PhobiaSocialis.pl
Wyśmiewanie - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+---- Dział: PRZYCZYNY (https://www.phobiasocialis.pl/forum-43.html)
+---- Wątek: Wyśmiewanie (/thread-14562.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8


RE: Wyśmiewanie - nika32 - 14 Wrz 2018

Jak byłam nastolatką śmiały się ze mnie jakieś dziewczyny w autobusie, mówiły, że wyglądam jak chłopak, ale to już tylko o nich źle świadczy, nie mój problem, źle wychowane :Różne - Koopa:, niedojrzałe emocjonalnie, karma się nimi zajmie, jeśli w ogóle istnieje coś takiego jak karma.


RE: Wyśmiewanie - l1a1o1 - 19 Lut 2019

Każdy mały sygnał może zaboleć, gdy brak nam perspektywy. A to dlatego, że ten deficyt umysł próbuje czymś zatkać. Sięga więc po to, co w nas najsłabsze w danym momencie. Zwykła informacja.

Pamiętam sąsiadkę, którą przyłapałem raz na takich śmiechach-chichach przechodząc obok jej bramy. Ewidentnie skierowane były w moją stronę, co sugerował jej wyciągnięty palec. Była wtedy duszą towarzystwa i najwidoczniej musiała zabłysnąć jakąś pozłacaną myślą w swoim gronie. Toteż użyła kogo akurat miała pod ręką.
Zignorowałem. Jakby nie było jedne co o sobie wiedzieliśmy, to fakt sąsiedztwa. Dla mnie to był tylko dzieciak, który ledwo odrósł od ziemi - nic więcej. Świetnie zdawałem sobie sprawę, że w jej wieku liczy się tylko zabawa oraz koledzy z klasy. Trochę lat od tego czasu minęło. Dziś widuję ją tylko jak przyjeżdża w nocy z pracy, a dokładniej światło reflektorów jej samochodu, wbijające się w szybę podczas manewrowania. Już nie jest jej do śmiechu - w końcu dołączyła do klasy uprzywilejowanych :Stan - Uśmiecha się:.

Każdy może się śmiać, a znaczeń wiele. Najlepszym śmiechem jaki sam poznałem, jest ten z samego siebie, z popełnionych błędów. To jest śmiech do łez. Piękny czyn.


RE: Wyśmiewanie - Ciasteczko - 20 Lut 2019

UWAGA DLUGIE. Temat w sam raz dla mnie bo przemoc psychiczna w szkole spowodowala u mnie zaburzenie stresowe z napadami agresji i zachowania psychotyczne. W moim przypadku przemoc trwala cale zycie na kazdym praktycznie etapie sie z nia spotykalam od kiedy tylko weszlam w towarzystwo, rany lize do dzisiaj. Z racji tego, ze temat jest mi bliski i wielokrotnie przerabiaby chcialabym podwazyc cala mase bzdur, ktore tutaj niektore osoby pisza bo moze znieczulica mnie az tak nie rusza i brak empatii co poniektorych ale przypomne, ze sa tutaj ofiary przemocy z towarzyszacymi zaburzeniami psychicznymi, ktore pewnych rzeczy na pewno nie chcialyby uslyszec.

1. Przemoc szkolna to przestepstwo. Tak sa na to paragrafy i jesli ktos mysli, ze to tylko taka zabawa miedzy dziecmi albo rzecz powszechna to licze na to, ze kiedy zostanie pobity w ciemnej uliczce i okradziony lub padnie ofiara mobbingu to nie bedzie plakal po sadach tylko przyjmie to powszechne doswiadczenie na klate bo przeciez "takie jest zycie, twardym trza byc". Czym sie rozni sytuacja, kiedy zostane pobita teraz, majac 24 lata przez jakiegos dresa od sytuacji pobicia w szkole? Proporcja sil jest taka sama, popelniany czyn rowniez ma ten sam charakter, nie widze powodow dlaczego niby nieuksztaltowane jesscze dziecko mialoby przyjac to na klate, a dorosly z 100% dojrzalym systemem nerwowym ma latac po policji. Problemem nie sa tutaj paragrafy i prawo bo czlowiek ma pelne prawo do obrony zarowno przed przemoca fizyczna jak i gnebieniem, problemem sa dorosli wokol, rodzice i nauczyciele, ktorzy bagatelizuja problem i nie racza powiadomic dziecka o przyslugujacych mu prawach. U nas w szkole byl nauczyciel, pracujacy dawniej jako kurator,ktory nie szczypal sie z takimi przypadkami i kiedy dostal zgloszenie o jakiejkolwiek przemocy to sprawa trafiala z gory na policje. Ponoc pare osob mialo dzieki niemu nadzor kuratorski i rozprawy sadowe. Niestety mialam pecha, ze nikt mnie nie powiadomil w tym okresie o tym nauczycielu nad czym bardzo ubolewam. Nie moge tez wybaczyc mojej siostrze, ze zamiast od razu wyciagnac ciezkie dziala to w obawie przed opinia publiczna (jestem z malego miasta) wolal latac po dyrektorach i wychowawcach majacych sprawe w dup*e za przeproszeniem, a mnie wysylac do pedagoga, dla ktorego forma pomocy bylo podanie sobie raczek z przesladowcami, zrzucanie winy na mnie i w ramach pocieszenia podarowanie mi ksiazki "zmierzch" (autentyk) do przeczytania. Dzisiaj mam przynajmniej doswiadczenie, ze jak moje dziecko bedzie gnebione to bawic sie z nikim nie bede i sprawa od razu trafi do sadu a dziecko do nowej szkoly

2. Nie jest prawda, ze osoby gnebione to nieudacznicy, ktorzy i tak by sobie w zyciu nie proadzili. Znalam osobiscie osoby gnebione, ktore:
-byly lubiane w poprzedniej szkole/klasie
-w obecnej klasie byly na szczycie hierarchii ale cos np. klotnia z reszta ziomkow sprawila ze staly sie popychadlem
-byly asertywne i towarzyskie ale mialy az dwie wady np. otylosc w polaczeniu z niechecia do przemocy co sprawilo ze padly ofiara agresji

To, ze wiekszosc ofiar przemocy wydsje sie przymulona, smutna i zalekniona moze byc skutkiem tej przemocy a nie przyczyna bo trudno sobie wyobrazic zeby ktos codziennie wyzywany byl wesolutki, pewny siebie i towarzyski.

3. Przemocowcy to fajni i wartosciowi ludzie. Nie wiem. Nie znam wszystkich przemocowcow wiec ciezko stiwerdzic ale tych z mojego miasta nigdy tak nie nazwe. Mimo tego, ze teraz czesc zyje normalnie, maja rodzinki, dzieci, dla mnie to potwory i nir chodzi wcale o samo wyzywanie ale o okolicznosci w ktorycj sie to odbywalo. Jak napisalam pochodze z malego miasta gdzie wszyscu sie znaja a wiesci sie rozchodza. Kiedy zmarli mi rodzice to wiedzialo o tym cale miasto, gowniarze tez a mimo to nie przeszkadzalo im obracac mojego zycia w pieklo . Bylam pelna sierota i moglam trafic do domu dziecka ale co tam,do+:Ikony bluzgi kochać 2: jej bardziej niech sie nie czuje za pewnie. Dla mnie takie osoby maja wartosc rowna 0 bez wzgledu na to ile dzieci nie naplodzily, ilu pieskom i kotkom nie ppmogly, ilu rzeczy nie wynalazly. Ich wartosc jako ludzi jest dla mnie niska, wiek by mogl ich tlumaczyc ale fakt, ze do dzisiaj nke dostalam przeprosin (niektorzy byli na tyle bezczelni, ze wyzywali mnie na miescie juz jako osobe dorosla) swiadczy o tym, ze zapomnieli, to sowadczy o ich stosunku do drugiego czlowoeka co z kolei przeklada sie na ich wartosc jako ludzi.

4. Przemoc ksztaltuje charakter. I tak i nie. Z tym jest roznie w zaleznosci od danej osoby i od tego jak podejdzie do przemocy. U mnie bylo o tyle specyficznie, ze ja w pewnym momencie zaczelam aktywnie sie przed ta przemoca bronic, to spowodowalo, ze z jednej strony mialam problemy psychiczne,a z drugiej uksztaltowalo we mnie pare fajnych cech o czym zaraz napisze tylko najpierw opowiem o swoim doswiadczeniu przemocy.

Jak napisalam, mialam do od samego poczatku.
1. Okres przedszkola-podstawowki. Smiali sie ze mnie, byla takze przemoc fizyczna, bicie, zrzucanie z drzew (mieszkalam na zalesionym obszarze), duszenie, rzucanie ceglami. Bylo tez izolowanie oczywiscie. Powodem w tym okresie bylo to ze pochodzilm z biednej rodziny, brzydko sie ubieralam i nosilam okulary. Przezywali mnie zarowno rowiesnicy jak i rodzina np. starszy o 3 lata bratanek, ktory przyjezdzal co jakis czas do nas na niedzielny obiad z rodzicami, dzieciak mial tendencje sadystyczne, krzywdzil zwierzeta, a znecanie sie nademna bylo jego kolejna rozrywka. W tamtym okresie bronilam sie odpyskowujac, potem olewajac
Chcialam sie bic ale wychowana bylam przez matke a potem sioatre ze dziewczyny ske nie bija, ze robie z sieboe dziwadlo i ze wstyd sie jak babochlop zachowywac. Olewka i pyskowki tylko nasilily przemoc. W tym okresie zaczelam sie samookaleczac, mialam tez probe samobojcza

2. Gimbaza- najgorszy okres. Wyzywana bylam przez cale 3 lata dzien w dzien. W klasie i poza nia. Znala mnie cala szkola i cala szkola sie nabijala. Nabijali sie rowniez na miescie wiec praktycznie z domu nie wychpdzilam. Nie mialam w tym okresie zbyt wielu kolezanek i czasu mlodzienczych imprez i paczek przyjaciol nie przezylam. Poza wyzywaniem bylam opluwana, moje rzeczy byly niszczone, zdarzaly sir kradzieze. Na koncu podstawowki zmarli mi rodzice i wprowadzila sie siostra wiec przemoc mnie dodatkowo do+:Ikony bluzgi kochać 2:. Tu bylo o tyle wesolo, ze moj szwagier to alkoholik ze sklonnosciami do agresji i mentalnoscia dresa wiec w tym okresie mialam przemoc w szkole plus okresowe awantury w domu i doroslego oprawce, ktory lubil sobie "pozartowac" ze stara panna bede, se jestem dziwadlem,czasem zlapal za cycki niby w zartach, a czassm moja siorka oberwala. Jesli chodzi o szkole to przezywali mnie z powodu tego ze w tamrtm okresie zafascynowalam sie modna wowczas subkultura emo i tak sie ubieralam. Ludziom to przeszkadzalo i poszlo. Wtedy czesciej sie samookaleczalam i wylaczalam, byly tez pierwsze bojki bo zaczelam sie stawiac a to przynosilo efekty.

3. Liceum. Tu sie dzialo najwiecej. Po akcjach w gimbazie do nowej szkoly przyszlam zlamana. Balam sie ludzi, trzeslam sie cala i izolowalam sie. Co do przemocy to tak naprawde szybko ja ukrocilam bo pojawila sie jedna sytuacja, ktora przelala czare goryczy. Mianowocie, wzoelam udzial wymianie studenckiej i zaprosilam do domu Niemke. Nie byl to najlepszy pomysl ze wzgledu na moj owczesny stan psychiczny i strach przed ludzmi ale zaryzykowalam bo chcialam pokazsc sie z jak najlepszej strony. Cala wymiana trwala chyba 2 tygodnie i byla katorga.Wprawdzie nie musialam chodzic wtedy na lekcje ale po oprowadzaniu tych Niemcow po miescie mielismy czas dla siebie czyli jak mozna sie domyslic byly imprezki i alkohol czyli atrakcja nie dla takiej ofiary. Pamietam wtedy jedna sytuacje. Siedzielismy w lesie grup okolo 20 osob bo kolega w tym czasie latwil dzialki na grilla. Ktos wpadl na pomysl, zeby pograc w gluchy telefon zeby czas minal wiec gralismy. Kiedy do mnie doszlo haslo to az slabo mi sie zrpbilo. Byl to zbitek polsko-angielskich slow ktory mnie obrazal, nie chcualam tego powtarzac ale jedna laska to zrobila i cala grupa 20 osob smiala sie wtedy ze mnie . Plalalam wtedy ale cos tez we mnoe peklo i kiedy wymiana sie skonczyla i wrocilam do szkoly to jeden chlopak z naszej budy zaczal mnie gnebic. Mialam dosc i dosc mocno go po szkole pobilam. Koles zaczepiac przestal plus zyslalam autentycznie szacun u ludzi. Od tego czasu stalam sie paskudna, bylam agresywna i mialam konflikty z prawem. Mialam swoja grupke znajomych z ktkrymi niefajne rzeczy sie robilo. Kradlismy po sklepach, jeden kolega lubil meczyc zwierzeta, a ja lubilam bojki. Na koncie mialam 2 napasci z nozem i podpalenia, w tym wlasnego domu. Mialam obsesje na punkcie przemocy i wybuchnac.moglam w kazdej chwili kiedy ktos moim zdaniem staral sie mna rzadzic albo nabijal sie (czasem to bylo urojone). Nie zawsze sie bolam bo bym w pierdlu siedziala i edukacji nie skonczyla, czesto jak ktos mi podpadl to robilam na okolo czyli np. kradlam jegp rzeczy albo nastawialam ludzi przeciwko niemu. Nie tyczylo sie tk facetow bo do nich zawsze bezwzglednie bylam agresywna az do 3 roku studiow. Paradoksalnie w tym oresie bylam lubiana i malo kto sapal do mnie. Do dzisiaj tesknie za tymi latami i zaluje ze czasu cofnac nie moge. Wtedy tez pojawily sie pierwsze zalety, ktote mam do dzis i przy calym moim s+:Ikony bluzgi pierd: jestem z nich cholernie zadowolona. Mianowicie, stalam sie asertywna (dzisiaj nke mam z tym wiekszych problemow), potrafie przejrzec ludzi, potrafie sie bronic i stawiac granice, potrafie zniesc duza niewygode w wielu dziedzinach zycia, potrafie mowic ludziom prosto w twarz co o nich mysle, zwlaszcza jak przesadzaja, potrafie stawac w obronie gdy widze przemoc

4. Studia do teraz. Na licencjacie przemocy nie doswiadczylam, na magisterce tez nie ale przed pojscoem na studia mialam sytuacne, ktora sprawila ze normalnie sie na nich nie czulam. Przed samymi studiami zapisalam sie do grupy na fejsie dla pierwszakow i zadalam na tej grupie pytanie odnosnie tego co trzeba przygotowac na zajecia. Dodalam, ze nie mam w rodzinie nikogo kto studiuje wiec nie wiem z czym to sie je. Zamiast rzeczowych odpowiedzi zostalam zmieszana z blotem, bylam wyzywana, moja rodzina byla wyzywana przez ludzk z tej grupy i to nie dwie osoby, komentarzy pod tym wpisem bylo chuba z 200.Wtedy sttasznie sie zalamalam, nie chcialam jechac na studia, balam sie i kiedy juz tam bylam to nie nawiazalam przez cale 3 lata kontaktu z nikim w grupie, izolowalam sie i bylam opryskliwa bo balam sie, ze ci ludzie widzieli ta dyskusje albo brali w niej udzial i zacznie sie to co mialam w gimbazie. Okres studiow to tez wtedy gdy z rozpaczy tak mocno sie schlalam ze trafilam do szpitala w ciezkim stanie, powodem byla samotnosc, a takze sytuacja gdy zostalam pobita oraz ciag przemocowy mojego szwagra na swieta kiedy ze strachu spalam z nozem pos poduszka i ucieklam do sasiadow gdy chcial mnke pobic, wtedy tez szwagier mial probe samobojcza ktorej bylam swiadkiem
Okres studiow to rowniez czas kiedy zaczelam sie leczyc, brac leki i chodzic na terapie i dopiero terzz zycie mi sie jakos tam uklada chociaz z wielu rzeczy zadowolona nie jestem i nie moge o sobie powiedzoec, zs jestem szczesliwa.
Przemoc mnie zniszczyla. Kiedys bylam otwarta i tolerancyjna, dzisiaj jestem typowym Polakiem narzekajacym na wszystko malkontentem, boje sie zmian i nowosci, nie jestem elastyczna i nie nadaje sie do dzisiejszego naatawionego na sukces i pozytywne myslenie swiata, jestem naburmuszona, oschla, wiele rzeczy mnie drazni i mam problem z zazdroscia bo panicznie zazdroszcze doslownie kazdej osobie wylazujacej jakiekolwiek oznaki zadowolenia z zycia. W konsekwencji mam problem zeby znalec sobie jakichkolwoek przyjaciol bo dla mnie osoba o innym swiatopogladzie to juz moj wrog no i pracy pewnie fajnej miec tez nie bede. Jednym slowem lipa.


RE: Wyśmiewanie - Acj - 20 Lut 2019

Jedynie z jakim 'problemem' się zmagałem, to przez lata podstawówki/gimnazjum/liceum miałem znajomego, z których przez większość tych lat siedziałem w jednej ławce, a i tak zawsze mi się oberwało od niego. Głównie słownie w formie ośmieszania przy innych, ale czasem czy to piórnik schował, czy to zeszyt zabrał. Z 'gorszych' (=bezradnych) rzeczy jakie mi się spotkały, to w wieku jakoś 10 lat jakiś młody dres dosłownie splunął mi w twarz, a ja tylko otarłem się nie przerywając kroku i szedłem dalej...
Nijak się moje problemy mają z przedstawionymi powyżej, jedynie utwierdzały mnie w przekonaniu, że jestem do niczego. Ta myśl zatruwała moje myśli (to wszystko przeze mnie, jestem za głupi, za słaby, zbyt nieżyciowy, nieatrakcyjny, nieelastyczny) i dzisiaj nic głębiej już nie dostrzegam. Jak bardzo bym chciał nakierować swoje myśli na inny punkt, to to ciągle wraca, jak bumerang. Najbardziej się obawiam, że to się nie zmieni i co najgorsze - ja się nie zmienię. Tylko to ponad moje siły się wydaje, bo nawet nie mam pomysłu jak się zmienić by to nie brzmiało górnolotnie, a było faktycznie do zrealizowania.


RE: Wyśmiewanie - Użytkownik 22397 - 20 Lut 2019

Mnie wyśmiewali tak jakoś do 7 klasy podstawówki bo nigdy nie miałem ochoty być taki jak inni, zachowywać się jak inni, wyglądać jak inni, no to dzieciaki się śmiały. Potem było różnie ale chyba było lepiej. Teraz nie zauważam tego. Pewnie się śmieją po cichu... :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


RE: Wyśmiewanie - damiandamianfb - 20 Lut 2019

@Ciasteczko
Współczuję doświadczen, co prawda coś tam z nich wyciągnęłaś, ale pewnie ostatecznie wolałabyś ich nie mieć?
Tak z boku jak ktoś cię widział w tych latach awanturniczych to pewnie sobie myślał co za niedobry człowiek i łatwo tak można ocenić jak się nie zna całej histori. Po poznaniu jej z Twojej perspektywy tylko jedna myśl się pojawia, że winni są Ci którzy cię do takiego stanu doprowadzili


RE: Wyśmiewanie - fort - 20 Lut 2019

Jest ankieta w drugą stronę? Czy zdarzało ci się wyśmiewać innych?


RE: Wyśmiewanie - paranormal987 - 26 Lip 2019

(20 Lut 2019, Śro 3:43)Ciasteczko napisał(a): bo trudno sobie wyobrazic zeby ktos codziennie wyzywany byl wesolutki, pewny siebie i towarzyski.
Są jednak wyjątki, znałem osobę, która mimo codziennego gnojenia była bardzo wesoła, pewna siebie i lubiła być w centrum uwagi

(20 Lut 2019, Śro 3:43)Ciasteczko napisał(a): Przemocowcy to fajni i wartosciowi ludzie.
Jak ktoś tak uważa, to znaczy, że popiera przemoc szkolną.
Nie ma fajnych i wartościowych przemocowców, to osoby o mikroskopijnym rozumie (niektórzy nadrabiają to wysokim sprytem psychicznym, w efekcie mimo bycia niedorozwojem mogą się potem "ustawić" w życiu.

(20 Lut 2019, Śro 3:43)Ciasteczko napisał(a): Mimo tego, ze teraz czesc zyje normalnie, maja rodzinki, dzieci
Ja uważam, że nierzadko są to patologiczne lub dysfunkcyjne rodzinki (tego w ogóle nie musi być widać "na zewnątrz"). Ludzie rzadko radykalnie dojrzewają. Jak ktoś w szkole był niedorozwojem gnębiącym innych (bo niedorozwój, to nie ten, co jest gnębiony, tylko ten, co gnębi), to zazwyczaj pozostanie niedorozwojem w dorosłości, jednak jako "dorosły" może mieć więcej sprytu psychicznego, dzięki któremu można żyć z pozoru normalnie

(20 Lut 2019, Śro 3:43)Ciasteczko napisał(a): wiek by mogl ich tlumaczyc
Tak, w przedszkolu. Dziecko w wieku szkolnym jest w stanie rozumieć przemoc na tyle, by przyjąć, że nie należy jej stosować (obojętne, z jakiej jest rodziny, no chyba, że rodzina zmusza dziecko, by gnębiło inne).

Zarówno sprawcy, jak i ci, co uważają, że dzieci w wieku szkolnym to dalej "niewinne istotki", są siebie warci.


RE: Wyśmiewanie - Marcin1991x - 14 Gru 2019

Ja od małego byłem nieśmiałym dzieckiem, wychowany byłem na dobre dziecko( w tym dużo zasługi mojej babci;])
Na początku w podstawówce miałem kilku kolegów chociaż ciężko było sie ze mną zaprzyjaźnić bo taki nieśmiały byłem.
Była u nas w klasie dziewczyna która wszyscy przezywali Małpa, nikt jej nie lubił i dosłownie była gnębiona, chłopacy potrafili umówić sie po szkole na trasie po której wracała do domu żeby jej jeszcze dokuczać. Ja nigdy jej nie dokuczyłem ani nigdy przezwałem co już wzbudziło w klasie podejrzenia. W 2 klasie doszło do jakieś sytuacji że aż sie popłakała na przerwie a ja już nie wytrzymałem i stanąłem w jej obronie ( pamiętam jak potem po lekcjach podeszła do mnie i z łzami w oczach mi za to podziękowała, byłem taki szcześliwy że mogłem komuś pomóc, myślałem sobie że bycie dobrym popłaca...ale było inaczej). Od tamtego czasu coraz gorzej było, koledzy zaczeli sie ode mnie odwracać i drwić a tragedia stała się jak ta koleżanka przepisała się do innej szkoły.
Tym razem ja stałem sie obiektem drwin, nigdy mnie nie uderzono czy coś poprostu znęcano sie nademna psychicznie, ciągłe śmianie się ze mnie cokolwiek bym nie zrobił, zawsze na lekcji jak były jakieś śmiechy to śmiano się ze mnie, na przerwach wyzywane i wywalano wszystko z plecaka na podłoge. Trwało to do końca podstawówki, byłem zerem czułem się jak śmieć, zerowe poczucie własnej wartości( z tym walcze aż do dzisiaj :Stan - Niezadowolony - Obraża się:). Skończyła się podstawówka myślałem że w gimnazjum będzie lepiej.....fakt było minimalnie lepiej dokuczano mi ale nie było tak źle ale i tak nie miałem kolegów poprostu tak zamknąłem sie w sobie że nie mogłem sie zaaklimatyzować.


RE: Wyśmiewanie - vesanya - 15 Gru 2019

Jej. To bardzo odważne z Twojej strony, że stanąłeś w obronie tamtej dziewczynki. Współczuję tego, co musiałeś potem przeżywać :Stan - Niezadowolony - Smuci się:


RE: Wyśmiewanie - saintan - 15 Gru 2019

Zawsze byłem wrażliwy na krytykę czy wyśmiewanie  :Pepe - NO:
Brałem wszystko na poważnie, nawet głupie żarty.
Na tej materii wyrosły moje fobie (jest ich wiele) i schizy, z którymi zmagam się do teraz, od circa 20 lat.


RE: Wyśmiewanie - Dalekadroga - 03 Wrz 2020

Czytałam Wasze posty i nawet nie wiem co powiedzieć, niektóre to nie do uwierzenia jak można kogoś tak gnębić, i to bez powodu :Stan - Niezadowolony - Smuci się:


W podstawówce było fajnie, czułam się dobrze. W 6 klasie miałam etap tzw wczesnej głupawki i miałam autentycznie gdzieś opinie innych itp stałam się mega wyluzowana, sypałam żartami, zyskałam lubienie przez klasę już do końca
.
W gimnazjum było najgorzej. Nowe środowisko
, wiele osób było z patologicznych rodzin i lubili dokuczać innym. Byłam zupełnie inna niż w podstawówce, bałam się ich, nic się nie odzywałam, nie mogłam się odnaleźć. Rówieśnicy mi dokuczali, zwłaszcza chłopaki, wiedzieli że jestem słaba i nie obronię się : (. Wyzywali mnie, śmieli się ze mnie, byle pretekst i zabawa ze mnie, inni odsuwali się ode mnie, było mi bardzo przykro : ( Miałam opinię dziwnej : (Chłopaki z klasy naopowiadali plotek i nieprawdziwych rzeczy o mnie, przez co nie byłam lubiana w szkole. Dokuczały mi osoby, które mnie nie znały, nie zamieniły słowa, bolało to. Nie było tygodnia w którym bym nie przyszła z płaczem, jeszcze ta moja wrażliwość... Kiedyś spytałam jednego chłopaka z klasy dlaczego tak mi dokuczacie, odpowiedział na serio : bo jesteś grzeczna.
Nie było przemocy ale kiedyś jeden chłopak mi nogę podłożył, rozcięłam podbródek i od razu do szpitala z tym. Dziadek po mnie przyszedł do szkoły to był w szoku jaka patologia na przerwie.
Do dziś pamiętam że kilka dni później zaczepił mnie jakiś chłopak w drodze do szkoły co mnie z widzenia znał i powiedział, że wiele osób wie o tej sprawie, i on nagadał temu co mi nogę podłożył że ma mi więcej nie dokuczać bo coś mu zrobi. Nie wiem czy mówił prawdę, ale to było miłe, potem jeszcze ze mną kilka razy gadał w szkole. : )
Raz ktoś zrobił ogólną grupę na fb śmiejąca się ze mnie i mnie tam dodał, nie czytałam nawet po prostu wyłączyłam to. Zwykle sama w ławce, pochłaniałam się pisaniu opowiadań i czytaniu książek na lekcji przez co nie wpłynęło to tak bardzo na moją psychikę, co najwyżej relacje damski męskie.

Tak jak napisałam w jednym poście na naszym forum najbardziej bolały mnie krzywdy od kogoś na kim mi zależało,...

Jedyne co to potem dawałam się nabierać na ciepłe słowa od mężczyzn. Myślałam sobie, że skoro w szkole mówili o mnie tak źle, to jak teraz inni mówią że jestem fajna, ładna itp itd to myślą poważnie. Ale to były bajery, by poderwać... Widzieli moją naiwność, bawiła ich... I taka pokiereszowana uczuciowo trzeba od nowa zaczynać.

W szkole średniej było może być, poszłam do damskiej szkoły, i nie żałuję swojej decyzji, było lepiej. Dziewczyny śmiały się z mojej nieśmiałości i małomówności, ale raczej unikały mnie i po prostu się nie odzywały, plus była tam podobna wrażliwa dziewczyna do mnie i byłyśmy przez ten okres przyjaciółkami. Ona całkowicie miała wywalone na docinki i akcje dziewczyn, cały czas poświęcała na pisaniu z chłopakami i umawianiu się i mi tam opowiadała o tym.

Do dziś sie zdarzy, że ktoś mnie zaczepi na ulicy i powie coś przykrego (nie znam ich, oni mnie z gimnajzum).

Jak poszłam do pracy już nie chciałam być gnębiona. Zlałam się z tłumem do granic, kopiowałam ich mowę, gadanie, ubiór i poprawiło się . Ale przychodziłam do domu padnięta że udaje kogoś kim nie jestem, stres był dwa razy gorszy bo się pilnowałam...


RE: Wyśmiewanie - Joanna94 - 10 Wrz 2020

Spotkałam się z tym w gimnazjum i męczyłam całe trzy lata. Miałam pecha i trafiłam do trudnej klasy. Trudnej, bo sportowej, w której chłopacy kopali w piłkę. Sport był dla nich najważniejszy, dla mnie nauka, co odzwierciedlało się w ocenach - ich i moich. Wyróżniałam się, do tego byłam cicha i nieśmiała. Wyciąganie mnie siłą na wagary, zabieranie rzeczy, wyciąganie zeszytów z plecaka by spisać zadanie domowe były normą. Stawanie za mną i zasłanianie oczu, przyciskanie ławką, pamiętam też stawanie na stopach, wyśmiewanie przy wszystkich gdy jednak raz na jakiś czas dostałam gorszą ocenę. Raz spróbowałam szczerości, powiedziałam koleżance że ktoś mi się podoba - oczywiście oberwało mi się za to, sekret został wygadany. Przyznano się też raz do obgdadywania mnie gdy jeden dzień nie było mnie w szkole... ładnie to wtedy nazywaliśmy - obrabianiem komuś d*py. I robiły to koleżanki z którymi wydawało mi się że mam raczej niezły kontakt. Pomyliłam się.
za+:Ikony bluzgi kochać 2: ciężkie były te lata szkoły, szczególnie że z kilkoma osobami byłam wcześniej w tej samej klasie w podstawówce (całe 6 lat)... zawsze wszystko było dobrze, a tu nagle zaczęło się gimnazjum i była zmiana o 180 stopni.
Potem poszłam do dobrego liceum, było tam normalnie. Ale niestety to gnębienie odbiło się na mnie na tyle, że przez wiele lat nie umiałam porozmawiać z płcią przeciwną. Rozmowy bardzo mnie stresowały i ich unikałam, a wiem że były wtedy osoby którym się nawet podobałam... tylko bałam sie tego wszystkiego, myślałam że są to żarty ze mnie. Są też osoby z którymi byłam w klasie z którymi przez trzy lata nie zamieniłam ani jednego słowa lub wymieniłam się jakimś "cześć" i to wszystko.
Nadal nie umiem być w związku (mój jedyny związek w którym byłam nie rozwinął się za bardzo), ale umiem już normalnie spędzać czas z facetami (w pracy sami panowie, jestem jedyną dziewczyną w zespole). Sytuacje społeczne nadal mnie stresują, nie umiem sobie z tym poradzić.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.