PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak z tym walczycie?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
OtoJa napisał(a):No mi nikt nie pomógł(albo sobie sam pomóc nie dałem), do lekarza się jednak nie mam zamiaru wybierać, jakoś sobie to swoje życie pcham do przodu z nadzieją że jeszcze mnie coś fajnego czeka. Poza tym los nie uśmiechnie się do kogoś kto się do losu nie uśmiecha.

Usmiech losu bywa drwiacy :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Raven napisał(a):A takim podejściem to daleko nie zajdziesz, jedynie tracisz przychylność ludzi z forum.
OtoJa napisał(a):E tam, mojej przychylności nie straci, według mnie to dobrze, że pisze to co myśli a nie to co inni chcą usłyszeć. Jeśli tak widzi świat to jego sprawa, my co najwyżej możemy podać jakieś argumenty, że jest inaczej i to jest właśnie fajne że jest jakaś różnorodność na forum.


Mojej tez nie. Przekonujac Zasa przekonujemy tez siebie.
Rave - tak, wredy zas, największy cham, złośliwiec i uj an forum.
Mozę i tak. ale w cytowanym stwierdzeniu niczego nie miałem zamiaru sugerować ani komukolwiek wmawiać, oznajmiłem tylko, ze nie akzdy ma tyle szcześcia jak NIEKTÓRZY na tym forum.
Raven napisał(a):A takim podejściem to daleko nie zajdziesz, jedynie tracisz przychylność ludzi z forum.
Cytat:E tam, mojej przychylności nie straci, według mnie to dobrze, że pisze to co myśli a nie to co inni chcą usłyszeć. Jeśli tak widzi świat to jego sprawa, my co najwyżej możemy podać jakieś argumenty, że jest inaczej i to jest właśnie fajne że jest jakaś różnorodność na forum.

Mojej też! Masz mój topór Zas :Memy - Cool Doge:
I moj luk! :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Głupio to zabrzmi ale masz i mój miecz :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
A jesteś przyssstojny, sssskarbie?
Candyman86 napisał(a):A co do konstruktywnego posta to masz rację, nie postarałem się :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ale w sumie to ciężko zawrzeć wszystkie argumenty w jednym poście :Stan - Uśmiecha się:

Pozdrawiam

To sie postaraj w przyszlosci bo mysle, ze masz cos ciekawego do napisania :Stan - Uśmiecha się:
Zas napisał(a):A jesteś przyssstojny, sssskarbie?
Moje zdjęcie jest w avatarze :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Jak walczę? Przede wszystkim sam. Nigdy nikomu nie mówiłem, że mam coś takiego jak FS. Każdy myśli, że jestem czasami po prostu mało rozmowny. Nie chcę się z tym obnosić, jest to trochę krępująca przypadłość, a informowanie kogokolwiek i tak by nic nie zmieniło, a nawet mogło by być tylko gorzej- wyśmiewanie się z tego. U żadnego lekarza nie byłem, chociaż ostatnio coraz częściej myślę by się zapisać na poradę.

Staram się samemu przełamywać pewne bariery. Obserwuję też innych ludzi, jak się zachowują w pewnych sytuacjach i wyciągam pewne wnioski, które staram się później stosować.
Będąc mniejszy miałem problemy by załatwić byle jaką sprawę, typu wyjście do sklepu czy zapłacenie za coś w szkole. Bałem się strasznie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Podobnie również było z kontaktem z płcią piękną, bałem się słowem odezwać, ręce mi się trzęsły. Trudność sprawiała mi jakakolwiek rozmowa z kimś spoza mojego domu. Każdy obcy był dla mnie niczym demon... Coś tak naprawdę z tego do dziś zostało, bo dalej nie mam takiej swobody w gadaniu, dalej nie mówię tak dużo.

Im więcej przebywam w przyjaznym środowisku tym szybciej robię postępy, jednak dzień wśród nieprzychylnych ludzi powoduje obniżenie swojej samooceny i zamykanie się w sobie.
"Im więcej przebywam w przyjaznym środowisku tym szybciej robię postępy, jednak dzień wśród nieprzychylnych ludzi powoduje obniżenie swojej samooceny i zamykanie się w sobie"...

Ooo... właśnie, właśnie tak...
Zas napisał(a):Im więcej przebywam w przyjaznym środowisku tym szybciej robię postępy, jednak dzień wśród nieprzychylnych ludzi powoduje obniżenie swojej samooceny i zamykanie się w sobie
To chyba każdego z nas łączy. Tylko najgorsze jest to, że raz wzbudzisz w nich aprobatę, a następnym zauważasz, że tak naprawdę mają cię w d**ie. Wtedy wszystko znika, cała ta pewność siebie i poczucie że ktoś jednak jest zainteresowany twoją osobą.
hipis napisał(a):
Zas napisał(a):Im więcej przebywam w przyjaznym środowisku tym szybciej robię postępy, jednak dzień wśród nieprzychylnych ludzi powoduje obniżenie swojej samooceny i zamykanie się w sobie
To chyba każdego z nas łączy. Tylko najgorsze jest to, że raz wzbudzisz w nich aprobatę, a następnym zauważasz, że tak naprawdę mają cię w d**ie. Wtedy wszystko znika, cała ta pewność siebie i poczucie że ktoś jednak jest zainteresowany twoją osobą.

No tak jest... a najgorsze to jest to, że większość ludzi potrafi być fałszywie milutka w celu otrzymania czegoś. Dużo ludzi też dla każdego jest miła, a nam się wydaje, że ktoś z takich nas lubi, a to tylko taka kultura. Boli to :Stan - Niezadowolony - Obraża się:
Po co wychodzic z domu ??.Na ulicy zazwyczaj nie ma do kogo geby otworzyc.Wszystko bym oddal za normalne zycie towarzyskie.
Był czas kiedy nie walczyłem ze swoimi fobiami. Patrzyłem tylko na innych ludzi - "jak oni mogą się od razu tak dogadywać?", a kiedy próbowałem coś wtrącać, to się ośmieszałem. To bardzo zraża do dalszej walki i ogólnie do ludzi. Pierwszy raz po liceum, kiedy zagadałem do obcego człowieka, był na ścieżce rowerowej. Wyprzedzaliśmy się z typem dosłownie co chwila i w końcu podałem mu rękę i przedstawiłem się. Więc generalnie mieliśmy coś wspólnego zanim się przywitałem - to po pierwsze. Po drugie zbliżał się rozjazd ścieżki, więc w razie "dziwnej rozmowy" mogłem po prostu skręcić w drugą stronę. Po prostu tak całość rozplanowałem, żeby zamienić z typem dosłownie po trzy zdania i w razie czego, odjeżdżając w innym kierunku nie zostać uznanym za nienormalnego. I nadal to robię. Zawsze planuję takie sytuacje, żebym miał dokładnie tyle czasu ile potrzebuję na pogadanie i nie doprowadzenie do niezręcznej ciszy. Niestety często takie akcje wyglądają jeszcze bardziej nienormalnie. Duży plus przy tej, hmm... "metodzie"? jest taki, że po kroczku oswajam się w relacjach z ludźmi. Nie wiem tylko, czy kiedyś uda mi się chociaż podejść do kompletnie obcego człowieka, bez konkretnej sprawy.

I nie wiem, czy ten gość ze ścieżki rowerowej mnie jednak nie uznał za formę życia z innej planety - kto normalny rozmawia o smarze do łańcucha 20 sekund po przedstawieniu się...
Wcale nie walcze, poddałem się. Zamiast rzucac na prawo i lewo głupimi hasełkami o walce powoli po swojemu z tego wychodzę.
Revenantos napisał(a):Wcale nie walcze, poddałem się. Zamiast rzucac na prawo i lewo głupimi hasełkami o walce powoli po swojemu z tego wychodzę.

Ja powoli po sowjemu w to wszedlem. Mowisz, ze to zaczyna dzialac w druga strone?
Jak najbardziej. Wrzucanie od razu na glebokie wody to moim zdaniem wyjatkowo zły pomysl. Przynajmniej w moim przypadku wiem że coś takiego zaowocuje jedynie jeszcze wiekszym dołem.
Z reszta jak to tak, przez rok powiedzmy naprawić wszystko co było popsute od maleńkości? W każdym razie ja taki zdolny na pewno nie jestem.
Revenantos napisał(a):Jak najbardziej. Wrzucanie od razu na glebokie wody to moim zdaniem wyjatkowo zły pomysl. Przynajmniej w moim przypadku wiem że coś takiego zaowocuje jedynie jeszcze wiekszym dołem.
Z reszta jak to tak, przez rok powiedzmy naprawić wszystko co było popsute od maleńkości? W każdym razie ja taki zdolny na pewno nie jestem.

No, wrzucanie na glebokie wody nie pomaga. Ja sam polecialem na 2 tygodniowy kurs jezyka wloskiego do Wloch i mieszkalem z Wlochem, ktory nie umial ani po polsku ani po angielsku. Moje wszystkie leki zostaly wystawione na potworna probe tyle ze musialem sobie jakos radzic. Teraz po 1,5 roku moge stwierdzic, ze nie wyleczylo mnie to z fobii a po powrocie ten proces caly czas niewzruszony sie powoli poglebial.

Dopiero inne wydarzenia mi uswiadomily, ze cale moje zycie zmierza w zlym kierunku i mam nadzieje, ze to rzeczywiscie zacznie teraz powoli zmierzac w druga strone kiedy sie zorientowalem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
@Revenantos super avatar :Stan - Uśmiecha się - LOL:DDD
Misio1990 napisał(a):
Revenantos napisał(a):Jak najbardziej. Wrzucanie od razu na glebokie wody to moim zdaniem wyjatkowo zły pomysl. Przynajmniej w moim przypadku wiem że coś takiego zaowocuje jedynie jeszcze wiekszym dołem.
Z reszta jak to tak, przez rok powiedzmy naprawić wszystko co było popsute od maleńkości? W każdym razie ja taki zdolny na pewno nie jestem.

No, wrzucanie na glebokie wody nie pomaga. Ja sam polecialem na 2 tygodniowy kurs jezyka wloskiego do Wloch i mieszkalem z Wlochem, ktory nie umial ani po polsku ani po angielsku. Moje wszystkie leki zostaly wystawione na potworna probe tyle ze musialem sobie jakos radzic. Teraz po 1,5 roku moge stwierdzic, ze nie wyleczylo mnie to z fobii a po powrocie ten proces caly czas niewzruszony sie powoli poglebial.

Dopiero inne wydarzenia mi uswiadomily, ze cale moje zycie zmierza w zlym kierunku i mam nadzieje, ze to rzeczywiscie zacznie teraz powoli zmierzac w druga strone kiedy sie zorientowalem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
kurs języka w obcym kraju? Ja bym sobie nie poradził, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Przez ostatnie dwa lata siedziałem w domu nie licząc wychodzenia do psychologa, psychiatry, z psem, później na terapie grupową przez 3 miesiące a po jej zakończeniu kilka razy spotykałem się z płcią piękną za pośrednictwem internetu. Tak to tylko komp i komp :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

ILoveWhiteTea napisał(a):@Revenantos super avatar :Stan - Uśmiecha się - LOL:DDD
dzięki, to mój idol Peter Griffin.
I czujesz sie szczesliwy siedzac wciaz przed kompem? Przyznam sie, ze komp prawie zupelnie zastapil mi wszelkie interakcje z otoczeniem. To nie jest nic pozytywnego bo z mojego doswiadczeniem wiem, ze w taki sposob idzie sie odsunac jeszcze dalej od rzeczywistosci. No chyba, ze na tym kompie wciaz z kims piszesz czy gadasz przez skype.
Revenantos napisał(a):kurs języka w obcym kraju? Ja bym sobie nie poradził, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Przez ostatnie dwa lata siedziałem w domu nie licząc wychodzenia do psychologa, psychiatry, z psem, później na terapie grupową przez 3 miesiące a po jej zakończeniu kilka razy spotykałem się z płcią piękną za pośrednictwem internetu. Tak to tylko komp i komp :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Czy teraz bym sobie poradzil to nie wiem. Wtedy bylem po roku siedzenia w domu i mialem juz zaawansowana fobie.

W przelotach bylo stresujace jak trzeba bylo sie odezwac do stewardessy + przesiadka w Monachium, na ktora bylo malo czasu, tak zeby nie poleciec do Etiopii przez pomylke.

Dalej zorganizowac transport z lotniska oddalonego o 50 km od Mediolanu. Stresujace kupno biletu na autokar po angielsku. Potem wybor jednego z paru wyjsc z lotniska i znalezienie wlasciwego autokaru, ktorych bylo sporo. Bym pewnie spanikowal ale jak tylko stanalem w wyjsciu to jakis gosc przed autokarem zaczal na mnie machac :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Chyba mialem wypisane na twarzy, ze nie ogarniam.

Potem torche spokoju w autokarze. Dojazd na centralna stacje. Troche stresu z metrem. Najbardziej sie najadlem fobicznego strachu jak mi torba podrozna utknela miedzy barierkami, ktore sie tylko na chwile poluzowuja jak skasujesz bilet.

To byl jedyny dzien jak tam bylem kiedy lalo jak z cebra. Wiec przemoczony jak znalazlem wlasciwy adres juz sie dlugo nie zastanawialem i mimo sporego leku zadzwonilem do mojego przyszlego gospodarza. Dobrze, ze byl kawalerem bo chyba rodziny obcej bym nie zniosl.

Reszta dnia to byl koszmar. Lezalem zrozpaczony tam na wyrze w pokoju, ktory dostalem i sie zastanawialem jak ja wytrzymam tu 2 tygodnie. Noc byla jeszcze gorsza bo spanie nie bylo mozliwe w obliczu pierwszego dnia kursu nazajutrz. Liczenie minut az Wloch zapuka i powie mi, ze czas wstawac bylo straszne.

I ostatnia sprawa. To oczywiscie troche sie pogubilem i spoznilem w poszukiwaniu szkoly. Niezle wtedy panikowalem i juz mi lataly po glowie takie mysli, ze przez te 2 tygodnie nie bede chodzil na ten kurs a wymysle jakas scieme dla tych co ten wyjazd finansowali. I znowu cud. Jak stalem pod wlasciwym budynkiem i juz zbieralem sie zeby dalej szukac jakas Ukrainka do mnie zagadala czy ja nie do tej szkoly i mi pokazala ze tu sie winda wjezdza. Znowu mialem chyba wypisane na twarzy ze nie ogarniam i trzeba mi pomoc :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

No i pozostalo wziac gleboki oddech i wejsc do sali, w ktorej siedzialo juz pare osob. Jakos sie udalo.

Potem juz bylo tylko z gorki. Bardzo fajny kurs, szybko sie zakumplowalem z Wlochem z ktorym mieszkalem, nauczylem sie poruszac po miescie i sporo zwiedzilem. Nawet kupilem bilet i poszedlem na mecz ligi mistrzow na San Siro.
czlowiek_wodorost napisał(a):I czujesz sie szczesliwy siedzac wciaz przed kompem? Przyznam sie, ze komp prawie zupelnie zastapil mi wszelkie interakcje z otoczeniem. To nie jest nic pozytywnego bo z mojego doswiadczeniem wiem, ze w taki sposob idzie sie odsunac jeszcze dalej od rzeczywistosci. No chyba, ze na tym kompie wciaz z kims piszesz czy gadasz przez skype.
Czy czuje się szczęśliwy, wiele razy się nad tym zastanawiałem i jest tak że z jednej strony jestem szczęśliwy bo budze się kiedy chce, robie co chcę (to akurat po części obłuda) i wystawiam się na strach kiedy chcę i dobrowolnie. Z drugiej strony wiadomo, samotność jednak boli chociaż nauczyłem się z tym żyć, trzymać emocje na wodzy.
Skoro jest tak świetnie to po co szukam kontaktu przez internet? Tutaj już nie potrafie odpowiedziec. Może po to żeby sobie dowalić po kolejnej "porażce"? Może żeby się jednak troche pocieszyć że co spotkanie to idzie mi lepiej? A może dlatego że widze powolne zmiany i widze że ja teraz a ja sprzed dwóch lat to ogromna różnica.

Misio z tobą sytuacja jest w takim razie inna i w mojej głowie rodzi się od razu coś w rodzaju "przecież kiedyś umiał wyjechać, przebywać w obcym kraju, wszystko samemu załatwić. Ja musze się wszystkiego uczyć od nowa, jestem nieporadny, o ja biedny, buuu..." pomijając już fobicze samodowalanie sobie doskonale rozumiem dlaczego coś takiego nie było dla ciebie lekarstwem. Kiedyś chodziłem na studia a teraz nie potrafie. Ktoś może powiedzieć "człowieku to do .upy z takim przełomem".
A jednak przełom jakiś jest, wiem że jak już się wybiore w koncu do pracy czy na studia to nie bede wysokim wzdłuż i wszerz ponurym zombie bez mimiki.
Leki i ćwiczenia pod okiem specjalisty i kogoś zaufanego. Najgorsze to się odizolować i uznać że wygodne znaczy dobre. Może są na zewnątrz ludzie którzy na nas czekają?
Niedźwiadek napisał(a):
Revenantos napisał(a):Jak najbardziej. Wrzucanie od razu na glebokie wody to moim zdaniem wyjatkowo zły pomysl. Przynajmniej w moim przypadku wiem że coś takiego zaowocuje jedynie jeszcze wiekszym dołem.
Z reszta jak to tak, przez rok powiedzmy naprawić wszystko co było popsute od maleńkości? W każdym razie ja taki zdolny na pewno nie jestem.

No, wrzucanie na glebokie wody nie pomaga. Ja sam polecialem na 2 tygodniowy kurs jezyka wloskiego do Wloch i mieszkalem z Wlochem, ktory nie umial ani po polsku ani po angielsku. Moje wszystkie leki zostaly wystawione na potworna probe tyle ze musialem sobie jakos radzic. Teraz po 1,5 roku moge stwierdzic, ze nie wyleczylo mnie to z fobii a po powrocie ten proces caly czas niewzruszony sie powoli poglebial.

Dopiero inne wydarzenia mi uswiadomily, ze cale moje zycie zmierza w zlym kierunku i mam nadzieje, ze to rzeczywiscie zacznie teraz powoli zmierzac w druga strone kiedy sie zorientowalem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:

Potrafiłeś się zdobyc na cos takiego, przełamać się, pokazać, że potrafisz i to nic nie zmieniło, fobia wróciła na tym samym poziomie?
Stron: 1 2