PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Sens stosowania leków.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
:Stan - Uśmiecha się:
nie moge liczyć tylko na leki, to wiem
klinika - muszę sie dobrze zastanowić, ale chyba nie mam wyboru. zreszta i tak prędzej czy później tam trafie. na razie walcze
Odświeżę temat. W moim przypadku zwątpiłem w sens stosowania leków. Wypróbowałem sześć ,a przyniosły sporo złego i nic dobrego. Więc odpuściłem, nie będę eksperymentował z kolejnymi bo znowu rozwalę się wtedy ,gdy jest znośnie. Uważam ,że sens stosowania jest wtedy ,gdy jest poprawa. Nie będę brał antydepresantów tylko dlatego ,że przy fobii zwykle przepisuje się antydepresanty i jeszcze każe się brać mimo braków poprawy. Co prawda to chyba wszystkie leki jakie brałem działały tylko na serotoninę, poza mobemidem, który jeszcze na noradrenalinę. Korci mnie ,wziąć coś na dopaminę, oczywiście od lekarza ,ale nie wiem. Beznadziejne jest to ,że od razu każą brać na serotoninę zaraz po tym jak spojrzą na twarz i posłuchają objawów. Wg. mnie to podejście nieprofesjonalne i rutynowe.
mnie leki pomogly wiec jestem za
Z tego co wiem leki pomagają tylko w 30% - resztę (pozostałe 70%) trzeba wypracować samemu chodząc do psychologa, a następnie próbując się przełamać...
Tak z ciekawości: jakoś samemu wyliczyłeś te procenty, czy zrobił to za ciebie jakiś ekspert?
Jakiś ekspert zrobił to za mnie :Stan - Uśmiecha się: Żebym nie musiał liczyć :Husky - Podekscytowany:
Dlatego też bez chęci leki są równoważne z alkoholem.
To prawda, niektóre leki są nawet gorsze niż alkohol (jeśli chodzi o właściwości uzależniające i negatywne efekty długookresowej kuracji). Ja znalazłem sobie w necie takie leki, które mają najmniej efektów ubocznych, a jednocześnie odczuwalne działanie. Biorę maksymalną dawkę Trazodonu i maksymalną Coaxilu. Zauważyłem, że działają na mnie pozytywnie, ale moje problemy nie znikły i wiem, że przede mną jeszcze dużo pracy nad samym sobą zanim stanę się... może... kiedyś... integralną częścią społeczeństwa.
Sporo osób na forum pisze,że nie potrafi znaleźć leków, które by im pomagały. Catherine J. Harmer zaznacza, iż oporność na leki antydepresyjne jest spowodowana tym, iż dane osoby są w momencie przyjmowania leków w niekorzystnej sytuacji życiowej lub mają bardzo silnie zakodowane negatywne nastawienia emocjonalno-poznawcze, mogą oni nie odnieść korzyści z przyjmowania leków.
Uzyskanie korzystnego działania leków wymaga pewnej pracy psychologicznej, zmiany relacji z innymi osobami, sumowania się pozytywnych doświadczeń w czasie. Dopiero efektywne zajście tego drugiego etapu działania leku może prowadzić do uzyskania ostatecznego pozytywnego efektu.

Więcej na ten temat tutaj:
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=456
@bedzielepiej
To chyba znaczy, że o skuteczności w dużym stopniu decyduje efekt placebo. Co potwierdzało by moje przypuszczenia. Nie pamiętam czy o tym wspomniałem na forum ale uważam, że z psychiatrzy na początek powinni przepisywać właśnie placebo (z zasady).
@bedzielepiej
Przedstawiony w tej teorii mechanizm działania antydepresantów, czy raczej ich mechanizm "lecznia" jako ogólnikowy opis wydaje się być OK. Tyle że to tylko jedna płaszczyzna [psychologiczna/opisowa].
Diabeł niestety często tkwi w szczegółach i opis z pozoru logiczny może być w rzeczywistości tylko naszym pobożnym życzeniem, albo inaczej - traktując go jako ogólnik jest do przyjęcia, ale wyciąganie z miego dalszych wnioskow nie koniecznie jest dobre. Wątpliwości budzi chociażby używanie lakonicznego sformułowania "antydepresanty" pod które podstawić można masę różnych substancji, o bardzo różnej strukturze i sposobie działania.

Cytat:oporność na leki antydepresyjne jest spowodowana tym, iż dane osoby są w momencie przyjmowania leków w niekorzystnej sytuacji życiowej lub mają bardzo silnie zakodowane negatywne nastawienia emocjonalno-poznawcze, mogą oni nie odnieść korzyści z przyjmowania leków.
To może i jest jedna z przyczyn "oporności", z ogólnikowego punktu widzenia to wniosek prosty jak budowa cepa i pewnie w jakiejś mierze słuszny. Ale wiemy doskonale że reakcje ludzi choćby na ssri bywają czasem skrajnie różne, odgrywać tu rolę może cała masa neurobiologicznych (i nie tylko) szczegółów. Polimorfizm receptorów, mutacje, jakieś szczegóły metaboliczne czy nawet anatomiczne ... wszystko co tylko można objąć wyobraźnią :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

@masterblaster
A podwójnie ślepe próby, porównywanie z placebo to tak dla jaj się robi ? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
@trash
Pewnie chodzi Ci o to, że psychiatra zapisuje pacjentowi leki/dawki metodą prób i błędów. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja tam uważam ,że rzekoma "odporność na leki" to skutek:
1. wybujałych oczekiwań względem tychże
2. często bardzo niefortunne skutki uboczne ,które niweczą praktycznie wszystko, spróbuj zmierzyć się z bezsennością, przybraniem na wadze, bólami głowy i zaburzeniami seksualnymi w tym samym czasie. Teorie ,że szybko znikają można włożyć między bajki.
3. dostawaniem zwyczajnie zbyt małych dawek i/lub dostawanie leku działającego tylko i wyłącznie na jeden przekaźnik, niektórym sama serotoninka wiele nie da i tyle.
4. Krótkim braniem. Wg. mnie potrzeba 8 tygodni na dużej dawce.
Sam brałem paroksetyne ,sertraline , wenlafaksyne i coś tam jeszcze, ale co do dwóch pierwszych jestem pewny ,że nie działały na mnie, to co do wenlafaksyny myślę ,że brałem za małą dawkę. No i ta bezsenność. Fluoksetyny nie testowałem ,ale raczej to nie nastąpi bo to kolejne SSRI ,czyli dla mnie strata czasu.
Uno, do Twojej listy dodałabym jeszcze brak cierpliwości. Wiele osób odstawia leki zanim zaczną działać.
Z resztą się zgodzę. Dodam tylko, że co do skutków ubocznych, to też trzeba cierpliwości. Mogą minąć po dłuższym czasie. (Mi na szczęście nie przyszło się mierzyć ze wszystkimi na raz. Chociaż z większością z nich w różnym nasileniu).
Ogromną pułapką przy braniu leków, jest oprócz wybujałych oczekiwań (które mogą się spełnić, przy wspomnianej cierpliwości :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:), demonizowanie skutków ubocznych i podchodzenie do nich z lękiem. Poprzez analizowanie każdej najmniejszej reakcji organizmu można się nieźle "nakręcić". Wtedy każdy niewielki ból głowy urasta do rozmiarów potężnej migreny (oczywiście przez leki, bo innej przyczyny nie szukamy). ;]
Trzeba być świadomym działania leków, ale osobom podatnym na "nakręcanie się" nie polecam wnikliwego studiowania ulotek i opinii na temat leków.
Ja brałem leki. Seroxat, potem Paromerck. Efekt było widać dopiero po dwóch miesiącach. Psychiatra za bardzo nie wiedziała co jest i już myślała mnie do szpitala wsadzić, bo efektu nie widać :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:. Potem zaczęło działać i było lepiej. Jednocześnie prowadziłem terapię. Po roku brania rzuciłem to w cholerę. I z czasem wszystko niestety wróciło do normy. Teraz zamiast problemu fobii mam problem depresji i myślę wrócić na chemię.

Ogólnie jestem przeciwnikiem leków i ich brania na dosłownie byle co. Ludzie biorą na byle :Różne - Koopa: te leki, nawet wtedy gdy można się obyć bez nich. Na byle głupi ból głowy czy przeziębienie, gdy ja np. biorę wtedy gdy to jest naprawdę wymagane.
Widzę, że mamy podobne zdanie na temat leków i nawet podobne doświadczenia.
Też brałam paroksetynę i na efekty czekałam 7 tygodni. Ale jestem cierpliwą osobą, więc nie zniechęciło mnie to :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Brałam 1,5 roku i odstawiłam w nieciekawym momencie. Warto zwracać uwagę na to kiedy się odstawia, bo wiąże się to zazwyczaj z powrotem depresji. Jeśli ktoś ma gorsze samopoczucie jesienią czy zimą, to lepiej poczekać z odstawieniem do wiosny.
A podczas stosowanie leków trzeba korzystać z ich działania, uczyć się nawiązywać relacji, brać udział w nowych sytuacjach, przełamywać się. Zawsze coś z tego zostanie.
Ja rzuciłem za trzecim podejściem. Musiałem rzucić niejako z powodów finansowych.

W czasie brania leków poszedłem do radia i odprawiłem audycję radiową o nieśmiałości, pisałem jakieś ebooki, latałem po eventach, pisałem dla portalu. Wszystko zaczęło się pomału sypać jak pomału odstawiłem. Ale też trochę się u mnie działo i na trzeźwości. Znalezienie pracy w branży do której nie mam żadnych kwalifikacji, znajomości, ot tak z ulicy, nadal chodzę na eventy, tyle że już zawodowo, znalazłem dziewczynę. Ale ogólnie mój stan jest już kiepski. Brak siły do czegokolwiek. Wszystko ładnie wygląda na etapie planowania. Huśtawka nastrojów. Wszystko kiedyś było takie fajne, a dzisiaj jest takie kitowe.
Depresja po odstawieniu leków to normalka. Mózg ,który przez długi czas był stymulowany musiał się rozleniwić ,więc trzeba poczekać po odstawieniu by sytuacja sama się unormowała. Jedyne czego nie da się przecenić po odstawieniu to wszelkich przełamanych schematów myślenia i zachowywania się. Jeśli nie powrócimy do tych sprzed brania to znaczy ,że zmiana jest trwała i chyba na tym polega sens stosowania leków. Jeśli po odstawieniu znów jesteśmy takimi samymi fobikami jak przed braniem to znaczy ,że niestety ,ale chyba w naszym spostrzeganiu nie zaszły żadne zmiany. Co z kolei jest tylko naszą winą.
Ja akurat wtedy walczyłem z fobią, a nie depresją. Fobii raczej już nie mam. A nawet jeśli to mam to w nosie, nie mam czasu już na to. Moja praca wymaga tego bym jej właśnie nie miał. Nie mam już fobii. A leków nie biorę od kilku lat. Od 2008 roku bodajże.
Stron: 1 2 3