PhobiaSocialis.pl
To wszystko to tylko chemia w mózgu - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Pomoc (https://www.phobiasocialis.pl/forum-3.html)
+--- Dział: Inne wątki związane z wychodzeniem z nieśmiałości i leczeniem fobii (https://www.phobiasocialis.pl/forum-47.html)
+--- Wątek: To wszystko to tylko chemia w mózgu (/thread-33161.html)



To wszystko to tylko chemia w mózgu - forgetall - 21 Lip 2020

Napiszę tylko jeden post. (Nie chcę więcej pisać na tym forum i polecam je jak najszybciej opuścić)

Próbowałem wielu rzeczy: różnych terapii, różnych antydepresantów, wszelkich możliwych eksperymentów społecznych, samodyscypliny.. .Próbowałem wszystkiego. Próbowałem bardzo, bardzo mocno.
Jedyne co mi w końcu pomogło to dobry antydepresant. Pomogło dużo szybciej i dużo bardziej niż liczyłem, że może pomóc jakikolwiek środek.
Całe nasze zachowanie, samopoczucie, pewność siebie, energia, wiara w siebie... wszystko co jest utożsamiane z "duszą" to tylko chemia w naszym mózgu.
Nawet to, co otoczenie nazwie osobowością w znacznym stopniu wynika z chemii w mózgu, która może się zmienić.
Jeżeli ktoś nie czuje się dobrze, chce coś w sobie zmienić to jedynym rozwiązaniem jest farmakoterapia.
Psychoterapia zwiększy dobry już stan - czyli działa tylko u ludzi z dobrą chemią w mózgu.

Jeśli ma się dobrą chemię w mózgu, taką jaką mają szczęśliwi ludzie, którzy mają "wszystko" i są "wysoko", to mózg pracuje w zupełnie inny sposób niż przy złej chemii. Nieporównywalnie łatwiej o pozytywne myśli, trudniej o negatywne, trudniej o lęk. Widzi się nowe możliwości, szanse, swoje stare błędy, które można naprawić. Patrzy się na siebie inaczej, do wszystkiego podchodzi się inaczej. Można bardzo długo wymieniać jak działa na ciało i umysł chemia w mózgu. Jeżeli ktoś miał niską, to nawet nie zdaje sobie sprawy jak się poczuje gdy będzie miał wysoką.

Bez farmakoterapii nie da się wyjść z depresji, fobii, złych stanów. To niemożliwe fizycznie.
Jeśli jest się "nisko" i jest się "słabym" to nie ma się siły żeby coś poprawić. Nie widzi się "drogi", szans. Nie ważne jak wtedy ktoś próbuje - nie uda się niczego poprawić.
Chemia w mózgu jest głównie wynikiem czyjegoś aktualnego stanu życia, tego co dostaje w życiu (co dostarcza tej chemii). Jeśli jest się "nisko", to nie ma się niczego co da dobrą chemię i nie ma sił żeby to zdobyć. To błędne koło, spirala w dół. Jedynie leki mogą je przerwać.

Po dobrym leku wszystko zaczyna się naprawiać. Nie trzeba się "starać" (ale trzeba dać coś od siebie). Nagle zaczyna się mieć samodyscyplinę, większą kreatywność, odporność na negatywne wcześniej myśli8. Nagle nie chce się przeglądać internetu. Jeść niezdrowych rzeczy. Nagle zaczyna się robić tylko to co dla nas korzystne.
Człowiek ma mnóstwo energii, uśmiecha się, zaczyna się szanować, robi to co chciałby robić, ale nie mógł, bo wcześniej z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu nie mógł (brak sił?). To nie jest haj, to coś stabilnego, coś co pozwala robić pozytywne rzeczy.

Poza farmakoterapią trzeba mieć to co powinien mieć każdy człowiek - swój osobisty cel, który jest najważniejszy. Bez tego dobra chemia nie zostanie wykorzystana. Jeżeli jest chemia i cel, pragnienie, do których człowiek się przybliża to następuje wzajemne wzmocnienie obu. Zwiększa się "motywacja", łatwiej o progres, który daje dodatkową chemię w mózgu.
Do tego trzeba mieć porządek w głowie, trochę determinacji itp.. Ale bez chemii - nic nie pomoże.
Pewne naturalne zachowania pomagają w utrzymaniu dobrej chemii w mózgu. Ogólnie "zdrowe" czynności. Nie robienie czegoś co to psuje. Można je robić jak już ma się dobrą chemię.

Nasze mózgi są do siebie podobne. Są pewne predyspozycje u poszczególnych osób, ale każdy ma potencjał by być całkowicie pewnym siebie, występować na scenie, być szefem itd.
Każdy ma mózg, który jest mózgiem bestii. Każdy ma swoje pragnienia, popędy, które tłumi lub nie widzi szansy ich zrealizować i do czego tworzy sobie racjonalizacje i inne chore rzeczy.
Nikt nie chce być nieśmiały. Nikt nie jest introwertykiem z natury. Nikt nie jest skazany na fobię

Są różne leki. Na każdego mogą zadziałać inne. Jeśli nie zadziała jeden to warto próbować następny.
SSRI jest dużo słabsze od SNRI.
SNRI (Noradrenalina) daje napęd, budzi człowieka.
Zmienia się cała energia w ciele. Znika "zamulenie". Znika "wycofanie", znika "skulenie".

Nawet jeśli to co napisałem jest nie do końca obiektywne i nie jest pełnym rozwiązaniem każdego problemu, to na pewno są ludzie, którzy mają jakąś dysfunkcję neurotransmiterów w mózgu i żadne inne metody im nie pomogą, a jedyne czego potrzebują to odpowiedni lek.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Karol1991 - 21 Lip 2020

Ty juz sie wyleczyles? Ja sie boje lekow, bo sie boje ze jak przestane brac to bedzie gorzej. No i boje sie isc do lekarza w tej sprawie.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Pan Foka - 21 Lip 2020

Wyleczy nas wiara w Matkę Naturę i zupę z soczewicy.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Danna - 22 Lip 2020

(21 Lip 2020, Wto 20:48)forgetall napisał(a): Napiszę tylko jeden post. (Nie chcę więcej pisać na tym forum i polecam je jak najszybciej opuścić)

Próbowałem wielu rzeczy: różnych terapii, różnych antydepresantów, wszelkich możliwych eksperymentów społecznych, samodyscypliny.. .Próbowałem wszystkiego. Próbowałem bardzo, bardzo mocno.
Jedyne co mi w końcu pomogło to dobry antydepresant. Pomogło dużo szybciej i dużo bardziej niż liczyłem, że może pomóc jakikolwiek środek.
Całe nasze zachowanie, samopoczucie, pewność siebie, energia, wiara w siebie... wszystko co jest utożsamiane z "duszą" to tylko chemia w naszym mózgu.
Nawet to, co otoczenie nazwie osobowością w znacznym stopniu wynika z chemii w mózgu, która może się zmienić.
Jeżeli ktoś nie czuje się dobrze, chce coś w sobie zmienić to jedynym rozwiązaniem jest farmakoterapia.
Psychoterapia zwiększy dobry już stan - czyli działa tylko u ludzi z dobrą chemią w mózgu.

Jeśli ma się dobrą chemię w mózgu, taką jaką mają szczęśliwi ludzie, którzy mają "wszystko" i są "wysoko", to mózg pracuje w zupełnie inny sposób niż przy złej chemii. Nieporównywalnie łatwiej o pozytywne myśli, trudniej o negatywne, trudniej o lęk. Widzi się nowe możliwości, szanse, swoje stare błędy, które można naprawić. Patrzy się na siebie inaczej, do wszystkiego podchodzi się inaczej. Można bardzo długo wymieniać jak działa na ciało i umysł chemia w mózgu. Jeżeli ktoś miał niską, to nawet nie zdaje sobie sprawy jak się poczuje gdy będzie miał wysoką.

Bez farmakoterapii nie da się wyjść z depresji, fobii, złych stanów. To niemożliwe fizycznie.
Jeśli jest się "nisko" i jest się "słabym" to nie ma się siły żeby coś poprawić. Nie widzi się "drogi", szans. Nie ważne jak wtedy ktoś próbuje - nie uda się niczego poprawić.
Chemia w mózgu jest głównie wynikiem czyjegoś aktualnego stanu życia, tego co dostaje w życiu (co dostarcza tej chemii). Jeśli jest się "nisko", to nie ma się niczego co da dobrą chemię i nie ma sił żeby to zdobyć. To błędne koło, spirala w dół. Jedynie leki mogą je przerwać.

Po dobrym leku wszystko zaczyna się naprawiać. Nie trzeba się "starać" (ale trzeba dać coś od siebie). Nagle zaczyna się mieć samodyscyplinę, większą kreatywność, odporność na negatywne wcześniej myśli8. Nagle nie chce się przeglądać internetu. Jeść niezdrowych rzeczy. Nagle zaczyna się robić tylko to co dla nas korzystne.
Człowiek ma mnóstwo energii, uśmiecha się, zaczyna się szanować, robi to co chciałby robić, ale nie mógł, bo wcześniej z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu nie mógł (brak sił?). To nie jest haj, to coś stabilnego, coś co pozwala robić pozytywne rzeczy.

Poza farmakoterapią trzeba mieć to co powinien mieć każdy człowiek - swój osobisty cel, który jest najważniejszy. Bez tego dobra chemia nie zostanie wykorzystana. Jeżeli jest chemia i cel, pragnienie, do których człowiek się przybliża to następuje wzajemne wzmocnienie obu. Zwiększa się "motywacja", łatwiej o progres, który daje dodatkową chemię w mózgu.
Do tego trzeba mieć porządek w głowie, trochę determinacji itp.. Ale bez chemii - nic nie pomoże.
Pewne naturalne zachowania pomagają w utrzymaniu dobrej chemii w mózgu. Ogólnie "zdrowe" czynności. Nie robienie czegoś co to psuje. Można je robić jak już ma się dobrą chemię.

Nasze mózgi są do siebie podobne. Są pewne predyspozycje u poszczególnych osób, ale każdy ma potencjał by być całkowicie pewnym siebie, występować na scenie, być szefem itd.
Każdy ma mózg, który jest mózgiem bestii. Każdy ma swoje pragnienia, popędy, które tłumi lub nie widzi szansy ich zrealizować i do czego tworzy sobie racjonalizacje i inne chore rzeczy.
Nikt nie chce być nieśmiały. Nikt nie jest introwertykiem z natury. Nikt nie jest skazany na fobię

Są różne leki. Na każdego mogą zadziałać inne. Jeśli nie zadziała jeden to warto próbować następny.
SSRI jest dużo słabsze od SNRI.
SNRI (Noradrenalina) daje napęd, budzi człowieka.
Zmienia się cała energia w ciele. Znika "zamulenie". Znika "wycofanie", znika "skulenie".

Nawet jeśli to co napisałem jest nie do końca obiektywne i nie jest pełnym rozwiązaniem każdego problemu, to na pewno są ludzie, którzy mają jakąś dysfunkcję neurotransmiterów w mózgu i żadne inne metody im nie pomogą, a jedyne czego potrzebują to odpowiedni lek.

Przez takie głupie gadanie ludzie zaczynają brać antydepresanty na "nie mam motywacji", "nie chce mi się". Też się dałam złapać na obiecanki ze strony farmakoterapii, a leki nie dość, że nic nie zmieniły, to do dziś nie mogę się uporać ze skutkami ubocznymi. Ludzki organizm i psychika jest bardziej skomplikowany i jeśli nie ma wyraźnych przesłanek do brania antydepresantów po uprzednim wykluczeniu innych problemów zdrowotnych oraz problemów osobowościowych (w których skuteczna jest jedynie psychoterapia), nie polecam wchodzić w leki.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Alex Guard - 22 Lip 2020

Tak czy owak, po takiej relacji z pierwszego postu i własnych doświadczeń pozostaje tylko potwierdzić, jak niesamowitą rolę odgrywa chemia - sztuczna czy naturalna (bo miłość to też chemia). Nasza praca nad sobą to przy chemii, paliwie z hormonów, jest jakiś żart... Załóżmy taki przykład: w pracy usłyszymy, że pracownik obok jest wydajniejszy, robota idzie mu rzeczywiście do przodu i gładko, a nam nie, na co szef mówi nam - Skoro on może, to dlaczego ty masz nie móc? Ale wcześniej ów kolega z pracy poznał fajną dziewczynę, od której to chwili jego organizm jest częstowany całą paletą dopingujących hormonów. Na dzień dobry dostaje zastrzyk testosteronu, z czego już sprawuje się w tej swej robocie prężnie i żwawo. Do akcji wkracza przede wszystkim fenyloetyloamina, która daje haj; ma budowę podobną do amfetaminy, z tą różnicą, że nie wpędza nas w piekło, tylko prowadzi nas do raju. Nasz zakochany kolega z pracy jest na narkotyku miłości, ma z tego energię na cały dzień. Jakby tego było mało z bycia w związku (z czym się mu udało) spływają na niego łaski serotoniny, dopaminy, wprowadzającej w euforię noadrenaliny oraz oksytocyny. Ta ostatnia przy każdym przytuleniu, natomiast największy wyrzut oksytocyny kolega z pracy otrzymuje podczas seksu. Żyć, nie umierać. A fobik, czego ma mieć wyrzut? Chyba q...wa kortyzolu.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - WesołyKtoś:D - 22 Lip 2020

Może i tak jest z tą chemią, ale nie jest tak łatwo dobrać odpowiednie leki. Znam takie przypadki, gdzie leki wyrządziły więcej szkód niż pożytku. Zdrowe nawyki odżywiania to według mnie dobry trop, bo jakieś korzyści na pewno przyniosą, nawet lekarze do tego namawiają, żeby zdrowo się odżywiać, tylko coś im nie wychodzi :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Żółwik - 22 Lip 2020

Ogólnie nie lubię redukcjonizmu typu "to wszystko to tylko kwestia x". Różni specjaliści za "x" wstawią rozmaite rzeczy (lek, psychoterapię, nawrócenie religijne, znalezienie sobie partnera/-ki, jedzenie siemienia lnianego). :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - KamilWro - 23 Lip 2020

Też kiedyś myślałem, że tabletki są najskuteczniejsze i jeżeli działają, to są wystarczające. Teraz myślę, że nie miałem racji, bo nawet jeżeli wyleczy się depresję tabletkami, to ona po jakimś czasie wraca, nawet wtedy gdy wszystko w życiu się układa. Tabletki są rozwiązaniem doraźnym w pewnym okresie życia, psychoterapia wydaje się mieć dłuższe korzyści. Według mnie warto brać tabletki, żeby poprawić sobie nastrój, a gdy minie beznadziejne samopoczucie, to wtedy warto zacząć psychoterapię i pracować nad sobą, żeby to się już więcej nie powtórzyło.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - forgetall - 24 Lip 2020

Każda porada może komuś pomóc, a może zaszkodzić. Można to przemyśleć i porozmawiać z psychiatrą - jeśli ktoś czuje, że cierpi, nie ma zadowolenia z życia i ma problemy, których nie może sam rozwiązać (a to wszystko trwa dłużej, a nie jest chwilowym spadkiem)

Wielu ludzi (prawie wszyscy) ma obiekcje w stosunku do leków, nie próbuje tej metody. Sam tak miałem. Dlatego uznałem, że warto podzielić się swoimi doświadczeniami.

Przede wszystkim mój raport, to raport kogoś kto spróbował wielu rzeczy, przez wiele lat walczył z lękami, spięciem, fatalnym nastrojem. Moje całe życie to były tortury. To co przekazuję to głos osoby, która zauważyła niesamowite efekty po jednym z antydepresantów, a wcześniej liczyła na swoją silną wolę, starania i psychologiczne terapie. Żadne działania nie przyniosły efektów, poza chwilowym wmawianiem sobie, że będzie lepiej. (Działanie i doświadczenie może kształtować charakter, więc może te porażki nie są takie złe. Nauczyłem się co robiłem źle.)

Druga kwestia to liczenie na cuda w gabinecie terapeuty.
Na forum wszyscy ciągle piszą o magicznych mocach rozmów z psychoterapeutę (ale nie o ich efektach, bo tych...), za 6 stów miesięcznie (jak ktoś ma za darmo to jak najbardziej polecam) . Psychoterapia to nie nauka. Ludzie pompują w to grube pieniądze przez lata i nie mają żadnych efektów, a w tym czasie mogliby się zająć prawdziwą pracą nad sobą. Takie pompowanie pieniędzy i mamienie kogoś obietnicą rozwiązania problemów poprzez samą rozmowę nie jest szkodliwe? Psychologowie nie naciskali u mnie na działanie. Wręcz przeciwnie, jedna widziała w tym szkodliwe rzeczy.

Co do potrzeby wsparcia się lekami, są szanse, że komuś pomogło samo bieganie i wyjście do ludzi (wątpię żeby miał w ogóle złą chemię w mózgu, albo po prostu był miał ładną twarz i znalazł dziewczynę mimo wad).

Wielu ludzi nie pójdzie do psychiatry, bo myśli, że nie ma depresji. Uważam, że o wiele więcej ludzi ma depresję niż o tym wie. Czują się źle, ale są przyzwyczajeni. Prawdopodobnie wystarczy nie mieć dziewczyny i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. Prawdopodobnie wystarczy nie mieć dobrych znajomych i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. Prawdopodobnie wystarczy nie lubić swojej pracy i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. O takie rzeczy pyta psychiatra. Bycie bez energii, posiadanie lęków społecznych, przejmowanie się byle czym, to wszystko poważne problemy i coś o czym warto powiedzieć psychiatrze.

Na pewno nie twierdzę, że same leki gwarantują zmianę (ale za to mogą być konieczne do zmiany). Podkreślam jeszcze raz, że ważny jest cel i ciągłe poczucie, że się robi progres i zbliża do celu.
W dzisiejszych czasach bardzo promowane jest: nie dążenie za niczym, minimalizm, zadowolenie się drobnymi sprawami, beztroskie imprezy, chillout przy netflixie, palenie, brak ambicji, nieuczestniczenie w "wyścigu szczurów", wstręt do jakichkolwiek form rozwoju własnej osoby, akceptacja swojego ciała, chwalenie się lenistwem, branie kasy od rodziców zamiast chęci zarobienia samemu i osiągnięcia czegoś. Długo można by wymieniać. Przy tym nadal jeszcze mówi się, że wszyscy ciągle za czymś gonią i ciągle chcą więcej, może kiedyś tak było, ale to poszło w drugą stronę - teraz nie widzę żeby ktokolwiek za czymś gonił.
Nie da się oszukać natury, każdy chce wziąć od życia jak najwięcej. Każdy czegoś chce. Tworzenie sobie złudnych wartości zastępczych i trwanie w bezczynności prowadzi do złych stanów emocjonalnych i fizycznych.

Tak, leki antydepresyjne raczej przestają działać po pewnym czasie. Czas ich działania to czas na wielką pracę i wykorzystanie ich efektów. Trzeba poprawić swoją sytuację, żeby mieć lepszą chemię gdy przestaną działać. Można też zmienić lek po pewnym czasie.

Liczenie, że "praca nad sobą" w postaci rozmowy z psychologiem raz w tygodniu komuś pomoże jest moim zdaniem bardzo błędne i takie powszechne przekonanie, które panuje jest bardzo szkodliwe.

Rozmowa raz w tygodniu to nie praca. To nie praca nad sobą (skąd ludzie wymyślili ten zwrot i połączyli go z rozmowami z psychologiem?). Rozmowa nie zmieni wszystkiego, może wskazać cele, błędy. Jak egzaltowane rozmowy o swoich uczuciach mogą rozwiązać problemy? Sam lubię takie rozmowy, ale to nie remedium.
Większość tego co się z nami dzieje to nieświadomość. Nie mamy poprzez myśli żadnego wpływu na nasze emocje (nie kiedy jest się w złym stanie). Możemy jedynie kierować się jak iść w życiu żeby czuć te lepsze, a nie te gorsze.
Praca nad sobą to zmiana wizerunku, zadbanie o siebie, zajęcie się swoim projektem, znalezienie pasji, która będzie pracą. Bieganie nawet. Wychodzenie do ludzi.
To wszystko co wymieniłem powyżej przynosi marne efekty jeśli ma się złą chemię w mózgu i jeśli nie jest to chwilowy spadek. Dostaje się jedynie porażki, depresję i zniechęcenie.

Na tym forum dominuje przekonanie o zbawiennym wpływie psychoterapii. Z tego co zauważyłem to w naukowym środowisku leki nie mają złej opinii. Nawet dermatolog bardzo chwaliła sięgnięcie przez mnie po antydepresanty.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Żółwik - 24 Lip 2020

(24 Lip 2020, Pią 9:35)forgetall napisał(a): Prawdopodobnie wystarczy nie mieć dziewczyny i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. Prawdopodobnie wystarczy nie mieć dobrych znajomych i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. Prawdopodobnie wystarczy nie lubić swojej pracy i to poważny czynnik ryzyka do posiadania depresji. O takie rzeczy pyta psychiatra. Bycie bez energii, posiadanie lęków społecznych, przejmowanie się byle czym, to wszystko poważne problemy i coś o czym warto powiedzieć psychiatrze.

A nie mieć chłopaka to też? :Stan - Uśmiecha się:
Ze związkami bywa różnie, bo mogą być toksyczne i wtedy też jest ryzyko depresji.

Z resztą pełna zgoda. Brak znajomych i oparcia w bliskich relacjach społecznych szczególnie.

(24 Lip 2020, Pią 9:35)forgetall napisał(a): Na tym forum dominuje przekonanie o zbawiennym wpływie psychoterapii. Z tego co zauważyłem to w naukowym środowisku leki nie mają złej opinii. Nawet dermatolog bardzo chwaliła sięgnięcie przez mnie po antydepresanty.

Nie powiedziałbym. Sporo na forum szczęśliwych zjadaczy leków, a nawet lekomanów. :Stan - Uśmiecha się:
Są osoby, które się zawiodły na psychoterapii, prawda.
Ale są też ludzie, którzy przechodzili średnio- i długoterminowe terapie: indywidualne, grupowe lub na oddziałach, i sporo się w ich życiu poprawiło, choć cudownego ozdrowienia nie doznali (zresztą takich to mało w tak skomplikowanych sprawach jak psychika).

Egzaltowana rozmowa z terapeutą doraźnie działa (zwerbalizowanie emocji, spadek napięcia, zdystansowanie się od problemu). Dobry, bezpieczny i stabilny kontakt terapeutyczny jest leczniczy. Co do specyficznych metod nurtu - trudno powiedzieć. Dowiedziono skuteczności terapii poznawczo-behawioralnej w zab. depresyjnych i lękowych. W utrwalonych zab. osobowości terapia jest trudna i bywa nieskuteczna.
Oczywiście psychoterapia może mieć skutki uboczne, np. przejściowe dekompensacje. Może być szkodliwa, jeśli próbuje się na siłę zmieniać cechy osobowości, które wynikają np. z niezdiagnozowanego spektrum autyzmu, albo gdy stosuje się opresyjną psychoanalizę u kogoś ze skłonnością do epizodów psychotycznych lub wręcz ze schizofrenią.
Największy problem z leczeniem osobowości antyspołecznej, nie wiem, czy są jakieś średnio skuteczne metody.

Z lekami nauka ma taki problem, że dużo wiadomo, jak one działają fizjologicznie (opisano mnóstwo receptorów, powinowactwo leków do nich, aktywność wewnętrzną, rejony mózgu, gdzie neurony mają określony zestaw receptorów i wydzielają określone transmitery, szlaki biosyntezy transmiterów), jednak nie do końca wiadomo, jak to się przekłada na procesy psychiczne i to, co czujemy (plus "dylemat psychofizyczny" o charakterze filozoficznym). Każdy ma inną "architekturę" układu nerwowego, są różne allele kodujące rozmaite transportery, receptory.
Różnimy się metabolizmem leków, całą farmakokinetyką. Dieta wpływa na dostępność prekursorów do biosyntez.
To wszystko jest tak skomplikowane, że odpowiedzi na leki są nie do końca przewidywalne i zmieniają się w czasie.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Oxygen - 30 Lip 2020

@forgetall a napiszesz jaki lek ci pomógł ?
Mi kiedyś pomógł jeden lek ale potem pojawiły się działania uboczne i musiałam go odstawić. 

Myślę że z fobia jest tak jak z bólem głowy. Taki sam objaw u wszystkich ale przyczyny są różne. U jednego pomoże jedna metoda, u innego inna a u kogoś innego trzeba zastosować obie.

Wydaje mi się też że może być to kwestia budowy mózgu . Nie chcę nikogo straszyć i na pewno nie dotyczy to wszystkich osób ale są powiązania między budowa mózgu a osobowością. Na przykład ludzie agresywni mają jakąś część mózgu odpowiedzialna za samokontrolę mniejszą. Może być coś podobnego powiązane z introwertyzmem czy nadmierną lekliwoscia.

Myślę że każdy jest inny ale warto próbować różnych metod bo możemy trafić na coś co zadziala.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - forgetall - 30 Lip 2020

Duloksetyna.
Jestem hipokrytą, bo teraz też chodzę do psychologa.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Zasió - 30 Lip 2020

Że niby dulo takie cudowne? A ile bierzesz? ja 60 mg i z kapci to jakoś nie wyrywa....


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - forgetall - 30 Lip 2020

60 mg. Dużo mocniejsze niż sertralina jak dla mnie. Dodaje energii.
Te leki działają różnie na każdego.
Może tez jakieś inne przemiany psychiczne dochodzą.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Żółwik - 31 Lip 2020

(30 Lip 2020, Czw 13:08)forgetall napisał(a): Duloksetyna. Jestem hipokrytą, bo teraz też chodzę do psychologa.

Czemu hipokrytą?
Dobra psychoterapia też zmienia "chemię" w mózgu (ekspresję genów, neurogenezę). Może powoli naprawiać uszkodzenia pod wpływem stresorów z przeszłości.

@Zasió, co ma robić lek wyrywający z kapci? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - forgetall - 31 Lip 2020

(31 Lip 2020, Pią 6:11)Żółwik napisał(a):
(30 Lip 2020, Czw 13:08)forgetall napisał(a): Duloksetyna. Jestem hipokrytą, bo teraz też chodzę do psychologa.
Czemu hipokrytą? Dobra psychoterapia też zmienia "chemię" w mózgu (ekspresję genów, neurogenezę). Może powoli naprawiać uszkodzenia pod wpływem stresorów z przeszłości. @Zasió, co ma robić lek wyrywający z kapci? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Bo wcześniej pisałem, że psychoterapia jest przereklamowana :Stan - Uśmiecha się: Tak, może pomóc. Myślę, że leki mogą pomóc w tym żeby psychoterapia zadziałała i w ogóle żeby spojrzeć z lepszego poziomu na życie i na siebie.

@Zasió długo bierzesz? U mnie się bardzo wolno rozkręcała, po 3 tygodniach może poczułem trochę pozytywnych efektów, po miesiącu było lepiej.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Rival - 31 Lip 2020

Ja tam się nie mogę zdecydować czy lepsza sertralina czy duloksetyna. Sertre brałem 1,5 roku, a dulo biorę od pół roku. Na sercie czułem się mega spokojnie, bez natłoku myśli, dobre samopoczucie i bardzo wysoka koncentracja, ale też więcej spałem i miałem mało energii. Natomiast na dulo mam trochę ADHD i ciężko mi usiedzieć w pracy przed kompem, muszę sobie pospacerować od czasu do czasu po biurze :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: również te efekty mam jak na sercie, tylko słabsze - trochę mniejsza koncentracja, samopoczucie nieco słabsze, no i czasami dopada myślotok, ale plusem jest to, że mam dużo więcej energii i chce mi się robić jakieś produktywne rzeczy po pracy, czy w weekendy. Na sercie nie miałem na to siły.

W sumie to najbardziej w braniu antydepresantów mnie zaskoczył właśnie niesamowity wzrost koncentracji. Psychiatra mówi że to przez uspokojenie myśli. Ma to sens, bo bez leków miałem spore problemy z ciągłym natłokiem myśli i nie mogłem się skoncentrować na pracy czy nauce.


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Zasió - 01 Sie 2020

Wcześniej dwa miechy po 60, teraz w sumie 30 czyli mało, ale piszę o tym 60. 60 niby trochę aktywizowało na początku, ale potem to jakoś tak... może trzeba było na 90 wbić... Ale ponoć powyżej 60 to chyba nic nie zmienia? A może to z paro tak było...


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Żółwik - 01 Sie 2020

Próbowałem 90, raczej zmęczenie się nasilało (ale to odczucie mogło być zniekształcone czynnikami pozafarmakologicznymi).
Widzę, modna się robi ta duloksetyna. Cud to nie jest, ale dobrze, że pojawiła się (i potaniała) kolejna opcja terapeutyczna.

@Zasió, co byś zrobił z dużą aktywizacją? Może potrzeba tylko umiarkowanej i wyregulowania emocji, żeby można na horyzoncie zobaczyć jakąś nadzieję i naturalne bodźce aktywizujące?

Sorry za porównanie (jedziemy na podobnym wózku):
dolewanie lepszego paliwa do zepsutego samochodu może niewiele dać, może silnik jest zatarty. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Zasió - 01 Sie 2020

No w sumie to może i nic, sam nie wiem.
Nie bardzo mnie to już obchodzi.

Ech, gdybym wiedział na ile polecą akcje Mercatora, to bym kupił za wszystko po 5 zł i teraz miał wyj.... przez większą część życia z kilkunastoma milionami złotych na koncie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Może nawet pracę mógłbym rzucić i sobie spokojnie wegetować do śmierci... Boże, jaka piękna wizja... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

A tak to faktycznie czasem trudno powiedzieć co zrobić z tymi cuksami. Jakby jeszcze myślenie o sobie zmieniały, motywację dawały, i pomysły...

A może przesadzam i właśnie brak napędu plus ciągle za mało serotoniny czy innego :Różne - Koopa: trzyma mnie w takim stanie? Przecież w przypływie czegoś tam umiałem sobie coś tam kupić dla przyjemności itp. - znaczy się zrobić cokolwiek, bo teraz to już w życiu nie robię kompletnie nic poza pracą i siedzeniem przed PC.
Chyba, że za urozmaicenie uznać, ze raz gry, raz forumki, a raz pornole...


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Sun_of_the_sun743 - 24 Maj 2022

Ja uważam, że leki są potrzebne ale nie najbardziej. Psychoterapia jest też bardzo ważna, wsparcie..


RE: To wszystko to tylko chemia w mózgu - Placebo - 25 Maj 2022

Leki są potrzebne? Jeśli ktoś jest w naprawdę trudnym stanie to pewnie tak, w innych przypadkach to radziłabym nie szaleć.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.