PhobiaSocialis.pl
Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html)
+---- Dział: MIEJSCA PUBLICZNE (https://www.phobiasocialis.pl/forum-65.html)
+---- Wątek: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( (/thread-2121.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Sugar - 15 Sty 2010

Tak, ale musiałby to zrobic publicznie, a to chyba nie ciekawie dla fobika? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

Ja jestem agnostyczką, wszystkie ceremonie i tradycje związane z byciem katolikiem zawsze mnie niezmiennie jedynie wkurzały.

Dziś chodził u mnie ksiądz to zamknęłyśmy z siostrą drzwi, pogasiłyśmy światła i czekałyśmy aż sobie pójdzie dalej :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - anikk - 15 Sty 2010

Moja sąsiadka normalnie otwierała drzwi i mówiła, że dziękuje. No ale trzeba mieć do tego odwagę.
Ja nie jestem ani ateistką, ani agnostyczką, po prostu mam to wszystko w d..., nie interesuje mnie ta sfera życia, nie obchodzi mnie, że mam chrzest czy bierzmowanie, że mam "status" katoliczki, wigilia to dla mnie tradycja po prostu, i tak mi dobrze :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - WOLF - 16 Sty 2010

...


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Luna - 16 Sty 2010

U mnie tak jak u Wolfa :Stan - Uśmiecha się: Raczej spokojnie, ksiądz był chyba bardziej zdenerwowany niż ja, może też fobik :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:Moja sąsiadka normalnie otwierała drzwi i mówiła, że dziękuje. No ale trzeba mieć do tego odwagę.
Bo ja wiem? To nawet nie ksiądz się pyta, tylko ministranci, na ogół bardzo mali :Stan - Uśmiecha się: Myślę, że ona ładnie się zachowywała. Bo na ogół ludzie po prostu nie otwierają.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - anikk - 16 Sty 2010

Luna, ale w mojej parafii, nie chodzą żadni ministranci. Nigdy tak nie było, ja w ogóle pierwszy raz przeczytałam o tym tu na forum :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ciekawa jestem, czy nie dotyczy to całego miasta, bo znajomych rodziców i rodzinę też odwiedza tylko ksiądz.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - EPIII - 16 Sty 2010

Bo to zalezy od parafii. Ogolna zasada ze im wieksza i bogatsza to zwieksza sie prawdobodobienstwo ze beda i ministranci :Stan - Uśmiecha się:


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - anikk - 17 Sty 2010

To fajnie, może dla takich małych ministrantów bym została w domu. Moja parafia jest duża, ale tylko jeśli chodzi o liczbę ludzi - kolędę przez długi czas mieliśmy co 2 lata. A podobno ksiądz był miły i nie miał nic przeciwko, że wyszłam, aż przez chwilę żałowałam, że nie skonfrontowałam tej opinii z rzeczywistością.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Luna - 17 Sty 2010

O, to ja z kolei nie wiedziałam, że można tak bez ministrantów xd

U nas jest tak, że ministranci najpierw pukają, pytają, czy domownicy przyjmą księdza, jeśli tak, to wchodzą do domu, śpiewają "Przybieżeli do Betlejem" i mówią, że ksiądz zaraz przyjdzie. Mają skarbonkę i można im coś wrzucić :Stan - Uśmiecha się: Wychodzą i pochwili zjawia się ksiądz, wchodzą razem z nim i wszyscy odmawiają krótką modlitwę. Potem ministranci wychodzą i idą zaśpiewać do następnego mieszkania, a ksiądz zostaje chwilę na pogawędce.

Cytat:Moja parafia jest duża, ale tylko jeśli chodzi o liczbę ludzi - kolędę przez długi czas mieliśmy co 2 lata.
U nas też tak czasami było. Teraz księżom pomagają zakonnicy :Stan - Uśmiecha się:


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Jas - 18 Sty 2010

A u mnie to był taki ksiądz, że na przyszły rok poważnie myślę o zabarykadowaniu się w pokoju nawet gdyby mama miała przyjmować księdza sama :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Przyszedł, zrobił przesłuchanie i poszedł. Do wieczora czułem się nieprzyjemnie, ale mama też, więc to akurat nie ma nic wspólnego z fobią :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ogólnie po prostu ksiądz był dziwny i przegiął moim zdaniem.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - fretka - 26 Sty 2010

Ja już jestem po kolędzie. Była to moja pierwsza kolęda od 6 lat, ponieważ wcześniej mieszkałam w akademcu. Było spoko, o nic nie wypytywał. zresztą, była to jego pierwsza kolęda w mojej parafii i dopiero ludzi poznawał. Za to byłam w szoku, kiedy koperty nie wziął (wiedział, że nie pracuję). Ogólnie, bardzo dobre wrażenia.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - soulja - 26 Sty 2010

...


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - slawomir - 05 Lut 2010

TEZ miałem z tym problemy. szczegolnie przy rodzicach sie bałem jak wypadne. a teraz staram sie to olewac, co mnie jakis pajac w sukience obchodzi co chodzi po domach i żebra kase


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Cyklop - 06 Lut 2010

ja informuje ministrantów że dom jest zamieszkały przez samych heretyków i mam na pare lat spokój (gdzieś to odnotowują)
a tak po za tym to zgadzam sie z tym co napisał Sławomir.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Safona - 09 Lut 2010

My już chyba od 4 lat nie wpuszczamy księdza. Dzień przed siostra powiedziała ministrantom, że nie przyjmujemy kolędy i spokój.

Jak jeszcze chodziłam do szkoły, to musiałam dać księdzu zeszyt do religii, żeby podpisał, bo potem katechetka, to sprawdzała. Zawsze się stresowałam, że ksiądz znowu będzie mnie wypytywał o jakieś rzeczy. Najgorzej jeszcze było jak kolega ze szkoły był ministrantem i przychodził, jakoś mnie to dodatkowo peszyło.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - 4 - 27 Kwi 2010

Moja matka co drugi rok urządza małą kolację dla księdza. Pół biedy gdy ksiądz jest nowy lub nie lubi przesiadywać u obcych. Gdy jest dobrze znany parafianom, to potrafi siedzieć nawet 3 godziny. Dodatkowo matka zaprasza jakieś swoje przyjaciółki i tak sobie wszyscy siedzą i gadają. A ja oczywiście muszę tam siedzieć i słuchać tego wszystkiego.

Sytuacja zmieniła się po przeprowadzce do Krakowa. Mieszkam z dwoma kolegami ze szkoły i wszyscy doszliśmy do wniosku, że nie będziemy przyjmować księdza. Dzięki temu ksiądz zaoszczędzi kilka kropelek wody święconej, a ja nie muszę ukrywać tego, że jestem agnostykiem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Rail Tracer - 14 Maj 2010

No kolęda, to już jest klasyka sama w sobie. Nienawidzę tego. Wspólna modlitwa i te sprawy, to jeszcze pół biedy, ale ta wymuszona, konieczna, krótka rozmowa z księdzem jest już ponad moje siły. Matko, żeby jeszcze było o czym rozmawiać. Ja wiem, że on ma mnie daleko gdzieś i to, co mu powiem, a on wie, że ja to wiem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Z opresji zawsze jakoś ratuje mnie matka, która narzuca temat pracy itp., a ja tylko robię za statystę. W tym roku, chwała Bogu, już jest po ptokach, ale w przyszłym znów mnie to czeka...


wizyta ksiedza - nova - 02 Sty 2012

załaczam watek mysle ze bardzo aktualny...Wiekszosc z nas jest pewnie wierzacych i chodzacych do Kosciola..Jak podchodzicie do wizyt duszpasterskich tzw kolęd ? lubicie je ? czy tez bardzo sie stresujecie ? jak sie zachowujecie wtedy ..? Przyznam ze do zalozenia watku przyczynila dzisiejsza kolęda..i zwiazany z nia( delikatnie mówiac ) niepokoj..


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Pan Foka - 02 Sty 2012

Ohohoho, dobry temat. U mnie w przyszły poniedziałek chyba będzie. Od kilku lat taktycznie omijałem kolędę. Zazwyczaj polegało to na bezcelowym pałętaniu się gdzieś pod pretekstem przebywania w szkole. Teraz jest trudniej, bo ani szkoły, ani pracy.
Sprawa jest taka, że u mnie poza dziadkami rodzina do Kościoła nie uczęszcza. Dziadkowie niestety pojmują sprawy religijne w ten najbardziej stereotypowy i dla wojujących ateistów "ulubiony" sposób - bezrefleksyjny, bazujący na ślepych przyzwyczajeniach i potężnej hipokryzji. Gdyby nie fobia, to chętnie zostałbym, pogadał z księdzem (nie wiem, czy z obecnym dałoby się sensownie porozmawiać, kiedyś dobrych wikariuszy mieliśmy), dopiekł dziadkom, bo uderzyć w ich brednie potrafiłoby byle dziecko, tylko w odpowiedzi dostałoby stek bluzgów. Tym bardziej ciekawiłyby mnie ich reakcje przy księdzu. Ale umówmy się - chętniej bym z nimi dyskutował, gdybym miał pracę i ogółem rzecz biorąc nie był stacjonarnym pasożytem. Jest zgoła inaczej, co stawia mnie w negatywnym świetle. Nie wiem jeszcze, co zrobię. Co rok podczas tych ucieczek wyobrażam sobie, jakimi słowami dziadkowie m.in. mnie obsmarowują przed duchownym, jednocześnie kreując się na świętoszków. Kojarzę jedną kolędę sprzed lat (już po rozwodzie rodziców), gdy dziadek jeździł sobie po moim ojcu i niewiele brakowało, a zacząłbym robić sceny. I co rok korci mnie, by tak się skończyło, bo to mogłoby być ciekawe doświadczenie.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - uno88 - 02 Sty 2012

Nie znoszę. Podczas ostatnich dwóch nawet z pokoju nie wyszedłem. Udawałem ,że mnie nie ma. Oczywiście powodem jest wstyd. Ksiądz zadaje pytania o pracę, o wyprowadzkę , o związek ,a ja głupi muszę udawać ,że wszystko ok. Wolę tego całkowicie uniknąć.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - nova - 02 Sty 2012

Mnie doluje to ..niepokoj przed niewygodnymi pytaniami o prace o sprawy osobiste...przecoiez nie mozna ksiedzu odburknac bo przeciez to obraza wielka by byla ..ale przydaloby sie czasami dac do zrozumienia ze pewne pytania nie uchodza inteligentnym ludziom ..niestety duzo osob uwaza wciaz ze ksiadz to wyrocznia ze trzeba wytrzymywac wszytsko odpowiadac na wszytsko i ze wszystkim sie zgadzac przeciez ksieza tez nie zawsze potrafia sie zachowac...powinni znac granice dobrego gustu pytan ..jesli zostane uwaga skupi sie na mnie bo jestem najmlodsza wiec najprosciej o standardowe pytania noi moze dojsc jeszcze watek sylwestrowy ..ja rowniez omijallam te wizyty co nie spotykalo sie z aprobata rodziny ..a dzis znow mam dylemat ..strach ..


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Petrus - 02 Sty 2012

Też mi problem, jak rodzice są bogobojni i wpuszczają księdza to wystarczy chyba sobie gdzieś wyjść np. na piwko, u mnie teraz jest lepiej bo już nie muszę nigdzie wychodzić, po prostu udaję że nikogo w mieszkaniu nie ma. Gorzej jak zostaniesz zaskoczony, ale raczej się wie wcześniej kiedy chodzą po kolędzie.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - nova - 02 Sty 2012

jak widac niestety to moze byc problem...bo gdy nie mieszka sie samemu trzeba non stop tlumaczyc domownikom to unikanie . na ogól oni tego nie rozumieją .gdybym mieszkala sama nie byloby problemu a teraz jest to klopot i jak widac nie tylko dla mnie ..wyjsc oczywiscie mozna i chyba sie na tym skonczy..


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Petrus - 02 Sty 2012

Czyli nie ma problemu bo można wyjść, no chyba że ma się paskudną rodzinkę która zmusza do kontaktów z księdzem, a chyba jeszcze takie istnieją w xxI w. więc tym ludziom współczuję.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - uno88 - 02 Sty 2012

Problem jest ,gdy chcesz tego księdza przyjąć z jednych powodów (światopogląd) ,a z innych jednak chcesz go uniknąć (lęk i wstyd). Ja akurat z rodziną nie mam problemów ,ale autentycznie nie mam do siebie szacunku za to ,że się chowam.


Re: Już po kolędzie/ale to była męczarnia :( - Petrus - 02 Sty 2012

No cóż jeden traktuje księdza jako wysłannika bożego inny jako członka jednej z największych zorganizowanych grup przestępczych w historii ludzkości, tu masz rację :Stan - Uśmiecha się:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.