran - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 7:33)Ciasteczko napisał(a): Nigdy nie slyszalam zadnych chamskich tekstow o ksiegowych

https://www.youtube.com/watch?v=5HGtyJ8eW9M


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Danna - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 8:38)gosc123 napisał(a): A ja myślę, że jednak bardzo wiele zależy po prostu od szczęścia. Wiadomo, trzeba bardzo chcieć, nie poddawać się bla bla, ale jak np. dostajesz odmowy w kilku kolejnych rekrutacjah, to może to mocno usiąść na psychę (przypominają mi się tu też moje dawniejsze poszukiwania dziewczyny:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:). Mnie się udało trafić X lat temu do firmy, w której jako tako mogę funkcjonować pomimo lęków społecznych, ale np. w poprzedniej wyglądało to już zupełnie inaczej i to był koszmar- na szczęście udało się stamtąd dość szybko uciec.
Teraz od czasu do czasu pójdę na jakąś rozmowę, ale nigdzie mnie nie chcą:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I myślę sobie, że gdybym wtedy nie dostał się do tej pracy, w której teraz jestem, to różnie to mogłoby wyglądać...

 A to prawda. Ja przez pół roku na terapii pracowałam nad tym, żeby podjąć pracę. W firmie, w której aplikowałam, trafiłam do najgorszego działu, który mnie psychicznie zniszczył. Firma była polecona przez znajomą, która zna moje problemy. Dział był przydzielany losowo, według aktualnego zapotrzebowania. Z jednej strony uważam za wielkie szczęście, że trafiłam (po latach!) na świetną terapeutkę na NFZ, dzięki której przeszłam po latach bezrobocia przez cały etap zatrudnienia. Z drugiej strony trafić do najgorszego działu po tylu staraniach, to naprawdę można się załamać.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - KamilWro - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 7:33)Ciasteczko napisał(a): programisci (nie wszyscy oczywiscie) nabijaja sie wlasnie z roboli i doklejaja im latki alkhoolikow, patologii, sebkow lub wlasnie nieudacznikow
(29 Lip 2021, Czw 7:33)Ciasteczko napisał(a): Nigdy nie slyszalam zadnych chamskich tekstow o ksiegowych
Bo programiści na B2B potrzebują księgowych, bez nich jak bez ręki.

A tak poważnie to zamierzałem się rozpisać na temat przyklejania łatek przez programistów, ale to raczej nie miałoby sensu, bo czasami przesadzam z optymistycznym i naiwnym myśleniem w związku z niektórymi tematami, więc może napisałbym jakieś niezgodne z rzeczywistością głupoty. Jednak mimo wszystko wydaje mi się, że Twój problem jest w Twojej głowie. Jeśli wiesz, co chcesz robić i wiesz, jaka chcesz być, to po prostu to realizuj i nie musisz, ani nawet nie powinnaś się z tego tłumaczyć i zastanawiać się, co inni na ten temat myślą i jaką mają o Tobie opinię. To nie jest łatwe i pewnie wymaga przepracowania wielu spraw w swojej głowie, ale na pewno jest wykonalne.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Ciasteczko - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 8:49)Aran napisał(a):
(29 Lip 2021, Czw 7:33)Ciasteczko napisał(a): Nigdy nie slyszalam zadnych chamskich tekstow o ksiegowych

https://www.youtube.com/watch?v=5HGtyJ8eW9M

Ja nie mowie o skeczach czy innych "zarcikach" raz na jakis czas,.bo kazda.branza w ten sposob obrywa, nawet lekarze czy prawnicy. 
W opinii publicznej nie wystepuje smianie ske z ksiegowych,.nie masz czegos.takiego, zr jak czyjas corka zostanie ksiegowa to cala rodzina chce ja wydziedziczyc, wstydzi sie jej albo jest zawiedzona. W.prz6padku prostych prac fizycznych takie zjawisko wystepuje nagminnie. Ksiegowe nje sa wytykane palcami w stylu "ucz sie bo zostaniesz ksiegowa", a przykladowo dla kasjerek takie zachowanie to norma. 

Czym innym jest tez smianie sie z jakiegos zawodu, wynikajace.z zazdrosci jak robia to np. niektorzy fizyczni w.stoaunku do umyslowych na.zasadzie "klikanie w kakuter tp nie.praca",albo wyzywanie od "inzynierkow co sie prawdziwej roboty boja". Latwoej jest  cos takiego przelknac ze swiadomoscia, ze zarabia sie 5x tyle co wysmiewajacu nas fizuczny,.ze mamy bonusy w.firmie, jedna zmiane i stac nas na wakacje w Egipcie,.a "fizol" w tym czasie kombinuj3 czy oplacic rachunki czy dzieciakom buty kupic. 
Inaczej wyglada perspektywa osoby, ktora j*bie czest zs minimalna, musi stale.sobie czegos odmawiac i w dodatku spotyka sie.z chamstwem nir wynikajacym z zazdrosci tylko czystej pogardy. Nikt nie zazdrosci smieciarzowi, ludzie,.ktorzy tego smieciarza wyzywaja gardza nim i traktuja jak robaka, a to zupelnie inny rodzaj wysmiewania sie.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - kartofel - 29 Lip 2021

@Danna wykonywałam kiedyś głupią i dość ciężką pracę fizyczną - liczenie i wykładanie towaru nocą w sklepach. Nie było łatwo i przyjemnie, co więcej, po kilku błędach mnie wyrzucili (po jakichś dwóch miesiącach), co odbiło się na moim mikroskopijnym poczuciu własnej wartości. Ale nawet to dało mi poczucie, że w końcu coś robię ze swoim życiem.
Wtedy też myślałam trochę jak @Ciasteczko, że praca w korpo (albo ogólnie w biurze) to już prestiż i że to generalnie za wysokie progi na moje nogi. Tymczasem w korporacjach jest sporo ludzi "na samym dnie", którzy nie mogą delegować nikomu zadań, które są na nich kaskadowane. I tak źle, i tak niedobrze. Wyścig szczurów, wypalenie zawodowe, szklany sufit, ciągły "pushing" - generalnie te żarty o korporacjach to wcale nie są żarty.

Byłam przerażona, kiedy dostałam swój wymarzony staż. W swoim blogasku opisywałam swoje ówczesne przygody np. załamanie związane z tym, że nie umiałam obsłużyć drukarki xd. Byłam non stop przekonana, ze mnie wywalą.
Wdrożenie się do teamu na tyle, żeby nie bać się tych ludzi zajęło mi 2 lata. Nie było łatwo, ba, było mi diabelnie ciężko, ale uważam, że ta praca dała mi bardzo dużego kopa w dziedzinie samorozwoju.

Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, jestem zupełnie inną osobą niż kilka lat temu. Inna sprawa, że nadal się czasem dołuję, porównując się z osobami (często nawet nie konkretnymi), które uważam za lepsze od siebie. Za to kiedy przekierowuję swoje myśli na to, jak sama się zmieniłam we względnie krótkim okresie, to mam ochotę się poklepać po ramieniu.

Poza tym myślę, że @Ciasteczko bardzo słusznie poruszyła temat pt. "Czego ja tak naprawdę chcę w życiu?". Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ale wymyślenie sobie jakichś celów powinno pomóc w wyjściu ze stagnacji. Ja tak bardzo chciałam się usamodzielnić i uniezależnić, że było to silniejsze nawet od lęków społecznych. Pytanie też, czy styl życia NEET generuje u kogoś cierpienie, czy nie. Bo jeśli tak, to trzeba chociaż pomyśleć, jakie są możliwe rozwiązania.

Inna sprawa, że życie generalnie jest po prostu stresujące i przyjemne bardziej "bywa" niż "jest". Szkoła, studia, praca - to zawsze źródła większych czy mniejszych nieprzyjemności. Nie wszystkich da się uniknąć. To znaczy - można, ale wtedy się żyje się w sposób, który nie każdemu odpowiada (ten wspomniany wyżej NEET).

Odnośnie szczęścia - fakt, miałam farta z tym, że trafiłam do psychiatry zanim opuściłam ten łez padół. Miałam też szczęście, że zdążyłam kupić tanie mieszkanko, na które było mnie stać i że moja matka wsparła mnie w tym finansowo. Poniekąd miałam szczęście też z tym, że krótko po rozpoczęciu przeze mnie pracy zaczęto wdrażać nowy system, w którym się wyspecjalizowałam (inna sprawa, że na osiągnięcie poziomu biegłości miałam jakiś miesiąc, bo wcześniej się tym nie zajmowałam). Chodzi mi o to, że temu szczęściu trzeba trochę pomóc - bez wykazania jakiegoś wysiłku nie można liczyć na zmianę.

Kończąc na temacie studiów - na swoich pierwszych studiach musiałam brać leki uspokajające, żeby wygłosić prezentację. Na drugich przed większością prezentacji popijałam wodę z walerianą. Nie zawiązałam żadnych bliższych znajomości, ale ludzie z grupy szanowali mnie, bo byłam im potrzebna jako kujon i dostawca notatek. Niektóre zajęcia wzbudzały we mnie taki lęk, że bolał mnie brzuch i miałam problemy ze spaniem.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Danna - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 9:47)kartofel napisał(a): @Danna wykonywałam kiedyś głupią i dość ciężką pracę fizyczną - liczenie i wykładanie towaru nocą w sklepach. Nie było łatwo i przyjemnie, co więcej, po kilku błędach mnie wyrzucili (po jakichś dwóch miesiącach), co odbiło się na moim mikroskopijnym poczuciu własnej wartości. Ale nawet to dało mi poczucie, że w końcu coś robię ze swoim życiem.
Wtedy też myślałam trochę jak @Ciasteczko, że praca w korpo (albo ogólnie w biurze) to już prestiż i że to generalnie za wysokie progi na moje nogi. Tymczasem w korporacjach jest sporo ludzi "na samym dnie", którzy nie mogą delegować nikomu zadań, które są na nich kaskadowane. I tak źle, i tak niedobrze. Wyścig szczurów, wypalenie zawodowe, szklany sufit, ciągły "pushing" - generalnie te żarty o korporacjach to wcale nie są żarty.

Byłam przerażona, kiedy dostałam swój wymarzony staż. W swoim blogasku opisywałam swoje ówczesne przygody np. załamanie związane z tym, że nie umiałam obsłużyć drukarki xd. Byłam non stop przekonana, ze mnie wywalą.
Wdrożenie się do teamu na tyle, żeby nie bać się tych ludzi zajęło mi 2 lata. Nie było łatwo, ba, było mi diabelnie ciężko, ale uważam, że ta praca dała mi bardzo dużego kopa w dziedzinie samorozwoju.

Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, jestem zupełnie inną osobą niż kilka lat temu. Inna sprawa, że nadal się czasem dołuję, porównując się z osobami (często nawet nie konkretnymi), które uważam za lepsze od siebie. Za to kiedy przekierowuję swoje myśli na to, jak sama się zmieniłam we względnie krótkim okresie, to mam ochotę się poklepać po ramieniu.

Poza tym myślę, że @Ciasteczko bardzo słusznie poruszyła temat pt. "Czego ja tak naprawdę chcę w życiu?". Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ale wymyślenie sobie jakichś celów powinno pomóc w wyjściu ze stagnacji. Ja tak bardzo chciałam się usamodzielnić i uniezależnić, że było to silniejsze nawet od lęków społecznych. Pytanie też, czy styl życia NEET generuje u kogoś cierpienie, czy nie. Bo jeśli tak, to trzeba chociaż pomyśleć, jakie są możliwe rozwiązania.

Inna sprawa, że życie generalnie jest po prostu stresujące i przyjemne bardziej "bywa" niż "jest". Szkoła, studia, praca - to zawsze źródła większych czy mniejszych nieprzyjemności. Nie wszystkich da się uniknąć. To znaczy - można, ale wtedy się żyje się w sposób, który nie każdemu odpowiada (ten wspomniany wyżej NEET).

Odnośnie szczęścia - fakt, miałam farta z tym, że trafiłam do psychiatry zanim opuściłam ten łez padół. Miałam też szczęście, że zdążyłam kupić tanie mieszkanko, na które było mnie stać i że moja matka wsparła mnie w tym finansowo. Poniekąd miałam szczęście też z tym, że krótko po rozpoczęciu przeze mnie pracy zaczęto wdrażać nowy system, w którym się wyspecjalizowałam (inna sprawa, że na osiągnięcie poziomu biegłości miałam jakiś miesiąc, bo wcześniej się tym nie zajmowałam). Chodzi mi o to, że temu szczęściu trzeba trochę pomóc - bez wykazania jakiegoś wysiłku nie można liczyć na zmianę.

Kończąc na temacie studiów - na swoich pierwszych studiach musiałam brać leki uspokajające, żeby wygłosić prezentację. Na drugich przed większością prezentacji popijałam wodę z walerianą. Nie zawiązałam żadnych bliższych znajomości, ale ludzie z grupy szanowali mnie, bo byłam im potrzebna jako kujon i dostawca notatek. Niektóre zajęcia wzbudzały we mnie taki lęk, że bolał mnie brzuch i miałam problemy ze spaniem.

Może w mojej wypowiedzi zabrakło tego, że ogólnie praca i życie jest stresujące, więc jak ktoś totalnie sobie ze stresem nie radzi, to ma w dorosłości bardzo ciężko. Praca w korpo też bywa beznadziejna, słyszy się o tym. Ta moje niedawna praca, która mnie załamała psychicznie to korpo, także znam klimat: "jesteś tylko cyfrą w Excelu, a tak poza tym mamy na ciebie wyje.bane i zapieprzaj na samochód dla prezesa" plus inne różne minusy korpo, które wymieniłaś. Mimo wszystko uważam, że praca w korpo jest lepsza od wszystkich gu.wnorobót. O gu.wnorobocie nie porozmawiasz nawet ze znajomymi, nawet Cię nie spytają co w pracy słychać. Pracując w korpo zawsze może się człowiek chociażby pozornie dowartościować, że przed kąkuterem pracuje i wykonuje zajęcia niezbędne do funkcjonowania świata.

Ja też brałam leki uspokajające na studiach i mi to nie wystarczało, aby przebrnąć przez prezentacje - Tobie wystarczyło. I tak jak piszesz - miałaś bardzo dużo szczęścia, chociażby pomoc finansowa od rodzica w zakupie mieszkania. Nie neguję Twoich problemów psychicznych, po prostu pewne rzeczy u Ciebie zaskoczyły i miałaś też dużo szczęścia. Jak próbujesz szczęściu pomóc, a życie i tak :Ikony bluzgi kochać 2:.ie po tyłku, to wtedy jest gorzej.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Ciasteczko - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 9:24)KamilWro napisał(a):
(29 Lip 2021, Czw 7:33)Ciasteczko napisał(a): programisci (nie wszyscy oczywiscie) nabijaja sie wlasnie z roboli i doklejaja im latki alkhoolikow, patologii, sebkow lub wlasnie nieudacznikow
(29 Lip 2021, Czw 7:33)Ciasteczko napisał(a): Nigdy nie slyszalam zadnych chamskich tekstow o ksiegowych
Bo programiści na B2B potrzebują księgowych, bez nich jak bez ręki.

A tak poważnie to zamierzałem się rozpisać na temat przyklejania łatek przez programistów, ale to raczej nie miałoby sensu, bo czasami przesadzam z optymistycznym i naiwnym myśleniem w związku z niektórymi tematami, więc może napisałbym jakieś niezgodne z rzeczywistością głupoty. Jednak mimo wszystko wydaje mi się, że Twój problem jest w Twojej głowie. Jeśli wiesz, co chcesz robić i wiesz, jaka chcesz być, to po prostu to realizuj i nie musisz, ani nawet nie powinnaś się z tego tłumaczyć i zastanawiać się, co inni na ten temat myślą i jaką mają o Tobie opinię. To nie jest łatwe i pewnie wymaga przepracowania wielu spraw w swojej głowie, ale na pewno jest wykonalne.

I tak i nie. Faktem niezaprzeczalnym jest, że są zawody lepiej i gorzej postrzegane. Lekarz ma lepszą renomę niż grabaż, spawacz czy hydraulik mają lepsza niż magazynier itp. Zjawisko wyszydzania niskowykwalifikowanych też występuje i nie trzeba mieć fobii/zaburzeń, żeby to widzieć, ja już jako mała dziewczynka widziałam jak ludzie podchodzą do np. sprzątaczy ulic, zresztą już wtedy słyszałam, że jak nie będe się uczyć to będę ulice zamiatać. 

To z czym mogę się zgodzić to moje zbyt emocjonalne podejście do tego. Dlatego właśnie poszłam na terapię.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Monty - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 9:24)KamilWro napisał(a): Jednak mimo wszystko wydaje mi się, że Twój problem jest w Twojej głowie. Jeśli wiesz, co chcesz robić i wiesz, jaka chcesz być, to po prostu to realizuj
Oczywiście, że problem jest w głowie.
W Twoim poście ukryte jest założenie, że ludzie mają motywację i determinację, a chemia mózgu nie zawsze tak działa. W dodatku niesprzyjające czynniki zewnętrzne jeszcze ten negatywny wpływ pogłębiają.

Zauważyłem, że stanowisko "da się" popierają głównie użytkownicy z fobicznych wyżyn społecznych, dobrze wykształceni, na umysłowych stanowiskach (sugeruje się tym kto polubił post 845922 @kartofel), a nie na przykład Ci, którzy się miotają od tyry do tyry. Oczywiście post @kartofel jest motywujący, moim jednak zdaniem byłby dużo prawdziwszy gdyby przed "da się" dopisać "w większości przypadków".

Z drugiej strony jakby pisać, że nie zawsze się da, to co poniektórzy mogą wykorzystywać to jako usprawiedliwienie do nie podejmowania prób.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - gosc123 - 29 Lip 2021

(29 Lip 2021, Czw 20:45)Monty napisał(a): Zauważyłem, że stanowisko "da się" popierają głównie użytkownicy z fobicznych wyżyn społecznych, dobrze wykształceni, na umysłowych stanowiskach.

Tak trochę off topic, ja uważam monty, że jestes przeinteligentny gość, jak czytałem niektóre Twoje posty to mi łeb rozsadzało i nichuja nie rozumiałem z tego:Stan - Uśmiecha się - Szeroko: no i szkoda trochę, że się tak „marnujesz”, bo myśle, że spokojnie mógłbyś mieć jakaś dobrą, umysłową prace (bo jak rozumiem, takowej nie masz?)


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Monty - 01 Sie 2021

(29 Lip 2021, Czw 22:00)gosc123 napisał(a): Tak trochę off topic, ja uważam monty, że jestes przeinteligentny gość, jak czytałem niektóre Twoje posty to mi łeb rozsadzało i nichuja nie rozumiałem z tego :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: no i szkoda trochę, że się tak „marnujesz”, bo myśle, że spokojnie mógłbyś mieć jakaś dobrą, umysłową prace (bo jak rozumiem, takowej nie masz?)
Obecnie mam to szczęście, że mam satysfakcjonującą pracę umysłową. Ale mogło być inaczej i dalej może być - bez benzo często nie potrafię już nawet rozmawiać twarzą w twarz z pojedynczymi ludźmi w oficjalnych sytuacjach, nie mówiąc nawet o większych spotkaniach. A po benzo zamuła. Darem niebios jest dla mnie praca zdalna, która jednak niedługo może się skończyć.
Dziękuję za nieco przesadzony komplement :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Z jednej strony czuję się onieśmielony, a z drugiej - jako osoba cierpiąca na syndrom oszusta - czuję się zażenowany tym, że udaję kogoś inteligentniejszego niż jestem.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Kasyijanka - 10 Sie 2021

Ja mam taką sytuację obecnie że jestem na rencie ale praktycznie cała idzie mi na zbieranie na ślub,reszta tam na jakieś wydatki i na początku byłam strasznie smutna o to,że chłopak za mnie płaci ,że nie zarabiam na siebie,ale teraz mi przeszło,bo widzę że traktuje mnie jak księżniczkę,chce dla mnie jak najlepiej,chce mi dogodzić,bo go stać :Stan - Uśmiecha się: i przestałam się już gnębić za to że nie pracuje bo zauważyłam (bardzo długo do tego dochodziłam) że to bycie w domu i praca w domu jest potrzebna,żeby mój chłopak nie jadł tylko z fixow i zupek chińskich,tylko zjadł porządny obiad,miał poprane i poprasowanw i on jest tak wdzięczny, że ja nie czuję się pasożytem. :Stan - Uśmiecha się: I tak szczerze to nie wiem czy wgl kiedykolwiek będę pracować,widze że ten podział jest dobry,nie chcę latać z wywieszonym jęzorem i być styrana po pracy a po pracy jeszcze zapierniczac w domu,na prawdę potrzebujesz się bardziej docenić :Stan - Uśmiecha się: samo się nie robi w domu :Stan - Uśmiecha się:


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Shirohebi - 10 Sie 2021

@Kasyijanka Ja mam bardzo podobne podejście w tym temacie, ale pewnie dlatego, że docelowo zamierzam sam dla siebie zarabiać dużo więcej niż jest to potrzebne do normalnego życia, więc ewentualne pieniądze partnerki nie zrobiły by mi różnicy. Poza tym uważam że, pieniądz to tylko pieniądz i zupełnie nie przeszkadzałoby mi utrzymywanie mojej partnerki zakładając, że jej wkład w naszą relację byłby porównywalny z moim.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Galadriela - 10 Sie 2021

Pewnie, ze nie ma w tym nic złego, jeśli obie strony akceptują taki układ i podział obowiązków.
Ale też trzeba mieć na uwadze, że w życiu różnie się układa, pracujący partner może stracić dobrze płatną pracę, zachorować, rozstać się … Dobrze więc zadbać o swoją niezależność finansową, żeby nie być w tej kwestii zależnym od drugiej strony i w razie czego nie zostać z ręką w nocniku, bez środków do życia, mieszkania, doświadczenia na rynku pracy …


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Ciasteczko - 10 Sie 2021

(10 Sie 2021, Wto 14:46)Galadriela napisał(a): Pewnie, ze nie ma w tym nic złego, jeśli obie strony akceptują taki układ i podział obowiązków.
Ale też trzeba mieć na uwadze, że w życiu różnie się układa, pracujący partner może stracić dobrze płatną pracę, zachorować, rozstać się … Dobrze więc zadbać o swoją niezależność finansową, żeby nie być w tej kwestii zależnym od drugiej strony i w razie czego nie zostać z ręką w nocniku, bez środków do życia, mieszkania, doświadczenia na rynku pracy …

Ja wlasnie tego sie obawiam, dlatego szukalam czegokolwiek, praca na pol etatu zawsze lepsza njz zadna,.zwlaszcza, ze w ostetcznosci gdyby cos sie stalo  to mam kontakt z tymi pracodawcami i byc mozr.moglabym wtedu na etat przejsc po dogadaniu sie.

(10 Sie 2021, Wto 13:35)Kasyijanka napisał(a): Ja mam taką sytuację obecnie że jestem na rencie ale praktycznie cała idzie mi na zbieranie na ślub,reszta tam na jakieś wydatki i na początku byłam strasznie smutna o to,że chłopak za mnie płaci ,że nie zarabiam na siebie,ale teraz mi przeszło,bo widzę że traktuje mnie jak księżniczkę,chce dla mnie jak najlepiej,chce mi dogodzić,bo go stać :Stan - Uśmiecha się: i przestałam się już gnębić za to że nie pracuje bo zauważyłam (bardzo długo do tego dochodziłam) że to bycie w domu i praca w domu jest potrzebna,żeby mój chłopak nie jadł tylko z fixow i zupek chińskich,tylko zjadł porządny obiad,miał poprane i poprasowanw i on jest tak wdzięczny, że ja nie czuję się pasożytem. :Stan - Uśmiecha się: I tak szczerze to nie wiem czy wgl kiedykolwiek będę pracować,widze że ten podział jest dobry,nie chcę latać z wywieszonym jęzorem i być styrana po pracy a po pracy jeszcze zapierniczac w domu,na prawdę potrzebujesz się bardziej docenić :Stan - Uśmiecha się: samo się nie robi w domu :Stan - Uśmiecha się:


Ja nie umiem tak sobje w 100%.tego zracjonalizowac, bo kiedy razem pracowalismy to dzielilismy sir obowiazkami i dalo sie przezyc. Moj chlopak potrafi dobrze gotowac,.potrafi tez.sprzatac, tak naprawde to moje zajmowanie sie domem to takie dawanie mu odpoczac, nie ma tu nic czeho on sam by nie zrobil xd Pewnie latwiej byloby mi to zniesc, gdyby moj chlopak nie umial sobje kolo tylka ogarnac.

(10 Sie 2021, Wto 14:28)Shirohebi napisał(a): @Kasyijanka Ja mam bardzo podobne podejście w tym temacie, ale pewnie dlatego, że docelowo zamierzam sam dla siebie zarabiać dużo więcej niż jest to potrzebne do normalnego życia, więc ewentualne pieniądze partnerki nie zrobiły by mi różnicy.  Poza tym uważam że, pieniądz to tylko pieniądz i zupełnie nie przeszkadzałoby mi utrzymywanie mojej partnerki zakładając, że jej wkład w naszą relację byłby porównywalny z moim.

No facetom czesto taki uklad nie przeszkadza. Inne kobiety maja juz wiecej w tej kwestii do powiedzenia, bo obecnie promuje sie niezaleznosc finansowa j wrecz zarzynanie sie w robocie. Mojemu tez to nie przeszkadza, ale wolalby jednak zebym kiedys na pelen etat wrocila, ale co bedzie to juz zycie pokaze.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - kartofel - 10 Sie 2021

Dyć sporządzenie aktu zawarcia małżeństwa to jakieś 84 ziko + cena obrączek, które nie są obowiązkowe. Na co tu zbierać?

Każda wymówka jest dobra, żeby się migać od pracy zarobkowej. Nawet za cenę zrobienia z dorosłego człowieka nieporadnego dziecka (bez dziewczyny jadłby zupki w proszku, bo nie umie sobie nic ugotować? WTF?!).

Jedyne wyjaśnienie, jakie jestem w stanie zaakceptować to osobowość zależna albo poważne zaburzenia osobowości/choroby psychiczne.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Shirohebi - 10 Sie 2021

(10 Sie 2021, Wto 14:58)Ciasteczko napisał(a): Mojemu tez to nie przeszkadza, ale wolalby jednak zebym kiedys na pelen etat wrocila, ale co bedzie to juz zycie pokaze.
Skoro mu nie przeszkadza, to dlaczego wolałby żebyś wróciła na pełen etat?


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Danna - 10 Sie 2021

(10 Sie 2021, Wto 15:10)kartofel napisał(a): Dyć sporządzenie aktu zawarcia małżeństwa to jakieś 84 ziko + cena obrączek, które nie są obowiązkowe. Na co tu zbierać?

Każda wymówka jest dobra, żeby się migać od pracy zarobkowej. Nawet za cenę zrobienia z dorosłego człowieka nieporadnego dziecka (bez dziewczyny jadłby zupki w proszku, bo nie umie sobie nic ugotować? WTF?!).

Jedyne wyjaśnienie, jakie jestem w stanie zaakceptować to osobowość zależna albo poważne zaburzenia osobowości/choroby psychiczne.

Dziewczynie długi czas zajmowało to, aby zaakceptować bycie utrzymywaną przez partnera. Odczuła w końcu wewnętrzny spokój. Wie, że partner jest w stanie utrzymać ich oboje bez wyrzeczeń, jej partnerowi nie przeszkadza taki układ, a Ty teraz starasz się jej wmówić, że jest nienormalna i próbujesz wywołać w niej poczucie winy...


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Ciasteczko - 10 Sie 2021

(10 Sie 2021, Wto 15:10)kartofel napisał(a): Dyć sporządzenie aktu zawarcia małżeństwa to jakieś 84 ziko + cena obrączek, które nie są obowiązkowe. Na co tu zbierać?

Każda wymówka jest dobra, żeby się migać od pracy zarobkowej. Nawet za cenę zrobienia z dorosłego człowieka nieporadnego dziecka (bez dziewczyny jadłby zupki w proszku, bo nie umie sobie nic ugotować? WTF?!).

Jedyne wyjaśnienie, jakie jestem w stanie zaakceptować to osobowość zależna albo poważne zaburzenia osobowości/choroby psychiczne.


Ja znam osobe z osobowoscia zalezna (kobieta) i pracuje ona normalnie na caly etat tyle, ze ona musi pracowac ze swoim chlopakiem na jednym zakladzie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ludzie nawrt z powaznymi chorobami pracuja, robia kariery (o czym tez tutaj kiedys pisalam, ze mam kompleksy na punkcie takich osob), mysle, ze to bardziej kwestia indywidualna kto moze/nie moze/boi sie pracowac. Ja nie moglam czasowo isc do pracy jak mialam zalamanie, teraz ogranicza mnie brak prawa jazdy i sensownycn ofert w.okolicy, bo gdyb chciala isc na caly etat to jedya opcja dla.mnie to praca przez agenture w polsko-niemieckicj kolchozach i bujanie sie.busem 60km w jedna strone. Sorry ale.nie dzieki xd Wlasnie ucieklam z jednego kolchozu i juz wiecej wracac.nie zamierzam do zadnych mordowni, gdzie znowu bylabym mobbingowana albo pracowalabym z polska patologia. Juz wole krasc albo zebrac i pisze to calkiem powaznie. 

Poza tym zaburzenia chyba maja to do siebje, ze dotykaja okreslpnych sfer zycia. Ja nie mam problemow w bliskich relacjach typu zwiazek z facetem, bo poerwszy powazny w ktory weszlam trwa.4 lata i zadnych wiekszych patologii u nas nie ma, a smiem twierdzic, ze jest nawet lepiej, bo nur mam tendencji do uciekania przy najmniejszych problemach,.jak sie czasem u niektorych ludzi zdarza. U mnie zaburzenie uderza.bezposrednio w relacje towarzyskie typu przyjaciel, kolega, wspolpraca z obcymi ludzmi i w zycie zawodowe. Tam mwm najwiecej wyzwalaczy i doslownie wszystko mnie w jakis sposob irytuje/wywoluje lek/wspomnienia lub zwyczajnue po ludzku nie podoba mi sie. Pewnie dlatego tak trudno mi pojac jak to mozliwe, ze ktos z fobia spoleczna, ptsd, schizofrenia pracuje jakp dyrektor banku czy dyplomata, moj mozg tego po prostu nie pojmuje, przy czym piszr tutaj o osobach pracujacych w ten sposob przed zaczeciem leczenia,.bo wiadomo, ze podczas.terapii wiele sie zmienia.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - U5iebie - 10 Sie 2021

(10 Sie 2021, Wto 15:10)kartofel napisał(a): Jedyne wyjaśnienie, jakie jestem w stanie zaakceptować to osobowość zależna albo poważne zaburzenia osobowości/choroby psychiczne.

Bo jest jeden właściwy zdrowy tryb funkcjonowania. Tak na dobrą sprawę to zaburzenia osobowości same w sobie też nie są czymś chorym. "zaburzenie stanowiące efekt niedopasowania potrzeb, sposobu ich zaspokajania i sposobu realizacji zadań jednostki na danym etapie życia do wymogów społecznych, czyli aktywności własnej do wymagań społecznych i kulturowych obowiązujących w środowisku jednostki"

W innych czasach, w innym miejscu koleżanka byłaby podziwiana i podawana za przykład godny naśladowania.

Trochę jak z tym aseksualizmem, dla wielu to też poważne zaburzenie i tylko takie wytłumaczenie zaakceptują. xP


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - Ciasteczko - 10 Sie 2021

(10 Sie 2021, Wto 15:24)Shirohebi napisał(a):
(10 Sie 2021, Wto 14:58)Ciasteczko napisał(a): Mojemu tez to nie przeszkadza, ale wolalby jednak zebym kiedys na pelen etat wrocila, ale co bedzie to juz zycie pokaze.
Skoro mu nie przeszkadza, to dlaczego wolałby żebyś wróciła na pełen etat?

Bo on nie zarabia az tak duzo. Zanim mialam prace to zylismy z jego wyplaty i bylo na styk. Z moja mala wyplata jest troche lepiej ale.tes malo zostaje bo stale cos sie pojawia, zwlaszcza rzeczy zwiazanr z samochodem. Zreszta ja nie wiem co bedzie, bo moj chlopak powolutku zaczyna rozgladac sie.za czyms innym, z wieksza stawka, wiec cholera wie co zycie przyniesie.


RE: Bycie na czyimś utrzymaniu, a poczucie winy w relacjach międzyludzkich - niki111 - 10 Sie 2021

Osobiście nie chciałabym być zależna od faceta, ale nie obchodzi mnie, że ktoś ma taki układ, bo to sprawa między partnerami. Ja muszę mieć swoje pieniądze, chcę coś kupić, jakieś kosmetyki, książki, ciuchy czy inne pierdoły, nie wyobrażam prosić albo pytać faceta czy mogę sobie kupić, a nawet jakbym miała zgodę to po ludzku byłoby mi głupio wydawać jego ciężko zarobione pieniądze na moje bzdety :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: No i trzeba myśleć przyszłościowo, ja wiem, że każdy myśli, że to miłość na całe życie, ale niestety rozstania się zdarzają i to często, statystyki rozwodów mówią same za siebie, nie wiesz jak będzie Wam się układać za x lat, niewiadomo czy nie straci pracy, czy nie pozna innej kobiety, to czy tamto, nawet głupie oszczędności mieć na te starsze lata, emerytura co prawda w Polsce nie powala, ale lepiej mieć niż nie mieć. Także ja nigdy w życiu w takim układzie, ale jak komuś tak pasuje to mi nic do tego :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.