PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: już nie wiem co robić.......... :(
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
edit
Witaj, pod wieloma rzeczami mógłbym się podpisać.
hej ...przykro mi..nie poddawaj sie ..myślę ze wiele tu osób czuje to samo ..
Musisz być silna i nie dać się. Dobrze, że potrafisz się sama wiele nauczyć.
Choć jeszcze szkoły nie skończyłam, to znam te ciągłe wypytywanie przez wszystkich "a co potem, a co?". Nie każdy ma jakieś super ambitne plany na przyszłość i obmyśloną całą ścieżkę zawodową. Mi osobiście chyba ambicje maleją z wiekiem i jak na razie nie mogę na to nic zaradzić.
edit
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.
Przyszłośc to temat trudny. Nie wiemy, co zdarzy się jutro, a próbujemy zaplanować kilkanaście lat do przodu. Uwaźam, źe sukces w źyciu nie polega na sumie pięniędzy na koncie, ale od tego kim jesteśmy bez tych pięniędzy, jakim tonem odnosimy się do nieznajomych lub czy rozumiemy samych siebie.
Nie chce dawać banalnych rad, ale ja zawsze, kiedy ktoś pyta mnie o przyszłość odpowiadałem wymijająco, a jeśli to byli rodzice to poprostu że nie wiem.
ie, sukces to właśnie pieniadze. Ten sukces prawdziwy, a nie twoj wewnętrznie wydumany, za którym my tak tęsknimy i gonimy. Bez pieniedzy jestes nikim, nawet na terapie nie masz szans. Popatrz na ludzi dookoła - ich nie obchodzi jak sie do kogos odnosza itd. nie zastanawiaja sie nad tym ani nad reakcjami zwrotnymi innych. Zapewne sa jacy sa, jeżeli dobrzy i mili, to przez przypadek, tak ich akurat wychowano...

Tylko strasznie trudno mi sie z tym obecnie pogodzic, nie wiem, co sie ze mna stalo, w podstawowce i początkach gimnazjum cel byl prosty - miec same piatki (dobra, bałem sie awantur o czwórki), uczyc sie, to samo robic w liceum, na studiach, starac sie byc perfekcjonista, wszystkich miec w glebokim powazaniu, byc nawet opryskliwym chamem, ale pewnym siebie i odnoszacym sukcesy... tylko nagle cos mi si przestawilo na niesmialosc i kompletny brak pewnosci siebie... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

Przepraszam, ot, takie żale wylane pod wplywem chwili, wiem, ze zaraz ktos to wszystko zaneguje w 100x bardziej inteligentny sposob i będzie mial racje, niestety czasem dopada mnie taka frustracja... Normalnie dwie osoby w jednym ciele czy jakos tak...

Oczywiscie witam cie, TimeTraveler, tez mógłbym się podpisac pod paroma rzeczami... Choc niestety ja naprawde bez studiów bedę nikim bo na kase też się nie nadaję... Muszę w koncu wziąć sie za tą pracę magisterska... Aaaargh!
Jedyne kim warto być, to być sobą. Powiem Ci jednak i jestem tego bardziej niż pewien, że nie znasz siebie. Wiem, że nie zgadzasz się z tym.
Twoje aktualne potrzeby dostosowują się do Twojego zaburzenia. Myślisz, że tego właśnie chcesz, uciec, zniknąć, żyć w samotności. Nie podejrzewasz nawet ile dobrego może Cię spotkać ze strony, której w ogóle się nie spodziewasz, czyli tej, od której uciekasz. Niestety poszukiwanie szczęscia może zakończyć się sukcesem jedynie wtedy, gdy odnajdziesz siebie wśród innych ludzi. Mam dla Ciebie dwie złe wiadomości i jedną tragiczną. Pierwsza zła wiadomość - jest to możliwe.
Druga - musisz w ten proces zainwestować masę nerwów.
Tragiczna jest taka, że trochę sobie pocierpisz, ale podobno szczęście rodzi się w cierpieniach.
Jestem pewien, że przy komputerze w ciasnym pokoiku pogorszysz sobie jedynie wzrok, spadnie Ci kondycja, a wkrótce prześcigniesz swoją dzikością borsuka stepowego, którego istnienie jest kwestią szalenie sporną nawet w kręgach miejscowych badaczy.

Dzięki za przypomnienie transowego kawałka z dawnych lat :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt020
dj subsonic - time traveller (wavetraxx remix)
niered ma racje. lecz sie, bo za pare lat bedzie prawdziwy dramat
edit
Myślę, że nie za bardzo jestem w stanie pomóc, bo jestem w podobnej sytuacji. Ale spróbuję chociaż dodać otuchy pisząc tego posta : )

Ostatnio jestem w jakimś dziwnym momencie swojego życia.

Od zawsze miałam różne fobie, w tym społeczną. Jednak podczas nagłych zmian nastrojów dopadają mnie czasem takie myśli 'a może jakoś spróbować z tym walczyć?'. Znam siebie, więc wiem że taki zapał nie utrzymuje się zbyt długo. Starałam się wykorzystać ten moment optymizmu, ale niestety nie wyszło na dobre : (

Boje się trochę pisać konkretów, ale powiedzmy że znowu straciłam wiarę w ludzi i w to że ktoś może być szczery. Nie wiem czy to co mowie jest zrozumiałe... Ale nie jestem dobra w opisywaniu uczuć.

Dodatkowo codziennie jak się budzę rano to mam uczucie bycia 'w potrzasku'. Zwłaszcza, że za miesiąc mam maturę, a na prawdę nie mam pojęcia co dalej.

Musiałam się z kimś tym podzielić. Chociaż sam ten fakt jest dla mnie przerażający.

Pozdrawiam!
Trzymajcie się
Alleluja, dzięki, że istniejesz TimeTraveler :-D
Chyba przestałem już marzyć, że tacy ludzie mogą gdzieś istnieć na tej samej Ziemi (zawsze chciałem spotkać kogoś takiego).
Zależność od rodziny i presja dostosowania się do otoczenia to straszna udręka. W kategoriach życia społecznego sam marnie sobie radzę. Jednak świadomość pewnych rzeczy jest dla mnie bezcenna - bez fobii pewnie nigdy by mi nie przyszły do głowy (sama fobia już mi się przejadła). Mam jakieś dziwne przeczucie, że świadomość siebie i otaczających ludzi, kiedy dochodzi do pewnego poziomu, pozwala ocenić ryzyko i je podjąć. Nie bez lęku w ogóle ale bez panicznego lęku przed porażką/odrzuceniem.
jej...masterblaster...dziękuję za takie miłe słowa! :Stan - Niezadowolony - Zawstydzony: bardzo dobrze rozumiem wszystko co napisałeś.
masterblaster napisał(a):Mam jakieś dziwne przeczucie, że świadomość siebie i otaczających ludzi, kiedy dochodzi do pewnego poziomu, pozwala ocenić ryzyko i je podjąć. Nie bez lęku w ogóle ale bez panicznego lęku przed porażką/odrzuceniem.

Święte słowa : )
Jednak mimo, że fobia przeszkadza nam w życiu to jednocześnie daje nam pewien rodzaj przewagi. Grunt to samoświadomość.
Powiedziałabym, że osoby w takim stanie jak my widzą trochę więcej niż ludzie hmm.. normalnie funkcjonujący w społeczeństwie. Odnoszę wrażenie, że jestem w stanie do każdej sprawy podejść ze wszystkich stron, zanalizować ją od podstaw, z różnego punktu widzenia. Być może to tylko złudzenie i coś w rodzaju efektu Krugera-Dunninga : )
Żyję założeniem, że doświadczanie smutku jest dobre.
Co się tyczy przyszłości - to między innymi natrętne myśli o niej nie pozwalały mi normalnie funkcjonować, a z czasem uniemożliwiły mi to funkcjonowanie na pewien okres. Teraz się leczę, ale mimo, iż leki posegregowały mi trochę myśli w głowie i umożliwiają mi skupienie się na rutynowych czynnościach, i tak uważam że wiele przez nie tracę. Ale jestem zdolna przynajmniej wstać rano z łóżka i zrobić cokolwiek...wspominam tylko o tym, gdyby ktoś rozważał podjęcie leczenia. Co do terapii z psychologiem - na pewno nie zaszkodzi, ale nie uważam, by miała pomóc - przecież prowadzisz rozmowę z obcą Ci osobą, która nie jest w stanie Cię zrozumieć, bo nigdy czegoś takiego jak ty nie doświadczyła, no i czuję się tam przynajmniej nie na miejscu.

Myślę, że całkiem podbudowująca jest sama świadomość, że jest wiele takich ludzi, i możliwość podzielenia się swoimi przeżyciami - może komuś pomogą. No i świadomość, że można tu zostać zrozumianym (jak głupio by to nie brzmiało, internet jest bardzo pomocny jeżeli chodzi o takie sprawy). Proszę mi wybaczyć, iż rozpisuję się trochę od rzeczy. W każdym razie, mogę się po części podpisać pod tym, co napisałaś TimeTraveler. Niestety nie potrafię dać żadnej rady...gdyż sama ze sobą sobie nie radzę.