PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zachowanie ludzi bez fobii na zawsze pozostanie tajemnicą
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Ja po prostu nie rozumiem jak człowiek może zachowywać się przy obcych ludziach swobodnie,jakby był sam,albo z bardzo bliską rodziną.Nie wiem jak to jest możliwe,że w ogóle nie ma stresu itp.Czasem wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji i dla mnie to jest niemożliwe.Ja na dodatek nie mam nic do powiedzenia innym ludziom,jak można tak swobodnie z drugim człowiekiem rozmawiać?

I ten ciągły wzrok innych ludzi na mnie,to ocenianie w myślach,a może to jest prawda,a nie fobia?Na lekcjach już jestem taki spięty że nie wiem czy dociągnę do tej choler2ej matury,nie wiem czy nie wycofać deklaracji,bo z takim stresem ja nie dam rady,w dodatku to całkowicie zniechęca mnie do uczenia się.Zresztą po co to wszystko,po co ta matura?Ja nie chcę żyć tak jak inni,ni wyobrażam sobie że pójdę do pracy.,a nawet jak pójdę to co w tej pracy?8 h harówy tak jak w szkole,jeszcze nawet gorzej i tak aż do śmierci,dlaczego życie jest takie do du2y?
To może warto się kogoś takiego spytać? :Stan - Uśmiecha się: Trochę gorzej, gdy nie ma się kogoś takiego w otoczeniu. Właśnie dlatego pisałem wczoraj na czacie, że fajnie mieć różnych znajomych, chociażby z samego faktu poznania różnych punktów widzenia.
ten który jest napisał(a):I ten ciągły wzrok innych ludzi na mnie,to ocenianie w myślach,
To tylko Twój własny szpiegujący wzrok i Twoje własne spiskujące myśli, w błędnym kole bezustannego ocenianie siebie i prowadzenia na krótkim sznurku (jak ofiarę na rzeź).
Nie możesz oderwać myślenia i wzroku sam od siebie i wtedy nie dość, że nie ma szansy poznać co widzą albo myślą inni, umysł nie jest w stanie rozluźnić się na tyle, by chociaż ruszyć wyobraźnią..
ten który jest napisał(a):Ja po prostu nie rozumiem jak człowiek może zachowywać się przy obcych ludziach swobodnie,jakby był sam,albo z bardzo bliską rodziną.Nie wiem jak to jest możliwe,że w ogóle nie ma stresu itp.Czasem wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji i dla mnie to jest niemożliwe.Ja na dodatek nie mam nic do powiedzenia innym ludziom,jak można tak swobodnie z drugim człowiekiem rozmawiać?
Też się nad tym czasem zastanawiam i również dla mnie to jakaś abstrakcja :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że zachowuję się normalnie i nie denerwuję cały czas przy kimś kogo dłuuuugo nie znam. Fajnie mają Ci, dla których jest to czymś zwyczajnym.

ten który jest napisał(a):Ja nie chcę żyć tak jak inni,ni wyobrażam sobie że pójdę do pracy.,a nawet jak pójdę to co w tej pracy?8 h harówy tak jak w szkole,jeszcze nawet gorzej i tak aż do śmierci,dlaczego życie jest takie do du2y?

O właśnie. Jeszcze, żeby to była przyjemna praca. Taka, w której robi się to co się lubi. Ale żeby taka jakaś zwykła i codziennie to samo, i zwlekać Cię z łóżka bladym świtem, leźć tam podpierając się nosem, przemęczyć pół dnia i wracać wieczorem, ło matko. Brzmi to dla mnie przerażająco.
Dla mnie też zachowanie ludzi bez fobii to jedna wielka zagadka. Zastanawiam się jak mogą być tacy śmiali, zachowywać się tak swobodnie, z łatwością nawiązywać nowe kontakty itd. Nawet zwykła rozmowa telefoniczna, która powinna być czymś naturalnym jest dla mnie mega śmiałym wyczynem na który nie mam odwagi, a oni poznają sobie nowych ludzi, mają związki, radzą sobie w życiu, a nieśmiałość to dla nich obce pojęcie...
Mam brata który właśnie nie ma problemów ze swobodą w kontaktach ludźmi, z nawiązywaniem nowych kontaktów, dla niego to jest normalnie a dla mnie już nie. Ja sam nie mogę przebywać wśród obcych ludzi bo czuję się wtedy okropnie, a o zwykłej rozmowie to już nie ma mowy.
..
Miałam kolegę, który potrafił zagadać do byle kogo. Na ulicy do nieznajomych, do moich rodziców, w sklepie ze sprzedawcami potrafił sobie urządzać pogawędki.

Ja bym się nigdy w życiu nie odezwała bez powodu, "bo dzisiaj ładna pogoda".

Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem jak można sobie tak beztrosko funkcjonować i iść zawsze i wszędzie bez stresu. Tacy to mają fajnie.
Czasami łatwiej jest bez stresu zagadać do kogoś całkiem obcego niż do znajomej osoby. Przynajmniej ja tak mam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Po pijaku owszem. Ale na trzeźwo nigdy w życiu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Ehh co za ironia losu - wiem jak to jest bo kiedyś byłam taką osobą może nawet odważniejszą od tych odważnych , ciągle usmiechniętą i aktywną . Swangoz mniej pamiętam z tego okresu [w sensie - sposób myslenia] wszystko mi się zaciera , zostaje tylko to , co teraz ...jest . Jednak pamiętam , że to genialne uczucie , człowiek nie ma jakis natrętnych myśli a jesli się pojawią to po prostu je odrzuca i ma spokój .Myśle też ,że taka osoba ...cięzko jej zrozumieć fobika , wszystko przychodzi jej z taką łatwością ... Gdyby nie dopadła mnie fobia hmm pewnie nie potrafiłabym do końca ogarnąc problemu , jednak nie przeklinam ją tak do końca , dała mi pewne cechy które cholernie mnie wyróżniają . Ludzie lubią mnie mimo tego , że w większości trzeba mnie do nich po prostu przytachczyć . To jedyne co mnie pociesza . Lecz biorąc pod uwagę to jak się czuję i jak bardzo jestem oganiczona ...nie wiem , czy czasami nie lepszy jest - przeciętny charakter i brak fobii .
Bardzo często dochodzę do wniosku, że po prostu nie lubię ludzi. Pośród tego całego motłochu można spotkać kogoś wartościowego naprawdę rzadko.

Ostatnio najbardziej irytuje mnie zachowanie ludzi, kiedy "obgadują" innych. Ludzie, którzy sami nie są ideałem i z których można by się śmiało naśmiewać obsmarowują innych za plecami. Być może jestem naiwny, ale myślę sobie "co taka osoba by poczuła, gdyby usłyszała coś takiego na swój temat?". Może jestem za bardzo empatyczny, ale dlaczego ludzie nie potrafią normalnie rozmawiać o kimś nie śmiejąc się z niego / nie krytykując go. Chciałbym żyć w świecie w których miałbym tylko jedną osobę i oboje bylibyśmy wobec siebie szczerzy, nawet do bólu. Nie nadaje się do życia w społeczeństwie pośród tej wszechobecnej obłudy.
heisenberg512 napisał(a):Nawet zwykła rozmowa telefoniczna, która powinna być czymś naturalnym jest dla mnie mega śmiałym wyczynem na który nie mam odwagi, a oni poznają sobie nowych ludzi, mają związki

Zupełnie jakbym siebie widział, przy każdej rozmowie telefonicznej. Nawet racjonalizacja tego problemu nie pomaga, Emocje i fizyczne objawy towarzyszące takim drobnym sytuacjom są tak silne i nie potrafię nad nimi zapanować.

Już nawet się nie łudzę, że w ciągu najbliższych kilku lat będę się czuł tak jak moi nieliczni najbliżsi znajomi - nie będę się czuł swobodnie, rzadko będę się zadowolony z jakości mojego życia.
Sposób patrzenia na świat i emocje towarzyszące życiu społecznego (a właściwie ich znikoma ilość) osób z "tego lepszego" świata są dla mnie czymś niepojętym i bardzo enigmatycznym, a ja odnoszę wrażenie, że nawet nie posiadam narzędzi by do nich dołączyć.
Ja bym temat nazwał inaczej "Zachowanie ludzi z fobią pozostanie dla innych tajemnicą"

Gość

U mnie jest trochę podobnie. Za rok matura i jak o tym myślę to okropni mi siebie żal. Wiem że nie zdam jej tak jakbym chciała, nie zdam jej tak jak siostra (mam wrażenie że patrzy na mnie z góry bo jestem w szkole gorsza niż ona była) i nie wiem co robić później. Boję się takiego życia jak powinno ono wyglądać, dla takich ludzi jak my to trudne. Ale trzeba się jakoś przystosowywać bo odciąć się od tego to jeszcze gorzej. Człowiek jednak jest częścią społeczeństwa i musi być taki jak reszta. Ale im więcej czasu się spędza z ludźmi tym lapiej się rozumie ich zachowania. Inni też zwykle nie rozumieją dlaczego jesteśmy tacy ale wina leży w dużej części po naszej stronie bo o tym mało mówimy albo nic nie mówimy tylko bierzemy wszystko na siebie. A jak wszystkiego jest za dużo to ciężko się nie załamać.

Firia, mam podobnie jak ty. Najgorzej jest mi wtedy jak wiem, że ktoś mnie zna, już mnie oceniał i mam u niego etykietkę. Poza tym łatwiej pogadać z kimś starszym. Wśród młodzieży się nie czuję zbyt dobrze. Może się już zestarzałam ale tak mam. Wiadomo, starsi ludzie są ciekawsi, więcej wiedzą o życiu, są bardziej wyrozumiali, doświadczenie w różnych sprawach. Z taką osobą to można rozmawiać a nie tylko paplać o głupotkach.

Gość

Tośka napisał(a):Tylko jak pomyślę, że kiedyś będę musiała podjąć stałą pracę, w której przecież będę spotykała jakichś ludzi, to aż niedobrze mi się robi... :Stan - Niezadowolony - W szoku: Nie chcę rozmawiać o pogodzie, polityce czy korkach na drodze. Nie chcę spędzać przerw na wspólnej kawie itp. Chcę zawsze stać na uboczu, nie integrować się. Chciałabym, aby inni mnie zrozumieli, uszanowali moją inność, nie zadawali pytań, nie narzucali mi się ze swoją obecnością. Ale chyba wymagam zbyt wiele.
Kiedyś chciałem zdobyć dobre wykształcenie, pracować w wielkiej korporacji i dużo zarabiać. W jakimś momencie swojego życia dotarło jednak do mnie, że bez tego całego integrowania się, wspólnych przerw przy kawie czy papierosku, wspólnego spędzania czasu po pracy, dzielenia się z innymi swoim życiem prywatnym, opowiadania o sobie wszystkim, nie mam wielkich szans na długie utrzymanie się w takiej pracy. Albo sam fakt bycia wyalienowanym i ostracyzm społeczny z tym związany doprowadzi mnie do szaleństwa, albo po prostu szef wyrzuci mnie na bruk za delikatną sugestią moich drogich współpracowników, bo wszyscy "się ze mną męczą", albo "rozbijam zespół" czy coś w tym rodzaju. Było to już na etapie, kiedy samo to "zdobywanie dobrego wykształcenia" było dla mnie konkretnym w****dolem ze względu na fobię. I w tym momencie dotarło do mnie, że prezentuję zachowania masochistyczne. Męczę się aby koniecznie zdobyć kwalifikacje, które później umożliwią mi ... dostawanie jeszcze większych batów w mojej ówczesnej "wymarzonej" pracy. Ciesze się tylko, że mnie oświeciło już na etapie liceum, bo trochę przystopowałem swoje dążenie do kariery zawodowej, a zacząłem uczyć się korzystać z życia. Swoją energię przekierowałem na "carpe diem" i nie żałuję tego, ostatecznie wolę roznosić ulotki i w wolnym czasie podróżować po świecie cinquecentem 900, niż kiedyś wylecieć lub zwolnić się z kolejnej pracy w wielkiej firmie i z przerażeniem stwierdzić że "poświęciłem całą młodość na zdobywanie kwalifikacji, a teraz okazuje się, że chyba się do takiej pracy nie nadaję" i również skończyć na roznoszeniu ulotek...
W sumie... może i racja...
W dużych, naprawdę dobrze płatnych korporacjach raczej nie ma tak "rodzinnej" atmosfery. Jest duża konkurencja, nikt tam przyjaźni nie szuka i zwyczajnie nie ma czasu na nieustanne rozmowy prywatne. Ludziom zależy na pracy. To właśnie w małych prywatnych zakładach czy jakiś państwówkach ciągle tylko kawa, herbatka i ploty o pierdołach. Najgorzej jest zwłaszcza w państwowych, bo mało pracy, kupa wolnego czasu z którym nie wiadomo co zrobić i większość czasu schodzi właśnie na rozmowach.
Estera nie przeszkadzaj samotnemu91 w szukaniu dobrych stron decyzji podjętych głównie za sprawą lęków. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Dla mnie nie jest tajemnicą,kiedyś wyparłem fobię na około rok i było świetnie ale znowu wszystko wróciło jednak nie tak mocno
Tak tak estera... Znasz jedno i drugie z autopsji?

Gość

UnikamSiebie napisał(a):Estera nie przeszkadzaj samotnemu91 w szukaniu dobrych stron decyzji podjętych głównie za sprawą lęków. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Wysnuwasz wnioski zbyt daleko idące i całkowicie nieuzasadnione, nie znasz mnie i nie masz pojęcia co miało decydujący wpływ na podejmowanie przeze mnie takich a nie innych decyzji. Dopiero teraz informuję Cię, że lęki zaważyły na tym może w 25%, reszta wynika z mojego charakteru, wrodzonych umiejętności a także ich braku i podejścia do życia. Zawsze próbowano za mnie ustawiać moje życie, mówić mi co mam robić a czego nie, co jest wartościowe a co nie. Przyszedł w końcu moment kiedy wyrwałem się z tego, dotarło do mnie że próbowałem osiągnąć coś, czego tak naprawdę sam nigdy nie pragnąłem. Nauka zawsze szła mi opornie, ale miałem wpojone od dzieciństwa że mam zdobyć wysokie kwalifikacje, pracować kiedyś na wysokim stanowisku i zarabiać kupę kasy (nikt jednak nic mi nie wspominał, że same kwalifikacje bez umiejętności społecznych są mało warte). No i tak sobie żyłem w słodkiej, a może raczej gorzkiej niewiedzy, dążąc do czegoś co inni mi narzucili, a nie miało wiele wspólnego z moimi osobistymi pragnieniami. Uwalniając się z okowów edukacyjnego wyścigu szczurów potężny kamień spadł mi z serca, wtedy ostatecznie dotarło do mnie, że to po prostu nie dla mnie, chociaż wcześniejsze liczne potknięcia wielokrotnie dawały mi do zrozumienia, że wielka kariera zawodowa nie jest mi pisana. Uświadomienie sobie, że dodatkowo z moimi umiejętnościami społecznymi i fobią jestem na tym polu prawie całkowicie spalony, było tylko tą małą kroplą, która przepełniła czarę. Kiedy wysiadłem z tego wreszcie zacząłem żyć, chociaż na tyle na ile obecnie potrafię, wcześniej nie miałem nawet tego, całe lata przeciekały mi przez palce, byłem niemal żywym trupem.
(nikt jednak nic mi nie wspominał, że same kwalifikacje bez umiejętności społecznych są mało warte)

Może to nie tak, bo WYBITNE kwalifikacje i tka otworzą ci każde drzwi, nawet jak będziesz ostatnim bucem... no ale, nieliczni stają się wybitnymi specjalistami...

Twój post daje do myślenia...
@samotny91

Spoko. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Cieszę się, że jesteś happy, oby tak dalej. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Tak abstrahując od Twoich wyborów. Idzie się utrzymać z ulotek?
Samotny91 jest w tym co piszesz sens. Miałem takie myslenie wszystko albo nic. To blokuje. Lepiej mieć niewiele niz nic i gryźć się, że chciało by sie duzo, a się nie jest w stanie tego osiagnąć.
Poza tym może za jakis czas uznasz, że stać Cie i chcesz więcej.
Stron: 1 2