![]() |
Rose w obliczu śmierci... - Wersja do druku +- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl) +-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html) +--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html) +--- Wątek: Rose w obliczu śmierci... (/thread-14696.html) Strony:
1
2
|
Rose w obliczu śmierci... - RoseLedger - 26 Mar 2016 Kilka godzin temu moja siostra odebrała telefon od koleżanki. Okazało się że chłopak z mojego roku z niedalekiej miejscowości zginął w wypadku. Po imieniu i nazwisku myślałam że chodzi o chłopaka z którym kiedyś przez miesiąc chodziłam do klasy. Okazało się że to zbieżność nazwisk. Siostra go zna ja kilka razy słyszałam o nim z opowieści ale nigdy go nie widziałam chyba że gdzieś przelotem na mieście. Nie znałam go jednym słowem. Siostra mówiła że jechali w 8 na mecz (grali w miejscowym klubie) i wpadli pod tira. Przepełnia mnie smutek. Nie wiem czemu... Może temu że to młody człowiek. Miał całe życie przed sobą... płaczą po nim rodzice rodzeństwo kumple z drużyny znajomi może jakaś dziewczyna. 2 Lata temu kolega mojej przyjaciółki się powiesił. Też go nie znałam. Tyle tylko co z jej opowieści, ale płakałam wtedy. Oczywiście w domu gdy byłam sama... Nie rozumiem tego. Chyba jestem zbyt wrażliwa... Przepraszam ale musiałam się "wygadać". Re: Rose w obliczu śmierci... - FobikBobik - 26 Mar 2016 Nie dawno przyjaciel mojego ojca został zadźgany nożem. Znałem go, był dla mnie swego rodzaju wujkiem. Było mi smutno, ale nie płakałem, takie jest życie. I też nie rozumiem, jak można płakać po kimś obcym. Re: Rose w obliczu śmierci... - RoseLedger - 26 Mar 2016 Dzisiaj nie płacze. Po prostu mi smutno. Wtedy płakałam. To było samobójstwo... Czasem też chcę mi się płakać gdy wspominam brata mojego niedoszłego chłopaka (którego znam też tylko z jego opowiadań). Re: Rose w obliczu śmierci... - Mar - 26 Mar 2016 .. Re: Rose w obliczu śmierci... - RoseLedger - 26 Mar 2016 Oczywiście że tak. Byłam i to nie raz. Re: Rose w obliczu śmierci... - Madmax93 - 26 Mar 2016 FobikBobik napisał(a):Nie dawno przyjaciel mojego ojca został zadźgany nożem. Znałem go, był dla mnie swego rodzaju wujkiem. Było mi smutno, ale nie płakałem, takie jest życie. I też nie rozumiem, jak można płakać po kimś obcym. Tak samo nie rozumiem jak można płakać po kimś obcym, może jest to przygnębiające i robi się smutno ale żeby płakać po obcej osobie to dziwne. Śmierć kogoś jest ciosem tylko dla najbliższej rodziny, dla reszty świata nie ma to żadnego znaczenia, chociażby wtorkowe zamachy w których zginęło coś ponad 30 osób, i co z tego? Na świecie żyje ponad 7 miliardów ludzi, jakby te zamachy zabiły nawet kilkanaście tysięcy ludzi to ma to znaczenie tylko dla rodziny zabitych dla nikogo więcej. Ponadto dodam że w Afryce statystycznie co 5 sekund jedno dziecko umiera z głodu... I świat się jakoś tym nie przejmuje. Re: Rose w obliczu śmierci... - Mar - 26 Mar 2016 .. Re: Rose w obliczu śmierci... - mokebe - 26 Mar 2016 mój znajomy też zginął w wypadku, całe życie miał przed sobą, motocykl dopiero po remoncie... Re: Rose w obliczu śmierci... - Pan Foka - 26 Mar 2016 Zmieńcie nazwę tematu, bo zapowiada trochę inną interpretację. Natemat: sam prawie wykorkowałem i przeżywałem ekwiwalent świetlistego tunelu - polecam, 10/10. Z takich okolicznych śmierci to symboliczna była samobójcza śmierć starszego kuzyna, gdy miałem 12 lat i me trudności dawały się już we znaki. Ostatnio odejście dziadka, który potrafił siać wyłącznie pogardę i dołożył swe cegiełki do moich problemów. Zajmowałem się nim, gdy z tygodnia na tydzień błyskawicznie postępował nowotwór, poprzez stan terminalny, aż po samo zejście, gdy bez ustanku prowadziłem akcję reanimacyjną i rozkazywałem temu skurwielowi zacząć oddychać. To nie sama pielęgnacja była trudna, tylko ten rozdźwięk między naturalnym odruchem niesienia pomocy a osobistymi urazami. Nie będę kłamać, że za nim tęsknię, ani trochę, ale też nie skaczę z radości. Wzorcowi dziadkowie ze strony ojca odeszli w ostatnich latach, oboje niestety w bólach. Hmmm...wujek, który dosłownie zaliczył zgon po jakimś trefnym alkoholu-samoróbce. Re: Rose w obliczu śmierci... - Zasió - 26 Mar 2016 w sumie śmierć bliskich osób nigdy mnie nie ruszała. Niespecjalnie było mi smutno po śmierci babci, która akurat była fajna i ja lubiłem. na śmierć ojca byłem co prawda gotowy, bo poprzedziła ją długa choroba, ale też mnie to obeszło. Właściwie wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej - tzn. po wpis z... nie pamiętam z czego. No i na egzamin z etyki - następnego dnia. Myślę, że czasem bezsensowna śmierć ludzi w zamachach bardziej mnie wzrusza, Na pewno byłbym stokroć bardziej przygnębiony, gdybym dowiedział się o śmierci znajomej ze studiów, choć nawet przyjaźnią chyba nie można nazwać było tej znajomości... Najbardziej jednak przygnębiająca jest ta świadomość, że po drugiej stronie najpewniej NIE MA NIC I NIGDY NIE BĘDZIE. ![]() Re: Rose w obliczu śmierci... - Pan Foka - 26 Mar 2016 Bo jest na tej stronie, rzeka genów. Ja też trzeźwo podchodzę do cudzej śmierci, ale z pełną oceną wstrzymam się do znaczących chwil egzystencji, tzn. odejścia rodziców. Re: Rose w obliczu śmierci... - karmazynowy książę - 27 Mar 2016 Chyba w miarę kolejnych lat tracę swoją wrażliwość i przestaje się przejmować śmiercią obcych ludzi, a nawet czasem tych trochę bliższych. Nie mam na to wpływu.. Ale do teraz mam w głowię sytuację z 4 klasy podstawówki, kiedy mój kolega z klasy wpadł pod tramwaj i umarł kilka dni później. To był szok. Nigdy nic mną tak nie wstrząsnęło, jak tamto wydarzenie (oczywiście po kilku latach uświadomiłem sobie okropność i tragizm tej śmierci, mając 11 lat byłem bardzo niedojrzały). Ostatnio fascynuje się autorami, którzy popełnili samobójstwo, a wcześniej napisali książki zawierające motyw chorób psychicznych. Re: Rose w obliczu śmierci... - stap!inesekend - 27 Mar 2016 Nie wierzę, Pan Foka po raz pierwszy od dawna napisał coś na poważnie.... Heh... Czasem to chciałbym oddać swoje życie komuś, kto naprawdę by z niego skorzystał... Re: Rose w obliczu śmierci... - iLLusory - 27 Mar 2016 W poprzednich wiekach umieralność była na tak wysokim poziomie, że ludzie się opatrzyli i jak ktoś umierał, to była to normalna sprawa. Re: Rose w obliczu śmierci... - Sugar - 27 Mar 2016 Rose, to że Ci przykro to świadczy o Twoich ludzkich odruchach. Dlaczego się temu dziwisz? Jak chory musi być ten świat, jeśli ludzie zastanawiają się czy jeśli czują ludzkie odruchy to coś z nimi nie tak! Re: Rose w obliczu śmierci... - Fun Day - 27 Mar 2016 stap!inesekend napisał(a):Nie wierzę, Pan Foka po raz pierwszy od dawna napisał coś na poważnie....No właśnie ja też się zdziwiłem, że ten żartowniś potrafi pisać z takim patosem. Re: Rose w obliczu śmierci... - Pan Foka - 27 Mar 2016 Wyczerpałem temat w 2011, co więcej pisać? Soundtrack do tematu Re: Rose w obliczu śmierci... - Marzena77 - 27 Mar 2016 Moim zdaniem to normalna sprawa. Są ludzie niewrażliwi, wrażliwi, mniej wrażliwi i bardzo wrażliwi. Tak się składa, że w większości przypadków tacy ludzie jak my czyli "fobicy" są bardzo wrażliwi i nie ma w tym nic złego. Re: Rose w obliczu śmierci... - RoseLedger - 27 Mar 2016 Trochę jest. Wszystko przeżywam 1000 razy mocniej. Re: Rose w obliczu śmierci... - FobikBobik - 27 Mar 2016 Chyba tylko płeć piękna, bo ja jestem w tym temacie twardy jak skała. Re: Rose w obliczu śmierci... - Pan Foka - 27 Mar 2016 Siłą rzeczy kobieta jest ustrojstwem emocjonalnym, które też mocniej odreagowuje silne bodźce. Re: Rose w obliczu śmierci... - bajka - 27 Mar 2016 Marzena77 napisał(a):Moim zdaniem to normalna sprawa. Są ludzie niewrażliwi, wrażliwi, mniej wrażliwi i bardzo wrażliwi. Tak się składa, że w większości przypadków tacy ludzie jak my czyli "fobicy" są bardzo wrażliwi i nie ma w tym nic złego.a gdzie worek "przewrazliwieni"? Re: Rose w obliczu śmierci... - Pan Foka - 27 Mar 2016 Nie ma. Tu albo jesteś wrażliwym, ROMANTYCZNYM chłopczykiem, albo chamem XDDDDDDDDDDD. Re: Rose w obliczu śmierci... - stap!inesekend - 27 Mar 2016 Czyżbyś pisał o sobie? Re: Rose w obliczu śmierci... - nieszczęśliwa - 27 Mar 2016 Ja w sumie mam podobnie jak autorka.Przeżywam śmierci osób, nawet jeśli znałam je tylko z widzenia.Choć głównie dotyczy to tragicznych śmierci młodych osób.Z kolei te różne zamachy, z reguły jakoś mnie nie wzruszają. A najbardziej chyba przeżywam odejścia zwierząt.Multum razy opłakiwałam śmierć kota czy psa i wcale z tego nie wyrastam. |