PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Psychika studentów
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Mnie to o tyle dziwi, że moje problemy są głównie związane z czasami przed studiowaniem. No cóż...
Wiem też jednak, że nie zawsze ludzie na studiach mogą nam "podejść". U mnie na szczęście jest znośnie, chociaż też nie zawsze jest tak, że wszyscy się ze sobą zgadzają :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Tylko tutaj nie ma jakby takiej presji jak wcześniej i, co tu kryć, na studiach jesteśmy bardziej wyalienowani. Zwłaszcza dwu- i trój-kierunkowcy, którzy mają wokół siebie wielu ludzi i przy okazji kupę własnych spraw.
Właśnie z tego co zauważyłem to takim "kilku-kierunkowcom" znacznie lepiej idzie zarówno nauka jak i kontakty towarzyskie. To się dzieje pewnie w myśl zasady - im więcej masz na głowie, tym więcej zrobisz, a kiedy masz niewiele do zrobienia - nie zrobisz nic. Tak jest w moim przypadku.
Coś w tym jest. Oczywiście, poza sytuacjami, gdy dorwę się do kompa na 10 godzin :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Faktem jest (w moim przypadku), że nie myśli się wtedy tyle o bzdetach, ma się poważniejsze sprawy na głowie. Inna sprawa, że wtedy tym bardziej patrzysz na wpół z wytrzeszczonymi gałami, a na wpół z politowaniem na ludzi, którzy połowę wolnego czasu spędzają na imprezach: "no jak oni mogą?!"...
Może warto czymś się zająć... Tylko czym...? (mówię o sobie :Husky - Podekscytowany:) Jeśli chodzi o imprezy to nigdy za nimi nie przepadałem (nie znoszę zatłoczonych miejsc), więc nie będzie mi żal :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Ja na studiach czuję się o wiele lepiej, zacząłem się leczyć no i ludzie są fajni. Teraz zamiast chorych problemów typu: "czy jak pójdę do sklepu to ktoś mnie oceni" mam trochę bardziej normalne typu: "czemu ona lubi jego a nie mnie" :Stan - Uśmiecha się: Ostatni rok siedzenia w domu i poprawiania matury uważam za zmarnowany, polecam studia xD
Matatjahu napisał(a):(...) trochę bardziej normalne typu: "czemu ona lubi jego a nie mnie" :Stan - Uśmiecha się:
No, no zalatuje zazdrością :Husky - Podekscytowany:
Pewnie niedawno rozpocząłeś studia?
W tym roku zacząłem i na razie czuję się dobrze. Pewnie, że zazdrością:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: wydaje mi się, że zazdrość o kogoś jest normalniejsza niż strach przed tym, że ktoś w normalnej sutuacji nas ośmieszy:Stan - Uśmiecha się: Jeśli się mylę to nie wyprowadzajcie mnie z błędu :Stan - Uśmiecha się:
Ja też się cieszę, że mam bardziej praktyczne problemy (głównie z tym, jak sobie poradzić, żeby wszystko ładnie "grało"). A nie, jak to było przed studiami - z wyjściem z mieszkania. Teraz z mieszkania nie wychodzę tylko z lenistwa :Stan - Uśmiecha się: (przynajmniej w miejscu, gdzie studiuję)
Początek studiów to bardzo pozytywna rzecz - na mnie też tak zadziałała. Nie chcę demonizować, ale później było gorzej. Życzę wam, żebyście nie stoczyli się tak jak ja. Jestem na piątym roku i boję się iść na zajęcia :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Eximos napisał(a):Początek studiów to bardzo pozytywna rzecz - na mnie też tak zadziałała. Nie chcę demonizować, ale później było gorzej. Życzę wam, żebyście nie stoczyli się tak jak ja. Jestem na piątym roku i boję się iść na zajęcia :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
no to pytanie co się zmieniło przez ten czas, że tak studia na Ciebie wpłynęły?
Myślę, że przełomem była zmiana grupy w połowie studiów. Są też inne powody, o których wolałbym jeszcze nie pisać...
Jakbym się zastanowił to rzeczywiście wybór specjalizacji i zmiana grupy jest trudna. Szczególnie po tych 3 latach jak już się zaprzyjaźnisz z wieloma osobami z pierwotnej grupy. U mnie to przejście przebiegło dość ciężko :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: 2 miechy opuściłem od razu po tej zmianie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Jednak jestem dumny z siebie, ze postanowiłem nie iść z prądem i jako jedyny z kumpli poszedłem na coś innego :Stan - Uśmiecha się: (Boże już rzygałem przedmiotami koncentrującymi się ciągle w okół jednego tematu)

Trafiłem dość niefajnie, bo wylądowałem pośród prymusów (przynajmniej tak mi się wydawało) i ciągle miałem wrażenie, że inni mają mnie za kompletnego idiotę i się ze mnie naśmiewają :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ale olałem to bo wiedziałem, że wystarczy wytrwać 1.5 roku do końca STUDY :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Co do wypowiedzi Whiskydrinker'a
Cytat:Jeżeli chodzi o uczepienie się ekstrawertyka to tu tez bym polemizował. Może się okazać, że tak naprawdę będziesz dla niego i jego znajomych dobrym obiektem drwin. Poza tym to raczej nieciekawie być takim przydupasem.
Wiesz, nie działa to na takiej zasadzie, że jesteś czyimś przydupasem. Tylko masz kumpla, który jest bardziej zaradny:Stan - Uśmiecha się: Poza tym mało kto się zna na początku studiów, więc każdy będzie szukać nowych znajomych. A ja wychodzę z założenia, że nikt nie jest wydmuszką- także ja, dlatego nie będzie to jednostronna relacja. To nie tak, że ktoś Ci coś daje, a nie otrzymuje niczego w zamian :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Każdy wnosi swoje pozytywne cechy do znajomości. Nawet jeśli nie jest się tego świadomym. Może to naiwne, ale tak uważam.
uno88 napisał(a):@up
1. Włącz empatię.
2. Zmiana środowiska, nowi ludzie, wszystko nowe i studia nie są ,aż takim przymusem, łatwo je odpuścić.
3. Często fobia społeczna daje ognia właśnie w liceum, które kończysz z rozpędu lub musu ,a na studia już nie starcza sił i samozaparcia.
4. Studia to nie 20 osobowa grupka znających się ludzi z wychowawcą ,który wszystkiego dopilnuje za ucznia. Ktoś niesamodzielny zwyczajnie ginie.
5. Wiem ,że to wszystko wiesz dlatego włącz empatię.
1. Wydaję mi się, że mam włączoną empatię, ja naprawdę rozumiem, że ktoś się boi, sama się bałam, sama przetrwałam wiele trudnych sytuacji, ale dla mnie nie do pomyślenia jest tak po prostu zrezygnować, ok, boisz się, ale bez względu na to chodź na te zajęcia...
2. Ja tu miałam akurat odwrotnie. W liceum opuszczałam naprawdę wiele godzin zajęć, gdyby to było bardzo restrykcyjne LO miałabym przynajmniej ze 3 nieklasyfikacje. Natomiast na studiach opuszczałam jedynie dozwolone nieobecności i wykłady, na wszystko inne chodziłam, bo wiedziałam, że jak nie pójdę, to będę musiała iść na dyżur to zaliczyć.
3. U mnie fobia zaczęła się właśnie w liceum, a może nawet i w gimnazjum, które było horrorem, ale miałam tyle samozaparcia, żeby przejść też te 5 lat studiów, ale np. miałam poprawki, czyli zdarzały się też chwile słabości.
4. Bez przesady, aż tyle niesamodzielnie nie musisz robić, czasami iść do dziekanatu, chodzić do biblioteki, ksero, iść po wpisy w czasie sesji, to nie są aż tak ekstremalne sytuacje. No chyba, że studiujesz w innym mieście i masz na głowie jeszcze wynajęcie pokoju itp.
5. A może tylko wydaje mi się, że mam włączoną empatię? :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Ale wiem jedno, jak się zaczęło coś, trzeba to skończyć, chodzi mi tu o szkołę, studia. Są to na tyle ważne sprawy, że trzeba się do nich zmusić. Na serio, wolę być bezrobotną z papierem mgr, niż bezrobotną, z 4-5 letnią dziurą, w czasie której zaczynałam 3-4 razy studia...
@up
Świetnie racjonalizujesz. Więc ja stawiam swoją tezę: Doprawdy nie rozumiem ludzi ,którzy mają tyle samozaparcia by skończyć 5 letnie studia ,a brak im jaj do podjęcia pracy. Istnieje jedno wytłumaczenie: Są leniami lubiącymi być utrzymywani przez rodziców ,a studia to dla nich jedynie przedłużenie ogólniaka.
@voyager
Może to i prawda co napisałeś. Zależy na jakich ludzi trafisz. U mnie np. studenci dzielili się na dwie grupy. Jedni to tacy "prymusi" mający dobre oceny, mało poprawek albo wcale, aktywni na zajęciach i w różnych kołach naukowych itp. Tacy właśnie zaradni.
Druga grupa to tacy bardziej jak ja- słabe oceny, dużo poprawek, dużo wagarów ogólnie nieogarnięcie. Z tymi drugimi miałem dobry kontakt. Można było pogadać itd.
Z tymi pierwszymi niestety jakoś nie mogłem się zupełnie porozumieć a i oni nie chcieli za bardzo mieć takich znajomych jak ja. Na szczęście trafiła mi się taka koleżanka (którą zresztą słabo znałem), która sama zauważyła jaka ze mnie oferma i trochę mi pomogła. (informowała o kolokwiach, terminach, podesłała mi jakieś materiały)

@eximos
Metoda wagarowania nie jest taka zła. U mnie był taki przedmiot gdzie za obecności dostawało się 3 bez egzaminu. Ja oczywiście nie chodziłem więc musiałem to zaliczyć. Poświęciłem na naukę dzień przed egzaminem jakieś 2 godziny i dostałem 4. Straciłem o wiele mniej czasu a ocenę miałem lepszą. Z innego przedmiotu uznałem, że nawet jak będę chodził to nie zaliczę więc przyjdę tylko na poprawkę. Poprawka to był test i wszyscy go zdali. Niestety to także przez ta metodę powtarzam rok.

Na koniec mam radę dla tych co dopiero maja iść na studia. Nie wierzcie w to, że pierwszy rok jest najgorszy!!! Chodzi mi zarówno o naukę jak i o kontakty z otoczeniem. Niby straszą, że jak nie zaliczysz pierwszego semestru to wylatujesz i w ogóle a dziwnym trafem na pierwszym semestrze odpadło najmniej osób. Im też zależy na liczbie studentów więc zrobią dużo, żebyś tak łatwo nie wyleciał.
Co do kontaktów z ludźmi to niby jest to nowe środowisko ale każdy szuka znajomych i nawet nie trzeba się starać, żeby kogoś poznać. Na pierwszym roku studenci ogólnie są bardziej mili i koleżeńscy niż potem.
...
uno88 powinieneś wiedzieć, że studia to wyznaczona droga, wiesz co masz robić żeby się utrzymać na studiach, gdzie mieszkać, jak jesteś fobikiem to doczepiasz się do jakiegoś lidera i łazisz za nim a praca to nieograniczona liczba sytuacji i znacznie więcej wymagań.
zxc napisał(a):doczepiasz się do jakiegoś lidera

Nigdy przenigdy, nawet gdyby ze mnie pasy zdzierano.
zxc spoko, to był tylko sarkazm z mojej strony. W przeciwieństwie do co po niektórych ,mieści mi się w głowie ,że ktoś może mieć inne problemy ode mnie. A nie tylko ja to, ja tamo, ja siamto, skoro ja to każdy powinien, bleh rzygać się chce od tego egocentryzmu. Co do lidera to również tę strategię słabi stosują w pracy i gdziekolwiek indziej. Idziesz do pracy, zostajesz przydupasem kierownika, nikt nie musi Cię lubić bo praca polega na tym by kierownik Cię lubił ,a nie reszta pracowników. Jak widać w praktyce jest różnie. Niech każdy szuka u siebie przyczyn, motywów, przekonań ,a nie próbuje tworzyć jakieś ogólne prawdy na swoim przykładzie.

gośćx

Sarkazm nie sarkazm ale trafnie to porównałeś.
Tu się sprawdza moje ulubione powiedzenie, że 'punkt widzenia zależy od punktu...'
I ogólnie dużo racji jest w tym, że studia to tylko odłożenie dorosłości na później.

PS. do tych co zaczynają i szybko kończą,
braliście jakieś leki?
Do ideału dużo brakuje ale obiektywnie pisząc mi bardzo pomogły w "przetrwaniu".

zxc napisał(a):a praca to nieograniczona liczba sytuacji i znacznie więcej wymagań.

Tak tak,
szczególnie na kasie w biedronce czy na taśmie linii produkcyjnej.
Sorry zxc, ale nie każdy musi być prezesem banku, nawet po studiach.
A ja się zgodzę z zxc, że w pracy trudniej niż na studiach. Nawet w takiej teoretycznie mało stresującej.
Po kilu latach nawet się zgodzę z mamusią, że studia "to najpiękniejszy okres w życiu" xD
Praca to większa odpowiedzialność, nawet na linii produkcyjnej. (Nie wiem czemu podałeś przykład pracy na linii czy na kasie, gdzie wg mnie jest to praca bardziej stresująca dla fobika niż "ambitniejsze" posadki.) W pracy nie ma poprawek i drugich terminów :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Owszem, na studiach nie było łatwo. Ale schody zaczynają się po.

Co do leków to popieram, mogą ułatwić.

gośćx

Mysza napisał(a):Praca to większa odpowiedzialność, nawet na linii produkcyjnej.


Chcesz powiedzieć, że mechaniczne powtarzanie codziennie ten samej czynności jest bardziej stresujące niż pisanie projektu (nie mam na myśli tu kopiuj-wklej z internetu) i później przedstawianie go przed grupą?

Odpowiedzialność jest większa o tyle, że jak nie będziesz chodził czy się opier.. to cię po prostu zwolnią.
PoCo ma racje, praca przy studiach to jest małe piwko. Sam zakończyłem studia w momencie kiedy trzeba było przedstawić projekt przed 60 osobową widownią. Po prostu stres tak mnie zżarł że nie dałem rady. A w pracy owszem pojawia się jakiś stresik od czasu do czasu ale to nie to samo.
Najlepiej przygotowani do życia są zaoczniacy ,którzy pracują jeszcze będąc na studiach ,a Ci dzienni ,którzy szydzą z zaoczniaków ,że nie nauczą się tyle co oni, imprezują na mamusinym wikcie to nie są :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Każdy ma swoje zdanie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Studia w moim przypadku wyglądały często tak, że chowałam się po kątach i do nikogo się nie odzywałam. Przecież nie zachowam się tak w pracy, będę musiała kontaktować się choćby ze współpracownikami.
Co do przedstawiania czegokolwiek przed grupą - u mnie były małe grupy, więc może i stres był mniejszy. Zresztą, tylko kilka razy musiałam coś przedstawić. Owszem, był olbrzymi stres, drżące kolana, wykucie tekstu na pamięć i wyrecytowanie go ze wzrokiem utkwionym w ścianę. Udawało się zaliczyć, choć oczywiście nie na bardzo dobry :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

PoCo napisał(a):Tu się sprawdza moje ulubione powiedzenie, że 'punkt widzenia zależy od punktu...'
Niestety...

uno88 napisał(a):najlepiej przygotowani do życia są zaoczniacy ,którzy pracują jeszcze będąc na studiach ,
Bardzo cżęsto tak jest.
Choć oczywiście nie ma żadnej reguły. Jeśli ktoś studiuje dziennie, chodzi na staże, praktyki, kursy, czyli ma doświadczenie w zawodzie, to pewnie się odnajdzie na rynku pracy.
Ale fobicy to inna para kaloszy :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Btw. prawo też już niczego nie gwarantuje.
Stron: 1 2 3 4