PhobiaSocialis.pl
Negatywne podejście do codziennych spraw - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Inne życiowe problemy i sytuacje (https://www.phobiasocialis.pl/forum-22.html)
+--- Wątek: Negatywne podejście do codziennych spraw (/thread-8401.html)

Strony: 1 2


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - KASIA8844 - 15 Lut 2013

Ojoj jak Ty sie okropnie meczysz, zadreczasz. Bede myslec czy moge Ci cos podsunac, zebys sobie "ulzyl" troche. Pomysle. Taka madra to nie jestem ale sprobuje. Pytanie- a czy pszeszlo by u ciebie zebys zrobil to sprzatanie najlepiej jak umiesz? (odpadl by moze problem z tym, ze ktos by zaopiniowal, a jak nawet no to niebialbys nic sobie do zarzucenia i tym samym moze moglbys odeprzec krytyke latwiej....?) prostymi slowami "robie najlepiej jak potrafie". Tak mi sie przypomnialo - jak mieszkalam w Angli i dorabialam na sprzataniu. Pracowalam w domu kobiety (komunistki), obok w domu mieszkal bardzo stary polak, ktory za czasow drugiej wojny swiatowej latal na bombowcach (to tak na marginesie) zaprzyjaznilam sie z nim i jego zona. Opowiedzieli mi historie jak moja pracodawczyni postapila w pewnej sytuacji. Obrazek: robotnicy wykonali prace na ulicy (nie pamietam co oni tam robili), moja pracodawczyni zadzwonila do urzedu miasta i sie strasznie na nich poskarzyla, podobno zmieszala ich z blotem. Ci pracownicy mieli potem "przechlapane", a zrelacji tego polaka i jego zony ona sie przyczepila jakis :Ikony bluzgi pierd: nieistotnych.
Reasumujac (powoli zblizam sie do sedna). Zawsze (prawie) (jak robie dla siebie to - zalezy), wszystko co robie- staram sie robic najlepiej jak potrafie. Bo po pierwsze prawie jest 100 procent, ze nigdy mi nikt nic nie zarzuci, a po drugie cieszy mnie dobrze wykonana praca.
Jakby tak "zdrowo do tego podejsc. To jest "cos"do zrobienia- robisz to sumiennuie i juz.
Nastepnie, dlaczego w utopi?
Znowu na marginesie (napisz ile masz lat). To co piszesz o tej utopii. Jakbys juz mial to w zasiegu reki, przeciesz to slychac z twoich slow. Ty sie juz na nia zdecydowales przeciez. (nie na utopie na takie zycie jak w tej wizji) Masz wizje swojego zycia. Hahahaha. Jest dobrze i albo to wykorzystasz albo nie. Masz najwazniejsze. 2 Asy na reku. (Grasz w pokera?). Reszta to slepy los. Tak jak napisales i owszem ale nieraz mozna grac pieniedzmi nie kartami czyli (bo nie wiem czy w tego pokera grasz) kreowac zycie wbrew przeciwnoscia. Bo 2 Asy moga zbyt czesto przegrac jak im nie pomozesz.
Nastepnie. Piszesz, ze nie potrafisz ubarwic zycia. Tutaj to umywam rece bo to wyzsza szkola jazdy. Elaborat.
Co maluje?Obrazy w oleju. Tematyka: kazda (no praiwie). Duze spektrum. To na co mam ochote. Kiedys na zamowienie, a teraz sie szanuje. Hahaha jesli wiesz co chce powiedziec...
Ja Tak czytam twoj list i na biezaco pisze, teraz jestem na liniach gdzie piszesz o ubraniu.
No bo to tylko ubrania...fakt niezaoprzeczalny. Mieszkam na zadupiu i od 4 lat nie kupowalam ubran nowych bo po co...? Tylko troche jest inaczej w miescie. Bylam w Polsce po 5 latach. Pewnie jakis pierwiastek we mnie jest prozny bo kupilam bardzo duzo ubran. W moich jak wyszlam na ulice wygladalam bardzo, bardzo dziwnie. Nie, ze inaczej - bardzo inaczei i glupio. Jednakze ubrania to ubrania- tylko ubrania. W Polsce jak mieszkalam to mialam bardzo blisko do sklepu. To tak jak stalam potrzebowalam cos kupic no to szlam. Brudna z farby...przewaznie... Powiem ci, ze ja za to polskiej mentalnosci nie lubie.Tak z boku to (ja sie boje polakow) tak ogolnie tylko. Moim zdaniem to wynik polskich rzadow, ze polacy tacy sa. ...mniejsza z tym.
No i teraz jestes w centrum uwagi - mojej uwagi.
Jestes fajny.
Na tych wszystkich plaszczyznach, o ktorych piszesz,fajny.
I w koncu finiszujesz w swoim liscie do mnie i pod tymi slowami moge sie podpisac (chyba sie moge podpisac) a to juz inny problem, moj (z tym podpisywaniem)...do napisania. Trzymaj sie...napisze do Ciebie jeszcze jak czas bede miala.


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - shalafi - 20 Lut 2013

Cytat:Pytanie- a czy pszeszlo by u ciebie zebys zrobil to sprzatanie najlepiej jak umiesz? (odpadl by moze problem z tym, ze ktos by zaopiniowal, a jak nawet no to niebialbys nic sobie do zarzucenia i tym samym moze moglbys odeprzec krytyke latwiej....?) prostymi slowami "robie najlepiej jak potrafie".

W tej konkretnej sytuacji ugadałem się z koleżanką, że zamienię się z nią i będę sprzątać tydzień później (zaproponowała mi to, i faktycznie ten kolejny tydzień bardziej mi pasował). Przyznam się, że nie robiłem najlepiej jak potrafię - zdecydowanie potraktowałem to jako obowiązek, który należy jak najszybciej ukończyć. W czasie sprzątania, współlokator rezydował w kuchni ze swoją dziewczyną, a ja przeklinałem ich w myślach, bo tak już mam poukładane w głowie, że "na pewno mnie oceniają", choć wiem, że może wcale nie obchodzić ich co robię. Jak na złość, odkurzacz zaczął odmawiać posłuszeństwa, bo gdzieś w środku się zatkał. Nie wnikam teraz w to, czy mogłem posprzątać lepiej lub gorzej. Szczerze mówiąc - za dużo o tym myślę.
Uwag do sprzątania nie było, była tylko do zakupionej przeze mnie suszarki do ubrań (paragon z napisaną przeze mnie propozycją podziału kosztów zakupu położyłem w widocznym miejscu). Dziewczyna mówi do mnie "dam ci radę: jak kupujesz coś 'na forum', uzgadniaj to wcześniej, bo u [imię drugiej współlokatorki] jest wieczny problem z pieniędzmi, bo w odróżnieniu od nas nie pracuje, także licz się z tym, że kasy od niej możesz wcale nie zobaczyć".
Nie byłbym sobą, gdyby chwilę po tym z tyłu głowy nie dudniły mi myśli "jak k*** śmiesz robić mi takie uwagi, kto dał ci do tego prawo, ja sam wiem najlepiej jak postępować" - ale tylko dlatego, że z natury jestem obraźliwy (a rzecz jasna jest to wada i nie chciałbym być). Koniec końców, uwagę przyjąłem bez większych emocji (wolę gdy ktoś zwraca się do mnie i rozmawia w cztery oczy - nawet z jakąś krytyką - niż gdy mnie ignoruje). Z drugiej strony - minęło parę dni, pieniędzy od nikogo jeszcze nie dostałem, a szczerze wolałbym uniknąć sytuacji, że muszę się o nie dopominać.

Lat mam 26.
W pokera nie gram :Stan - Uśmiecha się: jeżeli oczywiście masz na myśli grę 'profesjonalną', na pieniądze - bo partyjek w gronie rodziny czy czasem znajomych nie liczę..

Cytat:No i teraz jestes w centrum uwagi - mojej uwagi.
Jestes fajny.
Na tych wszystkich plaszczyznach, o ktorych piszesz,fajny.

To bardzo miłe co napisałaś. Dziękuję :Stan - Uśmiecha się:
Również, Twoje wpisy bardzo dobrze mi się czyta. I w wielu sprawach rozumiem Cię.

Żałuję, że nie potrafiłem lepiej odpowiedzieć na Twój ostatni post. Nie wiem czy potrafiłbym.
W każdym razie - cieszę się, że nastąpiło porozumienie.


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - KASIA8844 - 21 Lut 2013

Tez sie ciesze. Dzieki, ze odpisales.
Mysle, ze ty masz silny charakter, ktory ci bardzo pomoze...tzn. ja to wiem i juz. Intuicje mam. No i droga dedukcji....hihi...hi
Zadziorny jestes z natury lub cos cie wkurza (nieustannie, przewlekle), cos jedno...
Mam nadzieje, ze bedziesz mogl niedlugo zamieszkac sam lub "prawie sam". Wtedy "jak sobie poscielisz tak sie wyspisz" i najwyzej sam do siebie bedziesz mial pretensje lub wogule ich miec nie bedziesz. Duzy plus to by byl...tak mysle...
Pozdrawiam


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - Matrioszka - 22 Lut 2013

na mnie w sumie dobrze wpływa, że nie mieszkam sama, bo przez swoją depresję, w ciężkich dniach, potrafię w ogóle mieszkanie zaniedbać, a tak próbuję zachować pozory normalności i żyć jak człowiek :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: dużo mi też pomogło przestanie analizowania tych "banalności" codziennego życia; też mnie kiedyś wkurzało, że muszę rano wstać, pościelić, zmywać naczynia i gotować obiad (czego nienawidzę robić); irytowało mnie też te gadki-szmatki o pogodzie, o zakupach i o tym jak życie jest ciężkie; ale w pewnym momencie zacisnęłam zęby i nabyłam umiejętność gadania o niczym (hura!). staram się odpuszczać i nie roztrząsać wszystkiego, wtedy od razu się uspokajam i "mam ciszę w głowie"


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - dżizys - 24 Lut 2013

Genialny temat :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nowiutki i pachnący jak bułeczki dlatego mogę się jakoś odnieść tutaj. Napisałbym chętnie o tym książkę ale nie czas i miejsce ku temu :Stan - Uśmiecha się:

Czytając wszystkie wasze dłuuugie posty, nie zobaczyłem ani razu użytego słowa pesymizm bądź też jego odmiany przez przypadki. Zdziwiłem się przez to nieco, dlatego, że według mnie to właśnie on leży u podstaw wszelakich niechęci do czegokolwiek z wszystkimi pierdołami i niepierdołami życia codziennego włącznie. To on jakby uruchomił całą piramidkę czy ten łańcuszek, gdzie krok po kroku idzie wszystko ku gorszemu. Zaczynamy od tego, że aaaa dobra dziś coś zrobię ambitnego- przeczytam dajmy na to bardzo ciekawy artykuł czy książkę. Kończy się oczywiście na tym, że chodzę z góry na dół po domu bądź robię głupie rzeczy na komputerze. To gdzieś później skutkuje tym, że nie posiadam danej wiedzy i nie wypowiem się w danym temacie= nie pogadam z kimś. Ta rozmowa gdybym przeczytał artykuł pomogła by mi znaleźć pracę... i tak dalej i tak dalej. Bądź drugi przykład: nie wyjdę dziś ze znajomymi, bo po co i w dodatku nie mam ochoty na widzenie z kimkolwiek. A poprawiłby relacje międzyludzkie oraz gdy by się coś ciekawego przytrafiło zebrało by się ciekawe doświadczenie, służące później w życiu, a nawet by można było coś ciekawego opowieść :Stan - Uśmiecha się:
Pytanie można sobie zadać, gdzie tu pesymizm? A no właśnie... chcąc robić "coś" dręczy myśl, że i tak to nie ma sensu, jakieś takie negatywne nastawienie do tego co jest. Zamiast cieszyć się ewentualnym wyjściem ze znajomymi już widzę same minusy... znów się pewnie ktoś pokłóci lub po prostu nie wypali wyjście, będzie nudno. Skazuje już sam siebie na niepowodzenie. Dlatego wychodzę z założenia, że lepiej nie dopuścić do ewentualnej porażki poprzez nie stwarzanie żadnych sytuacji ku temu. Co na dobrą sprawę, sam wiem, że jest idiotyczne i nie mające sensu. Jednak mój mózg rządzi się swoimi prawami...

Pisaliście również o zwykłych rozmowach, też tak niestety mam. Jak mam dzień, że dobrze się czuje, a samopoczucie mam na wysokim poziomie to jestem w stanie jakąś tam rozmowę nawiązać. Chcę się nawet komunikować. Co ciekawe, z nowo poznanymi osobami ta wymiana słów płynie jakoś lepiej, gdyż mogę powiedzieć im o czymś nowym, czego nie słyszeli ode mnie. A ze "starymi" znajomymi, nie będę powtarzać czegoś w kółko, przez co temat do rozmowy kończy się strasznie szybko. To jest najgorsze ze wszystkiego, bo ja CHCIAŁBYM pogadać o jakiś nieistotnych rzeczach, ciekawych czy nieciekawych... nie ważne. Ale pojawia się taka pustka w głowie i przez to zaraz nerwy, a to prowadzi tylko do tego, że nic nie mówię i klops! On mnie olewa- tak sobie każdy myśli. Dodatkowo nie potrafię się zainteresować opowiastkami współrozmówcy. "Wszedłeś na Kilimandżaro? O to fajnie, pewnie zimno było? Zimno mówisz?... no to spoko" i d*pa! Podchodzi za to ktoś inny i zarzuca makaron na uszy i kręci, kręci... tematy wylatują mu jeden za drugim. Sam wydaje się, że spija każde słowo z ust osoby siedzącej obok niej, jakby ktoś opowiadał o jego największym hobbym. Ale nie!! On gada tylko o tym jak kupował margarynę w lidlu za 1.29zł. No kurr, myślę sobie. Co jest ze mną nie tak? Czemu jestem taki ograniczony. To mnie doprowadza do takiej niemocy, bezradności i zdaję sobie sprawę, że nie mam wpływu na moje życie. Chcę coś ale nie wiem jak do tego dojść, jak to zrobić. Bo podobnie jest nawet gdy chcę przegadać ze znajomymi pewną ważną kwestię, toteż w głowie układam pewien ciąg myśli, który chciałbym wykorzystać podczas rozmowy. Co oczywiście wszystko się wali na samym wstępie i wygląda na to, że chcę im coś istotnego powiedzieć, a nie jestem kompletnie do tego przygotowany i w lakoniczny sposób im to przedstawiam.

Wszystko byłbym w stanie znieść, sprzątanie przy kimś, niezdarność, niechęć do pewnych codziennych rutynowych czynności (tutaj akurat to normalne, człowiek z natury to leń :Kitty - Uśmiecha się cwaniacko: ), ale tylko nie to, że nie potrafię się komunikować ot tak z ludźmi. Nie wiem jak ich zainteresować, jak wyrazić swoje myśli nawet.... Podczas takiej rozmowy, to wygląda tak jakby ktoś mnie wkładał za stery wielkiego statku w porcie w Kołobrzegu i kazał dopłynąć do Liverpoolu. Staram się, ale to i tak na nic.

Sporo jeszcze miałbym tutaj do dodania ale późno już a i tak długi już post. Nudny... kto to przeczyta :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - shalafi - 24 Lut 2013

Ja. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: I wcale nie był nudny. Wprost przeciwnie.


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - Exii - 24 Lut 2013

Ja też przeczytałem Twój długi tekst i wydał mi się niezwykle interesujący. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale faktycznie to pesymizm (zmieniający się niekiedy pod wpływem nastroju) odpowiada za brak motywacji do działania. Zachodzi ujemna korelacja pomiędzy tymi dwoma pojęciami w sferze psychicznej życia społecznego. Co więcej (idąc w przeciwnym kierunku) zauważyłem, że udawanie entuzjazmu na siłę może dać efekty pozytywne i znacznie poprawić nasz nastrój, a w długim okresie zmienić nawet nasze pesymistyczne podejście do życia i ludzi na nieco bardziej optymistyczne. Z moich obserwacji wynika, że taki udawany optymizm i zainteresowanie drugim człowiekiem przechodzi także na drugą osobę, z którą mamy kontakt. W konsekwencji powstaje między ludźmi jakaś nikła więź, coś w rodzaju zaufania, czy akceptacji. To pozwala nam na niwelację lęku wobec tej osoby, bo kiedy z nią przebywamy lub patrzymy jej w oczy czujemy się pewniej. Wiem, że dla osób tylko nieśmiałych lub bez fobii może to brzmieć banalnie, ale uważam, że warto to sobie uświadomić aby być w stanie poprawić swój stosunek do innych ludzi i to jak nas samych odbierają.

dżizys napisał(a):Pisaliście również o zwykłych rozmowach, też tak niestety mam. Jak mam dzień, że dobrze się czuje, a samopoczucie mam na wysokim poziomie to jestem w stanie jakąś tam rozmowę nawiązać. Chcę się nawet komunikować. Co ciekawe, z nowo poznanymi osobami ta wymiana słów płynie jakoś lepiej, gdyż mogę powiedzieć im o czymś nowym, czego nie słyszeli ode mnie. A ze "starymi" znajomymi, nie będę powtarzać czegoś w kółko, przez co temat do rozmowy kończy się strasznie szybko. To jest najgorsze ze wszystkiego, bo ja CHCIAŁBYM pogadać o jakiś nieistotnych rzeczach, ciekawych czy nieciekawych... nie ważne. Ale pojawia się taka pustka w głowie i przez to zaraz nerwy, a to prowadzi tylko do tego, że nic nie mówię i klops! On mnie olewa- tak sobie każdy myśli. Dodatkowo nie potrafię się zainteresować opowiastkami współrozmówcy. "Wszedłeś na Kilimandżaro? O to fajnie, pewnie zimno było? Zimno mówisz?... no to spoko" i d*pa! Podchodzi za to ktoś inny i zarzuca makaron na uszy i kręci, kręci... tematy wylatują mu jeden za drugim. Sam wydaje się, że spija każde słowo z ust osoby siedzącej obok niej, jakby ktoś opowiadał o jego największym hobbym. Ale nie!! On gada tylko o tym jak kupował margarynę w lidlu za 1.29zł. No kurr, myślę sobie. Co jest ze mną nie tak? Czemu jestem taki ograniczony. To mnie doprowadza do takiej niemocy, bezradności i zdaję sobie sprawę, że nie mam wpływu na moje życie. Chcę coś ale nie wiem jak do tego dojść, jak to zrobić. Bo podobnie jest nawet gdy chcę przegadać ze znajomymi pewną ważną kwestię, toteż w głowie układam pewien ciąg myśli, który chciałbym wykorzystać podczas rozmowy.

Też zauważyłem taką zależność u siebie. Z nowymi ludźmi łatwiej mi się rozmawia, bo mam coś do powiedzenia. Później też nie chce mi się wciąż powtarzać tego samego, a z drugiej strony nie chcę wyjść na jakiegoś nudziarza gadając o sprawach błahych czyli o d*pie Maryny. Zauważyłem, że nie ma wielu spraw, o których mógłbym opowiadać, bo tak naprawdę to niewiele się w moim życiu dzieje. Dlaczego? Bo nie mam kontaktu z innymi ludźmi - nie dowiaduję się codziennie setek nowych ciekawych spraw, które z kolei sam mógłbym opowiedzieć innym. Co gorsze, zdałem sobie ostatnio sprawę z tego, że tak naprawdę nie mam żadnych zainteresowań (oprócz filmów i muzyki - których nazw, tytułów i wykonawców nigdy nie pamiętam... niestety), którymi mógłbym zainteresować innych. Dlatego wydaje mi się, że muszę sobie znaleźć jakieś ulubione zajęcie czy jakąś pasję, która pozwoli mi być w czymś naprawdę dobrym. Dzięki temu mógłbym się nią dzielić z innymi ludźmi. Tylko co by tu wybrać....?? (Na pewno nie będą to znaczki, których mam pokaźną kolekcję zresztą )


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - Niedźwiadek - 24 Lut 2013

Przeczytałem, w dodatku na telefonie. Czekawszy na następne posty bo ciekawie i przejrzyście piszesz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - dżizys - 25 Lut 2013

Eximos napisał(a):Co więcej (idąc w przeciwnym kierunku) zauważyłem, że udawanie entuzjazmu na siłę może dać efekty pozytywne i znacznie poprawić nasz nastrój, a w długim okresie zmienić nawet nasze pesymistyczne podejście do życia i ludzi na nieco bardziej optymistyczne. Z moich obserwacji wynika, że taki udawany optymizm i zainteresowanie drugim człowiekiem przechodzi także na drugą osobę, z którą mamy kontakt. W konsekwencji powstaje między ludźmi jakaś nikła więź, coś w rodzaju zaufania, czy akceptacji. To pozwala nam na niwelację lęku wobec tej osoby, bo kiedy z nią przebywamy lub patrzymy jej w oczy czujemy się pewniej. Wiem, że dla osób tylko nieśmiałych lub bez fobii może to brzmieć banalnie, ale uważam, że warto to sobie uświadomić aby być w stanie poprawić swój stosunek do innych ludzi i to jak nas samych odbierają.

Zgadzam się w 100% z tym co piszesz. Tylko właśnie naturalnym stanem u mnie jest coś całkiem przeciwnego, dlatego tak strasznie ciężko się przez dłuższy czas samego siebie oszukiwać- masz się cieszyć życiem!! Udawaj, że dany temat bardzo cie interesuje!! Ale to działa na krótko. Po pewnym czasie znowu przychodzi ta apatia, niechęć do wszystkiego. Dlatego też ważne by druga osoba z którą rozmawiamy nas właśnie zaraziła tą pozytywną energią. Wtedy przy odrobinie naszej inicjatywy podnoszą się faktycznie morale, w sposób naturalny :Stan - Uśmiecha się: . A nie takie sztucznie przez nas zawyżanie, które jest krótkotrwałe i na prawdę trudne do osiągnięcia.

Eximos napisał(a):Zauważyłem, że nie ma wielu spraw, o których mógłbym opowiadać, bo tak naprawdę to niewiele się w moim życiu dzieje. Dlaczego? Bo nie mam kontaktu z innymi ludźmi - nie dowiaduję się codziennie setek nowych ciekawych spraw, które z kolei sam mógłbym opowiedzieć innym. Co gorsze, zdałem sobie ostatnio sprawę z tego, że tak naprawdę nie mam żadnych zainteresowań (oprócz filmów i muzyki - których nazw, tytułów i wykonawców nigdy nie pamiętam... niestety), którymi mógłbym zainteresować innych. Dlatego wydaje mi się, że muszę sobie znaleźć jakieś ulubione zajęcie czy jakąś pasję, która pozwoli mi być w czymś naprawdę dobrym. Dzięki temu mógłbym się nią dzielić z innymi ludźmi. Tylko co by tu wybrać....?? (Na pewno nie będą to znaczki, których mam pokaźną kolekcję zresztą )

Po części masz rację. Wydaje mi się jednak, że to już zależy od samego podejścia, czy nie wiem... jakiejś cechy naszej? Jakiegoś fragmentu mózgu, który odpowiada za jednoczesne myślenie i mówienie, wyrażanie swoich uczuć przy równoczesnym braku krępacji. No byciu społecznym człowiekiem mówiąc banalnie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Dlaczego tak uważam? Bo znam ludzi bez jakiś wielkich pasji czy hobby, spędzających większość czasu na piciu piwa i oglądaniu TV. Iloraz inteligencji również nie powala, bo czasem grając w jakąś głupią grę na wiedzę pokazują poziom przedszkola. ALE potrafią opowiadać nawet i o tym piciu czy oglądaniu w taki sposób, że nagle aż samemu się chce to robić, jakby to było coś przyjemnego. Coś banalnego potrafią przekształcić do rangi wydarzenia.
Ale większa wiedza oraz zainteresowania zwiększają możliwość rozmowy z kimś :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Tylko w tych czasach mam wrażenie, że im jesteś głupszy, im mniej uczuć okazujesz i im bardziej jesteś chamski, gburowaty tym lepiej. Oczywiście w pewnych ramach... bo sam nie znoszę ludzi, którzy prawią mi tylko o mitologii greckiej, kosmosie czy innych mądrych rzeczach, bo to jest nudne na dłuższy czas. To też trzeba rozgraniczyć.


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - shalafi - 25 Lut 2013

Eximos napisał(a):Z moich obserwacji wynika, że taki udawany optymizm i zainteresowanie drugim człowiekiem przechodzi także na drugą osobę, z którą mamy kontakt.

Z tym że wolałbym, żeby ta druga osoba przejawiała prawdziwy optymizm i zainteresowanie :-P A jeśli udawane - to tak, żebym nigdy się o tym nie dowiedział.


Re: Negatywne podejście do codziennych spraw - Exii - 25 Lut 2013

shalafi napisał(a):
Eximos napisał(a):Z moich obserwacji wynika, że taki udawany optymizm i zainteresowanie drugim człowiekiem przechodzi także na drugą osobę, z którą mamy kontakt.

Z tym że wolałbym, żeby ta druga osoba przejawiała prawdziwy optymizm i zainteresowanie :-P A jeśli udawane - to tak, żebym nigdy się o tym nie dowiedział.

No wiadomo, że o taki mi chodzi :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.