PhobiaSocialis.pl
Boję się iść do pracy - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Szkoła, studia, praca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-20.html)
+--- Wątek: Boję się iść do pracy (/thread-21.html)



RE: Boję się iść do pracy - Danna - 15 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 14:37)zbyszek93 napisał(a):
(15 Kwi 2021, Czw 14:25)Danna napisał(a): Niezależność jest pożądana w życiu każdej dorosłej osoby, niezależnie od płci
Ale brak tej niezależności jest już inaczej (dużo gorzej) traktowana i oceniana u mężczyzn. Żona na utrzymaniu bogatego męża wciąż jest w miarę częstym zjawiskiem, natomiast mąż na utrzymaniu bogatej żony jest tak samo realny jak magiczny jednorożec.

Nie zmienisz ról społecznych kształtowanych przez lata, sorry. Ogólnie temat jest "boję się iść do pracy", nie "dyskryminacja mężczyzn". Jeśli mógłbyś, to swoje rozważania umieszczaj w dedykowanym temacie.


RE: Boję się iść do pracy - Ciasteczko - 15 Kwi 2021

Ale przeciez pisalam Ci, ze ja go tez utrzymywalam kiedys....Znam tez 3 inne przypadki, jeden to dawna znajoma z roboty w sklepie, ktora j*bala na 2 etaty, a jrj chlop nie pracowal (ale to akurat patologoczne towarzystwo bylo z wielu powodow), drugi to mpja byla przyjaciolla, ktor miala umowione, ze raz pracuje ona a.raz chlopak i tal sie zmieniali,a trzeci to kumpel mojego chlopaka z roboty w Polsce,.ktory siedzi na zasilku, ma.dziecko, a pracuje tyljo jego kobieta no i tesciowa placi im czynsz.


RE: Boję się iść do pracy - zbyszek93 - 15 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 14:46)Danna napisał(a): Nie zmienisz ról społecznych kształtowanych przez lata, sorry
Ale one mi się nie podobają i nie pasują, bo ja się nie nadaję do wypełnienia żadnej męskiej roli, co skazuje mnie niestety na samotność do końca życia. Dobra, koniec offtopu.


RE: Boję się iść do pracy - Ciasteczko - 15 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 14:42)Danna napisał(a): Terapeutka w sumie aż tak mi tego nie wmawia, stara się, żebym sama zauważyła, że jest to sukces. W perspektywie mojego życia pójście do pracy po okresie bezrobocia jest sukcesem, ale nieumiejętność radzenia sobie w pracy do tego stopnia, że rozważa się rezygnację z niej, już rozpatruję jako porażkę. Ja też bardzo porównuję się do innych, a innym wiedzie się świetnie - skończyli studia, mają pracę w zawodzie, którą lubią/tolerują, kupują mieszkania 60 metrów plus. Także mój sukces jest dość blady i nieoczywisty przy sukcesach normalsów xd

Mój mąż niby wspiera, niby nie. Z jednej strony nie wykopywał mnie na siłę do pracy przez te 2 lata, chociaż często wypominał, że nic nie robię i nawet się nie staram tego zmienić (miał rację). Teraz, gdy wariuję przez robotę  różnie mu wychodzi to wsparcie. Raz mówi, że rozumie, że mam takie problemy i że wszystko dużo bardziej przeżywam, innym razem podsumowuje temat "powinnaś zostać w obecnej pracy". Mówi to w dobrej wierze, ale dla mnie takie coś nie jest wspierające.

Byłam na bezrobociu, bo bałam się pójść do pracy. Mam lęki społeczne z różnym natężeniem w zależności od okresu życia. Mój lęk przed pracą wiąże się ściśle z lękiem przed ludźmi. Wszystko się właśnie wokół ludzi kręci.


Mnie przy sukcesach innych dobija to, ze ja mimo wszystjo nie uwazalam siebie nigdy za jakiegos lba jesli wiesz o co chodzi. Nigsy nie twierdzilam, ze jestem jakas jednostka wybitna czy cos, ale w porownaniu do wielu ludzi np. ze szkoly, mialam wrazenie, ze mam szanse cks osiagnac, moze nie spektakularnego ale jedbaj nigsy nie myslalam, ze jedyne co mnie czeka to jakies kolchozy. Wlasciwie nie bralam tego nawet pod uwage. Przez to moja sytiacja zyciowa (ubogie cv, same g*wnkroboty, bezrobocie) przeraza mnje bardziej,.bo zaczybam sir zastanawiac czy powinnam siebje na nowo zdefiniowac, w sensie, ze bgc moze zylam cale zycie w klamstwie i tak naprawde to jestem kims pokroju przyszlej Grazynki stojacej przy tasmie. Nie pomgaja tez fakt, ze czesto slyszalam, ze jak ktoa jest ogarniety to nawet w g*wnorobocie jakos awansuje, docenia go. Ja widze, ze tak czesto bywa, moj chlopak jest zaradnt, ludzi sir nie boi i nie jestem lbem, juz go w jego pracy docenjaja, bk szkoli sie jako jedyny w pracy przy takim specjalnym komputerze, ktkry maszyny obsluguje. W pracy w Polscr tez szybko awansowal, podwyzel my proponowali dosc spora zebt zostal. Ja tymczasem jestem przez pracodawcow traktowana jak szara,.niewidoczna masa, ktora ma stac przy maszynie i robic. 

Twoj maz moze sie po prpstu bac, ze znowu poziom zycoa soe obnizy. Jakby nie patrzec jedna strona zarabia i musi wstedu rezygnowac tez ze swoich przyjemnosci. To jest tez meczace i moze frustrowac. Mi jest strasznie wstyd jak moj nie moze sobie czegos kupic bi trzeba kase chomikowac, prawie codziennie o tym rozmawiamy vo ja stale.mam poczuciw winy. Tersz po znalezienuu malego etatu jest minimalnie lepiej, staram sie chociaz w domu dkbrze sprawowac, moj nie musi wcale sprztac, gotowac, prac, tylko na zakupy  razem chodzimy, bo on prowadzu samochod.


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 15 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 15:03)Ciasteczko napisał(a):
(15 Kwi 2021, Czw 14:42)Danna napisał(a): Terapeutka w sumie aż tak mi tego nie wmawia, stara się, żebym sama zauważyła, że jest to sukces. W perspektywie mojego życia pójście do pracy po okresie bezrobocia jest sukcesem, ale nieumiejętność radzenia sobie w pracy do tego stopnia, że rozważa się rezygnację z niej, już rozpatruję jako porażkę. Ja też bardzo porównuję się do innych, a innym wiedzie się świetnie - skończyli studia, mają pracę w zawodzie, którą lubią/tolerują, kupują mieszkania 60 metrów plus. Także mój sukces jest dość blady i nieoczywisty przy sukcesach normalsów xd

Mój mąż niby wspiera, niby nie. Z jednej strony nie wykopywał mnie na siłę do pracy przez te 2 lata, chociaż często wypominał, że nic nie robię i nawet się nie staram tego zmienić (miał rację). Teraz, gdy wariuję przez robotę  różnie mu wychodzi to wsparcie. Raz mówi, że rozumie, że mam takie problemy i że wszystko dużo bardziej przeżywam, innym razem podsumowuje temat "powinnaś zostać w obecnej pracy". Mówi to w dobrej wierze, ale dla mnie takie coś nie jest wspierające.

Byłam na bezrobociu, bo bałam się pójść do pracy. Mam lęki społeczne z różnym natężeniem w zależności od okresu życia. Mój lęk przed pracą wiąże się ściśle z lękiem przed ludźmi. Wszystko się właśnie wokół ludzi kręci.


Mnie przy sukcesach innych dobija to, ze ja mimo wszystjo nie uwazalam siebie nigdy za jakiegos lba jesli wiesz o co chodzi. Nigsy nie twierdzilam, ze jestem jakas jednostka wybitna czy cos, ale w porownaniu do wielu ludzi np. ze szkoly, mialam wrazenie, ze mam szanse cks osiagnac, moze nie spektakularnego ale jedbaj nigsy nie myslalam, ze jedyne co mnie czeka to jakies kolchozy. Wlasciwie nie bralam tego nawet pod uwage. Przez to moja sytiacja zyciowa (ubogie cv, same g*wnkroboty, bezrobocie) przeraza mnje bardziej,.bo zaczybam sir zastanawiac czy powinnam siebje na nowo zdefiniowac, w sensie, ze bgc moze zylam cale zycie w klamstwie i tak naprawde to jestem kims pokroju przyszlej Grazynki stojacej przy tasmie. Nie pomgaja tez fakt, ze czesto slyszalam, ze jak ktoa jest ogarniety to nawet w g*wnorobocie jakos awansuje, docenia go. Ja widze, ze tak czesto bywa, moj chlopak jest zaradnt, ludzi sir nie boi i nie jestem lbem, juz go w jego pracy docenjaja, bk szkoli sie jako jedyny w pracy przy takim specjalnym komputerze, ktkry maszyny obsluguje. W pracy w Polscr tez szybko awansowal, podwyzel my proponowali dosc spora zebt zostal. Ja tymczasem jestem przez pracodawcow traktowana jak szara,.niewidoczna masa, ktora ma stac przy maszynie i robic. 

Twoj maz moze sie po prpstu bac, ze znowu poziom zycoa soe obnizy. Jakby nie patrzec jedna strona zarabia i musi wstedu rezygnowac tez ze swoich przyjemnosci. To jest tez meczace i moze frustrowac. Mi jest strasznie wstyd jak moj nie moze sobie czegos kupic bi trzeba kase chomikowac, prawie codziennie o tym rozmawiamy vo ja stale.mam poczuciw winy. Tersz po znalezienuu malego etatu jest minimalnie lepiej, staram sie chociaz w domu dkbrze sprawowac, moj nie musi wcale sprztac, gotowac, prac, tylko na zakupy  razem chodzimy, bo on prowadzu samochod.

Ja to widzę tak, że żeby zostać w pracy docenionym, musisz być kontaktowy, stworzyć sobie znajomości, dzięki którym Twoja osoba pozostanie zauważona. Umiejętności miękkie oraz umiejętność nawiązywania kontaktów (tj. posiadanie znajomości) to klucz do sukcesu w środowisku zawodowym. Pewnie też kwestia zwyczajnego szczęścia, bycia w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. 

Ty masz tak naprawdę specyficzną sytuację, bo skończyłaś studia, które w Niemczech nie zapewniają pracy w zawodzie. Być może w Polsce znalazłabyś pracę. Nie ma sensu chyba w ogóle się definiować (wiem, że wszyscy to robimy), a tym bardziej nie ma w sytuacji, gdy masz inne możliwości niż żyjąc w innym miejscu. Pytanie, czy byś do tej pracy związanej z wykształceniem chciała pójść.


RE: Boję się iść do pracy - Ciasteczko - 15 Kwi 2021

@Danna Moje studia w Niemczech bylyby akurat atutem. Ja mam ukonczone rosjoznawstwo i neurobiologie robilam, ale tutaj nie mam dyplomu. W kazdyn razie tutaj jest duze zapotrzebiwanie na biologow, a z jezykiem rosyjskim tez widzialam duzo ofert za wysokie stawki. Problemy sa dwa,.mianowicir jezyk plus kultura. Do kazdeh pracy powyzej magazynow, produkcji wymagana jest znajomosc jezyka, B2 to absolutne minimum jesli chodzi o prace takie jak sklep,.wykladanie towaru, restauracje/bary, czy nawet niektore sprzatanie (np. jako salowa). Nie sa to wybitne prace, w Polsce od reki cos takiego znajdziesz, alr ich przewaga nad praca w fabrykach polega na tym, ze po pierwzze pracujesz z samymi Niemcami przez co atmosfera w pracy jest inna (ja sprzatajac sklep obserwuje pracownikow marketu i nikt sje tam nie spieszy, kierownik tez jest bardzo mily), masz bardziej luzny grafik bo mozesz sobie wybraz czy chcesz caly etat czy pol, a te mordownie zatrudniajace imigrantow czesto narzucaja prace na 3 zmiany , z weekendami plus nadgodziny no i oczywoscie caly etat, no i nie pobrudzisz ske za bardzo pracujac jako kasjerka.

Natomiast do bardzoej prestizowych prac wymagajacych studiow, musisz znac jezyk biegle, czyli od C1 MINIMUM do C2 i native. Musisz znac slownictwo naukowe, charakterstuczne dla danej branzy. Taki jest wymog zarowno przy wyborze pracy jak i studiow/ausbildungu.

Jezyk to nie wszystko, bo wiele z takicj prac to kontakt z klientem, glownie niemieckim. A niemieckie firmy dbaja o swoich klientow, wiec nie zatrudnia nikogo, kto nie zna mentalnosci tego narodu, a ona jest inna niz mentalnisc Polakow. Np. sprzataalm sobie wczoraj sklep i jakis dziad chcial wejsc mi tam gdzie sprzatalam, co b6lo dla mnie niekomfortowe bo musiaalm ciezka maszyna wykrecac w waskiej alejce, zeby on przeszedl. Facet nawet sie nie pofatygowal, zeby mnie przepuscic, przesunac sie. W normalnych okolicznosciach pomyslalabym, ze typ ma.do mnie jakis prpblem, ze to po zlosci robi, ale dziadek nawet nie wie (chyba), zr jestem Polka, poza tym zawsze jest grzeczny, wita sie i problemow nie sprawia. Problem jesy taki, ze Niemcy to cholernie leniwy narod, juz nie pierwszy raz sie spotykam z zachowaniem, ktkre mozna uznac za chamstwo, a wynika z lenistwa Niemcow.
Jak ktos takich rzeczt nie wie to moze zachowac sie zle w stosunku do klienta, a tego firmy nie chca.
Juz nke wspomne o takich zawodach jak prawnik czy ksiegowa, gdzie chyba trzeba miec typwoo niemieckie papiery i znajomosc prawa niemieckiego, bo ksiegowej po poslkiei uczelni by raczej tutak do roboty nie przyjeli.


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 15 Kwi 2021

A jak jest z Twoją znajomością języka? Myślałaś, żeby się na poważnie zabrać za naukę?


RE: Boję się iść do pracy - kartofel - 15 Kwi 2021

@Danna totalnie się zgadzam odnośnie tych umiejętności miękkich. Myślę, że moja kariera stoi w miejscu właśnie przez ich brak. Bo owszem, od czasu rozpoczęcia stażu ilość moich obowiązków się zwielokrotniła i dostałam 3 podwyżki, ale nazwa stanowiska się nie zmieniła. Boję się, że w CV albo na Linkedinie będzie to wyglądało tak, że siedziałam przez 2-3 lata na tyłku i nic ciekawego nie robiłam.
Myślałam nawet, czy nie poprosić kierownika o zmianę nazwy stanowiska właśnie przez to, żeby wyglądało to lepiej. Nie wiem, czy rekruter jak zobaczy, że byłam pracownikiem administracyjnym, to nie przestanie od razu czytać aplikacji. A gdyby to zmienić choćby na "Młodszy specjalista ds. Preventive Maintenance" to od razu brzmi ambitniej.

Ogólnie jak patrzę na inżynierów i kierowników w mojej fabryce, to wielu dostało swoje stanowiska właśnie dzięki umiejętnościom miękkim. Na pewno jestem bardziej inteligentna od części z nich, ale nie mam wiedzy technicznej, no i te wszystkie interpersonalne rzeczy u mnie leżą. Nie umiem się chwalić. Niby sam dyrektor mnie chwali, widzi, że daję radę i osobiście mnie poleca, a tutaj prawdziwego awansu brak.

No i tak z jednej strony są ambicje, z drugiej lenistwo (bo po pracy zamiast się uczyć choćby Automation Anywhere albo języka niemieckiego wolę poczytać książkę i upiec coś słodkiego), a z trzeciej strach, że osiągnęłam szklany sufit i nic lepszego w życiu zawodowym mnie nie czeka.

Z tymi moimi ambicjami zawodowymi to jest w ogóle śmieszna sprawa. Idąc na studia byłam przekonana, że zostanę na doktoracie, bo nie nadaję się do żadnej innej pracy niż naukowa. Potem moje marzenia zostały starte na proch przez rzeczywistość. Postdoc, z którym robiłam badania do pracy dyplomowej zarabiał mniej niż ja wtedy (a byłam na stażu!). Widziałam też, że na stanowiskach techników pracują ludzie z doktoratami. No i że na uczelni też trzeba się umieć rozpychać łokciami. Uznałam więc, że znajdę sobie jakąś w miarę spokojną pracę biurową albo w laboratorium. Marzyłam wtedy o zarobkach 3k netto (...tak, naprawdę). Teraz w dobrym miesiącu z bonusami za projekty osiągam 4-4,5k, ale to dużo pracy, a ja i tak jestem mocno obciążona podstawowymi obowiązkami.

Trudno mi określić, co tu jest problemem tak naprawdę :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Czy przekonanie, że brakuje mi ambicji, czy niskie zarobki, czy też poczucie niższości, które tu wiele razy wymieniano - bo rówieśnicy robią kariery a ja stoję w miejscu.


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 15 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 17:27)kartofel napisał(a): @Danna totalnie się zgadzam odnośnie tych umiejętności miękkich. Myślę, że moja kariera stoi w miejscu właśnie przez ich brak. Bo owszem, od czasu rozpoczęcia stażu ilość moich obowiązków się zwielokrotniła i dostałam 3 podwyżki, ale nazwa stanowiska się nie zmieniła. Boję się, że w CV albo na Linkedinie będzie to wyglądało tak, że siedziałam przez 2-3 lata na tyłku i nic ciekawego nie robiłam.
Myślałam nawet, czy nie poprosić kierownika o zmianę nazwy stanowiska właśnie przez to, żeby wyglądało to lepiej. Nie wiem, czy rekruter jak zobaczy, że byłam pracownikiem administracyjnym, to nie przestanie od razu czytać aplikacji. A gdyby to zmienić choćby na "Młodszy specjalista ds. Preventive Maintenance" to od razu brzmi ambitniej.

Ogólnie jak patrzę na inżynierów i kierowników w mojej fabryce, to wielu dostało swoje stanowiska właśnie dzięki umiejętnościom miękkim. Na pewno jestem bardziej inteligentna od części z nich, ale nie mam wiedzy technicznej, no i te wszystkie interpersonalne rzeczy u mnie leżą. Nie umiem się chwalić. Niby sam dyrektor mnie chwali, widzi, że daję radę i osobiście mnie poleca, a tutaj prawdziwego awansu brak.

No i tak z jednej strony są ambicje, z drugiej lenistwo (bo po pracy zamiast się uczyć choćby Automation Anywhere albo języka niemieckiego wolę poczytać książkę i upiec coś słodkiego), a z trzeciej strach, że osiągnęłam szklany sufit i nic lepszego w życiu zawodowym mnie nie czeka.

Z tymi moimi ambicjami zawodowymi to jest w ogóle śmieszna sprawa. Idąc na studia byłam przekonana, że zostanę na doktoracie, bo nie nadaję się do żadnej innej pracy niż naukowa. Potem moje marzenia zostały starte na proch przez rzeczywistość. Postdoc, z którym robiłam badania do pracy dyplomowej zarabiał mniej niż ja wtedy (a byłam na stażu!). Widziałam też, że na stanowiskach techników pracują ludzie z doktoratami. No i że na uczelni też trzeba się umieć rozpychać łokciami. Uznałam więc, że znajdę sobie jakąś w miarę spokojną pracę biurową albo w laboratorium. Marzyłam wtedy o zarobkach 3k netto (...tak, naprawdę). Teraz w dobrym miesiącu z bonusami za projekty osiągam 4-4,5k, ale to dużo pracy, a ja i tak jestem mocno obciążona podstawowymi obowiązkami.

Trudno mi określić, co tu jest problemem tak naprawdę :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Czy przekonanie, że brakuje mi ambicji, czy niskie zarobki, czy też poczucie niższości, które tu wiele razy wymieniano - bo rówieśnicy robią kariery a ja stoję w miejscu.

Na uczelni jest dokładnie tak jak mówisz - trzeba się rozpychać i mieć znajomości. Moja koleżanka już kilka lat z rzędu startuje na doktorat i w większości zostają przyjęci ludzie po znajomościach.

Kartofelku, dla mnie wydajesz się być bardzo ambitna. Zakładam, że masz ok 25 lat, a w tym wieku wiele osób idzie do pierwszej pracy, bo czas studiów przebimbało. Nie wiem skąd Ty masz takich ogarniętych znajomych :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: Wielu moich znajomych siedzi na pensjach za 3k i wynajmowanych mieszkaniach (duże miasto), a są parę lat starsi :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

A odnośnie zarobków - ostatnio widziałam ofertę pracy na pielęgniarkę-recepcjonistkę za 3500 brutto (pełny etat, uop). W ogóle czasem sobie zerkam na różne oferty pracy i proponowane pensje dla osób po studiach są śmieszne. Wiem, że każdy ma inne wymagania co do zarobków, ale myślę, że nie masz aż tak złej sytuacji. A ten pomysł ze zmianą tytułu jest niegłupi. W firmach czasem niektóre nazwy stanowisk brzmią bardziej profesjonalnie niż fakyczne wymagania z danym stanowiskiem związane. Mój mąż np w jednej pracy na starcie był kierownikiem biura, a w biurze oprócz niego pracowała jeszcze jedna osoba, która też była kierownikiem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Podejrzewam, że dla nich zmiana tytułu to pestka.

Ogólnie żeby coś w życiu osiągnąć nie wystarczy ciężka praca, ale też właśnie te umiejętności miękkie i szczęście. Z moich znajomych najlepiej w pracy radzi sobie dziewczyna, która przez całe życie się ślizga i ściemnia. Jest do tego pewna siebie i komunikatywna.


RE: Boję się iść do pracy - Ciasteczko - 15 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 16:58)Danna napisał(a): A jak jest z Twoją znajomością języka? Myślałaś, żeby się na poważnie zabrać za naukę?

Ja znam jezyk jakos na poziomie A2 ale to tez nie jest takie oczywiste. Ja mam taki problem z jezykami obcymi (wszystkimi,ktorych sie uczylam), ze nie jestem w stanie ich opanowac w mowie bo... zapominam. Jakkolwiek kretynsko to nie brzmi, to u mnie powaznie wystepuje cos  a zasadzie, ze w zaleznosci od dnia, mojego stanu psychicznego i byc moze innych czynnikow, ktorych nie znam, czasem mowie w obcym jezyku lepiej niz normalnie potrafie, czasem gorzej, a czasem nie mowie wcale. Kiedys myslalam, ze to kwestia stresu czy cos, ale nie, bo ja mam ten problem rowniez w stosunku do osob, ktore dobrze znam. Przykladowo, obok nas mieszka.nasza najemczyni, Niemka, bardzo spoko babka, zna nas,.nawet przed swietami zapraszala.do siebie do chaty. Siedzielosmy tam jeszcze z jej kolezanka i gadalismy o polityce, o pracy, o swietach, taki tam small talk, ale gadalam po tym niemiecku i rozumialam co one do mnie mowia. A wczoraj najemczyni przyszla do nas bo chcemy nowe meble kupic i czesc ma zostac wyrzucona. No to moj chlipak musial z nia gadac, bo ja nie umialam. Po prostu, nie potrafilam nic powiedziec, jeszcze o tyle dobrze, ze rozumialam ja, bo ja potrafie miec tez tak, ze zapominam jezyk calkowicie i nawet go nie rozumiem. Jak poszlismy pierwszy raz do tej roboty,.co moj chlooak tam siedzi do teraz,.to ja na rozmowie kwalifikacyjnej dogadywalam sie suoer z szefem, praktycznie tylko ja sje wypowiadalam, zadawalam pytania odnosnie hali, nawet zartowlaam sobie z nim. Pozniej sie okazalo, ze praca dla mnie za ciezka, zwolnilam sie, ale ze  nie moglam znalezc nic innego, to chlopak w moim imieniu zapytal czy nir mogliby mnie przyjac na jakis lzejszy dzial. Zgodzili sie i poszlam drugi raz podpisuwac umowe z tymi samymi ludzmi. Byli bardzo mili, zero problemi ale ja kompletnie ani ich nie rozumialam, ani nie potrafilam nic powiedziec, mimo ze wczesniej gadalam normalnie. Moj chlopak musial i tlumaczyc za mnie i mowoc, bo jak ja sie odzywalam, to padal zlepek niepowiazanych ze soba slow, wszystko co bylam w stanie pamietac z tego jezyka. W tej pracy tez mialam ten mobbing i tez z powodu jezuka, bo baby na tym dziale co przyzzlam mialy problem, ze nie mowie i nie rozumiem po niemiecku, a zabawne jest tez to, ze jak pierwszy raz bylam zatrudniona w tej firmie to tez  z tymi babkami na luzie dyskutowalam. 

Mam tak z kazdym jezykiem obcym, nie wiem z czego to wynika. Jak bylam mlodsza to mi wmawiano talent do jezykow, sama.tez myslam, zr mam, wiec moja edukacja to glownie jezyki, w liceum bylam w klasie z rozszsrzonym niemieckim (mature z rozszerzenia tez mam), a  na studiach mialam rosyjski. Nie wiem czy te problemy jezykowe pojawily soe z wiekiem, czy moze obecne byly zawsze, tylko wczesniej nie mialam okazji mowic w obcym jezyku za bardzo, bo jak nauka w szkole wyglada kazdy wie i moze.wtedy tego nue zauwazalam. 

A niemieckiego ucze sie czasem, po pare .stron slowek za kaxdyn takim razem, bo u mnie brakuje slow zwlaszcza.

A co do znajomych, to w moim przypadlu nie wiem jakie osoby robia kariery,.dobrze zarabiaja,bo raz, ze nie sledze tych ludzi, a dwa ze wazystkie osoby, z ktorymi lacza mnir jakies emocje (niekonuecznje dobre), to okres podstawowka-liceum, a tutaj byly prajtycznje albo same leby, co sie nie uczyly i robia gdzies u januszy albo za granica jak ja, albo ludzje z liceum, gdzie ta bogata czeac albo siedzi w Poslce w firmie tatusia, albo za granica z ustawiona praca i mieszkaniem dzieki cioci czy wujkowi. Druga czesc, ta wieksza to osoby, ktore od razu po liceum poszly w pieluchy (w klasie mualam wiekszosc bab). Niektorym sie dobrze powodzi bo ambutnych chlopow wyrwaly.

Jedyne dwa przyklady sukcesu jakie przychodza mi do glpwy to moja byla przyjaciolka, ktora zaraz po studiach znalazla prace w zawodzie z wysoka.stawka i nie musiala bawic sie w zadne g*wnoroboty. Pracuje teraz jako tlumacz koreanskiego, tyle, ze przy calej mojej niecheci do niej to ona zasluzyla na taka prace, bo raz.ze jarala sje jezykiem, a dwa ze angazowala w rozne konkursy, byla nawet na wymianie w Seulu chyba.

Drugi przyklad to moj znajomy z liceum, ale jemu to sie poszczescilo nie tylko zawodowo. Gosciu niezbyt urodziwily, smierdzialo mu z ust jak pamietam, mial duzy tradzik, byl kujonem, a wyszedl na tym wszystkim tak, ze teraz zdobywa szczebelki w korpo, ma dom (po matce ale jednak),.dwojke.dzieci z jedna z najladnjejszych lasek w naszym liceum.

Jak porownuje sie do takicj ludzi to moje watpliwr i tak sukcesu bledna xdd


RE: Boję się iść do pracy - kartofel - 15 Kwi 2021

@Danna takich "własnych" znajomych w zasadzie nie mam. Na tym forum nie jest to chyba kontrowersyjne wyznanie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Użyłam tego określenia mając na myśli otaczające mnie osoby w podobnym wieku + dość liczne grono znajomych narzeczonego. Nie mam odwagi stalkować swoich dawnych koleżanek czy ludzi z liceum, bo jeszcze bym się załamała, że każdemu się powodzi, a ja klepię Excela. Do tego w fabryce jest sporo inżynierów, którzy są nieznacznie ode mnie starsi. Nie sądzę, żebym za dwa lata była w końcu "prawdziwym" inżynierem (chociaż mam techniczne wykształcenie).
Wśród znajomych narzeczonego jest sporo osób związanych z IT, no i tutaj pensje sięgają kwot, o których nawet nie marzę. Wiadomo, że mogą zmyślać, ale czuję się jak kupa, kiedy ktoś opowiada, że jego wypłata opiewa na 10 klocków albo i więcej. To jest moje kwartalne wynagrodzenie bez bonusów xd.

Nie chodzi o to, że uważam swoją pracę i życie za powód do wstydu i obraz nędzy i rozpaczy. Osiągnęłam więcej, niż się spodziewałam jeszcze kilka lat temu. Moje żyćko i praca są okej. Tylko to "okej" chyba na dłuższą metę mi nie wystarczy. Na przykład gdybym chciała kiedyś zmienić mieszkanie na większe, pewnie musiałabym wziąć kredyt, bo kwota ze sprzedaży + oszczędności nie wystarczą na jakiś fajny metraż. A do kredytu potrzebna jest zdolność kredytowa, która u mnie jest na ten moment dość mizerna. Niby w małżeństwie mogłoby być lepiej, ale ja jestem gorącą zwolenniczką rozdzielności majątkowej.

Może to też kwestia tego, że w szkole i na studiach byłam najlepsza. A teraz w dorosłości jestem szaraczkiem i nie wyróżniam się jakimiś sukcesami. Chociaż ponoć często się zdarza, że te największe kujony wcale nie brylują w dorosłym życiu. Mój narzeczony też jest orłem, który obniżył loty, ale on w obecnej pracy ma znacznie lepsze szanse rozwoju.


RE: Boję się iść do pracy - Ciasteczko - 15 Kwi 2021

@kartofel Ja nie wiem czy to kwestia banki, w ktlrej sie otaczam, ale mam wrazenie,.zwlaszcza z internetu, ze kazdemu sie uklada. W sensie, moze nie w zwiazkach, przyjazniach ale nie widze zbyt duzego narzekania na sytuacje zawodowa poza tym forum, a nie otaczam sie w zadnej "elitarnej" grupie. Jestem zapisana do paru gruo na fejsie, sa to grupy hobbystyczne, albl zwiazane z zaburzeniami psychicznymi czy bezdzietnoscia. Wyskakuja mi na tablicy czasem jakies luzne dyskusje z tych gruo i jak temat schodzi na prace to nikt tam nje zarabja malo. Kazdy ma albo wazne stanowisko, wyspecjalozowana prace jak w IT, albi wlasna firme. Ja nie wiem jak ci lidzie to robia, albo klamia alno po orostu garstka dibrze zarabia, a reszcie jest sie wstyd przyznawac, bo maja pododbne spostrzezenia do mnie. Ja np. poza tym forum mam problem z przyznawaniem sie, ze pracuje jako sprzataczka. Nie tyle boje sje wysmiania, co ignorowania, olewania teyo co mam do powiedzenia, bo przeciez nie jestem nikim waznym, robie tylko na miotle to co ja moge wiedziec. Mam powody, zeby miec takie obawy bo wielu ludzi zle traktuje osoby wykonujace nisko platne prace. Np. bezdzietni na swoich gruoach czesto smkeja sie ze "matki karyny rodza dzieci po liceum, a potem siedza na kasie w biedronce". Czytajac cos takiego wiesz z kim masz.do czynoenia, z osoba ktora gardzi pracownikami niskiego szczebla chociaz otwarcie moglaby tego nie przyzanc. Pewnie dlateto w internecie tak malo osob przyznaje sie, czym sie zajmuja, albo ze sa.zwyczajnie biedni.

Najbardziej jednak boli mnie co innego. Mam w swojej biblioteczce pare ksoazek "terapeutycznych", pisanych przez psychologow, terapeutow, ostatnio tez szukam terapii dla siebie to zdarza mi sie trafiac na blogo-strony terapeutow. Czesto opisuja oni czy to w ksiazlach czy na tych blogach przyklady pacjentow z roznymi zaburzeniami. Bardzo czesto rozchodzi sir o powqzne problemy psychiczne jak przewlekly alkoholizm, powazne fobie, traumy jak molestowanie, gwalt, byci3 swiadkoem zabojstwa bliskiej osoby itp, nasilone zaburzenia osobowosci, czeste hosputalizacje. Generalnie opisywane tam przypafki sa mocnjejsze od tego co ja mam ze swoja psycha, a jednak schemat jest ten sam. Nigsy nie widzialam, zeby oposywany przypadek klinjczny w takich ksiazkach czy na blogu, zarabial malo lub pracowal jako nie wjem, smieciarz czy kasjer. Zawsze sa tp przypadki ludzi sukcesu, dyrektorow korporacji, prawnikow, menedzerow. Jak to czytam i porownuje ich zaburzenia do swoich, to jestem zalamana, bo totalbje nue pojmuje jak ci ludzie to robia, ze mimo bycka zagrozeniem dla siebie i kilkukrotnych pobytach w psychiatrykach, z brakiem kontaktu z rzeczywistosica sa w stanie paistowac stanowisko dyrektora finansowego czy innej waznej szychy w firmie. Albk ja cos robie bardzo zle, albo serio w jakiejs bance siedze,.juz sama nje wiem.


RE: Boję się iść do pracy - zbyszek93 - 15 Kwi 2021

@Ciasteczko Wiesz, mam bardzo podobne przemyślenia.


RE: Boję się iść do pracy - Żółwik - 15 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 20:16)Ciasteczko napisał(a): Najbardziej jednak boli mnie co innego. Mam w swojej biblioteczce pare ksoazek "terapeutycznych", pisanych przez psychologow, terapeutow, ostatnio tez szukam terapii dla siebie to zdarza mi sie trafiac na blogo-strony terapeutow. Czesto opisuja oni czy to w ksiazlach czy na tych blogach przyklady pacjentow z roznymi zaburzeniami. Bardzo czesto rozchodzi sir o powqzne problemy psychiczne jak przewlekly alkoholizm, powazne fobie, traumy jak molestowanie, gwalt, byci3 swiadkoem zabojstwa bliskiej osoby itp, nasilone zaburzenia osobowosci, czeste hosputalizacje. Generalnie opisywane tam przypafki sa mocnjejsze od tego co ja mam ze swoja psycha, a jednak schemat jest ten sam. Nigsy nie widzialam, zeby oposywany przypadek klinjczny w takich ksiazkach czy na blogu, zarabial malo lub pracowal jako nie wjem, smieciarz czy kasjer. Zawsze sa tp przypadki ludzi sukcesu, dyrektorow korporacji, prawnikow, menedzerow. Jak to czytam i porownuje ich zaburzenia do swoich, to jestem zalamana, bo totalbje nue pojmuje jak ci ludzie to robia, ze mimo bycka zagrozeniem dla siebie i kilkukrotnych pobytach w psychiatrykach, z brakiem kontaktu z rzeczywistosica sa w stanie paistowac stanowisko dyrektora finansowego czy innej waznej szychy w firmie. Albk ja cos robie bardzo zle, albo serio w jakiejs bance siedze,.juz sama nje wiem.

Wiesz, może przypadki ludzi sukcesu z zaburzeniami psychicznymi są bardziej nośne, chwytliwe, krzepiące i stąd trafiają na blogi terapeutów. Jest mnóstwo ludzi z problemami psychicznymi wiodących przeciętne życie lub żyjących z renty. Ogólnie zaburzenia psychiczne nie ułatwiają życia zawodowego (to jedna z pierwszych sfer funkcjonowania "atakowana" przez chorobę), ale też z niego nie wykluczają (powrót do pracy to często jeden z celów i czasem sukcesów terapeutycznych).
Na pewno nie jest tak, że jesteś "za mało zaburzona, żeby być dyrektorem itp.". Nic źle nie robisz, może oprócz porównywania się z tymi opisami. :Stan - Uśmiecha się:


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 15 Kwi 2021

@Ciasteczko, ja też swego czasu bardzo zwracałam uwagę na tego typu historie. Szczerze, doszłam do tego samego wniosku co Żółwik - taki temat jest po prostu chwytliwy. Nikt nie napisze historii osoby, która pochodzi z biedy, patologii, jest na rencie, ma problem z podjęciem pracy, bo pomoc terapeutyczna takim osobom jest zwykle dużo bardziej skomplikowana. Najprościej jest napisać o człowieku sukcesu, który z d*py skończył studia, z d*py poszedł do prestiżowej roboty i nagle zauważył, że ma z czymś problem. Druga sprawa to taka, że na terapię zwykle stać osoby dobrze zarabiające, więc wg mnie jest to pewnego rodzaju marketing i zachęta do tego, żeby bogaci skorzystali z usług terapeuty. Sorry, ale uważam, że niewielu bezrobotnych i wykonujących niskopłatne prace stać na wydawanie latami kilkuset złotych miesięcznie bez gwarancji, że to pomoże.

Usiłowałam sobie teraz przeanalizować, czym zajmowały się osoby, z którymi byłam na oddziale leczenia zaburzeń osobowości. Była tam tylko jedna osoba wykonująca w miarę prestiżowy zawód - wykładowca na uczelni z tytułem doktora. Reszta to przeciętniacy. Kojarzę na pewno jedną osobę sprzątającą, jedną nauczycielkę, kilku długotrwale bezrobotnych, jedna pracownicę korpo niższego szczebla, gospodynie domowe i matki, osobę, które wyjeżdżała za granicę na jakieś tulipano/truskawki. Były tam osoby z całym przekrojem zaburzeń osobowości i z innymi problemami współistniejącymi (uzależnienia od benzo, alkoholu, seksu, zakupów, narkotyków).

Odnośnie Twoich trudności z nauką języka - bardzo dziwna sprawa. Skoro ta zmienność nie jest zależna od stresu, to jak myślisz, od czego? Czy zapominanie języka jest związane z gorszym samopoczucie danego dnia?


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 16 Kwi 2021

(15 Kwi 2021, Czw 19:35)kartofel napisał(a): @Danna takich "własnych" znajomych w zasadzie nie mam. Na tym forum nie jest to chyba kontrowersyjne wyznanie :P Użyłam tego określenia mając na myśli otaczające mnie osoby w podobnym wieku + dość liczne grono znajomych narzeczonego. Nie mam odwagi stalkować swoich dawnych koleżanek czy ludzi z liceum, bo jeszcze bym się załamała, że każdemu się powodzi, a ja klepię Excela. Do tego w fabryce jest sporo inżynierów, którzy są nieznacznie ode mnie starsi. Nie sądzę, żebym za dwa lata była w końcu "prawdziwym" inżynierem (chociaż mam techniczne wykształcenie).
Wśród znajomych narzeczonego jest sporo osób związanych z IT, no i tutaj pensje sięgają kwot, o których nawet nie marzę. Wiadomo, że mogą zmyślać, ale czuję się jak kupa, kiedy ktoś opowiada, że jego wypłata opiewa na 10 klocków albo i więcej. To jest moje kwartalne wynagrodzenie bez bonusów xd.

Nie chodzi o to, że uważam swoją pracę i życie za powód do wstydu i obraz nędzy i rozpaczy. Osiągnęłam więcej, niż się spodziewałam jeszcze kilka lat temu. Moje żyćko i praca są okej. Tylko to "okej" chyba na dłuższą metę mi nie wystarczy. Na przykład gdybym chciała kiedyś zmienić mieszkanie na większe, pewnie musiałabym wziąć kredyt, bo kwota ze sprzedaży + oszczędności nie wystarczą na jakiś fajny metraż. A do kredytu potrzebna jest zdolność kredytowa, która u mnie jest na ten moment dość mizerna. Niby w małżeństwie mogłoby być lepiej, ale ja jestem gorącą zwolenniczką rozdzielności majątkowej.

Może to też kwestia tego, że w szkole i na studiach byłam najlepsza. A teraz w dorosłości jestem szaraczkiem i nie wyróżniam się jakimiś sukcesami. Chociaż ponoć często się zdarza, że te największe kujony wcale nie brylują w dorosłym życiu. Mój narzeczony też jest orłem, który obniżył loty, ale on w obecnej pracy ma znacznie lepsze szanse rozwoju.

A kto się nie czuje jak kupa, jak rozmawia z programistą o jego zarobkach? ;p Nie rozumiem, po co porównujesz się do grupy, której zarobki są wyróżniające się na tle przeciętnych zarobków w Polsce? Pomyśl, czym mogłabyś się zająć z Twoim doświadczeniem, umiejętnościami i wykształceniem. Być może jest to czas na zmianę pracy, skoro czujesz, że obecna nie jest w stanie nic więcej Ci zaoferować (czuję się jak coach :p). 

Niestety szkoła i studia nie odzwierciedlają pracy zawodowej. Ja byłam jedną z lepszych uczennic w szkole i jedną z lepszych studentek (stypendium rektora), a nie mogę utrzymać guwnoroboty. Mój przypadek jest jednak smutny i beznadziejny :D

Co do rozdzielności - też jestem jej zwolenniczką, ale niestety rzeczywistość jest inna. Myślę, że jeśli zdecydujesz się na dziecko, to decyzja o wspólnym kredycie będzie już koniecznością.


RE: Boję się iść do pracy - gosc123 - 16 Kwi 2021

Obserwując tę dyskusję widzę, że większość problemów (zresztą nie tylko jeśli chodzi o pracę) bierze się z porównywania z innymi. Wiadomo- jak masz mercedesa, ale jeśli sąsiad ma jacht, to będziesz czuć się jak :Różne - Koopa:. Z drugiej strony jeśli masz malucha, ale nikt wokół nie ma samochodu będziesz panem świata.
Tak chyba genetycznie jest nasz mózg uwarunkowany, ale myślę, że dobrze jest tego nie nakęcać. Ktoś tu mądrze napisał, że nie warto porównywać się z innymi, tylko z samym sobą z wczoraj. Wiadomo, łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale myślę, że dużo z nas tutaj biorąc pod uwagę swoją przeszłość i okoliczności osiągnęła bardzo dużo i warto to doceniać. W ogóle praktyka wdzięczności i doceniania tego, co się ma na pewno jest w tym względzie pomocna- i są liczne badania, które to potwierdzają.

Na pewno warto też zdecydowanie odciąć się od portali społecznościowych typy fb, Instagram, Tik tok itp.- to naprawdę jest kupa :Różne - Koopa: i nie warto się w tym babrać- z wielu powodów. Ludzie przedstawiają tam podkręcony, nierealistyczny obraz siebie, widząc to nie dziwne, że ludzie czują się przygnębieni.

Edit: jeszcze jedną rzecz chciałem dodać- problemy biorą się też trochę z tego, że wg mnie panuje bardzo zły stereotyp człowieka, który odniósł sukces w życiu- jest on utożsamiany najczęściej z sukcesem zawodowym/ materialnym. I dziwi mnie bardzo, że taki obraz powielają psycholodzy, o czym tu pisaliście.
Ja dochodzę do przeświadczenia, że sukces w życiu= rozwój, pokonywanie własnych słabości, życie zgodne z wartościami, docenianie tego co się ma i szczęcie. I można to mieć bez względu na finanse, można być takim bohaterem będąc jednocześnie "szaraczkiem"


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 16 Kwi 2021

(16 Kwi 2021, Pią 11:29)gosc123 napisał(a): Obserwując tę dyskusję widzę, że większość problemów (zresztą nie tylko jeśli chodzi o pracę) bierze się z porównywania z innymi. Wiadomo- jak masz mercedesa, ale jeśli sąsiad ma jacht, to będziesz czuć się jak :Różne - Koopa:. Z drugiej strony jeśli masz malucha, ale nikt wokół nie ma samochodu będziesz panem świata.
Tak chyba genetycznie jest nasz mózg uwarunkowany, ale myślę, że dobrze jest tego nie nakęcać. Ktoś tu mądrze napisał, że nie warto porównywać się z innymi, tylko z samym sobą z wczoraj. Wiadomo, łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale myślę, że dużo z nas tutaj biorąc pod uwagę swoją przeszłość i okoliczności osiągnęła bardzo dużo i warto to doceniać. W ogóle praktyka wdzięczności i doceniania tego, co się ma na pewno jest w tym względzie pomocna- i są liczne badania, które to potwierdzają.

Na pewno warto też zdecydowanie odciąć się od portali społecznościowych typy fb, Instagram, Tik tok itp.- to naprawdę jest kupa :Różne - Koopa: i nie warto się w tym babrać- z wielu powodów. Ludzie przedstawiają tam podkręcony, nierealistyczny obraz siebie, widząc to nie dziwne, że ludzie czują się przygnębieni.

Edit: jeszcze jedną rzecz chciałem dodać- problemy biorą się też trochę z tego, że wg mnie panuje bardzo zły stereotyp człowieka, który odniósł sukces w życiu- jest on utożsamiany najczęściej z sukcesem zawodowym/ materialnym. I dziwi mnie bardzo, że taki obraz powielają psycholodzy, o czym tu pisaliście.
Ja dochodzę do przeświadczenia, że sukces w życiu= rozwój, pokonywanie własnych słabości, życie zgodne z wartościami, docenianie tego co się ma i szczęcie. I można to mieć bez względu na finanse, można być takim bohaterem będąc jednocześnie "szaraczkiem"

Świetnie napisane.


RE: Boję się iść do pracy - Ciasteczko - 16 Kwi 2021

@Danna Nie jestem dokładnie na 100% pewna dlaczego mam tak z tymi językmi, jednak mniej więcej wiem kiedy, w jakich okolicznościach mówię lepiej/gorzej. Ja mam takie okresy w życiu, one się zmeniają, czasem trwają pare dni/miesięcy/lat, w których zmienia mi się trochę zachowanie i odczuwanie emocji. Nie wiem jak to napisac, żeby źle nie zabrzmiało, chodzi o coś w stylu: budze się rano i jestem "inna" osoba. W sensie, zmienia mi się sposób odczuwania emocji, sposób myślenia i reagowania na otoczenie. Np. przed bezrobociem przez większość czasu zachowywałam się jak normalna powiedzm osoba. Czas, kiedy wyjechałam do Niemiec, te początki, były też moja zwiększoną aktywnością tu na forum, ale nie pisałam takich negatywnych rzeczy z regułu (chyba, że o braku przyjaciół, o to mi zawsze doskwierało), raczej pozytywnie do wszystkiego podchodziłam. Inaczej wyglądało też moje życie realne, ja chodziłam do pracy i zajmowałam się rzeczami po pracy takmi związanymi z dorosłym zyciem, typu łatwienie spraw urzędowych, zajmowani się domem. Czułam się wtedy inaczej niż teraz pschicznie i wgl światopogląd miałam też inny trochę. Nie fantazjowałam tyle, nie odlatywałam do swojej głowy, stąpałam bardziej twardo po ziemi i zajmowałam się tylko sprawami bieżącymi, nawet zainteresowania troche odpuściłam ale wtedy nie było to dla mnie problemem. Wtedy też mówiłam słabo po niemiekcu ale dobrze jak na moj poziom, czyli doagdywałam się na tyle ile mogłam. Ja rozmawiałam w urzędach, czy w pracy, albo jak coś się na drodze stało, to ja zamiat chłopaka łamanym niemieckim gadałam.
Potem przyszedł mobbing, bezrobocie i weszłam w stan lękowy (nie wiem jak to inaczej nazwać). Najpierw miałam załamnie nerwowe,a teraz jak gorzy okres minął, to mam lęki przed ludźmi. Nie bardzo lubię wychodzić z domu i nie bardzo chce mi się z ludźmi czas spędzać, np. zapraszać tutaj kogoś. W takim stanie jak można się domyślić, mam problemy z mówieniem po niemiecku, mam problemy z patrzeniem się w oczy i rozmawianiem przez telefon.
Ale teraz taki myk- ten stan nie jest u mnie ciągły, on teaz dominuje ale jest przeplatany innymi, lepszymi bądź gorszymi okresami. Po krótkim okresie bezrobocia, kiedy dałam sobie czas na regeneracje, postaowiłam szukać pracy i jeździłam wtdy z moim chłopakiem od agenrutry do agentury na rozmowy kwalifikacyjne. I tutaj w zależności w jakim nastroju, w jakim stanie wstałam, tak szło mi z językiem różnie. Na niektórych rozmowach, gdzie towarzyszyl mi partner szło mi tragicznie. Nic nie rozumiałam, miałam problem z wypowiedzeniem się, jak mozna się domyślić, agencje się zbytnio do mnie póxniej nie odzywały. XD Były też sytuacje, gdzie znowu, wstałam jako "inny człowiek" i normalnie gadałam z babką, nawet na tyle asertywności mialam, żeby sama sobie stawki dyktować i o warunkach dyskutować.
Najlepiej mi jednak poszło, kiedy musiałam sama dojechać do jednego miasta. Pisałam kiedys tutaj, że w licbazie była agresywna, miałam konflikty z prawem. Niby byłam, a mam wrażnie, że to we mnie siedzi i czasem się odzywa. Nie inaczej było właśnie na tamtej rozmowie. Wstałam w zupełnie innym nastroju, czułam się tak jak wtedy, gdy byłam w licem (uczucie takej nadpobudliwości, lekkiego poirytowania, nie wiem jak to opisać), a wtedy byłam też dość pewna siebie. Nie dość ,że zadzowniłam do typa na telefon po niemiecku (a dodam, że się panciznie boję, nawet po polsku dzwonić), to na dodatek gadałam z nim mega na luzie.

Niestety u mnie to jst losowe, nie wiem w jakim nastroju się obudzę, nie kontroluję tego za bardzo. Dla mnie to w pewien sposób norma, że zapominam języka, bo ja zapominam wielu rzeczy, np. potrafię tak zupełnie z tyłka zapomnieć pinu do karty, tego, kiedy mam urodziny czy ile mam lat, tak z dupska bez powodu.


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 20 Kwi 2021

(16 Kwi 2021, Pią 12:46)Ciasteczko napisał(a): @Danna  Nie jestem dokładnie na 100% pewna dlaczego mam tak z tymi językmi, jednak mniej więcej wiem kiedy, w jakich okolicznościach mówię lepiej/gorzej. Ja mam takie okresy w życiu, one się zmeniają, czasem trwają pare dni/miesięcy/lat, w których zmienia mi się trochę zachowanie i odczuwanie emocji. Nie wiem jak to napisac, żeby źle nie zabrzmiało, chodzi o coś  w stylu: budze się rano i jestem "inna" osoba. W sensie, zmienia mi się sposób odczuwania emocji, sposób myślenia i reagowania na otoczenie. Np. przed bezrobociem przez większość czasu zachowywałam się jak normalna powiedzm osoba. Czas, kiedy wyjechałam do Niemiec, te początki, były też moja zwiększoną aktywnością tu na forum, ale nie pisałam takich negatywnych rzeczy z regułu (chyba, że o braku przyjaciół, o to mi zawsze doskwierało), raczej pozytywnie do wszystkiego podchodziłam. Inaczej wyglądało też moje życie realne, ja chodziłam do pracy i zajmowałam się rzeczami po pracy takmi związanymi z dorosłym zyciem, typu łatwienie spraw urzędowych, zajmowani się domem. Czułam się wtedy inaczej niż teraz pschicznie i wgl światopogląd miałam też inny trochę. Nie fantazjowałam tyle, nie odlatywałam do swojej głowy, stąpałam bardziej twardo po ziemi i zajmowałam się tylko sprawami bieżącymi, nawet zainteresowania troche odpuściłam ale wtedy nie było to dla mnie problemem. Wtedy też mówiłam słabo po niemiekcu ale dobrze jak na moj poziom, czyli doagdywałam się na tyle ile mogłam. Ja rozmawiałam w urzędach, czy w pracy, albo jak coś się na drodze stało, to ja zamiat chłopaka łamanym niemieckim gadałam.
Potem przyszedł mobbing, bezrobocie i weszłam w stan lękowy (nie wiem jak to inaczej nazwać). Najpierw miałam załamnie nerwowe,a teraz jak gorzy okres minął, to mam lęki przed ludźmi. Nie bardzo lubię wychodzić z domu i nie bardzo chce mi się z ludźmi czas spędzać, np. zapraszać tutaj kogoś. W takim stanie jak można się domyślić, mam problemy z mówieniem po niemiecku, mam problemy z patrzeniem się w oczy i rozmawianiem przez telefon.
Ale teraz taki myk- ten stan nie jest u mnie ciągły, on teaz dominuje ale jest przeplatany innymi, lepszymi bądź gorszymi okresami. Po krótkim okresie bezrobocia, kiedy dałam sobie czas na regeneracje, postaowiłam szukać pracy i jeździłam wtdy z moim chłopakiem od agenrutry do agentury na rozmowy kwalifikacyjne. I tutaj w zależności w jakim nastroju, w jakim stanie wstałam, tak szło mi z językiem różnie. Na niektórych rozmowach, gdzie towarzyszyl mi partner szło mi tragicznie. Nic nie rozumiałam, miałam problem z wypowiedzeniem się, jak mozna się domyślić, agencje się zbytnio do mnie póxniej nie odzywały. XD Były też sytuacje, gdzie znowu, wstałam jako "inny człowiek" i normalnie gadałam z babką, nawet na tyle asertywności mialam, żeby sama sobie stawki dyktować i o warunkach dyskutować.
Najlepiej mi jednak poszło, kiedy musiałam sama dojechać do jednego miasta. Pisałam kiedys tutaj, że w licbazie była agresywna, miałam konflikty z prawem. Niby byłam, a mam wrażnie, że to we mnie siedzi i czasem się odzywa. Nie inaczej było właśnie na tamtej rozmowie. Wstałam w zupełnie innym nastroju, czułam się tak jak wtedy, gdy byłam w licem (uczucie takej nadpobudliwości, lekkiego poirytowania, nie wiem jak to opisać), a wtedy byłam też dość pewna siebie. Nie dość ,że zadzowniłam do typa na telefon po niemiecku (a dodam, że się panciznie boję, nawet po polsku dzwonić), to na dodatek gadałam z nim mega na luzie.

Niestety u mnie to jst losowe, nie wiem w jakim nastroju się obudzę, nie kontroluję tego za bardzo. Dla mnie to w pewien sposób norma, że zapominam języka, bo ja zapominam wielu rzeczy, np. potrafię tak zupełnie z tyłka zapomnieć pinu do karty, tego, kiedy mam urodziny czy ile mam lat, tak z dupska bez powodu.

Wydaje mi się, że zmienny nastrój nie jest jakimś rzadkim zjawiskiem przy zaburzeniach psychicznych. U mnie bardzo duża rolę odgrywa to, czy mam obniżony czy podwyższony nastrój, wszystkie moje działania są od tego iuzależnione. Widocznie u Ciebie bardzo mocno to wpływa na koncentrację, pamięć i komunikację. Myślę, że dobra byłaby dla Ciebie terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym i ewentualnie terapia schematów. Niektórzy terapeuci są przeszkoleni z tych dwóch nurtów jednocześnie.


RE: Boję się iść do pracy - Ciasteczko - 20 Kwi 2021

(20 Kwi 2021, Wto 10:40)Danna napisał(a):
(16 Kwi 2021, Pią 12:46)Ciasteczko napisał(a): @Danna  Nie jestem dokładnie na 100% pewna dlaczego mam tak z tymi językmi, jednak mniej więcej wiem kiedy, w jakich okolicznościach mówię lepiej/gorzej. Ja mam takie okresy w życiu, one się zmeniają, czasem trwają pare dni/miesięcy/lat, w których zmienia mi się trochę zachowanie i odczuwanie emocji. Nie wiem jak to napisac, żeby źle nie zabrzmiało, chodzi o coś  w stylu: budze się rano i jestem "inna" osoba. W sensie, zmienia mi się sposób odczuwania emocji, sposób myślenia i reagowania na otoczenie. Np. przed bezrobociem przez większość czasu zachowywałam się jak normalna powiedzm osoba. Czas, kiedy wyjechałam do Niemiec, te początki, były też moja zwiększoną aktywnością tu na forum, ale nie pisałam takich negatywnych rzeczy z regułu (chyba, że o braku przyjaciół, o to mi zawsze doskwierało), raczej pozytywnie do wszystkiego podchodziłam. Inaczej wyglądało też moje życie realne, ja chodziłam do pracy i zajmowałam się rzeczami po pracy takmi związanymi z dorosłym zyciem, typu łatwienie spraw urzędowych, zajmowani się domem. Czułam się wtedy inaczej niż teraz pschicznie i wgl światopogląd miałam też inny trochę. Nie fantazjowałam tyle, nie odlatywałam do swojej głowy, stąpałam bardziej twardo po ziemi i zajmowałam się tylko sprawami bieżącymi, nawet zainteresowania troche odpuściłam ale wtedy nie było to dla mnie problemem. Wtedy też mówiłam słabo po niemiekcu ale dobrze jak na moj poziom, czyli doagdywałam się na tyle ile mogłam. Ja rozmawiałam w urzędach, czy w pracy, albo jak coś się na drodze stało, to ja zamiat chłopaka łamanym niemieckim gadałam.
Potem przyszedł mobbing, bezrobocie i weszłam w stan lękowy (nie wiem jak to inaczej nazwać). Najpierw miałam załamnie nerwowe,a teraz jak gorzy okres minął, to mam lęki przed ludźmi. Nie bardzo lubię wychodzić z domu i nie bardzo chce mi się z ludźmi czas spędzać, np. zapraszać tutaj kogoś. W takim stanie jak można się domyślić, mam problemy z mówieniem po niemiecku, mam problemy z patrzeniem się w oczy i rozmawianiem przez telefon.
Ale teraz taki myk- ten stan nie jest u mnie ciągły, on teaz dominuje ale jest przeplatany innymi, lepszymi bądź gorszymi okresami. Po krótkim okresie bezrobocia, kiedy dałam sobie czas na regeneracje, postaowiłam szukać pracy i jeździłam wtdy z moim chłopakiem od agenrutry do agentury na rozmowy kwalifikacyjne. I tutaj w zależności w jakim nastroju, w jakim stanie wstałam, tak szło mi z językiem różnie. Na niektórych rozmowach, gdzie towarzyszyl mi partner szło mi tragicznie. Nic nie rozumiałam, miałam problem z wypowiedzeniem się, jak mozna się domyślić, agencje się zbytnio do mnie póxniej nie odzywały. XD Były też sytuacje, gdzie znowu, wstałam jako "inny człowiek" i normalnie gadałam z babką, nawet na tyle asertywności mialam, żeby sama sobie stawki dyktować i o warunkach dyskutować.
Najlepiej mi jednak poszło, kiedy musiałam sama dojechać do jednego miasta. Pisałam kiedys tutaj, że w licbazie była agresywna, miałam konflikty z prawem. Niby byłam, a mam wrażnie, że to we mnie siedzi i czasem się odzywa. Nie inaczej było właśnie na tamtej rozmowie. Wstałam w zupełnie innym nastroju, czułam się tak jak wtedy, gdy byłam w licem (uczucie takej nadpobudliwości, lekkiego poirytowania, nie wiem jak to opisać), a wtedy byłam też dość pewna siebie. Nie dość ,że zadzowniłam do typa na telefon po niemiecku (a dodam, że się panciznie boję, nawet po polsku dzwonić), to na dodatek gadałam z nim mega na luzie.

Niestety u mnie to jst losowe, nie wiem w jakim nastroju się obudzę, nie kontroluję tego za bardzo. Dla mnie to w pewien sposób norma, że zapominam języka, bo ja zapominam wielu rzeczy, np. potrafię tak zupełnie z tyłka zapomnieć pinu do karty, tego, kiedy mam urodziny czy ile mam lat, tak z dupska bez powodu.

Wydaje mi się, że zmienny nastrój nie jest jakimś rzadkim zjawiskiem przy zaburzeniach psychicznych. U mnie bardzo duża rolę odgrywa to, czy mam obniżony czy podwyższony nastrój, wszystkie moje działania są od tego iuzależnione. Widocznie u Ciebie bardzo mocno to wpływa na koncentrację, pamięć i komunikację. Myślę, że dobra byłaby dla Ciebie terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym i ewentualnie terapia schematów. Niektórzy terapeuci są przeszkoleni z tych dwóch nurtów jednocześnie.

Ja mam na tyle zmienne nastroje, że zmienia mi się wgl sposób myślenia. Boję się tego. Np. w tryvie agresora to ja nienawidzę siebie jak sobie przypominam sytuacje, kiedy okazałam słabość, a miałam wtedy inny nastrój. Np. wypominam sobie wtedy, że tu mnie ktoś oszukał, tam ktoś obraził, dla mnie wtedy nawet ujmą jest praca. Ostatno mi się ten agresor włączył to musiałam to stlumić, bo normalnie bym z roboty wyszła. Wtedy też mam skłonność do samookaleczeń, chcę się wtedy "ukarać" za to, że dałam się źle traktować, brzydzę się sobą i myślę o sobie jak najgorzej. W sensie nie, że ogólnie, tylko brzydze się tym, jak zachowałam się w tych momentach, kiedy byłam np. uległa, lękliwa, czy "normalna". No i ten tryb, nastrój, nie wie jak to nazwać, też sprawia, że mam ochotę coś komuś zrobić, co brzmi całkim realnie biorąc pod uwagę, że ja w przeszłości miałam konflikty z prawem za agresję (nie bylam karana, ale kntakt miałam chyba z każdymi służbami od policji pod ratowników/szpital do straży pożarnej włącznie). Strasznie się boję tego nastrou, jednocześnie wtedy czuję się i tak najlepiej. Mam wyższa samoocenę, większa energię no i walczena jestem. 
W pzostalych nastrojach pojawia się u mnie poczucie winy. Np. jak zachowuję się w miarę normalnie, albo mam problemy z lękiem, to stale gnębi mnie poczucie winy, że nie jestem dobrą dziewczyną, że mój chłopak mógłby znaleźć sobie lepszą nż taką patole jak ja, mam też silne uczucie, że ja nim manipuluje (w sensie moim chłopakiem), bo często mam obniżony nastrój, to mam wrażenie, że ja "specjlanie dla atencji przesadzam i w ten sposób nim manipuluję". Okropne to jest.
Ja wolałabym jakoś korzystać z tych nastrojów na swoją korzyść, bo one mi coś mimo wszystko jednak dają. Jak byłam leczyć psychiatrycnie agresje, to po terapii lekami pojawiły się u mnie lęki społeczne, stałam się taka, jak byłam na początku gimnazjum, kiedy zaczynali się nade mną znęcać (taki specyficzny stan umysłu, że jstem stale skrępowana, boję się patrzeć ludziom w oczy, boję się jak oni ogólnie na mnie uwagę zwracają itp. fobicy wiedza pewnie o co chodzi). Ten sam stan mam teraz aktualnie od momentu mobbingu w byłej robocie, przeplatany okrsowo krótkimi stanami agresji (leków żadnych obecnie nie biorę).


RE: Boję się iść do pracy - Danna - 21 Kwi 2021

Ja :Ikony bluzgi pierd:, nienawidzę tej :Ikony bluzgi kochać 2: pracy. Brzuch mnie boli codziennie, wszystko mnie ze stresu boli. Co za męka psychiczna.


RE: Boję się iść do pracy - Wikiok - 26 Kwi 2021

Ja mieszkam w Anglii od 3 lat. Przez pierwsze 2 lata co chwile zmieniałam prace, bo przez moje lęki co chwile musiałam dzwonić, ze nie przyjdę dzis do pracy. Raz w życiu dostałam paniki w pracy i powiedziałam, że muszę wyjść, a pracodawca nie chciał mnie wypuścić, w końcu wyszłam, a później mnie zwolnił. Przez ostatni rok nie pracowałam i dostawałam zasiłek tu w Anglii. Ostatnio pokusilam sie na to, żeby pójść do pracy part-time, 3 godz dziennie, 15 godzin tygodniowo. Pierwsze dni znosiłam dobrze, byłam nawet na szkoleniach po 8 godzin. Załamanie przyszło teraz po ok. 2 tygodniach. Czuję, że nie pociągnę tak dłużej. Wczoraj wypiłam sama całą butelkę winę, czuję obniżenie nastroju, depresje, stres. Ten rok gdy nie pracowałam i mialam zasiłek, to był rok gdy czułam się najzdrowsze w życiu. Biegałam, zdrowo się odżywiałam i prowadziłam higieniczny tryb życia (nie pijac całej butelki wina). Żałuje, że poszłam do tej pracy.

Zastanawia mnie to jak w Polsce ludzie żyją, jeśli mają podobne problemy do mnie, skoro w Polsce tak ciężko o zasiłek. Mieszkanie z rodzicami i bycie utrzymywanym przez rodziców? A co jeśli nie ma się dobrych relacji z rodziną. Co tacy ludzie robią? : (


RE: Boję się iść do pracy - Shirohebi - 26 Kwi 2021

(26 Kwi 2021, Pon 6:49)Wikiok napisał(a): Ja mieszkam w Anglii od 3 lat. Przez pierwsze 2 lata co chwile zmieniałam prace, bo przez moje lęki co chwile musiałam dzwonić, ze nie przyjdę dzis do pracy. Raz w życiu dostałam paniki w pracy i powiedziałam, że muszę wyjść, a pracodawca nie chciał mnie wypuścić, w końcu wyszłam, a później mnie zwolnił. Przez ostatni rok nie pracowałam i dostawałam zasiłek tu w Anglii. Ostatnio pokusilam sie na to, żeby pójść do pracy part-time, 3 godz dziennie, 15 godzin tygodniowo. Pierwsze dni znosiłam dobrze, byłam nawet na szkoleniach po 8 godzin. Załamanie przyszło teraz po ok. 2 tygodniach. Czuję, że nie pociągnę tak dłużej. Wczoraj wypiłam sama całą butelkę winę, czuję obniżenie nastroju, depresje, stres. Ten rok gdy nie pracowałam i mialam zasiłek, to był rok gdy czułam się najzdrowsze w życiu. Biegałam, zdrowo się odżywiałam i prowadziłam higieniczny tryb życia (nie pijac całej butelki wina). Żałuje, że poszłam do tej pracy.

Zastanawia mnie to jak w Polsce ludzie żyją, jeśli mają podobne problemy do mnie, skoro w Polsce tak ciężko o zasiłek. Mieszkanie z rodzicami i bycie utrzymywanym przez rodziców? A co jeśli nie ma się dobrych relacji z rodziną. Co tacy ludzie robią? : (
Właściwie są dwie opcje. Otworzyć własny biznes, który w całości można kontrolować i prowadzić przez Internet lub... znaleźć bogatego męża. Osobiście będąc w Anglii poszedłbym na zasiłek i w międzyczasie edukowałbym się w celu otworzenia własnej działalności.


RE: Boję się iść do pracy - zbyszek93 - 26 Kwi 2021

(26 Kwi 2021, Pon 7:20)Shirohebi napisał(a): znaleźć bogatego męża
albo bogatą żonę. No chyba, że znowu obie płcie traktujemy wyjątkowo nierówno.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.