PhobiaSocialis.pl
Samotność... - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Osobowość unikająca (https://www.phobiasocialis.pl/forum-39.html)
+--- Wątek: Samotność... (/thread-11572.html)



Samotność... - zagubiony - 21 Gru 2014

Cześć. Nie bardzo wiedziałem w jakim dziale utworzyć ten temat, mam nadzieję, że wybrałem właściwy :<

Szczerze mówiąc nie wiem, czemu piszę. Czy chcę rady, czy oceny, a może po prostu chciałbym z tym o kimś pogadać ale nie mam z kim? Nie mam pojęcia.

Od kiedy pamiętam byłem w życiu sam. Kontakt ze znajomymi w szkole był zawsze na pokaz (żebym tylko był akceptowany). Długo nie mogłem się pogodzić z tym, że jestem samotny. Nie myślałem o tym, po prostu spychałem myśli na ten temat na drugi plan. Przez kilka lat był właśnie taki moment, kiedy naprawdę starałem się udzielać się społecznie, ale nie dawało mi to radości. Nie byłem sobą.

Teraz dopiero to odczuwam. Mam 18 lat. Czuję samotność. Nie mam nikogo, z kim mógłbym porozmawiać o moich smutkach, problemach. Sytuacja z rodzicami jest bardzo skomplikowana. Z tatem nigdy się nie dogadywałem. Z mamą od bardzo dawna wstydzę się o czymkolwiek rozmawiać. Zawsze byłem zamknięty w sobie i nie dzieliłem się swoimi myślami.

Czuję potrzebę szczerości. Wszystkie moje znajomości są zbudowane na warstwie sztuczności, na udawaniu, że jestem fajny, że niczym się nie przejmuję i nie mam problemów. Chcę zacząć być szczery, ale to, co już sobie zbudowałem tak bardzo mi ciąży. Jest taka dziewczyna w mojej klasie, z którą czuję, że mógłbym się dobrze dogadywać i która mogłaby mnie zrozumieć, bo czuję, że w środku mamy podobne charaktery, ale tak bardzo boję się szczerze zacząć rozmawiać. Zdjąć maskę i rozmawiać normalnie, a nie za każdym razem stawać na głowie, żeby być akceptowanym.

Nie będę tego ukrywał, byłem w niej zauroczony, ale to już minęło. Po prostu na dzień dzisiejszy nie jestem gotowy na żaden związek. Chciałbym zacząć szczere rozmawiać, otworzyć się bardziej. Zdjąć maskę, którą tyle lat nosiłem.

Koniec końców, tak łatwo jest o tym mówić, jak jest się domu, zdala od zgiełku szkoły i stresu. A gdy przychodzi co do czego, koło zatacza pełny obrót i jestem w punkcie wyjścia...


Re: Samotność... - Babetka - 22 Gru 2014

Jestem w bardzo podobnej sytuacji, z tym, ze ja zdałam sobie sprawę, że noszę taką maskę 10 lat później niż Ty. więc gratuluję, że udało Ci się do tego dojść tak wcześnie.

Mój plan na pozbycie sie maski, sztuczności i udawaniu, że wszystko jest ok, zaczyna się tak:

- obiecałam sobie nie kłamać. W ogóle. Co sprawia, że jestem bardziej uważna, kiedy rozmawiam z ludźmi (czasem mniej lub bardziej, wiadomo, ale zawsze jakiś początek). I jak ktoś się pyta, co o tym myślę, czy chce iść na imprezę itp - staram się mówić prawdę.

- staram się bardziej zaakceptować siebie - uważam, że jeśli ja siebie polubię w 100%, nie będę musiała stawać na głowie, żeby inni mnie lubili, bo to przyjdzie ponoć naturalnie. Tego jeszcze nie przetestowałam, ale dużo poszlak wskazuje, że tędy droga.

Życie z maską jest strasznie męczące...tak na marginesie.


Re: Samotność... - zagubiony - 22 Gru 2014

Babetka napisał(a):Życie z maską jest strasznie męczące...tak na marginesie.
Oj i to jak bardzo :<

Babetka napisał(a):- obiecałam sobie nie kłamać. W ogóle. Co sprawia, że jestem bardziej uważna, kiedy rozmawiam z ludźmi (czasem mniej lub bardziej, wiadomo, ale zawsze jakiś początek). I jak ktoś się pyta, co o tym myślę, czy chce iść na imprezę itp - staram się mówić prawdę.
Mnie bardziej męczy chyba nie to, że kłamię, bo jestem osobą, która od kłamst stroni, tylko to, że nie mówię prawdy (czyli nie mówię nic). A jeszcze bardziej to, że... trudno to jakoś opisać. Gdy nie jestem sobą, nakręcam się, mówię szybko, mam banana na twarzy non-stop. A w środku czuję smutek. Od tego wszystkiego mnie już głowa boli...

Babetka napisał(a):- staram się bardziej zaakceptować siebie - uważam, że jeśli ja siebie polubię w 100%, nie będę musiała stawać na głowie, żeby inni mnie lubili, bo to przyjdzie ponoć naturalnie. Tego jeszcze nie przetestowałam, ale dużo poszlak wskazuje, że tędy droga.
Wszystko to niestety siedzi u mnie w podświadomości. I nawet jeśli świadomie nie mam żadnych myśli, że jestem gorszy itp, to podświadomie mózg kieruje mną tak, żebym się innym podobał, a nie tak jak ja się czuję. Nie da się tego w ogóle kontrolować i to mnie strasznie męczy :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Od półtora miesiąca chodzę na terapię, ale na razie nie ma żadnych efektów. Chociaż dużo więcej obserwuję siebie teraz, więc jest na plus.

@Edit Nie wiem, czemu ten temat tak mi chodzi po głowie, ale doszedłem do wniosku, że gdyby związek z jakąkolwiek dziewczyną wchodził w grę, to chyba nie umiałbym żyć z osobą, która nie ma problemów, jest cały czas szczęśliwa, a w domu układało się jej zawsze dobrze. Czułbym się bardzo dziwnie.


Re: Samotność... - iLLusory - 22 Gru 2014

A skąd pewność, że gdybyś chodził bez maski, to inni nie akceptowaliby Cię, nie lubili? Skąd wiesz, że właśnie wtedy nie zyskałbyś jeszcze wiecej akceptacji niż możesz mieć z maską?


Re: Samotność... - zagubiony - 23 Gru 2014

iLLusory napisał(a):A skąd pewność, że gdybyś chodził bez maski, to inni nie akceptowaliby Cię, nie lubili? Skąd wiesz, że właśnie wtedy nie zyskałbyś jeszcze wiecej akceptacji niż możesz mieć z maską?
Wiesz co. Boję się, że nie będę miał zbyt dużo do zaoferowania, bo moje życie jest raczej ubogie (nie w sensie materialnym tylko doświadczenia). No i, doszedłem do tego z moim terapeutą, chodzi przede wszystkim o blokadę przed otworzeniem się, bo boję się nieprzyjemnych kawałków z mojego życia i tego, co będą o mnie mówiły...

Swoją drogą, koszmarnie się dzisiaj czuję :C 4 ściany, zero energii życiowej, zero kontaktu ze światem zewnętrznym (ale to już normalka). A teraz jeszcze dochodzą do tego święta, czyli kompletna izolacja :Stan - Niezadowolony - Smuci się:


Re: Samotność... - Anonimek - 25 Gru 2014

Ja z kolei mam nieco inną sytuację. Niby jestem sobą, ale wcale się z tego nie cieszę. Chciałabym móc udawać kogoś innego; myślę, że wtedy byłoby mi o wiele łatwiej żyć niż teraz. Generalnie ludzie postrzegają mnie jako nudną osobę, która nic nie robi, ciągle siedzi w domu. Jest to po części prawda. Skoro ktoś uważa, że jestem nieciekawa to nie chce nawiązać ze mną kontaktu, więc siedzę w domu - to oczywiste. Ja natomiast nie uważam się za takową, mam wiele do zaoferowania, chociaż nie potrafię tego pokazać przy pierwszym spotkaniu, nie umiem się otworzyć. Mam paru znajomych przy których raczej czułabym się normalnie, ale - jak zawsze - znajdują sobie ciekawsze towarzystwo, bo po co spędzać czas z tak beznadziejną osobą jak ja.
Nie bardzo wiem jak mogę nawiązać jakiekolwiek nowe znajomości, bo jestem niezwykle nieśmiała, niewyróżniająca się z tłumu i generalnie panicznie boję się odrzucenia ze strony nowo poznanych ludzi. Myślę, że gdybym zmieniła towarzystwo i zaczęła zadawać się z wartościowymi osobami (w sensie z takimi, które nie oceniają po pozorach) wówczas mogłabym być sobą i jednocześnie się tego nie wstydzić. Mimo wszystko jest to chyba sytuacja bez wyjścia, moje osobiste piekło. I jeszcze ta świąteczna atmosfera - mam dość.


Re: Samotność... - Babetka - 10 Cze 2015

Myślę, że boimy sie zdjąć tą maskę, bo to już jest tak znana i bezpieczna forma zachowań, że cokolwiek innego od tej bezpiecznej, znanej przystani, po prostu przeraża i paraliżuje.

Boimy się samych siebie naprawdę, boimy się ekspozycji na świtało dzienne, tego co nam najgłębiej w środku siedzi, bo ludzie powiedzą o nas "dziwak i świr".


Re: Samotność... - iLLusory - 11 Cze 2015

Jestem czubem :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D


Re: Samotność... - Ishai - 28 Paź 2015

Łał... wydawało mi się że to tylko ja jestem jakaś dziwna i powalona i robię jakieś dziwne rzeczy, mam jakieś dziwne myśli, nie wiedziałam że są ludzie którzy mają tak podobnie

Nie umiem po prostu być prawdziwą sobą przy ludziach przy których nie czuję się swobodnie. Gdy coś odpowiadam albo jakoś się zachowuję wydaje mi się jakby to było sztuczne, że to nie jestem prawdziwa ja, nie wiem... staram się udawać taką okej, śmiałą, normalną, często gdy muszę z kimś rozmawiać to albo kompletnie nie umiem się odezwać, milczę albo przeciwnie: super się uśmiecham cały czas i mówię radosnym głosem i po prostu nawijam nawijam nawijam o jakichś głupotach, ale to jest takie sztuczne, to nie jest prawdziwy usmiech i wcale nie mam ochoty opowiadać komuś tego co wtedy właśnie mówię, wcale nie jestem wyluzowana ale jakos tak wychodzi, bo nie wiem jak sie zachowac wiec usmiechajac sie i nawijajac udaje normalną, czy coś, a tak narawde czuje sie niezrecznie i nie chce rozmawiac z kims. i jestem zawsze miła dla wszystkich ale czuję się źle z tym, wydaje mi się jakbym ciągle nie była sobą, i nikt mnie nie darzy jakąś większą sympatią ale jakbym była sobą, to wydaje mi się że mysleliby ze jestem taka beznadziejna bo nic nie mowie, nie jestem super mila... nie wiem. A nawet jak już uznam ze musze byc soba to i tak w koncu wychodzi na udawanie


Re: Samotność... - katyyoshe - 30 Gru 2015

Ja mam ten problem, że nie wiem o czym rozmawiać. Niby jestem towarzyska i wychodzę do ludzi,ale rozmowa nie sprawia mi przyjemności i często, szczególnie w grupie, czuje mentalną pustkę.
Boję się, że przez to będę zawsze samotna. Nie potrafię stworzyć sensownej rozmowy z chłopakiem, który mi się podoba. I często zachowuje się jak aktorzy na filmach, które widziałam. Będąc sobą czuje się taka...pusta. Człowiek drewno :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Samotność... - Ef - 03 Sty 2016

Cytat:Ja mam ten problem, że nie wiem o czym rozmawiać.

U mnie dokładnie to samo :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: A jak chcę podtrzymać rozmowę to jakoś średnio to wychodzi. W dodatku jestem sztywna i nie ufam ludziom, w związku z tym nie potrafię się przed nimi jakoś bardziej otworzyć. Niby mam koleżanki i się dogaduję z ludźmi ale właściwie to sama nie wiem czemu :-P Ja naprawdę totalnie nie mam pojęcia za co inni mnie wgl lubią i chyba nigdy tego nie zrozumiem. Jeśli chodzi o chłopaków to jeszcze gorzej. Mam wrażenie, że już na starcie większość czuje do mnie jakąś niechęć, a jeśli nie na starcie to prędzej czy później dojdą do wniosku, że jestem głupia/niefajna itp. O jakiejś głębszej relacji nie ma mowy bo nie potrafię się otworzyć, boję się tego i uciekam przed tym, nawet jak mi się ktoś spodoba :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Jakoś tak czuję, jakbym w żadnym stopniu nie spełniała ich oczekiwań - nie jestem dostatecznie ładna, mądra, uśmiechnięta, przebojowa itd. Sama nie wiem z czego to wynika, chyba po prostu ze swoją płcią się lepiej dogaduję :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Dlatego ja mam wręcz odwrotnie - chciałabym umieć nałożyć sobie taką maskę, żeby przynajmniej nie czuć się jak idiotka w niektórych sytuacjach. W niektórych sytuacjach to by mogło być bardzo podobne no ale niestety ja nie potrafię udawać wyluzowanej i jako tako wygadanej :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt095


Re: Samotność... - nika32 - 16 Lip 2016

Ja całe życie jestem samotna, samotna nawet w domu, bo z rodzicami nigdy nie byłam związana emocjonalnie, tylko mieszkałam z nimi pod jednym dachem, mieszkać z kimś a być przywiązanym emocjonalnie to dwie różne rzeczy, przywiązana byłam do swojego kota, moi rówieśnicy byli zbyt dziecinni dla mnie, więc nie miałam przyjaciół, przestałam wierzyć w przyjaźń, bo nawet koleżanka która mnie lubiła przestała do mnie dzwonić, kolega którego znałam kilka miesięcy przestał się do mnie odzywać, może się znudził albo ma inne sprawy na głowie, ale ja nie będę mu się narzucać, nie lubię się narzucać ludziom, którzy sobie ewidentnie tego nie życzą, ojciec kiedyś krytykował moje ubrania, pewnie z zazdrości, bo sam nie ma wcale lepszych, rodzeństwa nie lubię więc mogłam być jedynaczką i też byłoby dobrze, to nie moja wina, że napłodzili tyle bachorów.


Re: Samotność... - Aqarius - 19 Lip 2016

nika32 napisał(a):Ja całe życie jestem samotna, samotna nawet w domu, bo z rodzicami nigdy nie byłam związana emocjonalnie, tylko mieszkałam z nimi pod jednym dachem, mieszkać z kimś a być przywiązanym emocjonalnie to dwie różne rzeczy, przywiązana byłam do swojego kota, moi rówieśnicy byli zbyt dziecinni dla mnie, więc nie miałam przyjaciół, przestałam wierzyć w przyjaźń, bo nawet koleżanka która mnie lubiła przestała do mnie dzwonić, kolega którego znałam kilka miesięcy przestał się do mnie odzywać, może się znudził albo ma inne sprawy na głowie, ale ja nie będę mu się narzucać, nie lubię się narzucać ludziom, którzy sobie ewidentnie tego nie życzą, ojciec kiedyś krytykował moje ubrania, pewnie z zazdrości, bo sam nie ma wcale lepszych, rodzeństwa nie lubię więc mogłam być jedynaczką i też byłoby dobrze, to nie moja wina, że napłodzili tyle bachorów.
No z takim podejściem ewidentnie potrzebujesz wsparcia specjalisty, poszukaj jakiegoś :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Bez złośliwości pisane.


Re: Samotność... - Black Lady - 18 Sie 2016

Widzisz..Problem w tym że udawanie kogoś kim się nie jest bardzo męczy i wyniszcza na codzień..Pytanie dlaczego udajesz,dlaczego nosisz maske?Myślisz że nie jesteś wart prawdziwej przyjaźni?Że nikt Cię nie pokocha takiego jakim jesteś?Prawdopodobnie obydwoje żyjemy w tym błędzie..Ja zadręczam się tym już wiele,wiele lat..Przez ten stan udawania szczęścia,udawania osoby przystępnej ,otwartej nabawiłam się chorób żołądka,migreny..nerwicy.. Nie mówiąc o sztucznym,przyklejonym do twarzy,codziennym uśmiechu ..Opanowanym wręcz do perfekcji..Zawsze czułam że nie pasuje, a raczej miałam wrażenie że grupa znajomych mnie przytłacza, męczyło mnie ich towarzystwo..Najlepiej czułam się sama..Poczucie ukojenia odnajdywałam w muzyce i górskich spacerach z moim mężczyzną...Idealnie było mi w tym stanie.. Niestety.. Oczekiwałam zbyt dużo..Może od niego?Na pewno od siebie...Zrezygnowałam z szansy prawdziwej miłości,ponieważ czułam że nie jestem warta tego by z nim być..Zostałam sama..Szczęcie uśmiechneło się do mnie po raz kolejny,..Miesiąc temu otrzymałam propozycje idealnej pracy..Każdy mi powtarza ,jesteś zdolna ,nie schrzań tego..Nic Ci nie brakuje..a ja? Ja czuje się tak mała, jak mrówka w tym wielkim świecie..Z trudnością przeżywam dzień w korporacji..faszeruje się ziołąmi na uspokojenie..Naprawdę się staram..Boję się że nie dam rady przełamać tej bariery,choć w głebi duszy chce być taka jak każdy..Chce czuć się szcześliwa..Może ktoś podpowie jak wyrwać się z przekonania że nie zasługuje na szczęście..


Re: Samotność... - Ordo Rosarius Equilibrio - 18 Sie 2016

Ja nie wiem, czy nie wole osob, ktore udaja. Bo nie kazdy ma swietna superosobowosc i latwo moze sie okazac, ze jak te udajaca osobe polubilismy tak kopanie glebiej i glebiej okazuje sie byc bolesne, zle, trudne. Maska to cos zlego tylko wtedy, jesli jest pod nia cos wartosciowego.

To forum fobisiow, wiec pewnie zaraz ktos pomysli - o nie, to o mnie, to ja nie mam nic w sobie takiego, wiec nie, gowno prawda. Niedawno tu na forumku pisalem odrobine osobistych rzeczy i napisalem wprost, ze tylko tu, wsrod fobicznych stworzen okazywalo sie, ze przy blizszym poznaniu te osoby okazywaly sie tylko zyskiwac. Ze przybieraja maski pewne, a pod nimi znajduja sie rzeczy cenne i dobre. Czesto zupelnie zaskakujace, a poznalem w zyciu nieco ludzi. Wiele osob nie udaje, ale gdy tak sie dzieje, czasem, moze nawet przewaznie, gdy zerknalem pod plaszczyk pod ktorym ktos cos chowal wcale nie bylo to dobre. Okazywalo sie, ze tam nie bylo zbyt duzo az tak dobrego wcale. Nie bylo tam, jak Wiesia napisala o sobie, smacznego wnetrza, a rzeczy niejadalne, mimo solidnej odpornosci wyrabianej w roznych sytuacjach. I tak okazywalo sie, ze ta osoba cieszy sie z krzywdy innej, ze ta kogos wykorzystala i jej z tym tak dobrze, masa roznych rzeczy, ktore czasem zle, a czasem nawet wyjatkowo zle o kims swiadczyly. Badz soba - to nie dla kazdego jest dobra rada.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.